Południowa Wielkopolska.
Korzystając z może nie nazbyt ciepłej, ale słonecznej pogody wyruszamy dzisiaj na wycieczkę w południowe rejony Wielkopolski. Głównym celem jest Dobrzyca i mieszczące się tam Muzeum Ziemiaństwa. Przy okazji jednak zobaczymy wiele innych, wartych uwagi miejsc.
WIATRAKI W KOSZUTACH
Z Poznania wyjeżdżamy drogą krajową numer 11 na południe w kierunku Środy Wielkopolskiej. Jakieś 6 kilometrów przed nią zatrzymujemy się spontanicznie przy widocznych z drogi trzech zabytkowych, drewnianych wiatrakach. To tak zwane koźlaki wybudowane w XVIII wieku. Ten typ wiatraków jest najstarszym i najpopularniejszym w Europie. Pojawił się już w XII wieku na terenach dzisiejszej Belgii i Francji. W Polsce zaczęto budować koźlaki nieco później, bo dopiero w XIV wieku. Pierwsze stanęły właśnie na terenie Wielkopolski i Kujaw.
Jedziemy dalej. Mijamy Środę Wielkopolską, Nowe Miasto nad Wartą i Jarocin, w którym zmieniamy drogę na krajową "piętnastkę", by po około 5 kilometrach zjechać z niej w prawo.
POTARZYCA
Naszym kolejnym celem jest miejscowość Potarzyca. Ciekawostką w tej wsi jest najprawdziwsze planetarium. Nosi imię Jana Heweliusza i powstało w tutejszej... szkole. Wraz z uczniami wybudował je w 1993 roku nauczyciel techniki, pan Andrzej Owczarek. Dziś jest to najmniejsze planetarium w Polsce, które wpisane zostało do rejestru Międzynarodowej Unii Astronomicznej. Co więcej, Potarzyca jest chyba jedyną wsią w Europie posiadającą tak profesjonalne miejsce do obserwacji nieba. Niestety nie zobaczymy ani kopuły projekcyjnej, ani projektowa, gdyż placówka jest dzisiaj zamknięta. Możemy za to pospacerować po Układzie Słonecznym ułożonym na boisku szkolnym.
Z Potarzycy wracamy do drogi krajowej numer 11, mijając po prawej Kościół Podwyższenia Krzyża Świętego. Ta wybudowana w latach 1794-1795 świątynia jest dziś miejscowym kościołem parafialnym.
Wiodącą w kierunku Katowic drogą krajową numer 11 jedziemy niespełna 4 kilometry. Na wysokości miejscowości Wałków skręcamy w lewo, kierując się do Dobrzycy.
DOBRZYCA
Dobrzyca to niewielkie wielkopolskie miasteczko, które zamieszkuje nieco ponad 3000 mieszkańców. Charakteryzuje się małomiasteczkową zabudową z usytuowanym pośrodku rynkiem. To właśnie przy nim naszą uwagę przyciąga drewniany Kościół św. Tekli.
Świątynia wybudowana została w 1778 roku w stylu barokowym na miejscu dwóch wcześniejszych kościołów, które strawił pożar kolejno w 1545 i 1777 roku. Całość wykonana została w konstrukcji zrębowej.
Niestety świątynia jest zamknięta i nie zobaczymy jej wnętrza. Jedziemy więc do Muzeum Ziemiaństwa - głównego celu naszej wizyty w Dobrzycy.
Muzeum Ziemiaństwa w Dobrzycy to zespół pałacowo-parkowy, który rozporządzeniem Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 10 grudnia 2018 roku wpisany został na listę 👉Pomników Historii Polski. Składa się na niego klasycystyczny pałac i otaczający go park krajobrazowy o powierzchni 9 hektarów.
Niewątpliwie największą ozdobą przypałacowego parku jest uznany za pomnik przyrody, olbrzymi platan klonolistny. Posadzony został około 1747 roku i obecnie to jedno z największych drzew tego gatunku w Europie. Obwód jego pnia wynosi aż 1000 centymetrów 😲.
Do parku wrócimy później. Teraz idziemy do wybudowanego w latach 1795-1799 z inicjatywy Augustyna Gorzeńskiego pałacu. To on zlecił wybitnemu architektowi doby klasycyzmu, Stanisławowi Zawadzkiemu, budowę dobrzyckiej siedziby rodu Gorzeńskich. Do tego celu wykorzystano mury istniejącego tu od XV wieku zamku Dobrzyckich, pierwszych właścicieli tych ziem.
Po Dobrzyckich i Gorzeńskich kolejnymi właścicielami i mieszkańcami pałacu byli Turnowie i Czarneccy. To właśnie w czasach Józefa Czarneckiego, żyjącego na przełomie XIX i XX wieku, dobrzycki pałac stał się ostoją polskości, będąc miejscem walki z nasiloną wówczas akcją germanizacyjną. To z jego inicjatywy powstało kółko rolnicze, a wspólnie z miejscowymi proboszczami utworzył Bank Ludowy i Spółdzielnię Rolnik. To były bardzo dobre czasy w historii pałacu.
Niestety zmiany przyniósł wybuch II wojny światowej. Pałac został przejęty przez wojska niemieckie, które urządziły w nim obóz przejściowy dla polskich ziemian z południowo-wschodniej Wielkopolski, a później służył jako magazyn zboża. W efekcie obiekt został rozgrabiony i zdewastowany. Po wojnie pałac uznano za zabytek, jednak z uwagi na trudną sytuację powojennej Polski pierwsze prace konserwatorskie przeprowadzono dopiero w latach 50-tych XX wieku. Pałac stał się wówczas siedzibą kulturalno-oświatową, a później przekształcono go w... mieszkania prywatne. Niestety stan techniczny budynku cały czas się pogarszał. Zmiana nastąpiła dopiero w 1988 roku, kiedy to Muzeum Narodowe w Poznaniu utworzyło tu swoją placówkę zamiejscową. Oddział stał się samodzielnym muzeum w 1996 roku, a od 2009 roku funkcjonuje pod nazwą Muzeum Ziemiaństwa w Dobrzycy.
Idziemy do środka, wchodząc przez usytuowane między kolumnami wejście. Nad nimi znajduje się trójkątny tympanon z herbami dawnych właścicieli. Ten po lewej to Nałęcz - herb Augustyna Gorzeńskiego. Po prawej zaś herb Drogosław, należący do jego żony, Aleksandry ze Skórzewskich. W kasie usytuowanej w holu wejściowym, zwanym westybulem, zakupujemy bilety wstępu, dostajemy audioprzewodniki i za ich wskazaniem ruszamy na zwiedzanie pałacowych wnętrz.
Na początek przepięknie zdobioną klatką schodową wchodzimy na piętro pałacu. Zdobiące ją malowidła iluzjonistyczne wykonał wybitny malarz i dekorator wnętrz doby klasycyzmu, warszawski artysta Antoni Smuglewicz.
Wchodzimy do Sali Balowej, bo taką funkcję miało to pomieszczenie w czasach Gorzeńskich i Turnów. W jej wnętrzu ponownie możemy podziwiać kunszt artystyczny Antoniego Smuglewicza. Największą uwagę przyciąga sklepienie, które jest kwintesencją iluzji. Wygląda to, jakby sufit otwierał się na pokryte pojedynczymi obłokami błękitne niebo.
Przechodzimy do Salonu ze Sztukaterią. To jedyne w pałacu pomieszczenie z tak bogatą dekoracją sztukatorską, pokrywającą wszystkie jego ściany i sufit. Są one dziełem dwóch artystów: pochodzącego z Poznania Michała Ceptowskiego i drugiego, niestety nieznanego z imienia i nazwiska, prawdopodobnie Włocha.
Poruszana w sztukaterii tematyka przedstawia właściciela - Augustyna Gorzeńskiego jako żołnierza, dobrego gospodarza i mecenasa sztuki. Stąd oczywiście przedstawione tu tarcze, strzały i hełmy, ale również palety malarskie i pędzle.
Kolejnym pomieszczeniem na naszej trasie zwiedzania jest Salon Narożny. To, co widzimy, nawiązuje do czasów rodziny Czarneckich. Wówczas znajdował się tutaj gabinet pana domu oraz biblioteka.
Nawiązaniem do czasów Gorzeńskich są z kolei putta zdobiące Salon Narożny. Na przedstawionych tu malowidłach nadzy chłopcy trzymają w rękach gałązki oliwne, palmowe i laurowe, co stanowi metaforę chwały, zwycięstwa i pokoju. Symbole te kojarzone są z królem Stanisławem Augustem Poniatowskim, w działalność którego zaangażowany był Augustyn Gorzeński.
Idąc dalej dochodzimy do Saloniku z Ptakami. Nazwa pochodzi oczywiście od zdobiących pomieszczenie malowideł. Szczególnie cennym elementem wyposażenia jest lustro z czasów Czarneckich, ostatnich właścicieli pałacu, które przetrwało wojenną zawieruchę.
Warto tu również zwrócić uwagę na kolejne dekoracje przedstawiające putta. Tutaj są one symbolem wzroku, smaku i słuchu.
Wzrok - putto z lustrem |
Smak - putto z jabłkiem |
Słuch - putto z ptakiem |
W Saloniku z Ptakami zobaczyć możemy również portret malarski oraz rzeźbione popiersie generała Augustyna Gorzeńskiego.
Przechodzimy do Sali Egipskiej. Uwagę zwraca tu przede wszystkim namalowany na jednej ze ścian pejzaż. Zawarte na nim motywy egipskie dały zapewne nazwę temu pomieszczeniu. Obraz jest kolejnym dziełem Antoniego Smuglewicza.
Co ciekawe, w czasach Czarneckich pejzaż został zamalowany, a pomieszczenie podzielone na sypialnie dzieci i ich guwernantki. Obraz odsłonięto dopiero podczas prowadzonych prac konserwatorskich w latach 50-tych XX wieku.
Z Salą Egipską sąsiaduje Sala Kominkowa. Warto zwrócić tutaj uwagę na zachowany klasycystyczny kominek z brązowego marmuru. Współczesnym wystrojem salon nawiązuje do czasów rodziny Turnów.
Tu kończymy zwiedzanie pałacowego piętra. To jednak jeszcze nie koniec zwiedzania całego obiektu. Znaną już nam, niezwykle piękną klatką schodową kierujemy się na parter, gdzie czekają już na odkrycie kolejne pomieszczenia.
Pierwszym pomieszczeniem na parterze, do którego kieruje nas audioprzewodnik jest Jadalnia. To właśnie tutaj generał Augustyn Gorzeński wydawał reprezentacyjne obiady.
Przez Antykamerę, stanowiącą łącznik między Jadalnią, a Salonem z Pejzażem przechodzimy do tego kolejnego na trasie zwiedzania pomieszczenia na parterze. Nazwa pochodzi od widniejącego na ścianie obrazu, którego autorstwo przypisuje się również Antoniemu Smuglewiczowi.
Przechodzimy do Saloniku z Amorkami, którego nazwa pochodzi od widocznych tu dekoracji przedstawiających putta. Ponadto warto zerknąć do niszy usytuowanej w rogu pomieszczenia. Namalowany tam został kołczan ze strzałami Amora. Wszystko to sugeruje, że w czasach Gorzeńskich salonik służył jako sypialnia.
Przed nami Salon Groteskowy, który stanowił zapewne prywatny gabinet generała. Zdobią go liczne dekoracje groteskowe wykonane przez Roberta Stankiewicza, polskiego malarza przełomu XVIII i XIX wieku.
Widoczne tu dekoracje wzorowane są na malowidłach z pałacu watykańskiego, których naśladowanie stało się wówczas bardzo modne. Podpis autora możemy odnaleźć na jednym z obrazów.
Wartym uwagi w Saloniku Groteskowym jest również przepiękny nadmorski pejzaż autorstwa Roberta Stankiewicza.
Dochodzimy do Gabinetu, pomieszczenia zdobionego motywami pawich oczu.
Tu kończy się zwiedzanie pałacowych wnętrz. Szczerze mówiąc nie spodziewaliśmy się tak pięknych pomieszczeń w, co by nie mówić, raczej mało znanym i nie za dużym pałacyku. Miejsce jest naprawdę warte odwiedzenia! Wychodzimy na zewnątrz, na krótki spacer po parku.
Tuż za pałacem znajduje się staw z usypaną pośrodku sztuczną wyspą. Na niej wzniesiono monopter, budowlę na kształt greckiej i rzymskiej świątyni.
Naszą uwagę zwracają kratki odpływowe przy rynnach, które zdobione są herbem Gorzeńskich i Skórzewskich. Nawet przy tak, wydawałoby się nieistotnych detalach, nawiązano do właścicieli pałacu.
Parkowymi alejkami dochodzimy do Panteonu. Ten wzniesiony w XVIII wieku budynek również stanowi nawiązanie do starożytnych świątyń greckich i rzymskich.
Dochodzimy do usytuowanej mniej więcej pośrodku parku zagrody dla zwierząt. Na krótką pogadankę ochotę mają mieszkające tu gęsi. Z tego co mi wygęgały zrozumiałem, że chyba chcą coś do zjedzenia 😅.
Udajemy się do wyjścia z całego zespołu pałacowo-parkowego w Dobrzycy. Nawet nie wiemy kiedy zrobiła się godzina 15:30, a my czujemy głód. Kierujemy się zatem na dobrzycki rynek, by coś zjeść. Po drodze, na ścianie Urzędu Miejskiego Gminy Dobrzyca, zauważamy tablicę poświęconą mieszkańcom Dobrzycy i okolicznych miejscowości oraz członkom Straży Porządkowej z Witaszyc, którzy 6 września 1939 roku stawili zbrojny opór niemieckiemu najeźdźcy.
Niestety restauracja przygotowuje się na imprezę zorganizowaną i żadnego obiadu nam już nie przygotuje. Wracamy do samochodu i ruszamy w dalszą drogę. Liczymy, że uda się coś znaleźć po drodze. Z Dobrzycy kierujemy się na Koźmin Wielkopolski i dalej drogą krajową numer 15 dojeżdżamy do Krotoszyna. Decydujemy się na wizytę na stacji benzynowej, gdzie zamawiamy burgery. To będzie nasz dzisiejszy obiad 😁.
KURHANY Z EPOKI BRĄZU
W Krotoszynie zmieniamy drogę z krajowej na wojewódzką numer 444, której śladem dojeżdżamy do tablicy z napisem "Kurhany - Smoszew 0,5 km". Zatrzymujemy się na przydrożnym parkingu i ruszamy na krótki spacer.
Idziemy 600 metrów prosto i spotykamy kolejny drogowskaz. Ten kieruje nas w lewo. Do kurhanów pozostało jeszcze 200 metrów.
Po pokonaniu tego dystansu dochodzimy do celu. Przed nami jedna z mogił sięgająca historią epoki brązu. O historii całego cmentarzyska kurhanowego w Smoszewie możemy przeczytać na tablicy. Składa się na nie aż 35 kurhanów z okresu około 1550 - 1300 lat przed naszą erą. Co jednak ciekawe, w całych lasach krotoszyńskich odkryto łącznie ponad 100 kurhanów z epoki brązu.
Tą samą leśną drogą wracamy na parking i jedziemy do oddalonych o 8 kilometrów Sulmierzyc. Miasto znajduje się niemal na granicy województw wielkopolskiego i dolnośląskiego.
SULMIERZYCE
Niestety do Sulmierzyc musimy jechać nieco naokoło przez miejscowość Chwaliszew. A wszystko przez remont odcinka drogi wojewódzkiej numer 444. Dzięki objazdowi mamy jednak okazję zobaczyć drewniany wiatrak "Jakub" z 1795 roku. To kolejny koźlak w dniu dzisiejszym.
Nas jednak interesuje zdecydowanie bardziej niezwykły obiekt, jaki znajduje się pośrodku sulmierzyckiego rynku. Pochodzący z 1743 roku ratusz jest jedynym zachowanym w całości drewnianym ratuszem w Polsce. Choć pokryty został tynkiem i pomalowany na biało, na jednej ze ścian możemy zobaczyć jego zrębową, drewnianą konstrukcję.
Po przeciwnej stronie drogi dostrzegamy jeszcze pomnik. Podchodzimy nieco bliżej, by odczytać napis na tablicy. Obelisk upamiętnia uczestników powstania wielkopolskiego 1918-1919, Wiosny Ludów z 1848 roku, powstania styczniowego z 1863 roku oraz kampanii wrześniowej z 1939 roku.
Choć robi już się ciemno, postanawiamy podejść jeszcze do Kościoła Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Świątynia wybudowana została w stylu klasycystycznym w 1809 roku. Niestety 70 lat później musiano ją odbudować, bo w 1878 roku strawił ją pożar.
Całe wyposażenie kościoła pochodzi z XVII i XVIII wieku. Na uwagę zasługuje umieszczona w ołtarzu głównym kopia obrazu Matki Bożej Boreckiej z 1634 roku.
Wracamy do samochodu i ruszamy w drogę powrotną do Poznania. Przed świątynią naszą uwagę przyciąga jeszcze rzeźba św. Floriana, patrona zawodów związanych z ogniem, czyli strażaków, hutników, kominiarzy, garncarzy i piekarzy.
A w drodze powrotnej, która ponownie wiedzie nas przez wieś Chwaliszew, rzuca nam się w oczy usytuowany na wzgórzu i pięknie teraz oświetlony neobarokowy Kościół św. Mikołaja Biskupa. Wzniesiono go w 1891 roku na miejscu wcześniejszych, drewnianych świątyń.
Z Chwaliszewa dojeżdżamy do drogi wojewódzkiej numer 444, która z kolei doprowadza nas do drogi krajowej numer 36 i dalej "piętnastki". Jedziemy na północ do Jarocina, gdzie wjeżdżamy na krajową "jedenastkę". Ta prowadzi nas już bezpośrednio do stolicy Wielkopolski. Do Poznania dojeżdżamy około godziny 20. To był bardzo ciekawie spędzony dzień, podczas którego poznaliśmy kolejne piękne miejsca naszej małej Ojczyzny.
POZDRAWIAMY☺
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz