sobota, 28 stycznia 2017

Grześ i Rakoń, czyli wędrówka na granicy

Długa zimowa wyprawa na granicy dnia i nocy na granicę polsko-słowacką.

Trzeci dzień w zimowych Tatrach zdecydowaliśmy się spędzić w Dolinie Chochołowskiej. Wcześnie rano, jak tylko dzień zaczął wygrywać z nocą dojechaliśmy na parking na Siwej Polanie w Dolinie Chochołowskiej. Kilka samochodów już stało, wszyscy przygotowywali się do wędrówki. Niezwłocznie zakupiliśmy bilety wstępu do doliny i zielonym szlakiem ruszyliśmy przed siebie.
Pierwszy przystanek to krzyż na Siwej Polanie. To pamiątka po wizycie papieża Jana Pawła II. W tym miejscu 23.06.1983 roku wylądował helikopter z papieżem na pokładzie, skąd samochodem Jan Paweł II udał się do Schroniska PTTK na Polanie Chochołowskiej na spotkanie m.in. z Lechem Wałęsą. Idziemy dalej głównie lasem, raz głośniej, raz z oddali słychać szum Potoku Chochołowskiego. Szybkim krokiem dochodzimy na Polanę Chochołowską.




Wstępujemy na chwilę do schroniska na krótki odpoczynek, posiłek i ciepłą herbatę. Obowiązkowo podbijamy nasze książeczki pieczątkami i niebawem ruszamy dalej. Kierując się znakami szlaku żółtego szybko nabieramy wysokości. Spoglądając między drzewami widzimy piękne widoki, które w całej okazałości możemy podziwiać po wyjściu z lasu. W towarzystwie ośnieżonych panoram Tatr z jednej strony i szczytu Babiej Góry, z drugiej, docieramy na wysokość 1653 m n.p.m.





Jesteśmy na Grzesiu! To szczyt graniczny, który dzielimy ze Słowacją. Na szczycie oprócz szlakowskazu z oznaczeniem szczytu znajduje się krzyż. Roztaczają się stąd przepiękne panoramy na Tatry Zachodnie. Robimy przerwę na ciepłą herbatę i podziwianie widoków.






Niebawem ruszamy dalej. Na Grzesiu skończył się szlak żółty, którym wspinaliśmy się z Doliny Chochołowskiej. Zmieniliśmy go zatem na kolor niebieski. Kolejnym naszym celem jest inny graniczny szczyt - Rakoń.



Po ponad godzinie wędrówki osiągnęliśmy wysokość 1879 m n.p.m. i znajdowaliśmy się na Rakoniu. Stąd mieliśmy bezpośredni widok na znajdujący się przed nami Wołowiec. Po jego prawej dostrzegliśmy Rohacze. Pięknie prezentowały się również Tatry Wysokie z wyróżniającą się Świnicą.




Nacieszywszy oczy zimowym pięknem gór wyruszyliśmy w drogę powrotną przez Grzesia do Doliny Chochołowskiej. Nasz cel ujrzeliśmy w dole po prawej.



Idąc Długim Upłazem w stronę Grzesia przy jednym ze słupków granicznych zrobiliśmy krótką przerwę. W świecącym pięknie słońcu, odbijającym się od śniegu zrobiło się tak ciepło i przyjemnie, że poczułem się jak latem. Aż chciało się położyć i patrzeć hen daleko przed siebie na dalekie szczyty Tatr. Tymczasem czas nas gonił.



Z Rakonia doszliśmy na Grzesia. Tu weszliśmy ponownie na żółty szlak, który sprowadził nas na Polanę Chochołowską. Była godzina 16, dzień miał się ku końcowi. Rozpoczęliśmy 2-godzinny marsz doliną ku parkingowi na Siwej Polanie. Niczym doszliśmy zrobiło się całkowicie ciemno. Do doliny ruszały kuligi z pochodniami.
Następnego dnia, wracając do Poznania, podjechaliśmy jeszcze na Siwą Polanę uwiecznić widok, którego nie udało nam się zrobić poprzedniego dnia. Czerwone Wierchy i Giewont w całej okazałości oświetlone promieniami zachodzącego słońca.


Parametry i trasa wędrówki: 


POZDRAWIAMY