sobota, 18 grudnia 2021

Zimowy spacer Równią pod Śnieżką (Polska, Czechy)

Odwiedzamy Schronisko Górskie Dom Śląski i Hotel Lucni Bouda.

Ostatnio w Poznaniu mamy ciągłe zachmurzenie. Stęsknieni za słońcem i górami, w piątkowe popołudnie wyruszamy na południe Polski. Jedziemy tradycyjnie do Jeleniej Góry. Prognozy wskazują, iż sobotnie przedpołudnie ma być słoneczne, chcemy to wykorzystać. 
W sobotę nie spieszy nam się z pobudką. Zmęczeniu po tygodniu pracy wstajemy dość późno jak na nas. Niebo jest zasnute chmurami. Jednak tylko nad Jelenią Górą. Kamera umieszczona na Hotelu Lucni Bouda, z której przekaz na żywo oglądamy w internecie, pokazuje bezchmurne niebo i intensywnie świecące słońce. Czyli wyżej jest pięknie 😁. Teraz już bez zbędnej zwłoki wsiadamy w samochód i ruszamy do Karpacza. 
Karpacz o tej porze roku jest wyludniony. Pełne parkingi pojawiają się dopiero przy ulicy Olimpijskiej, w sąsiedztwie której znajduje się kolej linowa na Kopę. Wyciąg został dziś otwarty po przerwie technicznej, a stoki narciarskie są już naśnieżone. Z tego powodu jest tyle samochodów, że stoją zaparkowane nawet wzdłuż ulicy Strażackiej. Mijamy je i kawałek dalej znajdujemy miejsce, gdzie możemy legalnie i bezpiecznie zaparkować samochód. Ruszamy w kierunku dolnej stacji kolei linowej „Zbyszek”, zakupujemy bilety góra – dół i już po chwili mkniemy w górę. Kolejka jest nowa, w minionych latach przeszła gruntowną modernizację i ponownie została otwarta dla ruchu turystycznego w 2018 roku. Teraz wygodną, 4-osobową kanapą wjeżdżamy na Kopę w zaledwie 8 minut. Przez ten krótki czas przenieśliśmy się do pięknej krainy. 



Po dojechaniu na górną stację na Kopie widzimy doskonale, dlaczego niżej nie ma słońca. Niemal nad całą Kotliną Jeleniogórską zalegają chmury. A my jesteśmy nad nimi.
Na zegarkach mamy prawie południe więc czas najwyższy rozpocząć nasz spacer. Od samego początku towarzyszy nam Królowa Karkonoszy i całych Sudetów – Śnieżka (1603 m n.p.m.). Podążamy szlakiem koloru czarnego. Nie posuwamy się zbyt szybko do przodu, wokół przecież jest tak pięknie 😍. Trzeba nacieszyć oczy cudownymi krajobrazami.






Co chwile przystajemy, robimy zdjęcia i podziwiamy cuda jakie stworzyła natura. Jest ciepło i słonecznie.








W końcu dochodzimy do Przełęczy pod Śnieżką. W między czasie wzmógł się wiatr, przez co zrobiło się chłodniej. Ale może to przez to, że podeszliśmy nieco wyżej i jesteśmy na otwartej przestrzeni. Teraz za wspólnymi kolorami szlaków: czarnego, niebieskiego i czerwonego wędrujemy w kierunku Schroniska Górskiego Dom Śląski, które widać już przed nami.


Po prawej, w oddali mamy dobrze widoczny wierzchołek Cernej hory (1299 m n.p.m.) z charakterystyczną wieżą na szczycie. Jest to nadajnik telewizyjny. Cerna hora przypomina nam Jested, na którym również znajduje się podobna budowla.



Dochodzimy do schroniska. Tu panuje spory ruch, wręcz jest dość tłoczno. Standardowo wchodzimy do środka przybić pieczątki w książeczkach PTTK. W międzyczasie słońce przysłoniły chmury, które niestety coraz śmielej ścielą się na bezchmurnym dotychczas niebie.





W sąsiedztwie Domu Śląskiego znajduje się taras widokowy. Dawniej stało tu duże schronisko Obri bouda, które w 35 pokojach mogło przyjąć 100 gości. Wybudowane jeszcze za czasów austro-węgierskich, przetrwało do 1970 roku, kiedy zostało ostatecznie zamknięte. Budynek wyburzono w 1982 roku. Podchodzimy nieco bliżej, żeby spojrzeć na Obri dul i zbocza Studnicni hory (1554 m n.p.m.). Dawniej taki widok z okien schroniska mieli zapewne jego goście.


Doskonały widok jest stąd również na Śnieżkę, na którą nieustannie ciągną tłumy.


Przekraczamy polsko-czeską granicę i wędrujemy dalej za znakami niebieskimi w kierunku Lucni Boudy. Początkowo lekko wspinamy się. Co jakiś czas odwracamy się do tyłu by zerknąć na Śnieżkę.











Dochodzimy do Torfowiska Upy, nad którym szlak poprowadzony jest po drewnianych kładkach. W oddali wyłania nam się Górski Hotel Lucni Bouda, z górującym nad nim szczytem Lucni hory (1556 m n.p.m.). Idziemy w jego kierunku.








Wchodzimy do Lucni Boudy, gdzie planowaliśmy zjedzenie pysznych, czeskich knedlików. Niestety kolejka do restauracji jest tak długa, że rezygnujemy z tego pomysłu. Na szczęście mam w plecaku bułkę, która musi nam zastąpić knedliki 😆. Co prawda gdy ją szykowałam, Szymon śmiał się, że mi się nie przyda i będę jadła jutro starą. Niestety zamknięta jest również recepcja hotelu, co wiąże się z brakiem pieczątki do przybicia w naszych książeczkach.


Nie pozostaje nic innego jak ruszyć dalej. Wychodzimy z budynku i zauważamy, że krajobraz wokół zmienił się diametralnie. Wiatr jakby był jeszcze silniejszy, znacząco chmur przybyło. Doskonale widoczna dotąd Śnieżka zniknęła w chmurach. Żółtym szlakiem łącznikowym wracamy do Polski. 




Przekraczamy granicę. Dochodzimy do czerwonego Głównego Szlaku Sudeckiego, którym podążamy pod Spaloną Strażnicę. Tutaj dołącza do nas szlak niebieski. Te dwa kolory towarzyszą nam do Przełęczy pod Śnieżką. Naszą towarzyszką staje się również mgła.






W oddali co jakiś czas wyłania się za mgły żółty budynek schroniska Dom Śląski.


Na Przełęczy pod Śnieżką żegnamy się z kolorami czerwonym i niebieskim. Zmieniamy szlak na kolor czarny, który sprowadza nas z powrotem do górnej stacji kolei linowej "Zbyszek".


W budynku na Kopie, oprócz górnej stacji wyciągu, znajduje się również niewielki bar, w którym uzupełniamy nasze książeczki GOT drugą dziś pieczątką. Teraz możemy udać się w kierunku zjazdu.
Po 8 minutach wygodnej jazdy kanapą jesteśmy z powrotem w Karpaczu. Podchodzimy jeszcze pod Dziki Wodospad, obok którego przechodzimy wracając do samochodu. Trzeba bardzo uważać, bo jest tutaj istne lodowisko.


Chmury, które nachodziły w drugiej połowie dnia i ostatecznie zasłoniły nam cały krajobraz, przyniosły delikatną mżawkę. W takiej aurze wracamy do naszej kwatery w Jeleniej Górze. Po drodze kupujemy pizzę, którą zjadamy w ciepłym mieszkanku. Wieczorem postanawiamy udać się jeszcze na spacer. Idziemy odwiedzić 👉jeleniogórską starówkę, na której odbywa się jarmark bożonarodzeniowy.  


POZDRAWIAMY