niedziela, 19 grudnia 2021

Kowary - spotkanie z uranem

Odwiedzamy Kopalnię Podgórze.

Dziś kropi i jest mocne zachmurzenie. Pogoda iście barowa nie zachęca do wstania z łóżka. Ale przecież trzeba! W końcu mobilizujemy się i udaje nam wydostać się spod cieplutkiej kołderki. 
Skoro na zewnątrz jest nieciekawie to trzeba schować się pod ziemią. Wybór pada na Kopalnię Podgórze w Kowarach. Kilka lat temu odwiedziliśmy 👉Sztolnię Kowary, dzisiaj pada na jej bliską sąsiadkę.
Pakujemy bagaże, żegnając się z naszą jeleniogórską kwaterą i ruszamy w kierunku Kowar. Na parking dojeżdżamy krótko przed planowaną godziną zwiedzania. Zakupujemy bilety i czekamy na przewodnika. Jeszcze udaje nam się przybić pamiątkową pieczątkę i po chwili zjawia się nasz dzisiejszy przewodnik, a właściwie... Pani Przewodnik. Otrzymujemy lampy górnicze, ponieważ podziemna trasa nie jest oświetlona. Punktualnie o godzinie 12:30 ruszamy w kierunku sztolni nr 19A, którą będziemy zwiedzać.



Przed wejściem do sztolni możemy zapoznać się szczegółowo z historią Kopalni Podgórze, ale i z historią górnictwa na kowarskich ziemiach. A wszystko zaczęło się mniej więcej w połowie XII wieku, kiedy to Laurentius Angelus odkrył rudę żelaza na zboczach góry Rudnik. Byliśmy tam i to całkiem niedawno! Na Rudnik weszliśmy 👉w październiku bieżącego roku, w czasie zdobywania odznaki Miłośnik Rudaw Janowickich.
W sudeckich kopalniach na przestrzeni wieków wydobywano między innymi rudę żelaza, miedzi, srebra, złota. Jednak to nie one przyniosły im największy rozgłos. Dopiero połowa XX wieku przyczyniła się do ich rozpropagowania. Choć miały być wielką tajemnicą.
Po zakończeniu II wojny światowej i wyzwoleniu spod jarzma nazistowskiego, Polska stała się strefą wpływów Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich. W 1947 roku podpisana została umowa z ZSRR na poszukiwanie, wydobycie i sprzedaż uranu. Działalność została rozpoczęta w 1948 roku jako przedsiębiorstwo o nazwie Kowarskie Kopalnie. Przy wydobyciu zatrudniono polskich górników za, trzeba przyznać, sowite wynagrodzenie. Zabroniono im jednak mówić co wydobywają. O śmiercionośnym promieniowaniu nie było mowy w ogóle! Szybko jednak zorientowano się, że takie przedsięwzięcie nie może być tajne, skoro już sama nazwa zdradza miejsce wydobycia i charakter pracy. Dlatego też w 1951 roku zdecydowano się przemianować Kowarskie Kopalnie na Zakłady Przemysłowe R-1. Ta nazwa nie zdradzała już nic.
Początki były bardzo obiecujące. Natrafiano na żyły uranowe, prowadzone badania wróżyły bogate pokłady tego radioaktywnego metalu. Rzeczywistość szybko jednak zweryfikowała założenia i już w 1958 roku tutejszą kopalnię zamknięto. Później próbowano jeszcze produkcji koncentratu uranowego, jednak okazało się to mało opłacalne.


Wchodzimy pod ziemię, gdzie jest cieplej niż na zewnątrz. W kopalni przez cały rok utrzymuje się stała temperatura, która wynosi +8 stopni Celsjusza. Ruszamy na trasę turystyczną o długości około 1600 m. Z każdym krokiem oddalamy się od wejścia, przez co robi się coraz ciemniej. Przychodzi czas na uruchomienie naszych lamp. 
W kopalni wita nas figurka św. Barbary, patronki górników. Święta Barbara chroni od nagłej i niespodziewanej śmierci.


Nieopodal wejścia zimują nietoperze. Kilka z nich mamy możliwość odnaleźć, przyczepionych do góry nogami do skał. Jedne zimują pojedynczo, inne w grupach. Zauważamy jedną taką składającą się z 3 przytulonych do siebie nietoperzy. W ich kierunku jednak nie świecimy, aby nie zbudzić zwierząt z zimowego snu. 
Idziemy dalej w głąb sztolni, co pewien czas zatrzymując się przy kolejnych ekspozycjach. Na pierwszej poznajemy historię górnictwa oraz sprzęt jaki służył górnikom przy pracy.




Dalej poznajemy minerały występujące w tutejszej kopalni, ale i wielu innych na świecie. Następnie prezentacja lamp górniczych i ekspozycja urządzeń służących do komunikacji pod ziemią.
Uciekliśmy w podziemia przed deszczem, miało być sucho, a tymczasem co chwilę kapie na nas woda ze stropu sztolni 😆.




Im głębiej idziemy, tym bardziej wyczuwalny staje się zapach "zgniłego jaja", spowodowany występowaniem w powietrzu siarkowodoru. Już niedługo zagadka się wyjaśni skąd to jest. Niemniej dobrze, że czujemy siarkowodór, gdyż oznacza to, że jego stężenie jest niewielkie i niegroźne. Gdybyśmy przestali go czuć, to oznaczałoby, że porażone zostały nasze nerwy węchowe.
Podchodzimy do ciekawej ekspozycji szkła barwionego uranem. Szkło takie poznajemy po tym, iż świeci na jasnozielono, gdy jest podświetlane promieniami UV.



Mijamy kolejne ekspozycje.



W pewnym momencie robimy eksperyment. Wszyscy gasimy nasze lampy górnicze i zapada absolutna ciemność. Zupełnie nic nie widać. Wzrok ludzki nie jest w stanie przyzwyczaić się do takiej ciemności. Po pewnym czasie wyostrzają się pozostałe zmysły, przez co każdy nieznany dźwięk doprowadza człowieka do stopniowego szaleństwa. 
Nie zapalamy jeszcze lamp, a nasza Przewodniczka włącza swoją latarkę UV i pokazuje nam uran na skałach. Wszystko co świeci jest promieniotwórczym metalem. Naprawdę sporo tego wokół nas!


Zapalamy ponownie latarki i ruszamy dalej. Dochodzimy do pozostawionej w kopalni kolejki przewożącej dawniej górników. Niestety nie pozostało wiele śladów po torach, które na przestrzeni lat wynieśli "kolekcjonerzy złomu". Jak doszli do wagoników, ukrytych w głębi kopalni, to okazało się, że już torów nie ma aby je wypchnąć i tak pozostały do dnia dzisiejszego.


W sąsiedztwie wagoników stoją skorodowane leżaki, wyposażone nawet w podkładkę na laptopa 😂. To pozostałość po działającym tu w latach 1974 - 1989, jedynym wówczas w Polsce, Podziemnym Inhalatorium Radonowym. Korzystali z niego kuracjusze z Uzdrowiska Cieplice. Był to kolejny pomysł na wykorzystanie nieczynnej kopalni uranowej. Odkryto bowiem, że radon, gaz powstający w wyniku naturalnego rozpadu uranu, w odpowiednich stężeniach i temperaturze otoczenia oraz wysokiej wilgotności powietrza działa korzystnie na organizm człowieka. Kopalnia stanowiła idealne warunki do prowadzenia terapii.


Mijamy stare mapy kopalni stworzone przez Związek Radziecki. Mapy nie posiadają legendy i są zakłamane, żeby wprowadzić w błąd niepowołane osoby. W końcu dochodzimy do miejsca, z którego wydobywa się zapach towarzyszący nam od dłuższego czasu. To zalany szyb kopalniany, w którym żyją bakterie beztlenowe i to one są odpowiedzialne za unoszącą się wokół woń siarkowodoru. Pod nami jest kilka zalanych poziomów kopalni. A jak się wychylimy, to w górze widać strop dwóch kolejnych poziomów, tym razem nad nami. Szyb robi naprawdę duże wrażenie!
Stoi tutaj także replika radzieckiej bomby atomowej.



Ostatni rzut oka na szyb i mieniącą się w nim wodę, i przechodzimy do komory, w której prezentowane są kufle górnicze produkowane z okazji barbórki, górniczego święta przypadającego w dniu imienin Barbary, czyli 4 grudnia. Tu również możemy przyjrzeć się makiecie przedstawiającej produkcję koncentratu uranowego z rudy uranu. Taka produkcja prowadzona była w Kowarach w latach 1966-1972. Dalej przechodzimy obok zdjęć przedstawiających nurków w zalanym szybie i w dolnych korytarzach kopalni. Tak zatoczyliśmy kółko, znajdując się ponownie koło skorodowanych wagonów górniczej kolejki. Wracamy do wejścia. Było to niesamowicie ciekawie spędzone 1,5 godziny. Nawet nie wiemy kiedy ten czas zleciał.




Po zwiedzaniu wstępujemy jeszcze do sklepiku i kupujemy książkę pt. "Utracone Sudety" autorstwa Tomasza Rzerzyckiego. Prezentuje ona wybrane miejsca w Sudetach, które zniszczyła władza ludowa.
Teraz pozostał nam tylko powrót do Poznania.

POZDRAWIAMY

P.S.
Po przeczytaniu książki Szymon stwierdził, że to bardzo ciekawa pozycja. Można z niej dowiedzieć się wielu ciekawych informacji o miejscach, których już dzisiaj nie zobaczymy. No może jedynie ślady dawnej świetności. Są też ciekawostki! Kto by przypuszczał na przykład, że... nie zdradzajmy za dużo. Odsyłamy do lektury 😉.