Polska droga do wolności.
Mamy pełnię zimy. Za oknem
pogoda przypomina jednak brzydką, ponurą jesień. Wciąż ciemno od gęstych chmur i często
pada deszcz. Nie zachęca to do spędzania czasu na świeżym powietrzu. Jednak to doskonała okazja, by
ponownie odwiedzić Gdańsk. Podczas 👉wrześniowego pobytu w Trójmieście, ze względu
na piękną i słoneczną pogodę jaką wówczas mieliśmy, zrezygnowaliśmy ze zwiedzania Europejskiego
Centrum Solidarności. Dzień dzisiejszy będzie idealny na spędzenie go w
ciepłych wnętrzach wystawowych.
Podobnie jak podczas naszych ostatnich wypadów do Wrocławia, tak i teraz
decydujemy się na podróż koleją. Z tego też powodu wczesnym rankiem
przyjeżdżamy na dworzec kolejowy Poznań Główny, skąd wyruszamy na północ
naszego kraju. Podróż mija szybko i przyjemnie, i po około trzech
godzinach znajdujemy się już w Gdańsku.
Mamy cały dzień przed
sobą, więc spieszyć się nie musimy. Przyjrzymy się zatem nieco bliżej
architekturze gdańskiego dworca kolejowego. Budynek wzniesiono w latach
1894-1900 w stylu tak zwanego gdańskiego renesansu. Wybudowano go z cegieł i
ozdobiono elementami z piaskowca. Tym, co niewątpliwie rzuca się na pierwszy
rzut oka, jest wieża. Ma ona aż 50 metrów wysokości i swą architekturą nawiązuje do
staromiejskiego Kościoła św. Katarzyny. Po remoncie zakończonym w 2023 roku,
Dworzec Gdańsk Główny zyskał imię Mieczysława Jałowieckiego, polskiego
arystokraty i dyplomaty.
Przed gmachem dworca
trafiamy na rzeźbę przywołującą czasy II wojny światowej. Upamiętnia ona
transporty dzieci żydowskich z 1939 roku. Wywiezione wówczas bez swoich rodziców
z Wolnego Miasta Gdańsk do Wielkiej Brytanii, uniknęły holokaustu.
Jeszcze ostatni rzut oka
na budynek dworca, będącego największą pasażerską stacją kolejową w Gdańsku, i
chodnikiem wzdłuż głównej drogi krajowej nr 91 idziemy w kierunku Europejskiego
Centrum Solidarności. Podążamy Drogą do Wolności, o czym szybko przypomina nam
stojący tu pomnik. To połączenie fragmentów Muru Berlińskiego i muru Stoczni
Gdańskiej.
Skręcając w ulicę Doki
możemy wreszcie uciec od ulicznego zgiełku. Ta doprowadza nas na teren Stoczni
Gdańskiej, gdzie znajduje się Europejskie Centrum Solidarności. Teren samej
Stoczni jest nam już znany, bo zwiedzaliśmy go 👉we wrześniu minionego roku.
Przechodzimy więc koło Pomnika Poległych Stoczniowców 1970 i dalej przez słynną
Bramę numer 2 udajemy się od razu do interesującego nas dzisiaj budynku.
We wrześniu tego napisu nie było... jak się później okaże, po zwiedzaniu też już go nie będzie 😁.
Wnętrze budynku Europejskiego Centrum Solidarności urzeka
nas swoją kubaturą i wystrojem. Wysoki hol, w którym urządzono ogród zimowy,
mocno odbiega od aktualnej sytuacji za oknem. Tu jest po prostu miło dla oka i
przyjemnie ciepło. Ale nie przyjechaliśmy siedzieć wśród zieleni, a na wystawę.
Udajemy się więc do kasy, by zakupić bilety. Do wyboru są dwie ekspozycje:
wystawa stała i wystawa "STOCZNIA. Człowiek. Przemysł. Miasto". Na
początek wybieramy wystawę stałą. Po zakupie biletów odbieramy jeszcze audioprzewodniki,
z którymi możemy ruszyć w końcu na ekspozycję. Ta zaczyna się na piętrze, na
które dostajemy się ruchomymi schodami. Tym samym mamy możliwość spojrzenia na
ogród zimowy z góry. Tu jest jak w palmiarni!
Wystawa stała
przedstawia współczesną historię Polski i jej dążenia do uwolnienia się spod
radzieckiego jarzma. Z prezentowanych ekspozycji dowiemy się o pierwszych strajkach w Polsce i ich
brutalnym tłumieniu przez ówczesną władzę. No i przede wszystkim poznamy
historię ruchu solidarnościowego i jego wpływ na zmiany w Europie Środkowej i
Wschodniej, oraz to, co wszystkie te wydarzenia pozostawiły po sobie nam,
współcześnie żyjącym.
Idąc zgodnie ze
wskazówkami płynącymi z audioprzewodnika dochodzimy do słynnych tablic. To na
nich strajkujący stoczniowcy wypisali 21 postulatów, jakie wystosowali wobec
komunistycznej władzy. Te tutaj są oryginałami, a ich kopie widzieliśmy w
ubiegłym roku w sali BHP.
A skąd się w ogóle wziął znak "Solidarność", rozpoznawalny dzisiaj chyba na całym świecie? Tego również dowiemy się na wystawie.
Cała wystawa stała w
Europejskim Centrum Solidarności zajmuje blisko 3000 metrów kwadratowych i
zajmuje dwie kondygnacje. Piętro pierwsze już obeszliśmy, czas wjechać na
wyższy poziom.
Tu historia zaczyna się
rokiem 1981 i wprowadzeniem stanu wojennego.
Po wielu latach walk i
podchodów z Wielkim Bratem zza wschodniej granicy, nadeszła iskierka nadziei w
postaci pierwszych częściowo wolnych wyborów w Polsce po II wojnie światowej,
do których doszło 4 czerwca 1989 roku. Głosowanie przyniosło zdecydowane
zwycięstwo solidarnościowej opozycji, przynosząc ostatecznie kres komunistycznej władzy.
Tak doszliśmy do końca wystawy
poświęconej Solidarności. W międzyczasie była nawet krótka przerwa w tutejszej
restauracji na lunch. Możemy teraz ruszyć na drugą wystawę. Udajemy się
ponownie na parter, do kasy, by zakupić bilety na wystawę pod tytułem
"STOCZNIA. Człowiek. Przemysł. Miasto". Jeszcze konieczność
przeprogramowania audioprzewodników, by opowiadały o właściwej ekspozycji.
Na parterze znajduje się
makieta całego budynku Europejskiego Centrum Solidarności i jego najbliższego otoczenia.
My tymczasem ruszamy
tam, gdzie widnieje duży napis STOCZNIA. Tu poznamy ponad 150-letnią historię
państwowego przemysłu stoczniowego w Gdańsku.
Wizytę w Europejskim
Centrum Solidarności kończymy wjazdem na taras widokowy, zlokalizowany na dachu
budynku, 25 metrów nad poziomem terenu. Niestety przy dzisiejszej pogodzie i
padającym deszczu widoki są, jakie są. A widać stąd teren całej Stoczni Gdańskiej. Żurawie, Sala BHP, Budynek Dyrekcji, no i oczywiście Pomnik Poległych Stoczniowców 1970 - to tak na szybko, co udaje nam się zobaczyć w padającym deszczu. Jak tylko będzie okazja, wrócimy tu w nieco lepszej aurze.
Zjeżdżamy windą z powrotem na parter. Na koniec jeszcze
pamiątkowe zdjęcie przy słynnym długopisie, którym Lech Wałęsa podpisywał
Porozumienie Gdańskie, zwane Sierpniowym. Oczywiście ten tutaj jest w powiększonej skali.
Tym akcentem kończy się nasza
wizyta w Europejskim Centrum Solidarności. Zgodnie z przewidywaniami
spędziliśmy tu niemal cały dzień. Na dokładne poznanie obu wystaw trzeba
przeznaczyć co najmniej tyle czasu!
Wracamy w kierunku gdańskiego
Dworca Głównego, szukając po drodze miejsca na zjedzenie czegoś ciepłego.
Niestety tłumy ludzi skutecznie zniechęcają nas do długiego oczekiwania na
posiłek, nie mówiąc już o oczekiwaniu na wejście do restauracji. Nie mamy aż
tyle czasu do odjazdu pociągu. Za to, przy Bibliotece Gdańskiej, trafiamy na
pomnik-ławeczkę Mariana Pelczara, organizatora i dyrektora Biblioteki Gdańskiej
Polskiej Akademii Nauk.
A skoro nie udało się zjeść późnego obiadu, w oczekiwaniu na pociąg
postanawiamy uraczyć się słodkim co nieco.
Widokiem na pięknie
oświetlony, zabytkowy budynek gdańskiego dworca żegnamy się z miastem i ruszamy
w wygodną i szybką podróż do Poznania. Nie udało się w Gdańsku, więc późny
obiad jemy w wagonie restauracyjnym.
Po ostatnich podróżach
pociągami musimy przyznać, że polskie koleje zrobiły krok naprzód.
Odrestaurowane, czyste i zadbane składy, nowe, ciche torowiska i bardzo smaczne jedzenie w WARS-ie – wszystko to
sprawia, że podróż koleją, o ile oczywiście nie ma opóźnień, staje się
przyjemnością. Nam udało się dojechać punktualnie 😀.
POZDRAWIAMY☺