Wisząc na łańcuchach.
Czwartek witamy wczesną
pobudką. Na zegarku kilka minut po godzinie 3, wokół jeszcze całkowicie ciemno.
Szykujemy się do wędrówki. Przed nami dość wymagająca wycieczka, podczas której mamy w planie ponowne przekroczenie bariery 2000
metrów nad poziomem morza.
Podobnie jak w miniony
poniedziałek, kiedy to 👉zdobyliśmy Przełęcz Krzyżne, tak i dzisiaj ruszamy do
Zakopanego na ulicę Bronisława Czecha. Tam na miejskim parkingu zostawiamy
samochód, dokonujemy opłaty w parkometrze za całodzienny bilet i jesteśmy
gotowi do ruszenia na szlak. W przeciwieństwie za to do poniedziałku, dzisiaj
od razu nawołują nas kierowcy BUS’ów oferując podwózkę do Kuźnic pod dolną
stację kolei na Kasprowy Wierch. Zastanawiamy się czy trzy dni temu ich nie
było tutaj, czy ich nie zauważyliśmy. Ale chyba by wołali 😁.
Decydujemy się na szybki
transfer i za 5 złotych za osobę w kilka minut pokonujemy ulicę Przewodników
Tatrzańskich meldując się w Kuźnicach. Nadrobiliśmy tym samym nasze poranne grzebanie się do wyjścia. Po drodze, siedząc wygodnie w BUS'ie,
zakupujemy on-line bilety wstępu do Tatrzańskiego Parku Narodowego.
No to ruszamy w końcu na
szlak. W kasie biletowej TPN okazujemy zakupione bilety, tradycyjnie przybijamy
pieczątkę w książeczkach GOT i za wskazaniami niebieskiego szlaku rozpoczynamy
wspinanie się. I to dosłownie. W przeciwieństwie do żółtego szlaku wiodącego
Doliną Jaworzynki, którym szliśmy w poniedziałek, nasz dzisiejszy szlak niebieski
od samego początku ostro brnie pod górę. W końcu prowadzi przez Boczań, szczyt
o wysokości 1224 m n.p.m. i to na niego musimy się na dobry początek wdrapać.
Miejscami jest nieco ślisko. Podłoże zwilżone jest jeszcze nocną wilgocią.
Strome
podejście powoduje, iż szybko zyskujemy wysokość, a tym samym pojawiają się
pierwsze ciekawe widoki. Za naszymi plecami pierwsza pojawia się Gubałówka
(1120 m n.p.m.) z masztem RTV na szczycie. Za nią królowa Beskidów - Babia Góra
(1725 m n.p.m.), zwana Diablakiem. Wiele beskidzkich szczytów przykrytych jest
jeszcze porannymi mgłami.
Podchodzimy
coraz wyżej, aż w końcu ukazuje nam się charakterystyczna kopuła Giewontu i
położone na lewo szczyty Czerwonych Wierchów. Wynurza się również powoli
Kasprowy Wierch (1987 m n.p.m.) z charakterystycznym budynkiem Wysokogórskiego
Obserwatorium Meteorologicznego na szczycie.
Dochodzimy
na Przełęcz między Kopami. Tu spotykamy się z żółtym szlakiem, którym szliśmy w
poniedziałek przez Dolinę Jaworzynki. Teraz około półgodzinna wędrówka do
schroniska na Hali Gąsienicowej. I ponownie przed nami najpiękniejszy
tatrzański widok 😍. Cudowna Hala Gąsienicowa w pogodzie za przysłowiowe milion
$.
Zgodnie
z planem osiągamy budynek Schroniska PTTK Murowaniec na Hali Gąsienicowej. Tu
robimy dłuższą przerwę na ciepłe śniadanie. Dzisiaj kusimy się jeszcze na
deser. Pyszna szarlotka pada naszym łupem 😋.
Posileni
i zregenerowani wracamy na szlak. Wędrówkę kontynuujemy kolorem niebieskim za
wskazaniem szlakowskazu na Zawrat (co prawda mocno wyblakłym 😉). Zboczami Małego Kościelca idziemy na
spotkanie z malowniczo położonym ponad 1600 metrów nad poziomem morza Czarnym
Stawem Gąsienicowym.
Lewą
stroną stawu obchodzimy jego brzegi, zgodnie z przebiegiem niebieskiego szlaku.
Okoliczne szczyty, z dominującym Kościelcem (2155 m n.p.m.) pięknie odbijają
się w wodach Czarnego Stawu Gąsienicowego. Cudowny widok 😍.
Za stawem
rozpoczynamy bardziej strome wspinanie się w kierunku Przełęczy Zawrat. Nadal
prowadzi nas niebieski szlak, za wskazaniami którego dochodzimy do ukrytego
Zmarzłego Stawu Gąsienicowego.
Pniemy się coraz wyżej. Wysoko w górze widać już pierwszy cel naszej wędrówki. Jednak
zanim dojdziemy na przełęcz przed nami do pokonania Zawratowy Żleb. Ten odcinek
szlaku bogaty jest w sztuczne ułatwienia, które pomogą wspiąć się na górę.
Powoduje to jednak znaczne spowolnienie ruchu, przez co stajemy w kolejce do
łańcuchów.
Na
szczęście kolejka powoli się przesuwa i stopniowo wspinamy się coraz wyżej i
wyżej. Postoje na łańcuchach pozwalają na podziwianie pięknych wysokogórskich
panoram. W pewnym momencie po naszej prawej stronie dostrzegamy na zboczach
Zawratowej Turni figurkę Matki Boskiej. Stoi tam od 1904 roku, kiedy to ksiądz
Walenty Gadowski wraz z Klimkiem Bachledą umieścili figurkę w skale z okazji
50-lecia ogłoszenia dogmatu o Niepokalanym Poczęciu Najświętszej Maryi Panny.
Niczym
kozice pokonujemy odcinek ze sztucznymi ułatwieniami i niebawem osiągamy
wysokość 2159 metrów nad poziomem morza, zdobywając Przełęcz Zawrat. Tu
rozpoczyna się najtrudniejszy i najbardziej niebezpieczny szlak w polskich
Tatrach, oznaczona kolorem czerwonym Orla Perć.
W dół
widoczne jest zejście do Doliny Pięciu Stawów Polskich. Z tej perspektywy
możemy zobaczyć w całej okazałości najwyżej położony Zadni Staw Polski, ostatni
z pięciu stawów w dolinie.
A tam za chwilę pójdziemy. Ale najpierw skupmy się na widokach.
Przełęcz Zawrat to również doskonały punkt widokowy na najwyższe szczyty Tatr. Wśród nich ten najwyższy w całych Tatrach - Gerlach (2655 m n.p.m.), z resztkami śniegu na kopule szczytowej. To pozostałość po niedawnym opadzie białego puchu. Nieco na prawo od niego i trochę bliżej Niżne Rysy i najwyższy polski szczyt Rysy (2499 m n.p.m.). Charakterystyczny trójkąt na prawo od Rysów to szczyt Wysokiej (2547 m n.p.m.).
Panoramę najwyższych tatrzańskich szczytów zamyka narodowa góra Słowaków - Krywań o wysokości 2495 metrów nad poziomem morza. Ma on bardzo charakterystyczny zakrzywiony wierzchołek, od czego zresztą pochodzi nazwa szczytu. Z tej perspektywy krzywizna jednak nie jest tak wyraźna.
Nacieszeni widokami ruszamy dalej. Zmieniamy kolor szlaku na czerwony i kierujemy się w prawo ku
szczytowi Świnicy. Orla Perć póki co zostaje z tyłu za naszymi plecami. Może
kiedyś i na nią przyjdzie czas.
Ten odcinek szlaku
między Zawratem, a Świnicą od niedawna jest jednokierunkowy. Można przejść
tylko w kierunku, w którym aktualnie podążamy. Początkowo schodzimy z Przełęczy Zawrat nieco w
dół, by po chwili rozpocząć kolejny etap wspinania się.
Przechodzimy pod Niebieską Turnią, z której w maju 2018 roku nastąpił obryw
skalny. Szlak długo pozostawał całkowicie zamknięty. Ślady obrywu widoczne są zresztą do
dnia dzisiejszego.
Dochodzimy
do kolejnej porcji sztucznych ułatwień. Łańcuchy i metalowe stopnie pozwalają
nam stopniowo wspinać się na szczyt. Sporo tutaj tego!
W dole
cały czas towarzyszy nam Dolina Pięciu Stawów Polskich. Teraz im wyżej się
wdrapujemy, tym widok na dolinę staje się coraz pełniejszy. Już nie tylko Zadni
Staw Polski, ale również Czarny Staw Polski ukazał się naszym oczom.
Dochodzimy
do punktu na szlaku, w którym mamy pierwszy widok na drugą stronę, czyli na Dolinę
Gąsienicową z całym jej bogactwem większych i mniejszych stawów. To oznacza, że
do szczytu Świnicy już niedaleko.
Ostatni
odcinek czerwonego szlaku, prowadzący na sam wierzchołek Świnicy jest
dwukierunkowy. To znaczy, że to odcinek wspólny dla wchodzących i schodzących
ze szczytu. Dodatkowo oporęczowany sztucznymi ułatwieniami. To wymusza dłuższe
postoje, by ludzie mogli bezpiecznie się wyminąć. Ostatecznie jednak udaje nam
się dojść na wierzchołek wysokiej na 2301 metrów nad poziomem morza Świnicy.
Zdobywamy trzeci szczyt w Tatrach zaliczany do Diademu Polskich Gór! (zdobyte
już mamy 👉Rysy i 👉Starorobociański Wierch, pozostaje do zdobycia Krzesanica).
Cóż tu
mówić o widokach. Są genialne i widać stąd niemal całe Tatry! Na wprost ciąg
dalszy czerwonego szlaku, prowadzący przez Pośrednią Turnię (2128 m n.p.m.) i
Beskid (2012 m n.p.m.) na Kasprowy Wierch. W dalszej perspektywie Tatry
Zachodnie z widocznym wyraźnie masywem Czerwonych Wierchów. A w dole położona już po słowackiej stronie Dolina Cicha. Położony najbliżej nas kamienisty
szczyt to drugi wierzchołek Świnicy, nieco niższa, bo mierząca
2291 m n.p.m. Taternicka Świnica. Tam nie prowadzi znakowany szlak.
Na tle
Kasprowego Wierchu pięknie prezentuje się Giewont (1894 m n.p.m.) i skały
Długiego Giewontu.
Na
prawo od Kasprowego Wierchu, daleko w dole widoczne są szałasy i Schronisko
Murowaniec na Hali Gąsienicowej.
Patrząc
dalej na prawo dochodzimy wzrokiem do Małego Kościelca i Kościelca (2155 m
n.p.m.). Jaki on malutki z tej perspektywy! Tak niedawno patrzyliśmy na niego znad
brzegów Czarnego Stawu Gąsienicowego, skąd wydawał się taką masywną górą 😁.
Najdalszą
perspektywę stanowią Tatry Bielskie z charakterystycznymi szczytami Hawrania
(2152 m n.p.m.) i Płaczliwej Skały (2142 m n.p.m.). Na prawo od nich widoczny
jest 👉Jagnięcy Szczyt (2230 m n.p.m.), który zdobyliśmy w czerwcu 2019 roku. Na prawo od niego Kołowy Szczyt (2418 m n.p.m.), na który o mały włos nie
poszliśmy błądząc podczas powrotu z Jagnięcego Szczytu 😁. A w bliższej nam
perspektywie widzimy poszarpane skały Orlej Perci z najwyższym Kozim Wierchem (2291 m n.p.m.). Co ciekawe szczyt ten jest najwyższym polskim szczytem, leżącym całkowicie w granicach naszego państwa. Wyższe Rysy (2499 m n.p.m.), czy choćby Świnicę (2301 m n.p.m.), na której się znajdujemy, dzielimy przecież ze Słowakami.
Przesuwając wzrok dalej na
prawo dochodzimy do masywnego wierzchołka Lodowego Szczytu (2627 m n.p.m.),
trzeciego pod względem wysokości szczytu Tatr (po Gerlachu i Łomnicy). I tu kolejna ciekawostka, przez kilka miesięcy na przełomie 1938 i 1939 roku, szczyt ten znajdował
się w granicach Polski, stanowiąc przez chwilę najwyższy szczyt naszego kraju.
Doskonale widoczny jest
stąd również Sławkowski Szczyt (2452 m n.p.m.) i oczywiście wysoki na 2655 m n.p.m.
Gerlach. Na prawo od najwyższego szczytu Tatr, na końcu zdjęcia, widoczne są
jeszcze Rysy (2499 m n.p.m.), aktualnie najwyższy szczyt Polski.
Panoramę
kończymy na Dolinie Pięciu Stawów Polskich. Ze Świnicy doskonale widać dwa
najwyżej położne stawy: Zadni Staw Polski i Czarny Staw Polski. Na najdalszym
planie, z prawej strony mamy charakterystyczny, bo zakrzywiony szczyt Krywania
(2495 m n.p.m.), narodowej góry dla Słowaków.
Cudowne
widoki, piękne panoramy, ale niestety czas nagli. Sporo go spędziliśmy na
szczycie, trzeba teraz z niego bezpiecznie zejść. Ponownie za wskazaniami
czerwonego szlaku ruszamy w kierunku Świnickiej Przełęczy i dalej na Kasprowy
Wierch. W między czasie na masyw Małego Kościelca nadlatuje Sokół,
czerwono-biały śmigłowiec TOPR, co zwiastuje niestety akcję ratunkową. Mamy
nadzieję, że nic poważnego się nie stało.
Ze
Świnickiej Przełęczy, mając po naszej prawej stronie piękne widoki na Dolinę
Gąsienicową i słowacką Cichą Dolinę po lewej oraz widok na zakrzywiony szczyt
Krywania, wędrujemy za wskazaniami czerwonego szlaku w kierunku Kasprowego
Wierchu. Za naszymi plecami pozostaje masywny szczyt Świnicy. Z tej perspektywy
wydaje się nie do zdobycia, a przecież przed chwilą jeszcze tam byliśmy.
Dochodzimy
na Pośrednią Turnię, szczyt o wysokości 2128 m n.p.m. Przechodzi przez niego
granica między Polską, a Słowacją, o czym świadczy słupek na szczycie. Idziemy
dalej. Zaczynamy się spieszyć, gdyż godzina coraz późniejsza, a chcemy zjechać
z Kasprowego Wierchu koleją, która kursuje tylko do godziny 18.
Cały
czas nie rozstajemy się z widokiem na coraz mniejszą, bo coraz dalszą Świnicę
oraz na zakrzywiony Krywań. Z tej perspektywy doskonale widać charakterystyczne
„schodki” na jego zboczach.
Mijamy
Beskid (2012 m n.p.m.), za którym czerwony szlak doprowadza nas na Suchą
Przełęcz. Kasprowy Wierch jest już stąd na wyciągnięcie ręki. Co sił w nogach
pędzimy do kolejki.
Przed wejściem do budynku
górnej stacji kolei linowej jeszcze ostatni rzut oka na oświetlone ostatnimi
promieniami słońca szczyty i stajemy w
sporej kolejce do kolejki 😕.
Po kilku chwilach zwątpienia czy uda nam się zjechać i ponad godzinnym oczekiwaniu, kupujemy w końcu bilety i w kilka minut lądujemy bezpiecznie niemal 1000 metrów niżej w Kuźnicach.
Podobnie jak rano, trafiamy na wolne miejsce w BUS’ie, który w kilka minut zwozi nas do kuźnickiego ronda Jana Pawła II. A tu, na ulicy Bronisława Czecha czeka już nasz samochód. Jedziemy na zakopiańską Harendę do naszej kwatery na zasłużony odpoczynek.
POZDRAWIAMY☺