W drodze po Koronę Poznania.
Nastał Nowy Rok 2025! Jaki będzie, co nam przyniesie, jak go spędzimy... na te pytania póki co nie znamy odpowiedzi. Każdy kolejny dzień będzie odsłaniał rąbka tajemnicy. Mamy jednak nadzieję na kolejne ciekawe podróże i odkrywanie nowych, nieznanych nam jeszcze miejsc. Jak się okazuje, jedno takie mamy tuż za rogiem, bo w granicach miasta Poznania.
W ostatnim czasie dowiedzieliśmy się o projekcie pod tytułem 👉"Korona Poznania". Składa się na niego 7 najwyższych i najbardziej atrakcyjnych turystycznie, historycznie oraz przyrodniczo wzniesień zlokalizowanych na terenie Poznania. Pięć miejsc mamy już zdobytych, jednak dwa są nadal dla nas tajemnicą. Chcąc ją rozwikłać, pierwsza w Nowym Roku wycieczka nie będzie daleka. Jedziemy do Radojewa. Ta dawna wieś należąca niegdyś do 👉Klasztoru Cysterek w Owińskach, dziś jest najbardziej na północ wysuniętą częścią Poznania. Kierujemy się na ulicę Podbiałową, gdzie parkujemy samochód w sąsiedztwie kapliczki, tuż przed ruinami pałacu. Ruszamy na wędrówkę, której celem jest Kokoryczkowe Wzgórze, jedno ze wzniesień zaliczanych do Korony Poznania.
Ruiny to dawny pałac rodziny von Treskow. Wybudował go dla swojego syna Heinricha, Zygmunt Otto von Treskow w 1825 roku, protoplasta niemieckiego rodu osiadłego w Wielkopolsce w XVIII wieku. Niegdyś piękna budowla, dziś jest zaledwie wspomnieniem dawnej świetności.
Von Treskowie mieszkali w Wielkopolsce do końca II wojny światowej. Byli tu jednymi z największych posiadaczy ziemskich. Jednak w ramach przesiedleń ludności, jaka rozpoczęła się w 1945 roku, musieli wyemigrować do Niemiec. W czasach rodziny von Treskow wokół pałacu znajdował się park angielski. Dziś cały ten teren nosi nazwę Kokoryczkowego Wzgórza, od kwitnącej tu wczesną wiosną kokoryczy pustej. Ruszamy dawnymi parkowymi alejkami, kierując się do cmentarza.
![]() |
Cmentarz koło Wierzonki |
Niestety cmentarz wygląda na dość mocno zaniedbany i opuszczony, choć przechodzi przez niego parkowa ścieżka spacerowa. Widać jednak, że pojedyncze znicze pojawiają się na nim od czasu do czasu, więc są ludzie pamiętający o tym miejscu.
Po krótkiej chwili zadumy idziemy dalej. Leśnymi ścieżkami kierujemy się na południowy wschód, ku widocznemu w oddali wzniesieniu. Mijamy ciekawy okaz platana klonolistnego, uznanego za pomnik przyrody.
Na szczyt Krzyżowej Góry, stanowiącej najwyższy punkt Kokoryczkowego Wzgórza, wspinamy się północnym zboczem. Podejście, choć krótkie, jest bardzo strome i powoduje w nas niemałą zadyszkę 😅. Zdobywamy jednak ten wysoki na 110 metrów nad poziomem morza szczyt. Znajdują się tutaj dwa głazy narzutowe, czyli skały przyniesione przez lądolód. Związana jest z nimi legenda o Jagnie i Jasiu, którzy przez matkę dziewczyny zostali zaklęci w kamienie. Podobno w Zaduszki spod kamieni słychać jęki młodych 😱.
Na dół schodzimy po stronie południowej Krzyżowej Góry, obchodząc całe wzniesienie dookoła. Tu na szczęście nie jest tak stromo, co zdecydowanie ułatwia zejście. Możemy teraz przyjrzeć się tej "ogromnej" górze, która tak nas zmęczyła.
Na drogę powrotną wybieramy nieco inne ścieżki. Idziemy tak, by odwiedzić jeszcze wybudowane w parku przez rodzinę von Treskow sztuczne ruiny.
Wracamy na parking zatrzymując się po drodze przy jednej z tablic. Ciekawi nas kokorycz pusta, roślina będąca geofitem, czyli kwitnąca zanim wyrosną liście na drzewach. Wtedy ma najwięcej światła, które umożliwia jej szybki rozwój. Oczywiście o tej porze roku jej nie zobaczymy, ale będzie trzeba odwiedzić to miejsce wiosną, kiedy kokorycz kwitnie tu intensywnie.
Parkowymi alejkami dochodzimy z powrotem do kapliczki, koło której zaparkowaliśmy samochód. Zdobyliśmy przedostatnie wzniesienie zaliczane do Korony Poznania. Brakuje nam jeszcze jeden punkt na mapie Poznania, który postanawiamy jeszcze dzisiaj zdobyć. Jedziemy w zachodnie rejony miasta.
Z położonego na północy Radojewa przyjechaliśmy do usytuowanego na zachodzie Marcelina. Tu znajduje się Lasek Marceliński, na terenie którego leży wysoka na 85 metrów nad poziomem morza górka. Co ciekawe, wyrosła na miejscu dawnego składowiska odpadów. Choć miejsce nie jest może jakoś nad wyraz atrakcyjne, zimą staje się prawdziwym hitem. Nawet niewielka ilość śniegu sprawia, że górka staje się największą atrakcją w okolicy 😁.
Dla nas to ostatnie miejsce zaliczane do Korony Poznania. Mamy zdobyte wszystkie siedem wzniesień, za które nagrodą jest niezwykle piękna odznaka.
Tak kończy się nasza pierwsza w tym roku wycieczka. Ponownie potwierdza się fakt, że nie musi być ona nie wiadomo jak daleka, żeby była po prostu fajna! Wracamy do domu na ciepły obiad po mroźnym spacerze.
POZDRAWIAMY☺
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz