niedziela, 14 listopada 2021

Wędrówka do Górnych Kaskad Myi

Karkonosze poza szlakiem.

Dzisiaj ostatni dzień długiego, listopadowego weekendu. My jednak nie wracamy do domu, do Poznania, gdyż na jutro wzięliśmy w pracy urlop. Możemy jechać jeszcze w góry 😁. Dzisiaj wypada również ostatni dzień zmagań w ramach akcji „Sprzątamy 103 szczyty w 103 rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości”, organizowaną od 2018 roku przez Administratorkę portalu „Aktualne warunki w górach”. W tegorocznym wyzwaniu zdobyliśmy i posprzątaliśmy łącznie sześć szczytów. Wydaje nam się, że to spore osiągnięcie, z którego jesteśmy bardzo zadowoleni. Jeszcze bardziej cieszy nas fakt, że na szlakach nie natrafiliśmy na dużą ilość śmieci. Sporo zasługi ma tutaj fakt, że w tym roku podążaliśmy nieco mniej uczęszczanymi szlakami. Ale wierzymy, że świadomość ludzi też jest coraz większa.
Dzisiaj nie będziemy już sprzątać. To co zdobyliśmy w ciągu ostatnich dwóch dni musi wystarczyć. Od rana aura za oknem jest typowo jesienna. Nisko zawieszone chmury, brak słońca, wilgoć w powietrzu… tak typowo szaro, buro i ponuro. Jednak co najważniejsze, nie pada! Decydujemy się na górską wędrówkę, ale taką zupełnie inną niż dotychczas. Będziemy chodzić po Karkonoszach bez szlaku, nieoznakowanymi leśnymi ścieżkami. Czy tak można zapytałby ktoś? Oczywiście, że tak! Jeśli tylko teren nie należy do Karkonoskiego Parku Narodowego, możemy zejść ze szlaku. A tam gdzie planujemy iść parku nie ma.
Jedziemy do Przesieki, miejscowości położonej u podnóża Karkonoszy, między Karpaczem, a Szklarską Porębą. Wijemy się krętą drogą w górę miejscowości, aż docieramy do końca drogi. Może nie tak dosłownie do końca drogi, a do końca odcinka, którym można jechać. Dalej stoi już znak zakazu ruchu, a teren należy do programu Natura 2000. Tu ma swoją siedzibę Ośrodek Wypoczynkowy „Chybotek”, na parkingu którego zostawiamy samochód. Dokonujemy opłaty za postój w wysokości 10 zł i ruszamy na szlak.



Początkowo podążamy za wskazaniem niebieskiego szlaku, który prowadzi nas ciągiem dalszym asfaltowej drogi, którą dojechaliśmy na parking. Zaczynamy nabierać wysokości. Miejscami jest dość stromo. Nieco ponad półgodzinna wędrówka wyprowadza nas koło wiaty na szerokiej, również wyasfaltowanej drodze. To Droga Sudecka.
To nie nasza pierwsza wędrówką tędy. Dotychczas jednak przecinaliśmy Drogę Sudecką i kontynuowaliśmy wędrówkę dalej za wskazaniami niebieskiego szlaku, aż na Przełęcz Karkonoską. Dzisiaj będzie inaczej. Skręcamy w lewo, idąc zgodnie z przebiegiem szerokiej, asfaltowej drogi. Co ciekawe asfalt doprowadzony jest dokładnie do miejsca, w którym się znajdujemy. W przeciwnym kierunku droga staje się szutrowa. A dlaczego tak jest?


Taki stan rzeczy wynika z historii Drogi Sudeckiej, zwanej również Autostradą Sudecką, czy Drogą Borowicką. Jej budowę rozpoczęli Niemcy jeszcze przed II wojną światową. Zgodnie z planami miała połączyć czeską i niemiecką wówczas (dzisiaj polską) stronę Karkonoszy. Po śląskiej stronie droga miała serpentynami wspinać się aż do Przełęczy Karkonoskiej, gdzie planowano połączyć ją z wyasfaltowaną już wówczas drogą po stronie czeskiej. Udało się wybudować odcinek do rozdroża przy wiacie, gdzie do dnia dzisiejszego kończy się asfalt.
W czasie działań wojennych prace przy budowie Drogi Sudeckiej były kontynuowane z wykorzystaniem robotników przymusowych i jeńców wojennych. Prace przerwał koniec wojny i przejęcie niemieckich dotychczas ziem Dolnego Śląska przez Armię Czerwoną i później Polskę. W kolejnych latach planowano kontynuować budowę drogi, kilkukrotnie przymierzając się do robót. Jednak jak wiele planów z tego słusznie minionego okresu, ten również nie doczekał się realizacji. Ale może to i dobrze?! Co prawda mielibyśmy przejazd przez Karkonosze, ale czy byłoby to dobre dla tych gór… chyba nie.
Drogą Sudecką schodzimy nieco w dół w kierunku rzeki Podgórnej. Napotykamy ostatni na tym odcinku dawny znak drogowy.


Kiedyś można było dojechać do końca drogi asfaltowej, gdzie przy wiacie znajdował się parking i dalej pieszo iść na Przełęcz Karkonoską. Dzisiaj jednak dojazd jest niemożliwy, tutejsze nadleśnictwo wprowadziło zakaz ruchu. Co najwyżej dojechać można, i to posiadając stosowne zezwolenie, do cmentarza jeńców wojennych w Borowicach, do którego my powoli dochodzimy.


Cmentarz w Borowicach kryje szczątki jeńców wojennych i robotników przymusowych wielu narodowości, którzy budowali Drogę Sudecką. Na terenie nekropolii znajduje się 38 bezimiennych mogił oraz jeden zbiorowy grób. Wchodzimy na teren niewielkiego cmentarza.








Po chwili zadumy, wychodzimy poza ogrodzenie cmentarza i przebiegającą koło niego wyasfaltowaną drogą rozpoczynamy wspinanie się. Ze względu na dość strome podejścia szybko nabieramy wysokości. Im wyżej się znajdujemy, tym większa towarzyszy nam mgła.



Dochodzimy do wypłaszczenia terenu, na którym od głównej asfaltowej drogi, odchodzi na boki wiele leśnych ścieżek. My skręcamy w tę na lewo, by skrajem lasu dojść do całkiem sporej polany. Przecinamy ją odbijając delikatnie  w prawo, aż wychodzimy na przyjemnej leśnej drodze.


Początkowo szeroka, leśna droga staje się jednak coraz węższa. Tu z pomocą przychodzi nam mapa i GPS w telefonie, za wskazaniami którego przedzieramy się między drzewami w kierunku potoku Myja, stanowiącego prawy dopływ rzeki Podgórnej. Naszym celem są Górne Kaskady Myi. Szum wody słyszymy z daleka, podążamy w jego stronę. Ostatecznie dochodzimy do koryta potoku. Woda spływa malowniczo wśród skał, jednak czy to są kaskady, o które nam chodziło?





Telefon pokazuje, że wodospady znajdują się nieco bardziej na południe, nieco w górę potoku. Tędy jednak, mimo prób, nie przejdziemy. Wracamy do leśnej drogi, spróbujemy iść nią jeszcze kawałek dalej.
Jak planujemy tak robimy. Ponownie przedzierając się między drzewami, podążając za coraz głośniejszym szumem wody, pokonując podmokłe tereny, dochodzimy jeszcze raz do strumienia. Tu jednak wygląda to znacznie lepiej. Są kaskady 😃.


Z niemałym trudem zdobywamy Górne Kaskady Myi. Wokół nachodzi coraz gęstsza mgła, czas na powrót. Wracamy tą samą drogą, czyli najpierw do leśnej drogi, dalej przez polanę do asfaltowej drogi, którą schodzimy do cmentarza jeńców wojennych, osiągając szeroką Drogę Sudecką. Skręcamy w lewo i asfaltem pniemy się delikatnie pod górę w kierunku altany nad Przesieką.
Zanim jednak tam dojdziemy, dostrzegamy na lewym poboczu drogi drewnianą strzałkę kierującą do grobu lotników. Ruszamy za jej wskazaniem. Wydeptaną leśną ścieżką podchodzimy nieco w górę.


Dochodzimy do usytuowanego w środku lasy grobu, w którym spoczywa dwóch braci pilotów Alfred i Rudolf Szymańscy wraz z dwoma kolegami. Wszyscy zginęli śmiercią lotników w dniu 26 października 1946 roku. Na ich grobie znajdują się również szczątki samolotu.



Z powrotem przez las wracamy do Drogi Sudeckiej. Dużymi krokami zbliża się wieczór, przez co mgła zaczyna gęstnieć.


Szeroka, asfaltowa droga doprowadza nas z powrotem do altany. Tu skręcamy w prawo i ponownie za wskazaniem niebieskiego szlaku schodzimy do Przesieki, na parking Ośrodka Wypoczynkowego „Chybotek”.



Ruszamy w drogę powrotną do Jeleniej Góry. Zatrzymujemy się jednak jeszcze w Przesiece. Najpierw koło Kamienia Walońskiego, grupy skalnej, której nazwa nawiązuje do widniejących w skalnym zagłębieniu znaków walońskich dłoni i krzyża.




Drugi przystanek robimy nieco niżej, koło rzeźby Ducha Gór.




W drodze powrotnej do Jeleniej Góry zatrzymujemy się również nad Stawami Podgórzyńskimi, gdzie w tutejszej restauracji zamawiamy rybę. Trzeba coś ciepłego zjeść po wędrówce. Nasz wybór pada na pysznego jesiotra 😋.


Wieczorem przychodzi jeszcze fantastyczna informacja, iż cel założony na ten długi weekend został zrealizowany. Wszyscy, którzy przyłączyli się do akcji posprzątali łącznie 103 szczyty w 103 rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości, a nawet trochę więcej 😉. Piękna wiadomość na zakończenie weekendu!


POZDRAWIAMY