Karkonosze poza szlakiem.
Dzisiaj ostatni dzień
długiego, listopadowego weekendu. My jednak nie wracamy do domu, do Poznania, gdyż na jutro wzięliśmy w pracy urlop. Możemy jechać jeszcze w góry 😁. Dzisiaj wypada również ostatni dzień zmagań w ramach
akcji „Sprzątamy 103 szczyty w 103 rocznicę odzyskania przez Polskę
niepodległości”, organizowaną od 2018 roku przez Administratorkę portalu „Aktualne
warunki w górach”. W tegorocznym wyzwaniu zdobyliśmy i
posprzątaliśmy łącznie sześć szczytów. Wydaje nam się, że to spore osiągnięcie,
z którego jesteśmy bardzo zadowoleni. Jeszcze bardziej cieszy nas fakt, że na
szlakach nie natrafiliśmy na dużą ilość śmieci. Sporo zasługi ma tutaj fakt, że w tym
roku podążaliśmy nieco mniej uczęszczanymi szlakami. Ale wierzymy, że
świadomość ludzi też jest coraz większa.
Dzisiaj nie będziemy już
sprzątać. To co zdobyliśmy w ciągu ostatnich dwóch dni musi wystarczyć. Od rana aura za oknem jest typowo jesienna. Nisko zawieszone chmury,
brak słońca, wilgoć w powietrzu… tak typowo szaro, buro i ponuro. Jednak co
najważniejsze, nie pada! Decydujemy się na górską wędrówkę, ale taką zupełnie
inną niż dotychczas. Będziemy chodzić po Karkonoszach bez szlaku, nieoznakowanymi leśnymi ścieżkami. Czy tak można zapytałby ktoś? Oczywiście, że tak! Jeśli tylko teren nie należy do Karkonoskiego Parku Narodowego, możemy zejść ze szlaku. A tam gdzie planujemy iść parku nie ma.
Jedziemy do Przesieki, miejscowości położonej u podnóża
Karkonoszy, między Karpaczem, a Szklarską Porębą. Wijemy się krętą drogą w górę
miejscowości, aż docieramy do końca drogi. Może nie tak dosłownie do końca
drogi, a do końca odcinka, którym można jechać. Dalej stoi już znak zakazu
ruchu, a teren należy do programu Natura 2000. Tu ma swoją siedzibę Ośrodek
Wypoczynkowy „Chybotek”, na parkingu którego zostawiamy samochód. Dokonujemy
opłaty za postój w wysokości 10 zł i ruszamy na szlak.
Początkowo podążamy
za wskazaniem niebieskiego szlaku, który prowadzi nas ciągiem dalszym
asfaltowej drogi, którą dojechaliśmy na parking. Zaczynamy nabierać wysokości.
Miejscami jest dość stromo. Nieco ponad półgodzinna wędrówka wyprowadza nas
koło wiaty na szerokiej, również wyasfaltowanej drodze. To Droga Sudecka.
To nie
nasza pierwsza wędrówką tędy. Dotychczas jednak przecinaliśmy Drogę Sudecką i
kontynuowaliśmy wędrówkę dalej za wskazaniami niebieskiego szlaku, aż na
Przełęcz Karkonoską. Dzisiaj będzie inaczej. Skręcamy w lewo, idąc zgodnie z
przebiegiem szerokiej, asfaltowej drogi. Co ciekawe asfalt doprowadzony jest
dokładnie do miejsca, w którym się znajdujemy. W przeciwnym kierunku droga staje się szutrowa. A dlaczego tak jest?
Taki stan rzeczy wynika z
historii Drogi Sudeckiej, zwanej również Autostradą Sudecką, czy Drogą
Borowicką. Jej budowę rozpoczęli Niemcy jeszcze przed II wojną światową.
Zgodnie z planami miała połączyć czeską i niemiecką wówczas (dzisiaj polską) stronę Karkonoszy. Po
śląskiej stronie droga miała serpentynami wspinać się aż do Przełęczy
Karkonoskiej, gdzie planowano połączyć ją z wyasfaltowaną już wówczas drogą po
stronie czeskiej. Udało się wybudować odcinek do rozdroża przy wiacie, gdzie do dnia dzisiejszego kończy się asfalt.
W czasie działań wojennych
prace przy budowie Drogi Sudeckiej były kontynuowane z wykorzystaniem
robotników przymusowych i jeńców wojennych. Prace przerwał koniec wojny i
przejęcie niemieckich dotychczas ziem Dolnego Śląska przez Armię Czerwoną i
później Polskę. W kolejnych latach planowano kontynuować budowę drogi,
kilkukrotnie przymierzając się do robót. Jednak jak wiele planów z tego
słusznie minionego okresu, ten również nie doczekał się realizacji. Ale może to
i dobrze?! Co prawda mielibyśmy przejazd przez Karkonosze, ale czy byłoby to
dobre dla tych gór… chyba nie.
Drogą Sudecką schodzimy
nieco w dół w kierunku rzeki Podgórnej. Napotykamy ostatni na tym odcinku dawny
znak drogowy.
Kiedyś
można było dojechać do końca drogi asfaltowej, gdzie przy wiacie znajdował się
parking i dalej pieszo iść na Przełęcz Karkonoską. Dzisiaj jednak dojazd jest
niemożliwy, tutejsze nadleśnictwo wprowadziło zakaz ruchu. Co najwyżej dojechać
można, i to posiadając stosowne zezwolenie, do cmentarza jeńców wojennych w
Borowicach, do którego my powoli dochodzimy.
Cmentarz
w Borowicach kryje szczątki jeńców wojennych i robotników przymusowych wielu
narodowości, którzy budowali Drogę Sudecką. Na terenie nekropolii znajduje się
38 bezimiennych mogił oraz jeden zbiorowy grób. Wchodzimy na teren niewielkiego cmentarza.
Po
chwili zadumy, wychodzimy poza ogrodzenie cmentarza i przebiegającą koło niego
wyasfaltowaną drogą rozpoczynamy wspinanie się. Ze względu na dość strome
podejścia szybko nabieramy wysokości. Im wyżej się znajdujemy, tym większa towarzyszy
nam mgła.
Dochodzimy
do wypłaszczenia terenu, na którym od głównej asfaltowej drogi, odchodzi na
boki wiele leśnych ścieżek. My skręcamy w tę na lewo, by skrajem lasu dojść do
całkiem sporej polany. Przecinamy ją odbijając delikatnie w prawo, aż wychodzimy na przyjemnej leśnej
drodze.
Początkowo
szeroka, leśna droga staje się jednak coraz węższa. Tu
z pomocą przychodzi nam mapa i GPS w telefonie, za wskazaniami którego przedzieramy się między drzewami w kierunku potoku Myja, stanowiącego prawy
dopływ rzeki Podgórnej. Naszym celem są Górne Kaskady Myi. Szum wody słyszymy z
daleka, podążamy w jego stronę. Ostatecznie dochodzimy do koryta potoku. Woda spływa malowniczo wśród skał, jednak
czy to są kaskady, o które nam chodziło?
Telefon pokazuje, że wodospady
znajdują się nieco bardziej na południe, nieco w górę potoku. Tędy jednak, mimo
prób, nie przejdziemy. Wracamy do leśnej drogi, spróbujemy iść nią jeszcze
kawałek dalej.
Jak planujemy tak robimy. Ponownie przedzierając się między drzewami, podążając za coraz głośniejszym szumem wody, pokonując podmokłe tereny, dochodzimy jeszcze raz do strumienia. Tu jednak wygląda to znacznie lepiej. Są kaskady 😃.
Z niemałym trudem zdobywamy
Górne Kaskady Myi. Wokół nachodzi coraz gęstsza mgła, czas na powrót. Wracamy
tą samą drogą, czyli najpierw do leśnej drogi, dalej przez polanę do asfaltowej
drogi, którą schodzimy do cmentarza jeńców wojennych, osiągając szeroką Drogę
Sudecką. Skręcamy w lewo i asfaltem pniemy się delikatnie pod górę w kierunku altany
nad Przesieką.
Zanim jednak tam
dojdziemy, dostrzegamy na lewym poboczu drogi drewnianą strzałkę kierującą do grobu
lotników. Ruszamy za jej wskazaniem. Wydeptaną leśną ścieżką podchodzimy nieco w
górę.
Dochodzimy
do usytuowanego w środku lasy grobu, w którym spoczywa dwóch braci pilotów
Alfred i Rudolf Szymańscy wraz z dwoma kolegami. Wszyscy zginęli śmiercią
lotników w dniu 26 października 1946 roku. Na ich grobie znajdują się również szczątki samolotu.
Z powrotem przez las wracamy
do Drogi Sudeckiej. Dużymi krokami zbliża się wieczór, przez co mgła zaczyna gęstnieć.
Szeroka, asfaltowa droga doprowadza nas z powrotem do altany. Tu skręcamy w prawo i ponownie za wskazaniem niebieskiego szlaku schodzimy do Przesieki, na parking
Ośrodka Wypoczynkowego „Chybotek”.
Ruszamy
w drogę powrotną do Jeleniej Góry. Zatrzymujemy się jednak jeszcze w Przesiece.
Najpierw koło Kamienia Walońskiego, grupy skalnej, której nazwa nawiązuje do
widniejących w skalnym zagłębieniu znaków walońskich dłoni i krzyża.
Drugi
przystanek robimy nieco niżej, koło rzeźby Ducha Gór.
W
drodze powrotnej do Jeleniej Góry zatrzymujemy się również nad Stawami Podgórzyńskimi,
gdzie w tutejszej restauracji zamawiamy rybę. Trzeba coś ciepłego zjeść po wędrówce. Nasz wybór pada na pysznego jesiotra 😋.
Wieczorem
przychodzi jeszcze fantastyczna informacja, iż cel założony na ten długi
weekend został zrealizowany. Wszyscy, którzy przyłączyli się do akcji
posprzątali łącznie 103 szczyty w 103 rocznicę odzyskania przez Polskę
niepodległości, a nawet trochę więcej 😉. Piękna wiadomość na zakończenie
weekendu!
POZDRAWIAMY☺