Rudawskie miejsca widokowe.
Niedzielny poranek wita nas piękną,
jesienną pogodą. Słońce przyjemnie dogrzewa, ale nawet powietrze nie jest jakoś
zimne. Korzystając z tak dobrej aury ruszamy w góry na widokowe szczyty.
Jesteśmy aktualnie na etapie zdobywania odznaki Miłośnika Rudaw Janowickich i
wiele szczytów do niej zaliczanych ma ciekawe panoramy. Spośród tych, które
zostały nam jeszcze do zdobycia, są również te z pięknymi widokami.
Na początek, drogą
wojewódzką nr 367 ruszamy do Kowar. Droga prowadzi dalej do Kamiennej
Góry, jednak my w Kowarach na wysokości ulicy Źródlanej zjeżdżamy w lewo. Wjeżdżamy nieco
pod górę, by w pobliżu szlakowskazu, na równym terenie zaparkować samochód. Już
na starcie widoki mamy wprost oszałamiające. Całe niemal pasmo Karkonoszy, od Czarnej
Kopy, aż po Śnieżne Kotły.
Najbardziej
wyróżnia się oczywiście Śnieżka (1603 m n.p.m.), najwyższy szczyt Karkonoszy i
całych Sudetów. Tuż pod nią widoczne jest nawet Schronisko Dom Śląski.
Patrząc
dalej dostrzegamy Kotły Małego i Wielkiego Stawu, a na samym końcu panoramy, już nieco między drzewami, budynek Stacji RTV nad Śnieżnymi Kotłami.
Naszym
pierwszym celem na dzisiaj jest góra Brzeźnik. Niewysoki, bo liczący 555 metrów
nad poziomem morza szczyt, na który prowadzi niebieska ścieżka piesza.
Rozpoczynamy wędrówkę zgodnie ze wskazaniami szlakowskazu.
Początkowo
idziemy polaną. Już po kilku krokach odwracamy wzrok, by jeszcze raz spojrzeć
na rozległą panoramę Karkonoszy.
Za polaną wchodzimy do lasu. Widoki się skończyły, za to złote kolory liści również
dodają niesamowitego uroku naszej wędrówce. Pniemy się w górę za niebieskimi
trójkątami namalowanymi na drzewach.
Zgodnie
ze znakami niebieskiej ścieżki pieszej dochodzimy na szczyt Brzeźnika. Z racji,
że jego wysokość to 555 m n.p.m., Brzeźnik nazywany jest górą na trzy piątki. To jeden ze szczytów Wzgórz Karpnickich, niewielkiego pasma wchodzącego w skład większych Rudaw Janowickich.
Ze szczytu
rozciągają się panoramy na wszystkie niemal strony, z wyjątkiem… Karkonoszy 😁.
Z jednej strony, od południa, widzimy zabudowania położonych w dole Kowar, za którymi doskonale
widoczna jest Przełęcz Kowarska i po lewej jej stronie góra Rudnik – to nasz
kolejny cel na dzisiaj. Zlokalizowanie poszczególnych miejsc i szczytów ułatwia opisana panorama umieszczona tu na tablicy informacyjnej.
Ze
wspomnianych Karkonoszy, między drzewami udaje nam się uchwycić jedynie
Śnieżkę.
Po
północnej stronie szczytu widzimy zabudowania Bukowca i stawy zlokalizowane na
terenie Parku Krajobrazowego w Bukowcu. Nad jednym z nich dostrzegamy fragment
Opactwa, powstałego za czasów panowania tu rodu von Reden. Te sztuczne ruiny
odwiedziliśmy całkiem niedawno, bo w lipcu bieżącego roku, podczas 👉wędrówki na Mrowiec (513 m n.p.m.).
W
oddali, na jednym ze szczytów dostrzegamy coś jakby zamek. Podejrzewamy Grodną?
Ale dla pewności spoglądamy na mapę i... tak! To ruiny zamku księcia Henryka na
szczycie Grodnej (506 m n.p.m.). Tam również byliśmy, jednak już kilka lat temu, 👉w lutym 2017 roku. Szczyt zdobyliśmy przy okazji 👉Korony Sudetów Polskich.
Nachodzi nas
refleksja, zresztą nie pierwszy raz, ile to ciekawych i mniej znanych (a niekiedy
w ogóle nieznanych) miejsc odwiedzamy dzięki różnym projektom odznak górskich.
Wszystko
co było do zobaczenia ze szczytu Brzeźnika chyba zobaczyliśmy, schodzimy więc z powrotem do
samochodu. Ponownie za znakami niebieskiej ścieżki pieszej dochodzimy do
znanych nam widoków. Wsiadamy do auta i ruszamy teraz na Przełęcz Kowarską.
Na
miejsce dojeżdżamy dalej drogą nr 367. Na całkiem dużym parkingu na przełęczy
parkujemy samochód i za wskazaniami żółtej tym razem ścieżki pieszej
rozpoczynamy drugą dziś wędrówkę. Początkowo towarzyszy nam również szlak
żółty. Wchodzimy na teren Rudawskiego Parku Krajobrazowego.
W
pewnym momencie żółta ścieżka piesza, zgodnie ze wskazaniem tabliczki, skręca w
lewo. Szlak żółty biegnie dalej prosto przez Rozdroże pod Ostrą Małą do Schroniska PTTK Szwajcarka. My oczywiście słuchamy się wskazań
ścieżki pieszej oznaczonej dodatkowo żółtymi trójkątami.
Zdobywamy
Rudnik, szczyt o wysokości 853 metry nad poziomem morza.
Nazwa
szczytu pochodzi od tradycji górniczej tych rejonów. To właśnie tutaj
odnaleziono pierwsze rudy żelaza. Wkrótce po tym okolica zaroiła się od dymarek
i kuźni, dając początek historii Kowar. Więcej szczegółów możemy dowiedzieć się z tablicy umieszczonej w punkcie widokowym na szczycie Rudnika.
Podobnie
jak z Brzeźnika, tak i z Rudnika mamy widok na położone w dole Kowary. W odróżnieniu jednak od Brzeźnika, widok jest z drugiej strony. Dzięki temu widzimy również szczyt,
na którym wcześniej byliśmy. Tuż za nim znajduje się Mrowiec,
przywołany już wcześniej w niniejszym poście.
Nieco
na prawo od Kowar znajdują się Krzyżna Góra i Sokolik, najbardziej charakterystyczne szczyty
w Rudawach Janowickich. Z tej perspektywy nie rzucają się tak w oczy, gdyż są schowane jeden za drugim. A widoczny za nimi masyw to już Góry Kaczawskie.
Najbardziej
na prawo, już nieco schowane za lasem, widoczne są Ostra Mała i Skalnik,
zdobyte przez nas w dniu wczorajszym.
Opuszczamy
punkt widokowy. Ponownie za wskazaniami żółtej ścieżki pieszej wracamy na
Przełęcz Kowarską. W pewnym momencie z lewej strony odsłaniają się widoki na
kamieniołomy. A w oddali ledwie widoczny zarys góry Chełmiec (851 m n.p.m.). To
najwyższy szczyt Gór Wałbrzyskich, wg Korony Gór Polski. Warto jednak
zaznaczyć, że w rzeczywistości to Borowa (853 m n.p.m.) jest najwyższą w tym
paśmie.
Dochodzimy na Przełęcz
Kowarską. Godzina nie jest późna, słońce jeszcze wysoko na niebie. Co prawda
jesteśmy trochę głodni, jednak mamy co nieco ze sobą, więc posilamy się tym co
mamy i decydujemy na zdobycie jeszcze jednego szczytu. Jedziemy do miejscowości
Pisarzowice.
W Pisarzowicach, na przydrożnym
parkingu przy cmentarzu zostawiamy samochód. Dzisiaj panuje tu duży ruch, w
końcu już jutro Wszystkich Świętych. My jednak nie idziemy na cmentarz, a
ruszamy na szlak za niebiesko-czarnymi (przynajmniej wg mapy, bo inaczej jest na drzewie) jego znakami.
Zgodnie
z przebiegiem szlaku idziemy może jakiś dwieście metrów, by odbić z niego w
lewo, w widoczną polną drogę. Teraz bez szlaku, za to z coraz piękniejszymi
widokami, rozpoczynamy wspinanie się na szczyt. Miejscami jest całkiem stromo i co gorsza nachalnie dokuczają strzyżaki. Niby małe owady, ale w nadmiernej ilości potrafią mocno uprzykrzyć życie wędrowca.
Posiłkując się wskazaniami GPS
w telefonie dochodzimy na szczyt Jaworowej o wysokości 758 metrów nad poziomem
morza.
Jaworowa nie znajduje
się przy ścieżce, a gdzieś w środku lasu. Nie jest też opisana żadną tabliczką.
Robimy więc sobie pamiątkowe zdjęcie w miejscu, w którym GPS pokazuje nam
wierzchołek. I nawet zgadza się to z rzeczywistością. Faktycznie jest tu
najwyżej w stosunku do otoczenia.
Podchodzimy
jeszcze na skraj lasu, gdzie według mapy znajduje się punkt widokowy. Coś tam faktycznie z niego
widać, ale większość zarosły już drzewa.
Wracamy
tą samą drogą do Pisarzowic.
Ruszamy w dalszą drogę. Skoro
już znajdujemy się z tej strony Rudaw Janowickich, postanawiamy, że na
obiadokolację podjedziemy do Miedzianki, do tutejszego browaru. Jedliśmy tam
podczas tegorocznego, wiosennego wypadu i było bardzo smacznie.
Z Pisarzowic jedziemy więc w
kierunku Rędzin, za którymi droga malowniczo pnie się w górę. Dojeżdżamy do
najwyższego punktu, skąd roztacza się wspaniały widok. Zatrzymujemy się na
poboczu.
Jadąc
dalej mijamy Wieściszowice i dojeżdżamy do Ciechanowic. Skoro już tutaj
jesteśmy to zbaczamy z drogi w kierunku pałacu.
Pałac
w Ciechanowicach, sięgający swą historią wieku XVI, niestety jest zamknięty.
Przeszukujemy informacje w internecie i okazuje się, że przechodzi aktualnie prace
konserwatorskie. Póki co wstęp do otaczającego pałac ogrodu również nie jest
możliwy.
Szkoda, może innym razem się uda. Tymczasem w
sąsiedztwie pałacu dumnie stoi Duch Gór.
W
Ciechanowicach znajduje się jeszcze jedna atrakcja, usytuowana na przeciwległym
do pałacu wzgórzu. To wieża widokowa, do której podchodzimy pokonując kilka
kamiennych stopni.
Obiekt
również jest zamknięty, jednak nawet gdyby był otwarty to i tak widoków
oszałamiających byśmy nie zobaczyli. Otoczenie wieży zarośnięte jest wysokimi
drzewami, przez które widoki byłyby mocno ograniczone.
Na
stokach wzniesienia natrafiamy na płytę nagrobną Friedricha von Moltke.
Niestety bliższych informacji tu nie znajdujemy, więc ponownie sięgamy do
internetu. Ten jak zawsze przychodzi z pomocą. Okazuje się, że pochowany jest
tutaj żołnierz, który niosąc wiadomość o zwycięskiej bitwie nad Kaczawą utonął
w Łabie.
Z
Ciechanowic przejeżdżamy do Miedzianki. GPS poprowadził nas krótką, ale bardzo
wyboistą drogą. No i ponownie skoro tu jesteśmy, ciężko odmówić sobie zdobycia
jeszcze jednego szczytu. Podjeżdżamy samochodem na punkt widokowy usytuowany
koło masztu RTV. Prowadzi tam polna droga. Parkujemy samochód i idziemy dalej
pieszo. Z lewej i z prawej towarzyszy nam drut kolczasty okalający pola.
Dochodzimy
w pobliże najwyższego wniesienia w okolicy. Co prawda GPS szczyt Miedzianej
Góry, na którą podążamy, pokazuje nieco dalej, jednak tam już teren schodzi w
dół i są jedynie pola.
Korzystając
z ubytków w płocie przekraczamy go i podchodzimy do porośniętego drzewami
wzniesienia.
Okazuje
się, że dobrze trafiliśmy. Zdobywamy szczyt Miedzianej Góry o wysokości 531
metrów nad poziomem morza. Świadczą o tym pozostałości po pomniku poświęconym
Louisowi Chaussy’emu, XIX-wiecznemu aptekarzowi i botanikowi amatorowi.
W ich
sąsiedztwie również resztki ławeczki, ustawionej niegdyś obok obelisku.
Wracamy
na punkt widokowy, skąd możemy wpatrywać się teraz w charakterystyczne szczyty
Krzyżnej Góry i Sokolika na tle zachodzącego za masyw Śnieżnych Kotłów słońca.
Wspaniały widok 😍.
Zjeżdżamy
ze stoków Miedzianej Góry do miejscowości Miedzianka. Zgodnie z planem
wstępujemy na wieczorny posiłek do Browaru Miedzianka. W przeciwieństwie do
wiosny, kiedy z powodu pandemicznych obostrzeń ruch turystyczny był mocno
ograniczony, dzisiaj panuje tu spory ruch. Przysłowiowym rzutem na taśmę
znajdujemy wolny stolik i po niedługim czasie (o dziwo jak na taki tłum w
restauracji!) możemy delektować się pysznymi daniami.
Wizytę w restauracji kończymy zakupem książki o Miedziance, która jak się okazuje dawniej była dużą i prężnie funkcjonującą miejscowością. Będzie trzeba tu wrócić po lekturze na bliższe spotkanie z historią.
W
między czasie robi się całkowicie ciemno, resztki dnia widoczne są jedynie
daleko na zachodzie. Po całodziennych wojażach wracamy do naszej kwatery w
Jeleniej Górze.
POZDRAWIAMY☺
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz