niedziela, 31 października 2021

Brzeźnik, Rudnik, Jaworowa i Miedziana Góra w Rudawach Janowickich

Rudawskie miejsca widokowe.

Niedzielny poranek wita nas piękną, jesienną pogodą. Słońce przyjemnie dogrzewa, ale nawet powietrze nie jest jakoś zimne. Korzystając z tak dobrej aury ruszamy w góry na widokowe szczyty. Jesteśmy aktualnie na etapie zdobywania odznaki Miłośnika Rudaw Janowickich i wiele szczytów do niej zaliczanych ma ciekawe panoramy. Spośród tych, które zostały nam jeszcze do zdobycia, są również te z pięknymi widokami.
Na początek, drogą wojewódzką nr 367 ruszamy do Kowar. Droga prowadzi dalej do Kamiennej Góry, jednak my w Kowarach na wysokości ulicy Źródlanej zjeżdżamy w lewo. Wjeżdżamy nieco pod górę, by w pobliżu szlakowskazu, na równym terenie zaparkować samochód. Już na starcie widoki mamy wprost oszałamiające. Całe niemal pasmo Karkonoszy, od Czarnej Kopy, aż po Śnieżne Kotły.



Najbardziej wyróżnia się oczywiście Śnieżka (1603 m n.p.m.), najwyższy szczyt Karkonoszy i całych Sudetów. Tuż pod nią widoczne jest nawet Schronisko Dom Śląski.



Patrząc dalej dostrzegamy Kotły Małego i Wielkiego Stawu, a na samym końcu panoramy, już nieco między drzewami, budynek Stacji RTV nad Śnieżnymi Kotłami.



Naszym pierwszym celem na dzisiaj jest góra Brzeźnik. Niewysoki, bo liczący 555 metrów nad poziomem morza szczyt, na który prowadzi niebieska ścieżka piesza. Rozpoczynamy wędrówkę zgodnie ze wskazaniami szlakowskazu.



Początkowo idziemy polaną. Już po kilku krokach odwracamy wzrok, by jeszcze raz spojrzeć na rozległą panoramę Karkonoszy.


Za polaną wchodzimy do lasu. Widoki się skończyły, za to złote kolory liści również dodają niesamowitego uroku naszej wędrówce. Pniemy się w górę za niebieskimi trójkątami namalowanymi na drzewach.



Zgodnie ze znakami niebieskiej ścieżki pieszej dochodzimy na szczyt Brzeźnika. Z racji, że jego wysokość to 555 m n.p.m., Brzeźnik nazywany jest górą na trzy piątki. To jeden ze szczytów Wzgórz Karpnickich, niewielkiego pasma wchodzącego w skład większych Rudaw Janowickich.



Ze szczytu rozciągają się panoramy na wszystkie niemal strony, z wyjątkiem… Karkonoszy 😁. Z jednej strony, od południa, widzimy zabudowania położonych w dole Kowar, za którymi doskonale widoczna jest Przełęcz Kowarska i po lewej jej stronie góra Rudnik – to nasz kolejny cel na dzisiaj. Zlokalizowanie poszczególnych miejsc i szczytów ułatwia opisana panorama umieszczona tu na tablicy informacyjnej.




Ze wspomnianych Karkonoszy, między drzewami udaje nam się uchwycić jedynie Śnieżkę.


Po północnej stronie szczytu widzimy zabudowania Bukowca i stawy zlokalizowane na terenie Parku Krajobrazowego w Bukowcu. Nad jednym z nich dostrzegamy fragment Opactwa, powstałego za czasów panowania tu rodu von Reden. Te sztuczne ruiny odwiedziliśmy całkiem niedawno, bo w lipcu bieżącego roku, podczas 👉wędrówki na Mrowiec (513 m n.p.m.).



W oddali, na jednym ze szczytów dostrzegamy coś jakby zamek. Podejrzewamy Grodną? Ale dla pewności spoglądamy na mapę i... tak! To ruiny zamku księcia Henryka na szczycie Grodnej (506 m n.p.m.). Tam również byliśmy, jednak już kilka lat temu, 👉w lutym 2017 roku. Szczyt zdobyliśmy przy okazji 👉Korony Sudetów Polskich
Nachodzi nas refleksja, zresztą nie pierwszy raz, ile to ciekawych i mniej znanych (a niekiedy w ogóle nieznanych) miejsc odwiedzamy dzięki różnym projektom odznak górskich.


Wszystko co było do zobaczenia ze szczytu Brzeźnika chyba zobaczyliśmy, schodzimy więc z powrotem do samochodu. Ponownie za znakami niebieskiej ścieżki pieszej dochodzimy do znanych nam widoków. Wsiadamy do auta i ruszamy teraz na Przełęcz Kowarską.




Na miejsce dojeżdżamy dalej drogą nr 367. Na całkiem dużym parkingu na przełęczy parkujemy samochód i za wskazaniami żółtej tym razem ścieżki pieszej rozpoczynamy drugą dziś wędrówkę. Początkowo towarzyszy nam również szlak żółty. Wchodzimy na teren Rudawskiego Parku Krajobrazowego.






W pewnym momencie żółta ścieżka piesza, zgodnie ze wskazaniem tabliczki, skręca w lewo. Szlak żółty biegnie dalej prosto przez Rozdroże pod Ostrą Małą do Schroniska PTTK Szwajcarka. My oczywiście słuchamy się wskazań ścieżki pieszej oznaczonej dodatkowo żółtymi trójkątami.



Zdobywamy Rudnik, szczyt o wysokości 853 metry nad poziomem morza.


Nazwa szczytu pochodzi od tradycji górniczej tych rejonów. To właśnie tutaj odnaleziono pierwsze rudy żelaza. Wkrótce po tym okolica zaroiła się od dymarek i kuźni, dając początek historii Kowar. Więcej szczegółów możemy dowiedzieć się z tablicy umieszczonej w punkcie widokowym na szczycie Rudnika.




Podobnie jak z Brzeźnika, tak i z Rudnika mamy widok na położone w dole Kowary. W odróżnieniu jednak od Brzeźnika, widok jest z drugiej strony. Dzięki temu widzimy również szczyt, na którym wcześniej byliśmy. Tuż za nim znajduje się Mrowiec, przywołany już wcześniej w niniejszym poście.




Nieco na prawo od Kowar znajdują się Krzyżna Góra i Sokolik, najbardziej charakterystyczne szczyty w Rudawach Janowickich. Z tej perspektywy nie rzucają się tak w oczy, gdyż są schowane jeden za drugim. A widoczny za nimi masyw to już Góry Kaczawskie.


Najbardziej na prawo, już nieco schowane za lasem, widoczne są Ostra Mała i Skalnik, zdobyte przez nas w dniu wczorajszym.


Opuszczamy punkt widokowy. Ponownie za wskazaniami żółtej ścieżki pieszej wracamy na Przełęcz Kowarską. W pewnym momencie z lewej strony odsłaniają się widoki na kamieniołomy. A w oddali ledwie widoczny zarys góry Chełmiec (851 m n.p.m.). To najwyższy szczyt Gór Wałbrzyskich, wg Korony Gór Polski. Warto jednak zaznaczyć, że w rzeczywistości to Borowa (853 m n.p.m.) jest najwyższą w tym paśmie.



Dochodzimy na Przełęcz Kowarską. Godzina nie jest późna, słońce jeszcze wysoko na niebie. Co prawda jesteśmy trochę głodni, jednak mamy co nieco ze sobą, więc posilamy się tym co mamy i decydujemy na zdobycie jeszcze jednego szczytu. Jedziemy do miejscowości Pisarzowice.


W Pisarzowicach, na przydrożnym parkingu przy cmentarzu zostawiamy samochód. Dzisiaj panuje tu duży ruch, w końcu już jutro Wszystkich Świętych. My jednak nie idziemy na cmentarz, a ruszamy na szlak za niebiesko-czarnymi (przynajmniej wg mapy, bo inaczej jest na drzewie) jego znakami.


Zgodnie z przebiegiem szlaku idziemy może jakiś dwieście metrów, by odbić z niego w lewo, w widoczną polną drogę. Teraz bez szlaku, za to z coraz piękniejszymi widokami, rozpoczynamy wspinanie się na szczyt. Miejscami jest całkiem stromo i co gorsza nachalnie dokuczają strzyżaki. Niby małe owady, ale w nadmiernej ilości potrafią mocno uprzykrzyć życie wędrowca.




Posiłkując się wskazaniami GPS w telefonie dochodzimy na szczyt Jaworowej o wysokości 758 metrów nad poziomem morza.
Jaworowa nie znajduje się przy ścieżce, a gdzieś w środku lasu. Nie jest też opisana żadną tabliczką. Robimy więc sobie pamiątkowe zdjęcie w miejscu, w którym GPS pokazuje nam wierzchołek. I nawet zgadza się to z rzeczywistością. Faktycznie jest tu najwyżej w stosunku do otoczenia.


Podchodzimy jeszcze na skraj lasu, gdzie według mapy znajduje się punkt widokowy. Coś tam faktycznie z niego widać, ale większość zarosły już drzewa.


Wracamy tą samą drogą do Pisarzowic.



Ruszamy w dalszą drogę. Skoro już znajdujemy się z tej strony Rudaw Janowickich, postanawiamy, że na obiadokolację podjedziemy do Miedzianki, do tutejszego browaru. Jedliśmy tam podczas tegorocznego, wiosennego wypadu i było bardzo smacznie.
Z Pisarzowic jedziemy więc w kierunku Rędzin, za którymi droga malowniczo pnie się w górę. Dojeżdżamy do najwyższego punktu, skąd roztacza się wspaniały widok. Zatrzymujemy się na poboczu.




Jadąc dalej mijamy Wieściszowice i dojeżdżamy do Ciechanowic. Skoro już tutaj jesteśmy to zbaczamy z drogi w kierunku pałacu.


Pałac w Ciechanowicach, sięgający swą historią wieku XVI, niestety jest zamknięty. Przeszukujemy informacje w internecie i okazuje się, że przechodzi aktualnie prace konserwatorskie. Póki co wstęp do otaczającego pałac ogrodu również nie jest możliwy.



Szkoda, może innym razem się uda. Tymczasem w sąsiedztwie pałacu dumnie stoi Duch Gór.


W Ciechanowicach znajduje się jeszcze jedna atrakcja, usytuowana na przeciwległym do pałacu wzgórzu. To wieża widokowa, do której podchodzimy pokonując kilka kamiennych stopni.


Obiekt również jest zamknięty, jednak nawet gdyby był otwarty to i tak widoków oszałamiających byśmy nie zobaczyli. Otoczenie wieży zarośnięte jest wysokimi drzewami, przez które widoki byłyby mocno ograniczone.




Na stokach wzniesienia natrafiamy na płytę nagrobną Friedricha von Moltke. Niestety bliższych informacji tu nie znajdujemy, więc ponownie sięgamy do internetu. Ten jak zawsze przychodzi z pomocą. Okazuje się, że pochowany jest tutaj żołnierz, który niosąc wiadomość o zwycięskiej bitwie nad Kaczawą utonął w Łabie.


Z Ciechanowic przejeżdżamy do Miedzianki. GPS poprowadził nas krótką, ale bardzo wyboistą drogą. No i ponownie skoro tu jesteśmy, ciężko odmówić sobie zdobycia jeszcze jednego szczytu. Podjeżdżamy samochodem na punkt widokowy usytuowany koło masztu RTV. Prowadzi tam polna droga. Parkujemy samochód i idziemy dalej pieszo. Z lewej i z prawej towarzyszy nam drut kolczasty okalający pola.


Dochodzimy w pobliże najwyższego wniesienia w okolicy. Co prawda GPS szczyt Miedzianej Góry, na którą podążamy, pokazuje nieco dalej, jednak tam już teren schodzi w dół i są jedynie pola.


Korzystając z ubytków w płocie przekraczamy go i podchodzimy do porośniętego drzewami wzniesienia.
Okazuje się, że dobrze trafiliśmy. Zdobywamy szczyt Miedzianej Góry o wysokości 531 metrów nad poziomem morza. Świadczą o tym pozostałości po pomniku poświęconym Louisowi Chaussy’emu, XIX-wiecznemu aptekarzowi i botanikowi amatorowi.


W ich sąsiedztwie również resztki ławeczki, ustawionej niegdyś obok obelisku.


Wracamy na punkt widokowy, skąd możemy wpatrywać się teraz w charakterystyczne szczyty Krzyżnej Góry i Sokolika na tle zachodzącego za masyw Śnieżnych Kotłów słońca. Wspaniały widok 😍.




Zjeżdżamy ze stoków Miedzianej Góry do miejscowości Miedzianka. Zgodnie z planem wstępujemy na wieczorny posiłek do Browaru Miedzianka. W przeciwieństwie do wiosny, kiedy z powodu pandemicznych obostrzeń ruch turystyczny był mocno ograniczony, dzisiaj panuje tu spory ruch. Przysłowiowym rzutem na taśmę znajdujemy wolny stolik i po niedługim czasie (o dziwo jak na taki tłum w restauracji!) możemy delektować się pysznymi daniami.


Wizytę w restauracji kończymy zakupem książki o Miedziance, która jak się okazuje dawniej była dużą i prężnie funkcjonującą miejscowością. Będzie trzeba tu wrócić po lekturze na bliższe spotkanie z historią.
W między czasie robi się całkowicie ciemno, resztki dnia widoczne są jedynie daleko na zachodzie. Po całodziennych wojażach wracamy do naszej kwatery w Jeleniej Górze.


POZDRAWIAMY

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz