niedziela, 15 maja 2022

Miedzianka - śladem dawnej świetności

Miasto, którego nie ma.

Po wczorajszym dniu spędzonym na górskich wędrówkach, dzisiaj decydujemy się na nieco zwiedzania. Choć na wstępie myślę, że warto zaznaczyć, że nie będzie to takie typowe zwiedzanie. Więcej dzisiaj będziemy musieli sobie wyobrazić, niż będzie nam dane zobaczyć w rzeczywistości.
Podczas naszej ostatniej wizyty w Miedziance, 👉w październiku ubiegłego roku, zakupiliśmy książkę pod tytułem „Miedzianka. Historia znikania” autorstwa Filipa Springera. Dzisiaj jesteśmy po jej lekturze i uraczeni niezwykle ciekawymi historiami tam opisanymi, postanowiliśmy wrócić do tej położnej w Rudawach Janowickich miejscowości.
Opuszczamy Jelenią Górę i drogą krajową numer 3 kierujemy się do Radomierza. Tam skręcamy w prawo, by wśród niezwykle malowniczych widoków dojechać do Janowic Wielkich. Podróż umilają przepiękne panoramy Rudaw Janowickich z Karkonoszami i Górami Izerskimi w tle.



Widać Szrenicę i Śnieżne Kotły.


Widać szczyt Wysokiego Kamienia z charakterystyczną, kamienną wieżą widokową.


Widać również najwyższą w Karkonoszach i całych Sudetach – Śnieżkę (1603 m n.p.m.).


Cudowne widoki 😍.


W Janowicach Wielkich, tuż za torami kolejowymi, skręcamy w lewo, by prowadzącą pod górę drogą dojechać niebawem do Miedzianki. Tuż za tablicą z nazwą miejscowości skręcamy w lewo na teren Browaru Miedzianka. Na parkingu zostawiamy samochód i ruszamy na spacer po… no właśnie po czym?


Historia Miedzianki jest niezwykle ciekawa i burzliwa. Pokrótce można powiedzieć, że to miasto, którego nie ma.
Początki osady sięgają pierwszej połowy XIV wieku, choć mówi się, że może i znacznie wcześniej. Co prawda nie ma potwierdzonych informacji, ale już w XII wieku żył podobno niejaki Laurentius Angelus, który odkrył tu cenne złoża rud metali. Tak rozkwitło na tych ziemiach górnictwo. Przez kolejne wieki miasto na zmianę prężnie się rozwijało i w wyniku kolejnych wojen upadało. Zawsze jednak podnosiło się z opresji. W między czasie powstał również browar, w którym produkowano słynne „Złoto z Miedzianki”. Piwo znane było nie tylko w okolicy.
Kres górnictwu przyniósł wiek XIX. Znane wówczas złoża wyczerpywały się, przez co spadało jego wydobycie. Miedzianka jednak się nie poddała i zyskała sławę jako miejscowość wypoczynkowa.
Wielką zmianę przyniosły lata powojenne. Wysiedlono wówczas wszystkich dotychczasowych mieszkańców pochodzenia niemieckiego, a ich miejsce zajęli przesiedleńcy ze wschodu. Związek Radziecki, który trzymał wówczas „opiekuńczą” rękę nad Polską, odnalazł w tutejszych złożach uran. Szybko uruchomiono kopalnie, a cały teren włączono do tajnego programu pod kryptonimem Zakłady Przemysłowe R-1.
Niestety złoża okazały się być mniej urodzajnymi niż przewidywano. Ponadto, prowadzone niezwykle rabunkowo wydobycie doprowadziło z czasem do powstawania szkód górniczych na wielką skalę. Kolejne domy dosłownie zapadały się pod ziemię. Podjęto decyzję o wysiedleniu ludności Miedzianki, a to co zostało z jej zabudowy zburzono.


Współcześnie wieś Miedzianka, bo rangę miasta straciła tuż po II wojnie światowej, odżywa. Choć wybudowany w innym miejscu niż pierwotnie, powstał Browar Miedzianka. Spod jego murów ruszamy więc na zapowiadaną wędrówkę. Zobaczymy co zostało z dawnej świetności.
Z parkingu Browaru Miedzianka wracamy do drogi prowadzącej z Janowic Wielkich do Miedzianki. Niemal naprzeciwko znajdują się mury oryginalnego browaru, który przed laty ważył słynne „Złoto z Miedzianki”. Aktualnie trwają tu jakieś prace budowlane. Czyżby ktoś planował wskrzesić to miejsce?


Na bocznej ścianie browaru możemy zobaczyć murale przedstawiające założyciela Ewalda Franzky’ego oraz jego syna Georga Franzky’ego. Pomiędzy nimi dawny Kupferberger, bo tak z niemiecka nazywała się Miedzianka.



W sąsiedztwie browaru znajduje się dom byłego browarnika Georga Franzky’ego.


Idziemy dalej główną ulicą. Dochodzimy do dawnego serca miasta. Tu znajdował się Rynek Miedzianki. Niegdyś gęsto zabudowany kamieniczkami, tętniący życiem jego mieszkańców, dzisiaj ciężko to sobie nawet wyobrazić, patrząc na wysokie drzewa i krzewy tu rosnące. Jedynie kilka wyblakłych już tablic potwierdza dawną potęgę.




Kamienice się nie zachowały, za to do dnia dzisiejszego dotrwał jeden z dwóch kościołów dawnego miasta. O ile kościół ewangelicki rozebrano, o tyle katolicki trwa po dziś dzień. Jest pod wezwaniem Jana Chrzciciela i choć teren wokół niego kilka razy się zapadał, świątynia przetrwała zawieruchy losu. Kościół jest zamknięty, nie dostaniemy się do środka. Za to wielu informacji możemy dowiedzieć się z tablicy informacyjnej.




Tuż za kościołem znajdował się park dworski i zabudowania samego dworu. Niewiele z tego zostało. Dosłownie widoczne w ziemi ruiny zarośnięte gęstym lasem. Za to na zakręcie drogi zachował się budynek dawnej gospody.


Doszliśmy do końca miejscowości, jednak to nie koniec naszej wędrówki. Z głównej drogi prowadzącej dalej do Marciszowa, skręcamy w prawo, w widoczną szutrową dróżkę. Delikatnie wspinamy się na znane nam już wzgórze z wieżą radiowo-telewizyjną. To również doskonały punkt widokowy na Rudawy Janowickie i Karkonosze. A skąd znamy to miejsce?
A znamy je z czasów zdobywania odznaki 👉Miłośnik Rudaw Janowickich, kiedy to zmierzaliśmy tędy na szczyt Miedzianej Góry (530 m n.p.m.). Dzisiaj nie będziemy zdobywać tej góry, za to popatrzymy sobie na widoki. Dla nich warto tu przychodzić wiele razy.





Zostawiamy za sobą piękne panoramy i wytyczoną między palami drogą wędrujemy dalej. Drewniane paliki połączone są drutem kolczastym. W wielu miejscach zapora jednak nie przetrwała próby czasu. Już podczas ostatniej wizyty zastanawiało nas czemu tu tak wszystko ogrodzone? Wyjaśnienie przyniosło poznanie historii Miedzianki. Po likwidacji miejscowości teren ogrodzono, by nikt nie wchodził tam, gdzie może zapaść się pod ziemię.




Idziemy w promieniach intensywnie grzejącego, wiosennego słońca. Wokół na bogato kwitną mniszki lekarskie, zwane potocznie mleczami. Tak dochodzimy do krzyżówki dróg na południowych stokach Miedzianej Góry. Idąc dalej dojdziemy do Mniszkowa. My jednak skręcamy ostro w prawo, obchodząc szczyt dookoła. Tak dochodzimy do grobu Ueberschauera. Schowany w lesie, ukryty przed wzrokiem przechodniów przetrwał do dnia dzisiejszego w bardzo dobrym stanie. Pochowany jest tu Hugo Ueberschauer, niemiecki porucznik policji. Nie chcąc wyjeżdżać po wojnie do Niemiec i opuszczać rodzinnych stron, postanowił pozostać w tej ziemi na zawsze. Co więcej, sam przygotował sobie grób, wyrył napisy. Puste pozostało jedynie pole z datą śmierci… i takie widnieje po dziś dzień.


Wracamy w kierunku Miedzianki. Po drodze mijamy pokopalniane hałdy. To między innymi z nich pozyskiwano niegdyś uran.


Dochodzimy do dawnego cmentarza ewangelickiego. Na jego terenie zachowało się kilka ruin kaplic. Umieszczono również kamień z tablicą w języku niemiecki i polskim „Spoczywajcie w pokoju jesteście niezapomniani”.




My tu sobie spoglądamy na ocalałe resztki, podczas gdy ni stąd, ni zowąd zjawia się mieszkaniec tych terenów. Ledwie jednak nasze oko go dostrzega, on w pośpiechu rzuca się do ucieczki.




Niemal naprzeciw cmentarza znajduje się budynek dawnej szkoły. Na tablicy informacyjnej możemy ponownie przeczytać, że to jeden z niewielu ocalałych budynków.


I tak doszliśmy z powrotem do centrum wsi. Zanim wrócimy do Browaru, skręcamy w prawo ponownie w stronę kościoła. Tym razem jednak nie on jest naszym celem. Wchodzimy na łąkę po prawej stronie, tam, gdzie dawniej był rynek. Trafiamy na pozostałości fundamentów kamienic. Tyle pozostało z pięknej zabudowy dawnego miasta.


Podchodzimy nieco wyżej, tam gdzie kiedyś znajdował się drugi z kościołów. Ku naszemu zaskoczeniu w miejscu, w którym stała niegdyś ewangelicka świątynia wisi kula. Taka, jak dawniej znajdowała się na kościelnej wieży.



Wracamy do drogi. Po drodze podchodzimy jeszcze do widocznego kamienia. Choć nie zachował się na nim żaden napis ani tablica, jest to pomnik upamiętniający poległych w I wojnie światowej.


Na tym kończymy zwiedzanie Miedzianki, miasta, które zniknęło. Wracamy do Browaru Miedzianka na obiad. Z poprzednich wizyt już wiemy, że nakarmią nas tu pysznie. Mamy nadzieję, że i teraz się nie zawiedziemy 😋.


Na koniec, wśród kwitnącego akurat rzepaku, podchodzimy jeszcze do kamiennego krzyża. Widnieje na nim napis „MEMENTO”. Według legendy postawiony został jako odkupienie win. Podobno brat kiedyś zabił tu brata. I podobno również stąd wynikają wszystkie złe rzeczy, które przytrafiają się Miedziance. Jak widać jednak postawienie krzyża nie pomogło.



To jednak tylko legenda. Choć jak wiadomo w każdej legendzie jest ziarnko prawdy. Dzisiaj możemy za to rozkoszować się stąd wspaniałymi widokami. A widać nie tylko współczesny Browar Miedzianka i wystającą zza drzew wieżę zabytkowego kościoła, ale również piękną panoramę Rudaw Janowickich z Karkonoszami w tle.






Za nami niezwykle przyjemne i spokojnie spędzone popołudnie. Obeszliśmy to o czym przeczytaliśmy w książce. Możemy wracać do domu. Zwłaszcza, jeśli tę podróż do Poznania upiększają takie widoki, jak choćby pięknie kwitnące pole rzepaku z Masywem Ślęży w tle. Wiosna na całego!


POZDRAWIAMY