Miasto, którego nie ma.
Po wczorajszym dniu spędzonym na
górskich wędrówkach, dzisiaj decydujemy się na nieco zwiedzania. Choć na
wstępie myślę, że warto zaznaczyć, że nie będzie to takie typowe zwiedzanie.
Więcej dzisiaj będziemy musieli sobie wyobrazić, niż będzie nam dane zobaczyć w
rzeczywistości.
Podczas naszej ostatniej
wizyty w Miedziance, 👉w październiku ubiegłego roku, zakupiliśmy książkę pod
tytułem „Miedzianka. Historia znikania” autorstwa Filipa Springera. Dzisiaj
jesteśmy po jej lekturze i uraczeni niezwykle ciekawymi historiami tam
opisanymi, postanowiliśmy wrócić do tej położnej w Rudawach
Janowickich miejscowości.
Opuszczamy Jelenią Górę
i drogą krajową numer 3 kierujemy się do Radomierza. Tam skręcamy w prawo, by wśród niezwykle malowniczych widoków dojechać do Janowic Wielkich. Podróż umilają
przepiękne panoramy Rudaw Janowickich z Karkonoszami i Górami Izerskimi w tle.
Widać
Szrenicę i Śnieżne Kotły.
Widać
szczyt Wysokiego Kamienia z charakterystyczną, kamienną wieżą widokową.
Widać
również najwyższą w Karkonoszach i całych Sudetach – Śnieżkę (1603 m n.p.m.).
Cudowne
widoki 😍.
W
Janowicach Wielkich, tuż za torami kolejowymi, skręcamy w lewo, by prowadzącą
pod górę drogą dojechać niebawem do Miedzianki. Tuż za tablicą z nazwą
miejscowości skręcamy w lewo na teren Browaru Miedzianka. Na parkingu
zostawiamy samochód i ruszamy na spacer po… no właśnie po czym?
Historia Miedzianki jest
niezwykle ciekawa i burzliwa. Pokrótce można powiedzieć, że to miasto, którego
nie ma.
Początki osady sięgają pierwszej
połowy XIV wieku, choć mówi się, że może i znacznie wcześniej. Co prawda nie ma
potwierdzonych informacji, ale już w XII wieku żył podobno niejaki Laurentius
Angelus, który odkrył tu cenne złoża rud metali. Tak rozkwitło na tych ziemiach
górnictwo. Przez kolejne wieki miasto na zmianę prężnie się rozwijało i w
wyniku kolejnych wojen upadało. Zawsze jednak podnosiło się z opresji. W między
czasie powstał również browar, w którym produkowano słynne „Złoto z Miedzianki”.
Piwo znane było nie tylko w okolicy.
Kres górnictwu przyniósł wiek
XIX. Znane wówczas złoża wyczerpywały się, przez co spadało jego wydobycie.
Miedzianka jednak się nie poddała i zyskała sławę jako miejscowość
wypoczynkowa.
Wielką zmianę przyniosły lata
powojenne. Wysiedlono wówczas wszystkich dotychczasowych mieszkańców pochodzenia
niemieckiego, a ich miejsce zajęli przesiedleńcy ze wschodu. Związek Radziecki,
który trzymał wówczas „opiekuńczą” rękę nad Polską, odnalazł w tutejszych
złożach uran. Szybko uruchomiono kopalnie, a cały teren włączono do tajnego
programu pod kryptonimem Zakłady Przemysłowe R-1.
Niestety złoża okazały się
być mniej urodzajnymi niż przewidywano. Ponadto, prowadzone niezwykle rabunkowo
wydobycie doprowadziło z czasem do powstawania szkód górniczych na wielką
skalę. Kolejne domy dosłownie zapadały się pod ziemię. Podjęto decyzję o wysiedleniu
ludności Miedzianki, a to co zostało z jej zabudowy zburzono.
Współcześnie wieś Miedzianka,
bo rangę miasta straciła tuż po II wojnie światowej, odżywa. Choć wybudowany w
innym miejscu niż pierwotnie, powstał Browar Miedzianka. Spod jego murów
ruszamy więc na zapowiadaną wędrówkę. Zobaczymy co zostało z dawnej świetności.
Z parkingu Browaru
Miedzianka wracamy do drogi prowadzącej z Janowic Wielkich do Miedzianki.
Niemal naprzeciwko znajdują się mury oryginalnego browaru, który przed laty
ważył słynne „Złoto z Miedzianki”. Aktualnie trwają tu jakieś prace budowlane.
Czyżby ktoś planował wskrzesić to miejsce?
Na
bocznej ścianie browaru możemy zobaczyć murale przedstawiające założyciela
Ewalda Franzky’ego oraz jego syna Georga Franzky’ego. Pomiędzy nimi dawny
Kupferberger, bo tak z niemiecka nazywała się Miedzianka.
W
sąsiedztwie browaru znajduje się dom byłego browarnika Georga Franzky’ego.
Idziemy
dalej główną ulicą. Dochodzimy do dawnego serca miasta. Tu znajdował się Rynek
Miedzianki. Niegdyś gęsto zabudowany kamieniczkami, tętniący życiem jego mieszkańców, dzisiaj ciężko to sobie nawet
wyobrazić, patrząc na wysokie drzewa i krzewy tu rosnące. Jedynie kilka
wyblakłych już tablic potwierdza dawną potęgę.
Kamienice
się nie zachowały, za to do dnia dzisiejszego dotrwał jeden z dwóch kościołów dawnego miasta. O ile kościół ewangelicki rozebrano, o tyle katolicki trwa po
dziś dzień. Jest pod wezwaniem Jana Chrzciciela i choć teren wokół niego kilka
razy się zapadał, świątynia przetrwała zawieruchy losu. Kościół
jest zamknięty, nie dostaniemy się do środka. Za to wielu informacji możemy
dowiedzieć się z tablicy informacyjnej.
Tuż za
kościołem znajdował się park dworski i zabudowania samego dworu. Niewiele z
tego zostało. Dosłownie widoczne w ziemi ruiny zarośnięte gęstym lasem. Za to
na zakręcie drogi zachował się budynek dawnej gospody.
Doszliśmy do końca
miejscowości, jednak to nie koniec naszej wędrówki. Z głównej drogi prowadzącej
dalej do Marciszowa, skręcamy w prawo, w widoczną szutrową dróżkę. Delikatnie
wspinamy się na znane nam już wzgórze z wieżą radiowo-telewizyjną. To również
doskonały punkt widokowy na Rudawy Janowickie i Karkonosze. A skąd znamy to
miejsce?
A znamy je z czasów zdobywania
odznaki 👉Miłośnik Rudaw Janowickich, kiedy to zmierzaliśmy tędy na szczyt
Miedzianej Góry (530 m n.p.m.). Dzisiaj nie będziemy
zdobywać tej góry, za to popatrzymy sobie na widoki. Dla nich warto tu
przychodzić wiele razy.
Zostawiamy
za sobą piękne panoramy i wytyczoną między palami drogą wędrujemy dalej.
Drewniane paliki połączone są drutem kolczastym. W wielu miejscach zapora
jednak nie przetrwała próby czasu. Już podczas ostatniej wizyty zastanawiało
nas czemu tu tak wszystko ogrodzone? Wyjaśnienie przyniosło poznanie historii
Miedzianki. Po likwidacji miejscowości teren ogrodzono, by nikt nie wchodził
tam, gdzie może zapaść się pod ziemię.
Idziemy
w promieniach intensywnie grzejącego, wiosennego słońca. Wokół na bogato kwitną
mniszki lekarskie, zwane potocznie mleczami. Tak dochodzimy do krzyżówki dróg
na południowych stokach Miedzianej Góry. Idąc dalej dojdziemy do Mniszkowa. My
jednak skręcamy ostro w prawo, obchodząc szczyt dookoła. Tak dochodzimy do
grobu Ueberschauera. Schowany w lesie, ukryty przed wzrokiem przechodniów
przetrwał do dnia dzisiejszego w bardzo dobrym stanie. Pochowany jest tu Hugo
Ueberschauer, niemiecki porucznik policji. Nie chcąc wyjeżdżać po wojnie do
Niemiec i opuszczać rodzinnych stron, postanowił pozostać w tej ziemi na
zawsze. Co więcej, sam przygotował sobie grób, wyrył napisy. Puste pozostało
jedynie pole z datą śmierci… i takie widnieje po dziś dzień.
Wracamy
w kierunku Miedzianki. Po drodze mijamy pokopalniane hałdy. To między innymi z
nich pozyskiwano niegdyś uran.
Dochodzimy
do dawnego cmentarza ewangelickiego. Na jego terenie zachowało się kilka ruin
kaplic. Umieszczono również kamień z tablicą w języku niemiecki i polskim
„Spoczywajcie w pokoju jesteście niezapomniani”.
My tu
sobie spoglądamy na ocalałe resztki, podczas gdy ni stąd, ni zowąd zjawia się
mieszkaniec tych terenów. Ledwie jednak nasze oko go dostrzega, on w pośpiechu
rzuca się do ucieczki.
Niemal
naprzeciw cmentarza znajduje się budynek dawnej szkoły. Na tablicy
informacyjnej możemy ponownie przeczytać, że to jeden z niewielu ocalałych
budynków.
I tak
doszliśmy z powrotem do centrum wsi. Zanim wrócimy do Browaru, skręcamy w prawo
ponownie w stronę kościoła. Tym razem jednak nie on jest naszym celem.
Wchodzimy na łąkę po prawej stronie, tam, gdzie dawniej był rynek. Trafiamy na
pozostałości fundamentów kamienic. Tyle pozostało z pięknej zabudowy dawnego
miasta.
Podchodzimy
nieco wyżej, tam gdzie kiedyś znajdował się drugi z kościołów. Ku naszemu
zaskoczeniu w miejscu, w którym stała niegdyś ewangelicka świątynia wisi kula.
Taka, jak dawniej znajdowała się na kościelnej wieży.
Wracamy
do drogi. Po drodze podchodzimy jeszcze do widocznego kamienia. Choć nie
zachował się na nim żaden napis ani tablica, jest to pomnik upamiętniający poległych
w I wojnie światowej.
Na tym
kończymy zwiedzanie Miedzianki, miasta, które zniknęło. Wracamy do Browaru
Miedzianka na obiad. Z poprzednich wizyt już wiemy, że nakarmią nas tu pysznie.
Mamy nadzieję, że i teraz się nie zawiedziemy 😋.
Na
koniec, wśród kwitnącego akurat rzepaku, podchodzimy jeszcze do kamiennego
krzyża. Widnieje na nim napis „MEMENTO”. Według legendy postawiony został jako
odkupienie win. Podobno brat kiedyś zabił tu brata. I podobno również stąd
wynikają wszystkie złe rzeczy, które przytrafiają się Miedziance. Jak widać jednak postawienie
krzyża nie pomogło.
To jednak tylko legenda. Choć jak wiadomo w każdej legendzie jest ziarnko prawdy. Dzisiaj możemy za to rozkoszować się stąd wspaniałymi widokami. A widać nie tylko współczesny Browar Miedzianka i wystającą zza drzew wieżę zabytkowego kościoła, ale również piękną panoramę Rudaw Janowickich z Karkonoszami w tle.
Za
nami niezwykle przyjemne i spokojnie spędzone popołudnie. Obeszliśmy to o czym
przeczytaliśmy w książce. Możemy wracać do domu. Zwłaszcza, jeśli tę podróż do
Poznania upiększają takie widoki, jak choćby pięknie kwitnące pole rzepaku z
Masywem Ślęży w tle. Wiosna na całego!
POZDRAWIAMY☺