Ruszamy w czeskie Sudety!
Mamy czerwiec. To oznacza dla
nas czas urlopu. Przed nami cały tydzień górskich wędrówek. Tym razem jednak
nie będą to polskie góry, a czeskie.
I tak o poranku wyruszamy w
drogę na południe naszego kraju. Tradycyjnie już wygodną drogą szybkiego ruchu
S5 dojeżdżamy do Wrocławia. Tam objeżdżamy miasto autostradą A8, która na
południe od stolicy Dolnego Śląska przechodzi w drogę krajową numer 8. Tak dojeżdżamy do Paczkowa, miasteczka położonego na południe od Wrocławia, ale
znajdującego się już na terenie województwa opolskiego.
PACZKÓW
Miasto swoją historią
sięga XIII wieku, a to co przyciągnęło nas tutaj to Muzeum Gazownictwa. Obiekt
pochodzi z przełomu XIX i XX wieku. W całości zachowały się urządzenia do
produkcji gazu miejskiego, które w ramach muzealnych ekspozycji możemy
zobaczyć. W kasie dokonujemy zakupu biletów wstępu i ruszamy na wystawę.
Dostajemy również QUEST do rozwiązania, oprowadzający po terenie muzeum.
Na początek Przewodnik
opowiada nam nieco historii tego miejsca. Pan ma olbrzymią wiedzę, nie tylko o
gazownictwie w Paczkowie, ale również z wielu innych miast w Polsce, a nawet
Europie. Naprawdę wielu ciekawostek się dowiedzieliśmy.
Zwiedzanie rozpoczynamy
od pomieszczenia zwanego Przypiecownią. Dawniej trzymano tu węgiel, z którego
produkowano później gaz. Dzisiaj znajdziemy w nim wiele eksponatów, które do
działania potrzebowały gazu. Wśród nich znane nam kuchenki gazowe, czy popularne
piece do grzania wody, zwane junkersami.
Znajdziemy
tu również promienniki i grzejniki pokojowe zasilane... a jakże by inaczej,
gazem. Jest również lodówka i palarka kawy, a nawet żelazko. A wszystko do
działania potrzebowało gazu. Do tej pory nawet nie byliśmy świadomi, że tyle
sprzętów codziennego użytku było dawniej zasilanych tym medium.
Przechodzimy
do sąsiedniego pomieszczenia, zwanego Piecownią. Tu, jak sama nazwa wskazuje,
spodziewamy się wielkiego pieca. I jest! A nawet są, bo aż 2 piece.
Piece,
które tu widzimy nazywają się piecami retortowymi. Każdy z nich składał się z
ośmiu retort, czyli widocznych otworów, przez które wsypywano węgiel. W nich, w
temperaturze 1200 stopni Celsjusza, mówiąc najkrócej, powstawał gaz. Proces był
jednak bardziej pracochłonny, gdyż do każdej retorty wsypywano 200 kilogramów
węgla, który przez około 6 do 8 godzin odgazowywał się. Ile gazu z tego było?
Około 36 metrów sześciennych ze 100 kilogramów węgla czarnego.
Wyprodukowany w paczkowskiej
gazowni gaz wykorzystywany był przez mieszkańców w przemyśle, do oświetlania ulic oraz w domach, do sprzętów codziennego użytku.
Przechodzimy na plac
usytuowany za Piecownią. Tu, oprócz wysokiego komina, znajduje się pomieszczenie z urządzeniami do oczyszczania gazu oraz warsztaty. O! Jak ładnie widać stąd starówkę. Już
wiemy, że po zwiedzeniu muzeum udamy się i tam!
Skoro
mowa o urządzeniach do oczyszczania gazu to mamy tutaj przykłady
odsiarczalników. Ich zadaniem było wyeliminowanie z gazu siarki, która
powodowałaby korozję urządzeń.
Znajdziemy tu również olbrzymie gazomierze wodne z 1910 roku, wyprodukowane przez niemiecką firmę Julius Pintsch.
Przechodzimy obok, do warsztatu. Nie znajdziemy tu dzisiaj podręcznych narzędzi, których dawniej z całą
pewnością było w tym pomieszczeniu sporo. Są za to kolejne przykłady urządzeń zasilanych gazem,
jak na przykład lampy, promienniki, czy piece do ogrzewania wody.
Trafiamy
jeszcze na gablotę, w której prezentowane są lokówki, prostownice i karbownice
do włosów. A wszystko wymagające do pracy gazu. Ponownie zostajemy zaskoczeni,
że urządzenia tego typu były również gazowe.
Wracamy
przed budynek Piecowni. W jego sąsiedztwie znajduje się zbiornik, w którym gromadzono
wyprodukowany gaz. Zanim jednak udamy się do jego wnętrza, zostajemy zaproszeni
ponownie do Przypiecowni. Tu zaprezentowana zostaje nam Tuba Rubensa. To
nieznane przez nas dotąd urządzenie prezentuje zjawisko akustycznej fali stojącej.
Brzmi bardzo mądrze, ale na czym to polega?
Otóż
do tuby dostarczany jest gaz, który płomieniem spala się przez niewielkie otwory. Z drugiej strony tuby dociera dźwięk o różnych częstotliwościach, który
w efektowny sposób tworzy z płomieni górki i dolinki. Powstają swego rodzaju
sinusoidy. Bardzo ciekawe zjawisko.
Idziemy
do zbiornika, który w latach swojej świetności potrafił zgromadzić 600 metrów
sześciennych gazu. Dzisiaj w jego wnętrzach prezentowana jest bogata kolekcja
gazomierzy oraz pochodząca z nyskiej gazowni, pokaźnych rozmiarów zasuwa o
średnicy 800 milimetrów.
Opuszczamy mury niezwykle
ciekawego muzeum. Z racji technicznego wykształcenia bardzo lubimy zwiedzać
takie miejsca. QUEST rozwiązany, odcisk kolejnej pieczęci trafił do naszej
kolekcji, zgodnie z zapowiedziami ruszamy na rynek.
Aby tam się dostać
trzeba przejść przez dawne fortyfikacje miejskie. Paczków jest dzisiaj miastem
z jednym z najlepiej zachowanych systemem średniowiecznych fortyfikacji w
naszym kraju. Przykład tego mamy właśnie okazję oglądać. Przed nami dawne mury
obronne i wieże bramne.
W
Paczkowie zachował się również średniowieczny staromiejski układ urbanistyczny
z siatką ulic, rynkiem, ratuszem i kościołem. Wieże tych dwóch ostatnich widzieliśmy
z terenu Muzeum Gazownictwa, teraz również wynurzają się zza okolicznych
budynków.
Jesteśmy na rynku. Tu uwagę
przykuwa przede wszystkim ratusz. Jego historia wraz z przyległą doń wieżą
sięga połowy XVI wieku. Budynek przebudowano na początku XIX wieku, nadając mu
bardziej neoklasycystyczne kształty.
Na wieży ratuszowej
znajduje się punkt widokowy. Postanawiamy się tam wdrapać. W tym celu udajemy
się do Informacji Turystycznej, której siedziba znajduje się z boku ratusza i
tam zakupujemy bilety wstępu. Pani podchodzi z nami do wejścia na wieżę, otwiera
drzwi i możemy rozpocząć wędrówkę po kamiennych, niezwykle wąskich stopniach.
Trochę
wysiłku zostaje szybko wynagrodzone. Z wieży ratusza rozpościerają się
wspaniałe widoki. Pod nami cała historyczna zabudowa Paczkowa. To dzięki niej
oraz zachowanym fortyfikacjom miasto trafiło na zaszczytną listę Pomników
Historii Polski. Rozporządzeniem Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej gości tam
od 22 października 2012 roku.
Tymi
samymi schodami wędrujemy teraz w dół. Minąć się z kimś tutaj to nie lada
sztuka. Trafiamy z powrotem na płytę rynku. Stąd widać kolejny obiekt, który
chcemy odwiedzić. Ruszamy w kierunku Kościoła św. Jana Ewangelisty.
Gotycka
świątynia pochodząca z XIV wieku jest bardzo ciekawą budowlą. Poza standardową
funkcją sakralną, jaką pełniła i pełni do dnia dzisiejszego, w XVI wieku
została ufortyfikowana i zaczęła pełnić dodatkowo funkcję obronną. A wszystko w
celu obrony przed najazdem Turków.
Ciekawostką
jest fakt, że wewnątrz świątyni znajduje się… studnia. Ta została wybudowana,
by zapewnić wodę mieszkańcom, którzy mieli schronić się w kościele w razie
ataku wroga. Dzisiaj to jedyna studnia w Europie zlokalizowana wewnątrz
kościoła. Niezwykła atrakcja!
Wracamy
do samochodu. Ten zostawiliśmy przed budynkiem Muzeum Gazownictwa, więc ponownie
musimy przejść przez rynek i opuścić średniowieczny układ urbanistyczny, przechodząc przez dawne mury obronne. Jakże piękne i spokojne miasteczko z tego
Paczkowa. Praktycznie nieznane, a z wielką historią. W końcu to Pomnik Historii
Polski. Szczerze polecamy do odwiedzenia! Muzeum Gazownictwa również!
Opuszczamy
centrum Paczkowa i kierujemy się ku polsko-czeskiej granicy. To zaledwie kilka
kilometrów stąd. Zanim jednak przekroczymy granicę, na obrzeżach historycznego
miasteczka zatrzymujemy się na obiad. Przed nami cały tydzień jedzenia
knedlików i innych czeskich specjałów, więc teraz skosztujmy jeszcze coś
polskiego 😉.
Głód zaspokojony, pragnienie
ugaszone, jesteśmy gotowi do dalszej drogi. Dopełniamy bak do pełna (u nas
paliwo jest nadal sporo tańsze niż w Czechach) i tak przygotowani ruszamy na
granicę. Tę przekraczamy bez żadnych przeszkód i kontroli. W obecnych,
pandemicznych czasach ciężko przewidzieć czego można się spodziewać. Z jednej
strony COVID-19 zrównano z grypą, z drugiej coraz częściej mówi się o kolejnej
fali zachorowań. Póki co jednak problemu na granicy nie ma.
BOŽÍ HORA - 525 m n.p.m.
Jedziemy dalej na południe.
Celem na dzisiaj jest położone w północnych Czechach miasto Šumperk. Tam mamy
zarezerwowaną kwaterę na najbliższy czas. Zanim jednak zakwaterowanie, najpierw
planujemy zdobyć pierwszy podczas tego wyjazdu szczyt.
Jedna z zaplanowanych przez nas do zdobycia gór znajduje się właśnie tu, na północy kraju. Warto wejść na
nią teraz, niejako po drodze, by później nie musieć specjalnie przyjeżdżać.
Plan szybko wprowadzamy w życie, a nasz cel widzimy już z daleka.
Jedziemy
do miejscowości Žulová, gdzie na parkingu w centrum zostawiamy samochód.
Wędrówkę rozpoczynamy schodząc nieco w kierunku potoku. Mijamy go mostem, za
którym podchodzimy w kierunku Kościoła św. Józefa. Dojście do niego
poprowadzone jest po kamiennej kaskadzie. My natomiast przechodzimy pod nią
widocznym półkolistym przejściem. Przebiega tędy niebieski szlak, którego
wskazań będziemy się teraz trzymać. Ponownie wyłania nam się cel wędrówki.
Mijamy
kolejny potok, tory kolejowe, aż wreszcie odbijamy z asfaltowej ulicy w prawo,
w las i niebawem trafiamy do... sadu 😁. Dalej rozpoczyna się Droga Krzyżowa. Ta, wspólnie z niebieskimi znakami szlaku
ma nas doprowadzić na szczyt Boží hora.
Mijając
kolejne stacje Drogi Krzyżowej nabieramy wysokości. Nie jest jednak jakoś bardzo stromo. Bardziej się męczymy ciepłem pogody niż podejściem na szczyt. Tuż pod szczytem dochodzimy
do skalnej kapliczki.
Ostatecznie
zdobywamy szczyt Boží hora o wysokości 525 metrów nad poziomem morza. Zaliczany jest on do 👉Korony Sudetów Czeskich oraz 👉Sudeckiego Włóczykija. Znajduje
się tutaj Kościół Matki Bożej Bolesnej. Co ciekawe, świątynia zbudowana jest z kamienia
wydobywanego w kamieniołomach na zboczach góry, na której się znajdujemy.
Boží
hora okazuje się doskonałym punktem widokowym na całe pasmo Gór
Złotych. W orientacji pomaga tablica z opisaną panoramą.
Szukamy
znanych szczytów… jest Borówkowa! Szczyt o wysokości 900 metrów nad poziomem
morza z charakterystyczną wieżą widokową, która przypomina nam swoim
kształtem domek Muminków. Byliśmy tam 👉w maju 2019 roku. Bardzo miło wspominamy
ten dzień, podczas którego zdobyliśmy aż 4 szczyty.
Z lewej strony panoramy widoczne
jest również Kowadło (989 m n.p.m.), szczyt zaliczany do 👉Korony Gór Polski jako
najwyższy w Górach Złotych. Ten zdobyliśmy wraz z Rudawcem i Kłodzką Górą 👉w sierpniu 2016 roku.
Po
chwili odpoczynku na ławce pod murami kościoła ruszamy w drogę powrotną.
Identycznie jak w górę prowadzi nas niebieski szlak. Mijamy ponownie kolejne stacje Drogi
Krzyżowej, by wyjść na asfaltową ulicę w Žulovej. Wracamy na parking, gdzie
czeka nasz samochód. Ruszamy w dalszą drogę. Teraz już bezpośrednio do Šumperku,
gdzie mamy zarezerwowaną kwaterę na najbliższy czas.
POZDRAWIAMY☺