Spokojna wędrówka na zimowy czas.
Dzień dzisiejszy wita nas dużo lepszą pogodą niż wczoraj. Przez noc się wypadało, gęste chmury ustąpiły miejsca błękitnemu niebu, dzięki czemu poranek przywitał nas świecącym słońcem. Ruszamy w góry! Jedziemy do Sosnówki, rozległej wsi położonej na południe od Jeleniej Góry. W drodze towarzyszą nam piękne widoki na główny grzbiet Karkonoszy, który jednak schował się za gęstym wałem chmur.
Samochód zostawiamy na parkingu koło Szkoły Podstawowej imienia Marii Konopnickiej w Sosnówce. Stąd doskonale widoczny jest Chojnik z ruinami zamku na szczycie. Ostatni raz 👉byliśmy tam ponad 12 lat temu. Jak ten czas szybko leci... trzeba kiedyś wybrać się ponownie.
Teraz jednak idziemy w kierunku Kaplicy św. Anny, do której zgodnie ze wskazaniami szlakowskazu powinniśmy dojść w ciągu godziny. Naszym przewodnikiem będzie szlak koloru żółtego.
Szlak prowadzi początkowo główną, asfaltową drogą wiodącą przez Sosnówkę. Zgodnie z jej przebiegiem wspinamy się w górę. Na szczęście po niecałym kilometrze odbijamy w prawo, by w końcu zejść na mniej utwardzone tereny. Ścieżka, którą teraz wędrujemy to Babia Ścieżka, zwana również Ścieżką Czarownic. A wszystko związane jest z legendą o cudownych właściwościach źródła koło Kaplicy św. Anny. O tym może jednak opowiemy później.
Dochodzimy do rozległej polany w Sosnówce Górnej. Po raz pierwszy dostrzegamy cel naszej wędrówki. W górze majaczy między drzewami biały zarys Kaplicy św. Anny. Jeszcze trochę zostało nam do podejścia.
Trzymając się cały czas wskazań żółtego szlaku i pokonując kolejne przewyższenia dochodzimy w końcu do celu. Zanim udamy się do świątyni podchodzimy do Dobrego Źródła, zwanego również Źródłem Miłości. Każdemu kto nabierze wody w usta i siedem razy okrąży kaplicę nie zabraknie nigdy więcej w życiu zdrowia i miłości. Tak mówi legenda. Dawniej wierzono w uzdrawiającą moc źródlanej wody, która miała leczyć trudne do zagojenia rany i wiele innych dolegliwości. Od strony Sosnówki, szlakiem którym my dzisiaj tu przyszliśmy, przybywały dawniej liczne pielgrzymki ludzi pragnących uzdrowienia. Tędy również wiedźmy miały udawać się na pobliską skałę zwaną Patelnią, gdzie urządzały sabaty. Stąd właśnie nazwa szlaku - Ścieżka Czarownic. A na skale Patelnia byliśmy 👉w kwietniu 2021 roku, gdy pierwszy raz szliśmy do Kaplicy św. Anny. Czarownicy jednak nie spotkaliśmy 😉.
Zauważamy jedną, drobną różnicę koło kaplicy. Przybyło jedno krzesełko z dawnego wyciągu na Kopę, będącego najstarszym wyciągiem krzesełkowym w Polsce. Teraz są już trzy!
No i ten wspaniały widok, jaki rozciąga się spod kaplicy. Przed nami Chojnik z wyraźnie widocznymi ruinami zamku na szczycie oraz pasmo Gór Izerskich, dzisiaj jednak schowane za wałem chmur.
Wchodzimy w końcu do Kaplicy św. Anny. Pierwsze wzmianki o jej istnieniu pochodzą z XIII wieku. Wówczas była to jeszcze budowla drewniana. Murowana świątynia, którą widzimy przed sobą to dzieło z początku XVIII wieku. Budowę barokowej kaplicy w latach 1718 - 1719 ufundował ówczesny właściciel tych ziem, hrabia Hans Anton von Schaffgotsch.
W sąsiedztwie Kaplicy św. Anny znajduje się Gospoda "Dobre Źródło". Jak głosi wywieszona kartka obiekt jest na sprzedaż. Już ostatnio jak tu byliśmy był nieczynny.
Naszą uwagę zwraca jednak zapalone w oknie światło. Podchodzimy więc do drzwi, które okazują się... otwarte. Wchodzimy do środka.
Wnętrze Gospody jest bardzo ładne i przytulne. Zajmujemy miejsce przy stoliku i zamawiamy kawę oraz sernik. Przybijamy również pieczątkę w naszych książeczkach GOT oraz kupujemy przypinkę. Kto wie czy niebawem nie będzie ona historyczna. Nie wiadomo co wymyśli przyszły właściciel obiektu.
Ciasto jest naprawdę pyszne 😋. Czas jednak ruszać dalej. Wspinamy się po kilku schodach na drogę ponad zabudowaniami. Z tej perspektywy dostrzegamy ponownie Zamek Chojnik oraz schowany nieco za drzewami inny szczyt z widocznymi ruinami.
Już podczas wędrówki żółtym szlakiem widzieliśmy to miejsce. Zastanawiało nas co to jest? Olśnienie przyszło jednak dopiero pod Kaplicą św. Anny. To przecież Grodna (506 m n.p.m.) z ruinami zamku księcia Henryka von Reuss. Byliśmy tam 👉w lutym 2017 roku, podczas zdobywania Korony Sudetów Polskich.
Opuszczamy zbocza Grabowca, na których znajduje się Kaplica św. Anny, i dalej za wskazaniami niebieskiego szlaku idziemy do Borowic.
Dochodzimy do centrum Borowic. Niezwykłą atrakcją tej miejscowości jest Wioska Lapońska Kalevala. Nas jednak bardziej interesuje jej sąsiedztwo, czyli niewielki ryneczek Kauppatori.
Od dawna chcieliśmy odwiedzić to miejsce i w końcu się udało. Okazuje się, że na ryneczku nie ma za dużo do obchodzenia. Tu są tylko dwa stoiska 😁. Każde oferuje za to zdrowe, lokalne produkty. Choć jedliśmy całkiem niedawno w Gospodzie "Dobre Źródło" przy Kaplicy św. Anny nie możemy oprzeć się, by i tu czegoś nie spróbować. Marta wybiera pierogi, ja natomiast decyduję się na smażone ziemniaczki z kefirem.
Jaka pychota 😋. Na pewno tu jeszcze kiedyś wrócimy! Teraz jednak ruszamy w dalszą drogę. Dochodzimy do znanego nam już szlakowskazu - Borowice 680 m n.p.m. Byliśmy tu niemal równo rok temu, podczas wędrówki 👉do Kaskady Myi. I szlakiem zielonym, którym wówczas tu przyszliśmy, dzisiaj będziemy szli do Przesieki.
Oczywiście nie idziemy do centrum Przesieki, gdyż przy Ogrodzie Japońskim Siruwia odbijamy w prawo, zmieniając kolor szlaku na czarny. Ten doprowadza nas z powrotem do Sosnówki.
Ostatni etap naszej wędrówki to przejście asfaltową ulicą Szkolną wzdłuż Zbiornika Sosnówka. Co ciekawe, wody tego sztucznego jeziora są źródłem wody pitnej, co czyni go zbiornikiem retencyjno-wodociągowym.
A nad wodami zbiornika doskonale widoczny jest ponownie zamek księcia Henryka von Reuss na szczycie Grodnej.
Ulica Szkolna doprowadza nas z powrotem na parking, gdzie zostawiliśmy samochód. Wracamy do Jeleniej Góry na zasłużony odpoczynek. Piękny dzień i wspaniała wędrówka górska niestety już za nami. Dziwną zimę mamy w tym roku. Aura jest bardziej wiosenna, co jednak w ogóle nam nie przeszkadza. A śniegu jak nie było, tak nie ma. Ciekawe czy kolejne tygodnie coś zmienią?
POZDRAWIAMY☺