Z magnackiego zamku tam, gdzie chrząszcz brzmi w trzcinie.
Do Łańcuta przyjechaliśmy chwilę przed zapadnięciem zmroku. Mamy już dzisiaj za sobą spacer po Sandomierzu i krótką wizytę na Porytowym Wzgórzu. Dzień chcemy zakończyć wieczorną wizytą przed łańcuckim Zamkiem. Zakwaterowujemy się zatem na nocleg i czym prędzej udajemy się na wieczorny spacer.
Kolejny dzień wita nas ponownie piękną słoneczną pogodą. Zaczynamy tradycyjnie od śniadania i spakowania naszych bagaży. Tuż po godzinie 10 wymeldowujemy się z naszej kwatery i ruszamy w stronę zamku. Na godzinę 11 mamy wykupione bilety na zwiedzanie wnętrz z przewodnikiem. Bilety zapewniliśmy sobie jeszcze przed wyjazdem, zakupując je on-line przez stronę internetową zamkowego muzeum, aby mieć zagwarantowane wejście. Spotkanie z przewodnikiem zaplanowane jest przy kasie. I tam też czekamy na jego przyjście.
Punktualnie o godzinie 11 wyruszamy na zwiedzanie. Przez zdobioną rodowymi herbami bramę wchodzimy do zamkowego ogrodu.
Zamek w Łańcucie wybudowany został w XVII wieku przez Stanisława Lubomirskiego. Powstał w miejscu pierwotnej rezydencji, na którą składała się jedynie wieża obronna, której powstanie datuje się na 2 połowę wieku XVI. Późniejsze przebudowy i rozbudowy pozbawiły zamek obronnego charakteru, przeistaczając go w typową rezydencję magnacką.
Początek wieku XIX to panowanie na zamku rodu Potockich, którzy mieszkali tu do czasu wybuchu II wojny światowej. Przebieg wojny na szczęście nie spowodował zniszczeń na zamku, a tuż po niej został przemianowany na muzeum. I taką funkcję pełni do dzisiaj.
Dzięki tak szczęśliwej dla zamku historii, możemy dzisiaj podziwiać najbogatsze i oryginalne zbiory z wyposażenia rezydencji.
Zamek aktualnie jest w trakcie renowacji i nie wszystkie wystawy są dostępne dla zwiedzających. Mamy jednak nadzieję na zobaczenie wielu przepięknych pomieszczeń.
Zwiedzanie zaczynamy od holu z drewnianą posadzką, po której niegdyś wjeżdżały bryczki z gośćmi. Pomieszczenie wieńczą herby rodowe, jak np. Pogoń, herb Marii z Sanguszków, żony Alfreda II Potockiego.
Z holu za przewodnikiem ruszamy przez korytarz i klatkę schodową na 1 piętro, gdzie czekają na nas kolejne pomieszczenia i apartamenty.
Po minięciu korytarzy wkraczamy do apartamentów. Poprzedza je Jadalnia Zimowa.
Przed nami pierwszy z apartamentów - Apartament Paradny, pokój należący niegdyś do księcia Adama Czartoryskiego.
Dalej przechodzimy do Sypialni Męskiej, do której przynależy Żółta Łazienka.
Teraz przechodzimy do Apartamentu Damskiego. Na początek Ubieralnie z Łazienką, pomieszczenia urządzone przez Elżbietę z Radziwiłłów Potocką.
Przechodząc dalej wkraczamy do Buduaru, czyli bogato urządzonego pokoju pani domu. Tu zaczynają się piękne intarsje na posadzkach, które będą nam towarzyszyły przez kolejne pomieszczenia.
Kolejną częścią Apartamentów Damskich jest Sypialnia Damska.
Następnym pomieszczeniem na naszej trasie zwiedzania jest urządzony w zielonym tonie Salon Bouchera.
Przechodzimy do utrzymanego w pastelowych kolorach Salonu Narożnego.
Dalej Jadalnia Mała, zwana również Jadalnią z Boazerią.
Wychodzimy ostatecznie na Sali Balowej.
Boczne drzwi Sali Balowej prowadzą do Sali Teatralnej, gdzie skrywa się pałacowy teatr.
W jednej z zamkowych sal odbywa się wystawa czasowa starodruków i rękopisów.
Tu możemy oglądać rękopis mnicha Gracjana pochodzący z około 1290-1300 roku. To najstarszy egzemplarz na wystawie.
Wystawa prezentuje również autografy Adama Mickiewicza dotyczące działalności Towarzystwa Filomatycznego Wileńskiego.
Przechodzimy do urządzonego na styl starożytny korytarza, który jest Galerią Rzeźb.
Zaglądamy do Pokoju Werandowego...
... i dochodzimy do Sali Kolumnowej. Tu znajduje się Amor, marmurowy posąg, do wyrzeźbienia którego pozował Henryk Lubomirski.
Przechodzimy teraz koło dużo niższych od pozostałych pomieszczeń. To Pokoje Chińskie, których wystrój oparty jest na wzornictwie dalekiego wschodu.
Opuszczamy apartamenty i ponownie przechodząc przez kolejne korytarze wychodzimy z zamku.
Udajemy się teraz za przewodnikiem do Stajni i Wozowni.
Zwiedzanie zaczynamy od Szorowni Galowej, w której prezentowana jest spora kolekcja siodeł i uprzęży.
Tu również znajdują się pamiątki z polowań w Afryce, jak na przykład noga żyrafy czy słonia.
Stajnia to oczywiście również boksy dla koni. Tu każdy koń miał swoje miejsce opisane jego imieniem.
Tuż obok Stajni znajduje się Wozownia. Budynek jest aktualnie w trakcie remontu. Zaglądamy tylko do wnętrza.
Na tym kończymy zwiedzanie zamku z przewodnikiem. Jednak dla nas to nie koniec atrakcji. Mamy wykupione jeszcze bilety na zwiedzanie II piętra zamku, gdzie prezentowane są prywatne pomieszczenia mieszkalne. Wracamy zatem do zamku.
Zwiedzanie II piętra kończymy na korytarzu, na którym zestawiono wiele naczyń kuchennych używanych oryginalnie na zamku.
Schodzimy klatką schodową na piętro I, dalej przechodzimy znanymi nam już korytarzami i kolejną klatką schodową dochodzimy na hol.
Kończymy zwiedzanie zamkowych wnętrz. Pomimo prowadzonego remontu nie zawiedliśmy się. Przez ostatnie kilka godzin mieliśmy możliwość oglądania wielu lat przepięknej historii zamku i jego mieszkańców.
Wychodzimy z zamku do otaczających go ogrodów. Dochodzimy do Glorietty, budowli pięknie zdobionej kolumnami. Jej centralnym punktem jest marmurowa rzeźba Diany.
W promieniach popołudniowego słońca zamek wygląda przepięknie. Obchodzimy jego mury dookoła i dochodzimy do Oranżerii. Nie możemy jednak podejść bliżej ze względu na trwający remont.
Podchodzimy jeszcze do zdobionej bramy od ulicy Tadeusza Kościuszki, po czym wracamy przez zamkowy park na parking do samochodu. Ruszamy w dalszą drogę.
Jedziemy teraz do Zamościa, gdzie mamy zarezerwowaną kwaterę na najbliższe 3 noce. To nasze ostatnie miejsce noclegowe. Przejeżdżamy przez Szczebrzeszyn, a to jak wiemy miejscowość, gdzie "chrząszcz brzmi w trzcinie" 😁.
Podjeżdżamy do centrum niewielkiego miasteczka, gdzie na Placu Tadeusza Kościuszki przed Ratuszem znajduje się Pomnik Chrząszcza.
Ale to nie jedyny pomnik tego zwierzaka w Szczebrzeszynie. Podjeżdżamy jeszcze na ulicę Klukowskiego, gdzie przy młynie wodnym nad rzeką Wieprz parkujemy samochód. Przechodzimy na drugą stronę ulicy i schodzimy nieco w dół. Tam ulokował się kolejny szczebrzeszyński Chrząszcz. Ten jest drewniany.
Jak tylko pojawiliśmy się przy rzeźbie okoliczni mieszkańcy wystawili szybko skrzynki z pamiątkami, które oczywiście można było zakupić. Nie mogliśmy się oprzeć przed magnesem na lodówkę, oczywiście w kształcie Chrząszcza ze Szczebrzeszyna.
Ruszamy w dalszą drogę do Zamościa. Już nie dużo kilometrów zostało.
POZDRAWIAMY☺