To z czego Łódź słynęła.
Po blisko trzech latach postanowiliśmy powrócić do Łodzi. Znana nam już jest 👉ulica Piotrkowska oraz 👉Manufaktura i jej okolice, czas teraz na odwiedzenie łódzkich muzeów, prezentujących to, z czego miasto było najbardziej znane.
Wyjazd wyszedł dość niespodziewanie. Pomysł co prawda rodził się w ciągu tygodnia, jednak brakowało tej przysłowiowej kropki nad "i". Dopiero wczoraj po pracy podjęliśmy spontaniczną decyzję i nie tracąc czasu od razu zarezerwowaliśmy pokój w hotelu. Szybkie pakowanie i po około 3 godzinach jazdy zameldowaliśmy się w centrum Łodzi.
Sobotni poranek przywitał nas chłodno, za to bezchmurnie i słonecznie. Skoro słoneczko to w ciągu dnia temperatura powinna wzrosnąć do całkiem przyjemnych wartości. Niestety doskwiera silny wiatr, ale mamy nadzieję, że w mieście nie będzie tak dokuczliwy. Na początek udajemy się na śniadanie w hotelowej restauracji, po którym jesteśmy gotowi do ruszenia w miasto. No to w drogę!
Hotel położony jest o około kwadrans spokojnego spaceru od ulicy Piotrkowskiej. Choć podczas ostatniej wizyty w mieście wędrowaliśmy między innymi łódzkim Szlakiem Bajkowym, nie możemy się powstrzymać aby i dzisiaj nie odwiedzić Misia Uszatka. I właśnie od przywitania z tym bohaterem opowiadań Czesława Janczarskiego oraz filmu i serialu animowanego zaczynamy spotkanie z Łodzią.
Dalsze kroki kierujemy na ulicę Juliana Tuwima, którą dochodzimy do XIX-wiecznego Kościoła Podwyższenia Świętego Krzyża. W jego sąsiedztwie znajduje się Park im. Henryka Sienkiewicza. To on jest naszym kolejnym celem.
Jak byliśmy ostatnio w Łodzi w czerwcu 2019 roku, park był w remoncie. Nie udało nam się wówczas tutaj wejść. Nadrabiamy to dzisiaj, gdyż w samym środku Parku im. Henryka Sienkiewicza znajduje się Plastuś, bohater książki Marii Kownackiej pod tytułem "Plastusiowy pamiętnik". Doczekał się on również serialu animowanego, zrealizowanego na podstawie książki.
Zanim udamy się do pierwszego muzeum, najpierw kierujemy się nieco na północ Łodzi, by ulicą płk. Jana Kilińskiego dojść do prawosławnej Katedry św. Aleksandra Newskiego. Świątynia pochodzi z końca XIX wieku, a od 1951 roku dzierży miano soboru katedralnego. Niestety aktualnie zwiedzanie cerkwi nie jest możliwe (wstrzymane do zakończenia epidemii), więc musimy zadowolić się jej wspaniałą architekturą zewnętrzną. Szkoda!
Wracamy ulicą płk. Jana Kilińskiego w kierunku południowym. Z lewej strony mijamy budynki EC1, usytuowane w sąsiedztwie dworca kolejowego Łódź Fabryczna. Cóż to takiego?
EC1 to instytucja kultury zorganizowana i wspólnie prowadzona przez miasto Łódź oraz Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. W zrewitalizowanych budynkach pierwszej w mieście elektrowni powstało wiele jednostek kulturalno-artystycznych i edukacyjnych. Wśród nich na przykład Centrum Nauki i Techniki EC1, Planetarium EC1, czy choćby skierowana do najmłodszych odbiorców Ulica Żywiołów.
Nas jednak zainteresowało tutaj coś innego. Na terenie dawnej elektrowni, obok zrewitalizowanych budynków, znajdują się jej dawne technologiczne elementy. Ich funkcję przybliżają specjalne tabliczki. I tak możemy poznać cały proces, począwszy od transportu węgla na dystrybucji prądu i ciepła kończąc. Z racji technicznego wykształcenia, taka instalacji robi na nas niesamowite wrażenie!
Elektrownia EC-1 była pierwszą miejską elektrownią w Łodzi, uruchomioną w 1907 roku. Na jej terenie znajduje się maszynownia z lat 1906-1907 z żelbetowym stropem, co czyniło ją pierwszym budynkiem na ziemiach polskich o takiej konstrukcji. Do 1948 roku elektrownia produkowała tylko prąd. Przełom nastąpił, gdy podłączono ją do miejskiej sieci ciepłowniczej. Wówczas dostarczała nie tylko energię elektryczną, ale również energię cieplną do łódzkich mieszkań. I tak przez 50 lat. Dzisiaj, jak widzimy, doczekała się zasłużonej emerytury, pełniąc funkcję centrum kultury, a jej zadania przejęły elektrociepłownie EC-3 i EC-4.
Spacer po terenie dawnej elektrowni wywołał w Marcie głód. Dobrze, że jak szliśmy z hotelu w kierunku ulicy Piotrkowskiej wstąpiła do piekarni gruzińskiej i zakupiła małe co nieco. Teraz może je zjeść. To bochcza, słodka babeczka w kruchym cieście z nadzieniem z sera białego, rodzynek i orzechów. Dodatkowo przyprawiona cynamonem. Próbuję i ja - bardzo smaczna, szybka przekąska.
Z instytucji kultury EC1 kierujemy się dalej w kierunku południowym. Nie wracamy już do ulicy Kilińskiego, a ulicą Dowborczyków w linii prostej dochodzimy do szerokiej alei Marszałka Józefa Piłsudskiego. Tu nie przejdziemy na drugą stronę inaczej, jak tylko przejściem podziemnym.
Wychodzimy na Skwerze im. Leona Niemczyka, przy którym znajduje się Pałac Przemysłowca. Ten wybudowany w 1855 roku budynek należał do Karola Wilhelma Scheiblera, jednego z Twórców Łodzi Przemysłowej. Dzisiaj w pałacowych wnętrzach znajduje się Muzeum Kinematografii. A ta jak wiemy jest bardzo z Łodzią związana i to nie tylko za sprawą słynnej Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej im. Leona Schillera.
Zanim jednak wejdziemy na zwiedzanie muzealnych ekspozycji, przystajemy przy kolejnych bajkowych bohaterach. Tym razem są to koty Filemon i Bonifacy, bohaterowie seriali animowanych "Dziwny świat kota Filemona" i "Przygody kota Filemona".
A na tyłach dawnego pałacu ekspozycja przedmiotów z planu filmowego polskiej komedii zatytułowanej "Kingsajz". Tu naprawdę można poczuć się jak prawdziwy krasnoludek 😁.
No to w końcu czas wejść do środka. W kasie zakupujemy bilety wstępu, kurtki zostawiamy w szatni, maseczka na twarz (bo nadal obowiązuje) i już możemy swobodnie ruszyć na wędrówkę przez kolejne pałacowe pomieszczenia, w których prezentowana jest ekspozycja związana z szeroko pojętą kinematografią.
Na początek automat do prezentacji pojedynczych fotografii stereoskopowych, czyli fotoplastykon. Ten, który tutaj widzimy jest jednym z sześciu zachowanych na świecie i jedynym w Polsce, oryginalnych Cesarskich Panoram (bo tak je nazywano) skonstruowanych przez Augusta Fuhrmanna. Co ciekawe, łódzki fotoplastykon zagrał w filmie "Vabank" w reżyserii Juliusza Machulskiego.
Od drugiej połowy XIX wieku urządzenia te cieszyły się ogromną popularnością. Ludzie zasiadali wokół, każdy miał dedykowane sobie wizjery, przez które oglądano zdjęcia. Urządzenie obracało się dookoła własnej osi prezentując kolejne przezrocza.
W kolejnych gablotach mamy dawne programy filmowe prezentowane przez kina w latach 30-tych XX wieku.
Dalszych kilka pomieszczeń nieco różni się od pozostałych. Tu zapominamy, że znajdujemy się w Muzeum Kinematografii, za to bardziej czujemy się jak w mieszkaniu łódzkiego przemysłowca. Liczne malowidła, zdobione płaskorzeźbami i inkrustacjami meble, przepiękne piece - wszystko to świadczy o ogromnej zamożności dawnego właściciela pałacu. A przypomnijmy, że należał do jednego z Twórców Łodzi Przemysłowej, Karola Wilhelma Scheiblera.
Pięknie zdobioną klatką schodową wchodzimy na piętro. Tu wracamy do ekspozycji związanych z kinematografią.
Na początek pomieszczenie, w którym prezentowane są nagrody filmowe. Wśród nich chyba ta najważniejsza, przyznawana przez Amerykańską Akademię Sztuki i Wiedzy Filmowej, czyli Oscar. Ten tutaj przyznany w 2015 roku, w kategorii "Najlepszy film nieanglojęzyczny" za polsko-duński film "Ida". Ale nie tylko Nagroda Akademii Filmowej. Zobaczymy tu również berlińskiego Niedźwiedzia, czy przyznawaną niegdyś przez Klub Krytyki Filmowej Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, Syrenkę Warszawską.
Idziemy dalej, gdzie możemy przyjrzeć się jak wyglądał dawniej stół montażowy oraz poznać projekty scenografii, czy kostiumów.
Przed nami kolejne schody na ostatni poziom muzealnej ekspozycji. Dawniej można było dostać się na górę windą, która została zamontowana w 1910 roku, już po śmierci przemysłowca w 1880 roku. Była to wówczas pierwsza winda w mieście.
A na ostatnim piętrze muzeum znajdują się dwie, jakże skrajne ekspozycje. Pierwsza prezentuje bajkowy świat, druga jest dostępna jedynie dla dorosłych i ukazuje zdjęcia intymnych scen z wielu polskich filmów. W świat bajek zapraszamy już teraz, tę drugą ekspozycję musicie zobaczyć sami w łódzkim muzeum 😉. Na początek Reksio, któremu możemy wejść do budy 😁.
W kolejnych gablotach Miś Colargol i zapraszający do swojego igloo Pingwin Pik-Pok.
Znalazły tu swoje miejsce również Muminki, rodem z Finlandii.
Jest i nasz ulubieniec. Miś Uszatek wita nas w swoim pokoiku.
Z Misiem Uszatkiem sąsiadują bohaterowie serialu animowanego "Porwanie Baltazara Gąbki". Jest Smok Wawelski, pocieszny Bartolini Bartłomiej herbu Zielona Pietruszka, no i oczywiście Tajemniczy Don Pedro z Krainy Deszczowców... karramba! 😄.
Znajdziemy tu również mieszkańców Plimplańskiego Lasu, czyli Maurycego i Hawranka. To kolejni bohaterowie łódzkiej wytwórni filmowej Se-Ma-For.
Są i jedni z najbardziej popularnych bohaterów polskich seriali animowanych. Mowa oczywiście o Bolku i Lolku, którzy choć są dziełem Studia Filmów Rysunkowych z Bielska-Białej, to w takim gronie nie mogło ich zabraknąć.
Tuż przy wyjściu dostrzegamy jeszcze w jednej z gablot Plastusia. Ten ulepiony z plasteliny pomarańczowy ludzik przedstawiony jest tutaj wraz z innymi przyborami ze szkolnego piórnika Tosi. To właśnie w piórniku tej dziewczynki mieszkał Plastuś.
Szybko doroślejemy i przechodzimy z bajkowego świata na wystawę 18+. Po niej schodzimy poziom niżej, gdzie odwiedzamy jeszcze kilka pomieszczeń, które pominęliśmy wcześniej. Wśród nich mamy możliwość zapoznania się z wieloma filmowymi plakatami.
Dalej napotykamy na ciekawą ścianę. Na czarnym tle wiszą neony z nazwami wielu łódzkich kin. Ciekawie to wygląda!
Na tym kończymy zwiedzanie łódzkiego Muzeum Kinematografii. Bardzo ciekawie urządzana ekspozycja związana nie tylko z filmem, ale również z historią samego miejsca, w którym została zorganizowana.
Idziemy teraz wzdłuż ruchliwej alei Marszałka Józefa Piłsudskiego w kierunku zachodnim. Dobrze znamy ten szlak z poprzedniej wizyty w Łodzi. Niebawem osiągamy postać Ferdynanda Wspaniałego, dumnie stojącego przed wejściem do Galerii Łódzkiej. Nieco dalej "Stajnia Jednorożców", czyli olbrzymia wiata przystankowa, czy wręcz dworzec tramwajowy o nazwie Piotrkowska Centrum. Nowością tutaj w porównaniu z poprzednią wizytą jest Pomnik Jednorożca, wykonany w 2019 roku, w ramach łódzkiego Budżetu Obywatelskiego.
Przed nami wizyta w Centralnym Muzeum Włókiennictwa. To niewątpliwie wielka gałąź przemysłu, z której Łódź niegdyś słynęła. Zanim jednak tam trafimy, udajemy się ulicą Piotrkowską na północ. Szukamy jakieś ciekawej restauracji, w której zjemy coś dobrego na obiad.
Solidnie najedzeni wracamy główną arterią miasta w kierunku południowym. Mijamy Bazylikę archikatedralną św. Stanisława Kostki z początku XX wieku. Dzięki widocznej z daleka strzelistej wieży o wysokości 104,5 metra, kościół ten jest najwyższym budynkiem w Łodzi i jednocześnie jednym z najwyższych kościołów w naszym kraju.
Nieco dalej kolejna świątynia. Tym razem jest to Kościół Ewangelicki św. Mateusza. Ten wybudowany został również na początku XX wieku, a jak wygląda w środku dzisiaj się nie dowiemy, gdyż jest zamknięty.
Dosłownie po przekątnej od kościoła ewangelickiego znajduje się budynek, który jest celem naszej wędrówki. Napis nad wejściem "Centralne Muzeum Włókiennictwa w Łodzi" oznacza, że dobrze trafiliśmy. Muzeum czynne jest aż do godziny 19, dzięki czemu zdążymy jeszcze dzisiaj dokładnie je zwiedzić. Lokalizacja muzeum nie jest przypadkowa. Niegdyś znajdowała się tutaj jedna z łódzkich włókienniczych fabryk, tzw. Biała Fabryka Ludwika Geyera. Ruszamy do środka!
Po wejściu zakupujemy w kasie bilety na zwiedzanie wszystkich możliwych wystaw. Otrzymujemy mapkę ze szlakiem, jaki mamy pokonać na terenie muzeum. Zgodnie z jej wskazaniami zaczynamy od dawnej kotłowni. Przez dłuższy czas teraz będziemy poruszać się w budynkach, więc nasze kurtki z chęcią oddajemy do szatni.
Dalej przechodzimy do właściwego budynku dawnej fabryki. Tu na 3 poziomach zorganizowano wystawę pod nazwą MIASTO-MODA-MASZYNA. Ostatnie, trzecie piętro poświęcone jest wystawom czasowym. Zaczynamy od poziomu 0, czyli MASZYNY.
Wśród wielu krosen tkackich tu prezentowanych odnajdziemy również to z fabryki Izraela Poznańskiego, wielkiego przemysłowca, jednego z Twórców Łodzi Przemysłowej.
Bardzo ciekawą propozycją jest możliwość spojrzenia na tkaninę przez mikroskop. Tu możemy szczegółowo przyjrzeć się ułożeniu pojedynczych nitek tworzących dany materiał.
A na ścianach, jak to dawniej bywało, kilka mądrych tabliczek związanych głównie z przestrzeganiem zasad szeroko pojętego Bezpieczeństwa i Higieny Pracy.
Idziemy na 1 piętro. Tu znajduje się kolejna część wystawy stałej - MIASTO. Przybliża ona historię Łodzi, zarówno tę chlubną, jak rozwój miasta i jego piękno objawiające się choćby w zdobieniach nowopowstających kamienic, ale również i tę mniej radosną, jak strajk łódzkich włókniarek.
Przed nami piętro 2. Tu prezentowana jest ostatnia część wystawy stałej - MODA. Nie wierzymy własnym oczom w to, co tu widzimy. Dzisiaj taka ekspozycja jest w muzeum, ale dobrze pamiętamy jak taki widok stanowił codzienność na naszych ulicach i bazarach. Te łóżka polowe, stragany i kreszowe dresy 😂. Dosłownie powrót do dzieciństwa 😁.
Ostatnie, trzecie piętro budynku poświęcone jest wystawom czasowym. Zwiedzamy i je, jednak nic ciekawego tu nie odnajdujemy. Może wystawy w innym terminie są tu interesujące, ta dzisiejsza zdecydowanie nie. Ale to tylko nasza subiektywna opinia.
Schodzimy na sam dół, odbieramy kurtki i opuszczamy budynek dawnej Białej Fabryki Ludwika Geyera. Przechodzimy do Łódzkiego Parku Kultury Miejskiej. To należący do Centralnego Muzeum Włókiennictwa swego rodzaju mały skansen etnograficzny, w którym prezentowana jest wystawa stała "Łódzkie mikrohistorie. Ludzkie mikrohistorie". W kolejnych domach prezentowane są wnętrza począwszy od wieku XIX, na latach 80-tych XX wieku kończąc. Zacznijmy więc od początku.
Pierwszy budynek jaki odwiedzamy to oczywiście dom z XIX wieku. Przeniesiony został w to miejsce z ulicy Wólczańskiej 68. Należał do rodziny Bennichów, Florentyny i Augusta. Byli to tkacze, którzy przybyli do Łodzi z niemieckiej Saksoni. Wielką sławę zyskał syn państwa Bennichów, Karol, należący do zacnego grona łódzkich fabrykantów.
Naprzeciw znajduje się dom z okresu 20-lecia międzywojennego, który przeniesiony został z ulicy Żeromskiego 68. Możemy tu zaglądnąć do mieszkań trzech rodzin: Ganterów, Olszyckich i Pierników.
Przed nami trzeci budynek. Ten prezentuje lata 40. i 50. XX wieku, czyli wczesny PRL. Dom przeniesiony został z ulicy Mazowieckiej 61. Prezentuje powojenne wnętrza, w jakich zamieszkali rodowici łodzianie, państwo Anna i Edward Baranowie.
Z racji, iż państwo Baranowie byli bezdzietni i posiadali duże mieszkanie, władze dokwaterowały im junaka Bronka Kwapisza oraz przybyłą z Garwolina wdowę, Barbarę Jodłowską.
Opuszczamy lata 40. i 50. XX wieku. Naprzeciw znajduje się Dom Rzemieślników. Do niego jednak zajrzymy za chwilę, najpierw zakończymy wędrówkę w czasie. Przechodzimy do ostatniego domu. Ten jest z okresu późniejszego PRL-u, a mianowicie z lat 60., 70. i 80. XX wieku. Przeniesiony został z ulicy Mazowieckiej 47. Wchodzimy do środka. Jak głosi opis odwiedzimy tutaj pięcioosobową rodzinę inżyniera Marciniaka, Kondraciuków - świeżo upieczonych rodziców, i samotną Halinę Klimę, której uczniowie i sąsiedzi zastąpili rodzinę. Oj, niektóre mebelki są już i nam dobrze znane 😁.
Wracamy do niebieskiego Domu Rzemieślników, który przeniesiony został w to miejsce z ulicy Kopernika 42. Według opisu przeniesiemy się teraz w świat prywatnych zakładów z XX wieku.
Na początek pracownia haftu maszynowego Cecylii i Tadeusza Potrzebowskich.
Kolejne pomieszczenie to magiel z początku XX wieku.
Trzecim jest zakład krawiecki Bolesława Liberskiego.
Zwieńczeniem międzyczasowej alejki jest Kościół pod wezwaniem św. Andrzeja Boboli z Nowosolnej (wschodnia część Łodzi). Pochodzi z połowy XIX wieku.
Spod kościoła możemy spojrzeć na całą alejkę, którą, jak można powiedzieć, wędrowaliśmy w czasie. A w tle zabudowania dawnej fabryki Geyera.
Na terenie Łódzkiego Parku Kultury Miejskiej znajduje się jeszcze willa letniskowa z ulicy Scaleniowej. Budynek pochodzi z początku XX wieku i należał do przemysłowca pochodzenia żydowskiego, Szai Światłowskiego. Aktualnie obiekt niedostępny do zwiedzania. Za to przed nim Trzy Misie, bohaterowie polsko-austriackiego serialu animowanego pod tytułem... a jakże by inaczej "Trzy Misie".
Naprzeciw willi stoi zabytkowy przystanek tramwajowy ze Zgierza. Właściwie to taka poczekalnia tramwajowa.
Z muzeum chcieliśmy wyjść na ulicę Milionową. Zbliża się jednak godzina 19, a to oznacza zamknięcie placówki i brama od tej strony okazuje się już zamknięta. Wracamy więc do wyjścia od strony ulicy Piotrkowskiej, którą wędrujemy na północ. Po drodze ponownie mijamy, pięknie teraz oświetloną, Bazylikę archikatedralną św. Stanisława Kostki oraz pomnik-ławeczkę Juliana Tuwima, który wygodnie przysiadł sobie przed Łódzkim Urzędem Wojewódzkim.
Może nietypowo jak na tę porę, ale szukamy kawiarni. I nawet odnajdujemy jedną taką czynną do godziny 21, w której przyjmujemy wieczorną dawkę kalorii.
Czas wracać do hotelu. Po całodziennym chodzeniu jesteśmy już solidnie zmęczeni. Żegnamy się z Misiem Uszatkiem, opuszczamy ulicę Piotrkowską i prostopadłą do niej ulicą Andrzeja Struga wracamy na zasłużony odpoczynek.
Jutro ciąg dalszy zwiedzania Łodzi. Tym razem skupimy się 👉na łódzkich nekropoliach. Ale nie tylko...
POZDRAWIAMY☺