sobota, 22 lipca 2023

Wielkopolska mniej znana: Lubiń, Krzywiń, Gostyń-Głogówko, Dolsk, Cichowo, Mórka

Zabytki południowej Wielkopolski.

Tak nam się spodobało ostatnio zwiedzanie wielkopolskich miejscowości, że dzień dzisiejszy postanowiliśmy spędzić podobnie. Ruszamy na południe naszego województwa, śladem obiektów z listy 👉Pomników Historii Polski. Choć nie tylko.

LUBIŃ


Na początek przyjeżdżamy do Lubinia, niewielkiej miejscowości usytuowanej około 30 kilometrów na północny-wschód od Leszna. To tutaj znajduje się jeden z trzech w naszym kraju klasztorów benedyktynów. Pozostałe są 👉w Tyńcu i Biskupowie. O ile Tyniec odwiedziliśmy niespełna dwa lata temu, do Biskupowa jeszcze nie dojechaliśmy. Wróćmy jednak do Lubinia. Rozporządzeniem Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 9 grudnia 2009 roku, zespół opactwa benedyktynów w Lubiniu wpisany został na listę Pomników Historii Polski. To obok Tyńca, najstarszy, czynny do dziś klasztor tego zgromadzenia w naszym kraju.


Historia benedyktynów w Lubiniu sięga czasów około 1070 roku, kiedy to zakonnicy przybyli na te ziemie z Leodium, dzisiejszego miasta Liege na terenie Belgii. Fundatorem klasztoru był ówczesny książę, a późniejszy król Polski, Bolesław II Szczodry. Dzisiaj tę datę możemy zobaczyć uwiecznioną na placu, na terenie klasztoru.


Leżący na trakcie z Poznania na Dolny Śląsk Lubiń, był niegdyś ważnym ośrodkiem kultury chrześcijańskiej. Od początku swojego istnienia klasztor ściśle związany był z panującą w ówczesnej Polsce dynastią Piastów. Miejsce to stało się nawet swego rodzaju mauzoleum dla potomków Mieszka III Starego, którego członkowie rodziny spoczywają w podziemiach tutejszego kościoła. Chodźmy zatem do jego środka.
Co warto jeszcze dodać, benedyktyni to najstarszy katolicki zakon mnisi na Zachodzie. Założony został już w 529 roku przez włoskiego mnicha, św. Benedykta z Nursji. Od jego osoby wywodzi się motto zakonu "Ora et labora", co znaczy "Módl się i pracuj".


Kościół klasztorny pod wezwaniem Narodzenia Najświętszej Marii Panny to najważniejszy obiekt na terenie klasztoru. Jego historia sięga czasów romańskich, z którego to okresu do dnia dzisiejszego zachowały się widoczne fragmenty kamiennych murów świątyni. Wyższe partie nawy oraz prezbiterium to z kolei już gotycka rozbudowa. Tuż po wejściu do nawy głównej kościoła naszą uwagę przyciągają płyty nagrobne, znajdujące się po obu stronach. To późnorenesansowe nagrobki opata lubińskiego Andrzeja Chrzczonowskiego i jego brata Stanisława (po lewej) oraz opata Pawła Chojnackiego i szlachcica Adama Bielewskiego (po prawej).


Wnętrze lubińskiego kościoła klasztornego utrzymane jest w stylu barokowym i współcześnie należy do najcenniejszych przykładów sztuki sakralnej na terenie Wielkopolski. Na uwagę zasługuje XVIII-wieczny ołtarz główny z obrazem narodzenia Najświętszej Marii Panny, a także ołtarze boczne. Wszystkie otoczone wieloma rzeźbami.


W prezbiterium warto również zwrócić uwagę na przepiękne stalle, pochodzące z pierwszej połowy XVIII wieku. Te również ozdobione są niezliczoną ilością rzeźb.



Wszystkie sklepienia kościoła pokryte są polichromiami, które nawiązują do życia Maryi, patronki świątyni. Dodatkowo na skrzyżowaniu nawy z transeptem odnajdziemy iluzjonistyczny obraz przedstawiający kopułę.





Warta uwagi jest jeszcze kaplica Pana Jezusa. Tu znajduje się drewniany ołtarz w kształcie winorośli, pochodzący z 1700 roku. Pod nim spoczywa ojciec Bernard z Wąbrzeźna, jeden z mnichów tutejszego opactwa.


Wizytę w lubińskim klasztorze kończymy oczywiście wizytą w furcie klasztornej, gdzie znajduje się sklepik z pamiątkami. Powszechnie wiadomo, że benedyktyni słyną z uprawy ziół w swoich ogrodach klasztornych, z których później wyrabiają lecznicze mikstury. Najsłynniejszą niewątpliwie jest likier ziołowy zwany Benedyktynką, który oczywiście pada naszym łupem. Mamy nadzieję, że zgodnie z tym co napisano na etykiecie, nie tylko pomoże zdrowiu, ale również rozgrzeje i rozweseli 😁. Ponadto skusiliśmy się jeszcze na nalewkę z czarnego bzu. Będzie dobrym uzupełnieniem długich, zimowych wieczorów. I tak opuszczamy klasztorne zabudowania, zerkając jeszcze na całe opactwo z przyklasztornego ogrodu.


Wizytę w Lubiniu kończymy odwiedzeniem położonego po drugiej stronie głównej drogi Kościoła św. Leonarda. To XIII-wieczny, romański kościół parafialny. Z tego okresu zachowały się widoczne kamienne elementy budowli. Późniejsza, gotycka rozbudowa z XVI wieku (data 1549 utrwalona została na murach kościoła), uzupełniona w wieku XVII o barokowy szczyt fasady, dały efekt, który możemy podziwiać po dzień dzisiejszy. Niestety świątynia jest zamknięta i nie mamy możliwości zajrzenia do środka.



Wracamy do samochodu i ruszając w dalszą drogę, opuszczamy Lubiń. Kierujemy się kilka kilometrów na zachód do miejscowości Krzywiń.

KRZYWIŃ


To niespełna dwutysięczne miasto znane jest w Wielkopolsce z Powstańczej Kompanii Krzywińskiej. By poznać nieco historii tej powołanej w czasie Powstania Wielkopolskiego 1918-1919 organizacji, udajemy się na rynek. To tutaj, w sąsiedztwie budynku ratusza znajduje się dom, w którym 30 grudnia 1918 roku stu piętnastu mieszkańców miasteczka powołało do życia Komendę Ochotniczej Kompanii Powstańców Wielkopolskich w Krzywiniu. Dziś wydarzenia te upamiętnia symboliczna tablica.



Jednak śladów tego zbrojnego ruchu z lat 1918-1919 odnajdziemy w Krzywiniu więcej. Na kolejne trafiamy na przykład na cmentarzu oraz przy szkole podstawowej, nomen omen imienia Powstańczej Kompanii Krzywińskiej.



Co ciekawe, to wielkopolskie miasteczko może się poszczycić już ponad 780-letnią tradycją. Po raz pierwszy wzmiankowano o Krzywiniu już w 1237 roku.


Swój spacer po mieście kończymy przy Kościele św. Mikołaja Biskupa. Wybudowany został w XV wieku z fundacji benedyktynów, którzy nieopodal w Lubinie posiadali już wówczas opactwo. Niestety nie możemy zajrzeć do środka, bo świątynia jest zamknięta. Za to w jej sąsiedztwie znajduje się grób jednego z tutejszych proboszczów i jednocześnie Powstańca Wielkopolskiego, księdza Telesfora Nawrockiego.


Wracamy do samochodu, który zaparkowaliśmy na krzywińskim rynku. Przed nami nieco dłuższy przejazd do oddalonego o ponad 20 kilometrów Gostynia-Głogówka.

GOSTYŃ-GŁOGÓWKO


A dokładnie naszym celem jest zespół klasztorny Kongregacji Oratorium św. Filipa Neri w Gostyniu-Głogówku. Tu możemy poczuć się niemal jak we Włoszech. A dlaczego?


A wszystko za sprawą Zofii z Opalińskich Konarzewskiej, żony Adama Floriana Konarzewskiego. Wszystko zaczęło się w 1668 roku. Dzięki staraniom Adama Konarzewskiego oraz księdza Stanisława Grudowicza powstała tu wówczas pierwsza w naszym kraju Kongregacja Oratorium św. Filipa Neri. Niedługo po tym rozpoczęto budowę kościoła. Niestety niespodziewana śmierć fundatora dzisiejszego sanktuarium zatrzymała prace. Tę misję postanowiła dokończyć jego żona Zofia. Po powrocie z Włoch była tak zafascynowana weneckim kościołem Santa Maria della Salute, że stworzyła swój autorski projekt, a do budowy zatrudniła włoskich architektów. I tak powstał jedyny w Polsce kościół prezentujący architekturę dojrzałego baroku, rodem z włoskiej Wenecji. Z racji, że w bazylice trwa właśnie msza święta, postanawiamy zwiedzanie rozpocząć od najbliższego otoczenia kościoła.




W promieniach popołudniowego słońca bazylika wygląda wręcz imponująco. Zobaczmy co kryją jej wnętrza. Tu niewątpliwie naszą uwagę zwraca kopuła. Jest największą kopułą w naszym kraju! Jej średnica wynosi 17 metrów, zaś wysokość aż 60 metrów. Do jej budowy zatrudniony został najsłynniejszy wówczas w Polsce architekt włoskiego pochodzenia, Pompeo Ferrari.
Kopuła powstała w 1746 roku i zwieńczona została wysoką na 10 metrów, tak zwaną latarnią, która dodatkowo doświetla jej wnętrze. Całe jej sklepienie pokryte jest freskami przedstawiającymi sceny z życia św. Filipa Neri.



W bazylice odnajdziemy również miniaturkę przedstawiającą postać tego świętego.


Kopuła największa, jednak charakterystyczne dla baroku, bogate zdobienia widoczne są najbardziej w prezbiterium. Niemal całą jego przestrzeń wypełnia ołtarz główny. Nie jest on jednak marmurowy, jak wygląda na pierwszy rzut oka, a wykonany został ze stiuku. Takie barokowe oszustwo 😉. Ołtarz zajmuje aż trzy kondygnacje. Swoje miejsce znalazły na nim, widoczne nad częścią cokołową, rzeźby św. Ignacego Loyoli i św. Filipa Neri. Szczyt wypełnia natomiast płaskorzeźba przedstawiająca Trójcę Świętą. Jednak najważniejszy element ołtarza znajduje się w jego centralnym punkcie. Mowa oczywiście o obrazie z 1540 roku przedstawiającym Matkę Bożą z Dzieciątkiem, zwaną Świętogórską Różą Duchowną.



Spójrzmy jeszcze na ściany dookoła nawy głównej, które zdobią wizerunki świętych. Naszą uwagę zwraca również ambona, która wsparta jest na figurze Murzynka.


Po wizycie w kościele schodzimy jeszcze w jego podziemia. Tu znajdują się trumny kapłanów i braci Oratorium Świętogórskiego oraz dobrodziejów kościoła z wieków XVII - XIX, księży filipinów zmarłych w latach 1930-1973, a także specjalna krypta, w której pochowani zostali fundatorzy bazyliki.









Z podziemi wychodzimy z powrotem na światło dzienne. Podziwiając przepiękną fasadę świętogórskiej bazyliki przechodzimy na teren położonego obok klasztoru. Tam, w furcie klasztornej, znajduje się sklep z pamiątkami, gdzie na pewno znajdziemy coś, co długo jeszcze będzie przypominać nam wizytę w tym prawdziwie włoskim miejscu.






Z Gostynia-Głogówka kierujemy się już z powrotem na północ. Jednak jeszcze nie do Poznania.

DOLSK


Przyjeżdżamy do Dolska, miasteczka w powiecie śremskim. Tu spotkamy się z... kozą 😁. Samochód parkujemy w pobliżu Kościoła św. Michała Archanioła. Ta gotycka świątynia wybudowana została w drugiej połowie XV wieku. Niestety to kolejny kościół dzisiaj, do którego nie możemy wejść do środka.


Przechodzimy więc na rynek. To właśnie tutaj znajduje się pomnik kozy. A skąd koza w Dolsku?
Jej historia związana jest z legendą, mówiącą, że w czasie biedy i głodu mieszkańcy miasteczka zaczęli hodować kozy. Te nie są wybredne i zjedzą niemal wszystko, a w zamian dadzą pyszne i zdrowe mleko. Co więcej, to właśnie tutaj, na rynku, organizowano dawniej targ, na którym sprzedawano głównie kozy i wyroby z nimi związane. Dzięki temu, do Dolska ponownie zawitał spokój i dostatek.



Na dolskim rynku swoje upamiętnienie znaleźli również Bohaterowie Ziemi Dolskiej, którzy w czasie Powstania Wielkopolskiego 1918-1919 i w trakcie II wojny światowej polegli w obronie Ojczyzny.




Po krótkiej wizycie w Dolsku jedziemy dalej. Teraz kierujemy się na zachód do położonej malowniczo nad Jeziorem Cichowo, miejscowości o tej samej nazwie.

CICHOWO


W Cichowie znajduje się miejsce niezwykłe - Soplicowo, znane chyba każdemu Polakowi z "Pana Tadeusza" autorstwa Adama Mickiewicza. Ta polska epopeja narodowa doczekała się ekranizacji, której reżyserem był mistrz Andrzej Wajda. Użyta w filmie scenografia trafiła do... Cichowa, gdzie utworzono Skansen Filmowy.








W tak niezwykłym miejscu nie możemy oprzeć się pokusie, by nie skorzystać z gościny tutejszego lokalu.


Jednak to nie wszystko, co Cichowo ma do zaoferowania. Poza wspomnianym już jeziorem, nad którym znajdują się plaże i miejsca kąpielowe, możemy przespacerować się tutaj Drogą Przemyśleń. Jak głosi tablica, Droga Przemyśleń to trasa spacerowa po urokliwej drodze, wśród morenowego krajobrazu, bujnej roślinności, po zabytkowym bruku - z Cichowa w kierunku Łagowa. Czyste powietrze i cisza, z rzadka przerywana odgłosami ptaków, sprzyjają refleksjom. Do przemyśleń inspirują też aforyzmy zawieszone w różnych miejscach na drzewach. W czasach, w których coraz mniej czytamy, Droga Przemyśleń jest innowacyjną próbą przekazu literatury. No to ruszamy!





To zaledwie ułamek aforyzmów, jakie napotykamy na kolejnych drzewach. Szlak kończy się po niespełna dziewięciuset metrach, przy malowniczym widoku nad stawem. Dzisiaj możemy zaobserwować tu rodzinę łabędzi.


Po krótkiej przerwie nad wodą tą samą Drogą Przemyśleń wracamy do centrum wsi, gdzie zaparkowaliśmy samochód. Niestety spacer zabytkowym brukiem do najprzyjemniejszych nie należy. Co ciekawe, w drodze powrotnej odnajdujemy kolejne aforyzmy, które wcześniej musieliśmy przegapić.


Ruszamy w dalszą drogę, teraz już do ostatniego celu na dzisiaj. By się jednak tam znaleźć, musimy objechać dość długie Jezioro Mórka.

MÓRKA


Tak trafiamy do niewielkiej wsi Mórka. Choć pora już mocno wieczorna, bo wskazówki zegara pokazują już po godzinie 21, chcemy odwiedzić jeszcze dzisiaj drewniany Kościół Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny. Jego historia sięga końca XVII wieku. Zdajemy sobie sprawę, że o tej godzinie będzie zamknięty, więc zobaczymy go chociaż z zewnątrz.
Przed świątynią znajduje się dzwonnica, zwana parawanową. Wybudowana została w XIX wieku. Wiszące w jej arkadach dzwony są dużo starsze, bo pamiętają wiek XVII.



W otoczeniu kościoła znajduje się wiele drzew będących pomnikami przyrody. Wśród nich dwa olbrzymie cypryśniki o obwodzie pnia wynoszącym 100 i 125 centymetrów. 
Nawet nie zauważyliśmy jak w międzyczasie zrobiło się całkowicie ciemno. Wracamy do samochodu i ruszamy w drogę powrotną do Poznania. Koniec atrakcji na dzisiaj. I tak było ich bardzo dużo!

POZDRAWIAMY

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz