sobota, 20 czerwca 2020

Grzywacka Góra z Kątów oraz Krosno i jego okolice

Trochę gór, trochę zabytków na zakończenie.

Przez ostatnie dni zdobywaliśmy szczyty do Diademu Polskich Gór i… zdobyliśmy wszystkie, jakie mieliśmy zaplanowane 💪😀. Nadszedł zatem czas na nieco spokojniejszy dzień. Nie rezygnujemy jednak całkowicie z gór, choć będziemy je dziś zdobywać już w mniej górskim ubraniu.
Naszym pierwszym celem jest położona na wschód od Rymanowa, w którym mieszkamy, miejscowość Kąty. Tu podjeżdżamy pod cmentarz, przed którym zostawiamy samochód. Dalsza droga, którą planujemy wejść na szczyt Grzywackiej Góry wygląda bardzo dostępnie, stąd decydujemy się nie zmieniać obuwia na górskie i iść w adidasach.



W wędrówce na szczyt towarzyszą nam stacje drogi krzyżowej. Idziemy drogą, którą nie prowadzi żaden szlak i konsekwentnie nabieramy wysokości. Całkiem stromo wspinamy się w górę. Niestety im bliżej szczytu tym pojawia się coraz więcej błota. W miarę możliwości omijamy je, mimo to zyskujemy grubą błotną podeszwę. I jaką ciężką 😁.
W pewnym momencie dołącza do nas szlak koloru zielonego. Stąd jeszcze tylko kawałek na szczyt. Niby niedaleko ale błotniście i przez to ślisko, co utrudnia wejście. Ostatecznie zdobywamy szczyt Grzywackiej Góry o wysokości 567 m n.p.m. Roztaczają się stąd piękne widoki.




Wchodzimy na wieżę widokową zwieńczoną metalowym krzyżem, skąd panoramy są jeszcze pełniejsze. Na szczycie delikatnie wieje, jednak to wystarcza aby wyczuwalnie chwiać wieżą na lewo i prawo. Uczucie jak na płynącym po falach statku 😵.






Tą samą drogą schodzimy z powrotem do Kątów. Teraz przejeżdżamy w okolice Krosna, a dokładnie do Haczowa. Tu znajduje się przepiękny, drewniany kościół wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Po drodze zaczyna padać deszcz.


Drewniana świątynia pod wezwaniem Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny powstała w połowie XV wieku. Dzisiaj to największy gotycki kościół drewniany w Europie i jeden z najstarszych kościołów drewnianych o konstrukcji zrębowej na terenie naszego kraju.




Mile spędza się czas w towarzystwie wielowiekowej historii, którą tu czuć na każdym kroku. I to czuć dosłownie. Ale czas nagli i już czeka kolejne miejsce do odwiedzenia. Przejeżdżamy praktycznie na drugą stronę drogi krajowej nr 19, do Krosna. Na jednym z parkingów w centrum zostawiamy samochód i ruszamy na spacer po mieście. Na początek jednak przechodzimy na Rynek, na którym zasiadamy w ogródku jednej z restauracji na obiad. W między czasie zaczyna intensywnie padać deszcz. Ciemne chmury zwiastowały to od dawna.
Czekamy aż przestanie padać, po czym udajemy się do Bazyliki Kolegiackiej Trójcy Przenajświętszej. Przecinając Rynek przechodzimy koło wmurowanej w ścianę jednej z kamienic, płaskorzeźby Madonny polsko-węgierskiej. To dzieło węgierskiego artysty przygotowane zostało na obchody Dnia Przyjaźni Polsko-Węgierskiej.


Dochodzimy pod krośnieńską Farę. Jak głosi jedna z tablic, ta wybudowana na przełomie XV i XVI wieku świątynia jest najcenniejszym zabytkiem miasta. Wchodzimy do środka.









W sąsiedztwie kościoła znajduje się Wieża Farna, będąca punktem widokowym. Niestety aktualnie zamknięta.



Tuż za kościołem farnym znajduje się niewielki placyk, którego centralne miejsce zajmuje pomnik Roberta Portiusa. Postać ta to najbardziej zasłużony dla miasta patrycjusz. Dzięki handlowi winem węgierskim, który prowadził nie tylko na terenie Polski ale i całej Europy dorobił się sporego majątku. Był również właścicielem jednej z tutejszych kamienic na Rynku. Najbardziej zasłużył się w historii miasta finansując odbudowę Fary po pożarze w 1638 roku.


Wracamy na Rynek, przy którym na jego północno-wschodnim skraju znajduje się pomnik poświęcony Józefowi Piłsudskiemu. A tuż za nim Centrum Dziedzictwa Szkła, z którego wyrobów Krosno zawsze słynęło. Niestety jak zdecydowaliśmy się kilka dni temu na przyjazd do Krosna, nie było już dostępnych biletów na zwiedzanie. To jest powód aby tu wrócić.


Wędrujemy przez krośnieński Rynek. Na placu zaznaczono miejsca, w których znajdował się dawniej ratusz oraz dom wójtowski. Zasiadamy w jednej z kawiarenek na słodkie co nieco.





W drodze z Rynku do samochodu przechodzimy koło Kościoła Podwyższenia Krzyża Świętego i Pomnika Ignacego Łukasiewicza przed Urzędem Miasta. Jego pomnik znajduje się w Krośnie, gdyż postać ta uznawana jest za prekursora przemysłu naftowego i wynalazcę lampy naftowej. A Krosno i jego okolice są terenami roponośnymi. Łukasiewicz w Polankach koło Krosna wybudował rafinerię, a w Gorlicach założył Krajowe Towarzystwo Naftowe.




Opuszczamy miasto ropy naftowej i szkła i przejeżdżamy nieco na północny-wschód do miejscowości Czarnorzeki. Tu wspinamy się wąską, asfaltową drogą na punkt widokowy. Niestety przejrzystość powietrza pozostawia dzisiaj wiele do życzenia. Zauważamy, że w trakcie budowy jest wieża widokowa. Niebawem zostanie zapewne otwarta. Trochę dziwnie usytuowano wieżę za wzniesieniem. Mamy nadzieję, że jest na tyle wysoka, że widok z niej będzie szeroki i piękny. 



Wracamy do prostej jak strzała głównej drogi i jedziemy do naszej kwatery w Rymanowie. To był ostatni dzień naszych wojaży po Beskidzie Niskim. Przed nami pakowanie, a jutro powrót do Poznania. Przed nami będzie około 700 kilometrów drogi.


Parametry wędrówki na Grzywacką Górę:
   Długość 4,4 km.      
      Czas przejścia 1:10 h.
         Suma przewyższeń 267 m.
POZDRAWIAMY

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz