Po czeskiej stronie
Karkonoszy.
Wstajemy jeszcze przed
wschodem słońca. Na zewnątrz panują nadal mroki nocy. Tak wczesna pobudka
spowodowana jest planem jaki mamy na dzisiaj do zrealizowania i zdążenia przed
upałem wdrapać się na wyższe wysokości, gdzie będzie już znacznie przyjemniej.
Drogą krajową nr 3 wyjeżdżamy
z Jeleniej Góry w kierunku Szklarskiej Poręby. W między czasie zrobiło się
jasno, na horyzoncie na wschodzie pojawiło się słońce.
Mijamy Szklarską Porębę,
za którą dojeżdżamy do granicy polsko-czeskiej. Tu musimy chwilę poczekać. Nie
jednak ze względu na kontrole graniczne, a prowadzony remont nawierzchni i
wprowadzony tym samym ruch wahadłowy. Po kilku minutach wjeżdżamy na terytorium
Czech i niebawem dojeżdżamy do Harrachova. Z głównej drogi nr 10 skręcamy w
lewo, w kierunku Rýžoviště, dawnej wsi, dzisiaj części Harrachova. Dojeżdżamy
do końca drogi pod budynek pensjonatu Lesni zátiší, gdzie znajduje się duży
parking. Opłatę za parkowanie w kwocie 100 koron czeskich wnosi się w
restauracji. O tej godzinie jednak lokal jest jeszcze zamknięty, więc zapłaty
dokonamy po powrocie. Ruszamy na szlak!
Początkowo
idziemy za wskazaniami zielonego szlaku w dół, po asfaltowej drodze, którą
przyjechaliśmy. Nie jest zbyt ciepło, termometr w samochodzie pokazywał
zaledwie 12 stopni Celsjusza. Rozgrzewamy się szybkim marszem. Dochodzimy do
krzyżówki szlaków, gdzie opuszczamy szlak zielony i skręcamy w prawo ostro pod
górę, zgodnie z przebiegiem szlaku żółtego. Z każdym krokiem nabieramy wysokości
i niebawem wchodzimy do lasu.
Szlak
żółty prowadzi nas pięknym lasem. Zaczynają dochodzić do nas odgłosy szumu
wody. Z każdym krokiem szum staje się intensywniejszy, aż wreszcie dochodzimy
do potoku Mumlava i pięknego Wodospadu Mumlawy.
Podchodzimy
pod samą kaskadę, która ma około 10 metrów wysokości. To najwyższa z kilku
kaskad znajdujących się na potoku Mumlava. Kolejne zobaczymy podczas dalszej
drogi. Teraz jednak podchodzimy do położonej ponad doliną Mumlavkiej Boudy.
Godzina jest jeszcze wczesna, za wczesna, aby Czesi otworzyli obiekt. Z kartki
odczytujemy informację, iż otwarcie nastąpi o godzinie 10, podczas gdy teraz
jest dopiero 8. Robimy więc krótką przerwę na drugie śniadanie na ławce przed
schroniskiem, zjadając przygotowane bułki.
Posileni
jesteśmy gotowi do dalszej drogi. Przed nami długi, bo 6-kilometrowy spacer
nieprzyjemną, bo asfaltową drogą w górę. Wzdłuż płynie potok Mumlava, do
którego podchodzimy co pewien czas obejrzeć kolejne kaskady. Na szczęście
słońce jest już trochę wyżej i ogrzewa powietrze. Inaczej chłód spotęgowany
obecnością zimnej, górskiej wody byłby nieprzyjemny.
Do kolejnego przystanku jeszcze 4 kilometry asfaltu.
Asfaltową drogą, którą
prowadzi nas niebieski szlak, dochodzimy do miejsca o jakże przyjemnej nazwie
„Karkonoskie śniadanie”. Znajduje się tu budka, w której zapewne można kupić
coś do zjedzenia. Teraz jednak jest jeszcze zamknięta, choć mamy już godzinę
10. Wyczytujemy, że otwarcie nastąpi dopiero o godzinie 11. Trzeba przyznać, że
nasi południowi sąsiedzi nie spieszą się. Na szczęście mamy jeszcze swoje
jedzenie i na jednej z drewnianych ławek i stolików robimy przerwę na… trzecie
już dzisiaj śniadanie 😁. Ale jak można nie zjeść w takim miejscu!
Niebawem
ruszamy w dalszą wędrówkę. Trzymając się cały czas wskazań koloru niebieskiego,
po ścieżce wyłożonej kamieniami zaczynamy dalej nabierać wysokości. Początkowo
przez las, po przekroczeniu wysokości około 1250 metrów nad poziomem morza
wśród bujnej kosodrzewiny dochodzimy do krzyżówki szlaków o nazwie „U Čtyř pánů”. Zależnie jak wije się szlak, za naszymi plecami pojawiają się widoki na Kotel (1425 m n.p.m.), którego zbocza będziemy trawersować w drodze powrotnej, oraz odbijający się w promieniach słońca Jested (1012 m n.p.m.), który całkiem niedawno zdobyliśmy.
Wędrując dalej, po naszej lewej stronie pojawiają się pierwsze widoki na główny grzbiet Karkonoszy i charakterystyczny budynek nad Śnieżnymi Kotłami. Wokół nas za to wiele pięknie kwitnących wrzosów.
U Čtyř
pánů to skrzyżowanie szlaków niebieskiego, którym przyszliśmy, z żółtym i
czerwonym. Dalsza wędrówka odbędzie się za wskazaniami koloru żółtego. Za nim jednak ruszymy, krótka przerwa widokowa. Na wprost przed nami wyłonił się szczyt najwyższej w całych Sudetach Śnieżki o wysokości 1603 m n.p.m. Widoczna jest również skała Słonecznik i położone nieco niżej Pielgrzymy. Z tej perspektywy dostrzegamy również Przełęcz Karkonoską ze Schroniskiem Odrodzenie i czeskim Hotelem Spindlerova bouda.
Ruszamy dalej w górę, ponownie wyasfaltowaną drogą. Naprawdę nie wiemy dlaczego Czesi tak asfaltują swoje góry, przecież to zabija ich naturalny urok 😕. Nie patrzymy więc pod nogi, a na otaczające nas piękne widoki.
Im wyżej podchodzimy, w krajobrazie pojawiają się nowe widoki. Dolina rzeki Łaby prezentuje nam się teraz w całej swojej
okazałości. Widoczne jest również ogromne schronisko Labska
bouda, które odwiedziliśmy podczas wędrówki do Źródeł Łaby i Wodospadu Panczawskiego.
W górze ponownie
charakterystyczny budynek stacji RTV nad Śnieżnymi Kotłami. Nieco na lewo
kamienisty Łabski Szczyt (1470 m n.p.m.), natomiast na prawo Wielki Szyszak
(1509 m n.p.m.) z widocznym kamiennym pomnikiem niemieckiego cesarza Wilhelma
I.
Poza Doliną Łaby cały czas towarzyszą nam widoki, które już znamy, czyli Przełęcz Karkonoska i Śnieżka.
Żółtym
szlakiem dochodzimy do pierwszych bunkrów, które w tej okolicy licznie rozsiane
są po zboczach gór. Do
jednego z takich możemy podejść, gdyż wytyczono kamienną drogę dojściową.
Budowle, na które się natknęliśmy to bunkry przeciwpiechotne budowane masowo
przez władze czechosłowackie, celem ochrony terenu Sudetów przed wojskami
hitlerowskimi. Jak wiemy jednak z historii Czechosłowacja poddała się III
Rzeszy bez choćby jednego wystrzału. Pewnie dlatego bunkry przetrwały w tak dobrym stanie do dnia dzisiejszego.
Żółtym
szlakiem dochodzimy do kolejnego czeskiego schroniska Vrbatova bouda. Znajdujemy
się na wysokości 1400 m nad poziomem morza. Po drodze, na szczycie Vrbatovo
návrší (1416 m n.p.m.), mijaliśmy kamienny pomnik
narciarzy Vaclava Vrbata i jego przyjaciela Bohumila Hanca, którzy zamarzli 24 marca 1913 roku podczas biegu narciarskiego. Ku czci tego
pierwszego powstało schronisko.
Vrbatovo
návrší to również doskonały punkt widokowy.
Schronisko Vrbatova bouda jest
na szczęście otwarta. No o tej godzinie nie mogło już być inaczej, tym
bardziej, że do schroniska prowadzi asfaltowa droga i dojeżdża autobus!
Z powodu dość intensywnego i
nieco chłodnego wiatru zasiadamy wygodnie wewnątrz schroniska i zamawiamy
pyszne czeskie knedle z jagodami 😋.
Na
koniec tradycyjne przybicie pieczątek w naszych książeczkach GOT (tyle już
przeszliśmy, a zdobyliśmy dopiero pierwszą pieczątkę 😁), po czym jesteśmy
gotowi do ruszenia w dalszą drogę. Obieramy kierunek zgodny ze wskazaniami
szlaku koloru zielonego, który po krótkiej wędrówce wśród znanych widoków na Śnieżkę i Śnieżne Kotły, doprowadza nas do pięknej
panoramy zbocza góry Kotel (1435 m n.p.m.), zwanych Kotelni jamy. Niewątpliwie
urokowi wszystkim panoramom dodają intensywnie kwitnące wrzosy.
Zielonym szlakiem dochodzimy
na szczyt Harrachovy kameny o wysokości 1421 m n.p.m. To najwyższe miejsce
podczas dzisiejszej wycieczki, i jak sięgamy pamięcią najwyższe podczas
tegorocznych wędrówek. W tym roku wyżej jeszcze nie byliśmy!
Harrachovy kameny to szczyt
zaliczany do Sudeckiego Włóczykija. Dokumentujemy więc zdobycie wierzchołka,
skąd zresztą roztaczają się piękne widoki. Ponownie, dosłownie pod naszymi
nogami, Kotelni jamy, a w oddali Śnieżka. Wspaniały punkt widokowy!
I jeszcze piękne wielkie wrzosowisko wokół 😍. Ciężko sobie wyobrazić piękniejsze widoki!
Niestety czas nagli, a trzeba
jeszcze zejść na dół. Kontynuujemy wędrówkę zielonym szlakiem, który doprowadza
nas do swojego czerwonego odpowiednika. Dalej za jego wskazaniem rozpoczynamy
strome schodzenie w kierunku Chaty Dvoracky.
W pewnym momencie z prawej strony wynurzyła się Szrenica (1362 m n.p.m.) z budynkiem schroniska na szczycie. Wędrując dalej pojawiło się również położone nieco niżej czeskie schronisko Vosecka bouda.
A gdzieś tam na dół podążamy...
Chata Dvoracky to kolejne miejsce,
gdzie robimy krótką przerwę, tym razem na ugaszenie pragnienia pyszną Kofolą.
Przy okazji przybicie pieczątek i ruszamy dalej.
Zmieniamy kolor szlaku na
zielony, za którego wskazaniami, ponownie asfaltową drogą, kontynuujemy
schodzenie z gór. Szybko dochodzimy do miejsca o nazwie Ručičky, gdzie zgodnie
ze wskazaniami szlaku skręcamy ostro w prawo. W końcu las i leśna ścieżka! Nasze szczęście trwa jednak
krótko, gdyż już po około 100 metrach ścieżka dochodzi ponownie do asfaltu, z
którym nie rozstajemy się do samego dołu, do pensjonatu Lesni zátiší.
Zdążyliśmy jeszcze przed
zamknięciem obiektu, co nas niezmiernie cieszy, gdyż musimy zapłacić za
parking, a ponadto czujemy głód i chętnie byśmy skusili się na pyszne czeskie
knedliki. I tak też robimy! Zamawiamy knedliki z gulaszem, Kofola na popitkę i
po chwili raczymy się pysznym daniem 😋.
Najedzeni,
z pełnymi brzuchami 😉, jesteśmy gotowi do drogi powrotnej do Jeleniej Góry. Chyba za to, że u nich zjedliśmy, Czesi podarowali nam nawet
opłatę parkingową. Po drodze jeszcze wizyta w markecie po zapas Kofoli i
kierujemy się ostatecznie ku granicy z Polską. Mając po drodze takie krajobrazy, przejazd
mija szybko i przyjemnie.
Teraz czas na zasłużony po
całodziennej wędrówce odpoczynek. Dzień męczący ale piękny 😀.
POZDRAWIAMY☺