niedziela, 14 sierpnia 2022

Wielkopolska mniej znana: Koszuty, Śnieciska i Zaniemyśl

Pomnik Historii Polski, zabytkowy kościół i bitwy morskie.

Mamy długi sierpniowy weekend. Z racji, że w górach pogoda nie dopisuje, spędzamy go w Poznaniu. Choć nie do końca, bo w miarę możliwości zwiedzamy okolice naszego rodzinnego miasta. Obok miejsc znanych, typu Gniezno, czy Poznań, mamy w Wielkopolsce wiele innych perełek, które naprawdę warto poznać.

KOSZUTY


Tak trafiamy do Koszut, miejscowości położonej około 30 kilometrów na południowy wschód od Poznania. Tu znajduje się dwór, który wraz z otaczającym go parkiem został wpisany na listę Pomników Historii Polski. Ale za nim tam pójdziemy, kierujemy się do kościoła, który jak widzimy z parkingu, jest otwarty. Choć swym wyglądem nie przyciąga wzroku, postanawiamy go odwiedzić. Trochę na zasadzie, że skoro już tu jesteśmy...
Skromna świątynia jest pod wezwaniem św. Katarzyny i Najświętszego Serca Jezusowego. To stosunkowo nowy obiekt, bo pochodzi z pierwszej połowy XX wieku.


No ale przejdźmy do naszego głównego celu w Koszutach. Pod tym hasłem myślimy o zabytkowym dworze, który współcześnie jest siedzibą Muzeum Ziemi Średzkiej „Dwór w Koszutach”. Już od samego wejścia obiekt prezentuje się wspaniale.



Ten alkierzowy dwór pochodzący z 2 połowy XVIII wieku jest przykładem typowej, barokowej siedziby szlacheckiej z czasów I Rzeczypospolitej. Dziś stanowi jeden z najlepiej zachowanych obiektów tego typu w naszym kraju.


Wejdźmy do środka, gdzie prezentowana jest wystawa muzealna przedstawiająca wielkopolską siedzibę ziemiańską z przełomu XIX i XX wieku. I tak po kolei przechodzimy z werandy do sieni i dalej przez jadalnię do kolejnych pokoi należących zarówno do pani, jak i pana domu. Choć nie tylko, bo znajdzie się tu również pokoik dziecięcy.










Opuszczamy mury zabytkowego dworu ziemiańskiego. Przed nami kolejne atrakcje i ciekawe miejsca. Z Koszut kierujemy się lokalnymi dróżkami do Zaniemyśla. Po drodze trafiamy na istną perełkę.

ŚNIECISKA


Dojeżdżamy do Śniecisk, wsi położonej w gminie Zaniemyśl. Tu naszą uwagę przyciągnęła drewniana architektura kościoła. Zatrzymujemy się na przykościelnym parkingu i czym prędzej idziemy w kierunku świątyni. Mamy nadzieję, że będzie otwarta i uda nam się wejść do środka.


Sukces jest połowiczny. Choć drzwi faktycznie są otwarte, to dostępu broni krata. Cóż, z tej perspektywy też da się wiele zobaczyć. Kościół wybudowany został w 1767 roku i jest pod wezwaniem św. Marcina. Jest typowym przykładem barokowej, drewnianej architektury sakralnej o zrębowej konstrukcji. Co najważniejsze, może poszczycić się oryginalnym wyposażeniem. A jest ono naprawdę godne uwagi.



Na stropie kościoła, za belką tęczową z krucyfiksem, możemy dostrzec na polichromii postać patrona, św. Marcina.


Ruszamy dalej, teraz już bezpośrednio do Zaniemyśla.

ZANIEMYŚL


Nasz spacer po Zaniemyślu, wsi, która do 1948 roku cieszyła się mianem miasta, rozpoczynamy na stacji kolejowej. Nie jest to jednak taka zwyczajna kolej, a wąskotorowa i dzisiaj już niewykorzystywana poza celami turystycznymi. Lata świetności ma dawno za sobą, kiedy to woziła buraki cukrowe do cukrowni w Środzie Wielkopolskiej.


Ale trafiliśmy idealnie! Dochodzą nas odgłosy parowozu, który niebawem wyłania się zza drzew. Kołysząc się na torach, które widać, że nie są w najlepszym stanie, zbliża się powoli do stacji końcowej w Zaniemyślu.





Zostawiamy kolejkę i tłumy ludzi, które z niej wyszły na peron, i idziemy w kierunku jeziora. Nad jego brzegiem, w sąsiedztwie plaży miejskiej, znajduje się amfiteatr, na którym widnieje herb miejscowości, w której się znajdujemy.


Promenadą wzdłuż jeziora, którą poprowadzono Aleję Pamięci, upamiętniającą bohaterów ziemi zaniemyskiej, idziemy w kierunku przeprawy na wyspę. Znajdująca się na Jeziorze Raczyńskim Wyspa Edwarda, bo o niej mowa, swą nazwę zawdzięcza hrabiemu Edwardowi Raczyńskiemu. W latach 1815-1845 był tu zarządcą gruntu.
Stały brzeg łączy z wyspą prom, a od niedawna również… most pontonowy. Pełni obaw ruszamy przez niebieską konstrukcję.



Oj jak buja 😂. Idziemy i śmiejemy się sami do siebie z nieudolnych kroków, które stawiamy.




Jesteśmy na Wyspie Edwarda. Na mapce możemy odnaleźć wszystkie atrakcje, z którymi się tutaj spotkamy. Odwracamy jeszcze wzrok, by spojrzeć na przeprawę, z którą mierzą się kolejni turyści, po czym ruszamy w głąb wyspy.



Na początek trafiamy pod chyba najokazalszy budynek na Wyspie Edwarda. To wybudowany przez hrabiego modrzewiowy dom szwajcarski. Na bocznej ścianie odnajdujemy tablicę, która przypomina o bardzo tragicznych wydarzeniach, jakie tu się rozegrały.


Przed wejściem do drewnianego domu stoi armata, a przy niej tablica przybliżająca te dawne, smutne dzieje. To właśnie z tego działa hrabia Edward Raczyński strzelił sobie w głowę, popełniając samobójstwo.


Wyspę porasta całe mnóstwo dębów, z których większość uznana została za pomniki przyrody. Wśród nich odnaleźć można tablice przybliżające historię samej wyspy oraz jej mieszkańców. Tu również dowiemy się o Bitwach Morskich.



Bitwy Morskiego Hrabiego Edwarda to po prostu zabawy dla dużych chłopców 😁. Budowanie statków, spławianie ich na wody otaczającego wyspę jeziora i walki między sobą… to była rozrywka, którą hrabia uwielbiał.


Wśród pomnikowych drzew obchodzimy wyspę dookoła, trafiając z powrotem na most pontonowy. Wracamy na stały ląd. Teraz udamy się do centrum dawnego miasta, a pierwszy przystanek zrobimy pod murami Kościoła św. Wawrzyńca.
Jak głosi tablica nad głównym wejściem do świątyni, została ona ufundowana przez Laurę i Józefa Jaraczewskich. Wybudowano ją w pierwszej połowie XIX wieku w stylu neogotyckim.


Zanim wejdziemy do środka, swoją uwagę skupiamy na bocznej ścianie kościoła. Tu znajduje się grobowiec hrabiego Edwarda Raczyńskiego. Z racji czynu jaki popełnił, nie mógł zostać pochowany 👉w rodowej kaplicy w Rogalinie. Pochowano go więc tutaj, przy kościele. Postać siedząca na grobie to żona Edwarda, Konstancja Potocka, która jak głosi napis, pilnuje zwłok swego męża.



Czy czegoś nam ta rzeźba nie przypomina?
To przecież Hygea! Grecka bogini i uosobienie zdrowia. Drugą taką odnajdziemy 👉w Poznaniu na Placu Wolności. Przypominamy sobie, że to przecież właśnie ta rzeźba miała stanąć na miejskiej studni. Ale niestety wydarzenia potoczyły się inaczej i w stolicy Wielkopolski mamy jedynie kopię. Układanka się ułożyła 😊.
Zerknijmy więc teraz do wnętrza świątyni.


Od kościoła odchodzi piesza aleja, biegnąca środkiem ulicy Raczyńskiego. Idziemy jej śladem i trafiamy pod kolumnę z rzeźbą na szczycie. To św. Wawrzyniec, a łatwo go rozpoznać po ruszcie, który trzyma w prawej ręce. To narzędzie, którym torturowano tego chrześcijańskiego męczennika.
Kawałek dalej dochodzimy do Pomnika Powstańców Wielkopolskich. Ten upamiętnia oczywiście bohaterów zwycięskiego zrywu z 1918 roku.


Za pomnikiem musimy opuścić pieszą aleję, która po prostu w tym miejscu się kończy. Kończy się również ulica Raczyńskiego, która płynnie przechodzi w Poznańską. Idziemy dalej zgodnie z jej przebiegiem w kierunku zaniemyskiego rynku. Po prawej mijamy wysoką wieżę kościoła. Jest on pod wezwaniem Niepokalanego Serca Najświętszej Maryi Panny i pierwotnie pełnił rolę ewangelickiego zboru.
Niebawem dochodzimy już do wspomnianego rynku. To główny plac w Zaniemyślu, którego patronem jest polski poeta okresu romantyzmu, Ryszard Berwiński. Pośrodku odnajdziemy pomnik i tablicę z jego wizerunkiem.


Jeszcze kilka kroków wzdłuż ulicy Poznańskiej i dochodzimy z powrotem do stacji kolei wąskotorowej łączącej Zaniemyśl ze Środą Wielkopolską. Tu gdzie rozpoczęliśmy naszą wędrówkę, tu również ją kończymy. Dosyć wrażeń na dzisiaj, wracamy do Poznania.

POZDRAWIAMY