Rowerem przez Park Krajobrazowy Doliny Bobru.
Nadchodzący weekend zapowiada się
ciepło i słonecznie. To mocno zachęca nas do spędzenia tego czasu na łonie
natury. Ale co tu wybrać… jechać w góry, a może na rower? Ochota jest na
wszystko😁. A dlaczego by tak nie połączyć obu aktywności?! Wpadamy na pomysł,
by zapakować rowery do samochodu i wyjechać w góry. Tak jeszcze nie
jeździliśmy.
Tym sposobem w piątkowy
wieczór przyjechaliśmy do Jeleniej Góry. Dzisiaj z samego rana pakujemy
ekwipunek przewidziany na całodzienną wyprawę do naszych rowerowych sakw i bez
zbędnej zwłoki ruszamy w trasę. Przed nami piękne tereny Parku Krajobrazowego
Doliny Bobru.
Na
początek kierujemy się w miejsce doskonale nam już znane. To Wzgórze
Krzywoustego, położone malowniczo w zakolu rzeki Bóbr, na którym znajduje się
wieża widokowa zwana Grzybkiem. Wielokrotnie już podziwialiśmy szerokie
panoramy, jakie się rozciągają z tarasu widokowego na szczycie Grzybka. Dzisiaj
jednak nie wspinamy się tam, a wygodną, wyasfaltowaną drogą, którą prowadzi
szlak pieszo-rowerowy im. Mariana Południkiewicza, jeleniogórskiego lekarza i
kierownika przychodni sportowej, ruszamy w kierunku Siedlęcina. Dzisiaj jest tu
sucho, ciepło i przyjemnie. Ale mamy w pamięci nasz 👉marcowy spacer tym szlakiem
w 2021 roku, kiedy to musieliśmy bardzo uważać, by nie przewrócić się na
oblodzonym asfalcie.
Szybciutko
dojeżdżamy do wysokiego wiaduktu kolejowego, przerzuconego nad wodami rzeki
Bóbr. To fragment linii kolejowej łączącej dawniej Jelenią Górę ze Zgorzelcem i
dalej niemieckim Berlinem. Pociągi jeżdżą tędy do dnia dzisiejszego, choćby do
Szklarskiej Poręby.
W
niewielkiej odległości od mostu znajduje się Cudowne Źródełko, którego wody
wypływają ze znajdującej się powyżej Góry Kaplicznej. Jak głosi legenda,
odbywały się tutaj „Sądy Boże”, podczas których osądzano rycerzy i czarownice.
Ruszamy dalej. Droga prowadzi
cały czas przez malownicze tereny wzdłuż rzeki Bóbr. Wokół jest pięknie zielono i nieco
rześko od płynącej wody. Ostatni odcinek szlaku
nie jest już wyasfaltowany, a ułożony z kostki brukowej. Robi się znacznie wężej,
wspinamy się nieco wyżej, by znaleźć się nad urwistym zboczem, stromo
opadającym do rzeki. Jakże tu pięknie! Z jednej strony otaczają nas skały, z
drugiej, gdzieś tam daleko w dole, szumią wody Bobru.
Dojeżdżamy
do usytuowanego na wysokim zboczu Gościńca „Perła Zachodu”. Dzisiaj
obiekt dostępny jest w bardzo ograniczonym zakresie, gdyż przygotowuje się do
wesela. Nic tu po nas, nie zabawiamy za długo i jedziemy dalej. Droga ponownie stała się asfaltowa. Zjeżdżamy
szybko (a nawet bardzo szybko, bo na tym odcinku naprawdę można się rozpędzić 😂) do zapory na Bobrze. Wybudowanie zapory w tym miejscu przyczyniło się do
powstała na rzece Jeziora Modrego. Nad jego brzegiem robimy dłuższą przerwę na
drugie śniadanie.
Posileni
jesteśmy gotowi na dalszą jazdę. Kierujemy się do Siedlęcina, do Wieży
Książęcej. Od dawna chcieliśmy tu przyjechać i w końcu nam się to udało.
Zostawiamy rowery przed wejściem i ruszamy na zwiedzanie tego niezwykłego
zabytku.
Wieża
Książęca w Siedlęcinie to dawna wieża mieszkalna. Powstała w latach 1313-1315 z
inicjatywy księcia jaworskiego Henryka I. Nieco później, bo mniej więcej w
połowie XIV wieku powstały polichromie, które do dnia dzisiejszego możemy
podziwiać w jej wnętrzach.
Zanim
jednak dojdziemy do naściennych malowideł, dostrzegamy inny ciekawy eksponat.
To nadproże portalu z dworu w Miedziance. Z historią tej niewielkiej dzisiaj
miejscowości zapoznaliśmy się w maju bieżącego roku, podczas 👉spaceru po Miedziance. Oj, jak niewiele zostało z prężnego niegdyś miasteczka.
W
piwnicach wieży, których dawne przeznaczenie nie do końca jest jasne
(przypuszcza się, że były chłodniami, które wykładano bryłami lodu i
przechowywano żywność) odnajdujemy wyryty w ścianie zodiakalny znak byka. To nasz znak zodiaku 😊.
Wchodzimy
na wyższe kondygnacje. Tu trafiamy w końcu na to, co najcenniejsze w wieży.
Wspaniałe, kolorowe polichromie, które zdobią ściany tej wielkiej sali. Co
ciekawe, przedstawiają one sceny zaczerpnięte z legendy o sir Lancelocie, chyba
najsłynniejszym Rycerzu Okrągłego Stołu.
Zwiedzanie
Wieży Książęcej kończymy na strychu, gdzie możemy zerknąć nie tylko na konstrukcję samej wieży, ale skąd mamy również piękny widok na zabudowę
Siedlęcina.
Schodzimy
na sam dół i opuszczamy zabytkowe, gotyckie mury wieży. Na koniec możemy
zobaczyć jeszcze jak zmieniała się ta budowla i jej otoczenie na przestrzeni
wieków.
Czas
ruszać w dalszą drogę. Kierujemy się teraz na Strzyżowiec. Jedziemy główną
drogą, którą poprowadzona została ulica Lwówecka. Choć my wyjeżdżamy właśnie z Siedlęcina, napotykamy
bardzo ładnie rzeźbioną tablicę z napisem „Siedlęcin wita”. Powoli otwierają
nam się widoki na Karkonosze.
Tak
dojeżdżamy do rozwidlenia dróg w Strzyżowcu. Główna droga odbija nieco w prawo,
my natomiast kierujemy się na węższą, ale nadal asfaltową drogę, prowadzącą w
dół do Jeziora Pilchowickiego. Tu rower jedzie sam i to coraz szybciej. Tym
sposobem, bez większego wysiłku, osiągamy dawną stację kolejową Pilchowice
Zapora. Przebiegająca tędy linia kolejowa jest już nieczynna, budynek
niszczeje, za to widoki są przepiękne. Znajdujemy się nadal całkiem wysoko
nad taflą Jeziora Pilchowickiego. A stąd jego wody wspaniale komponują się z
widocznym w tle pasmem Karkonoszy.
Ruszamy
dalej w kierunku tamy. W oddali widoczny jest nieczynny most kolejowy.
Wybudowany został na początku XX wieku, a zrobiło się o nim głośno w ostatnich
latach za sprawą amerykańskiego przemysłu filmowego. Otóż pomysł zza oceanu był
taki, by wysadzić most na potrzeby kręcenia filmu. Spotkało się to z dużym
sprzeciwem i dopiero wpisanie obiektu na listę zabytków uchroniło go od zniszczenia.
My
tymczasem wjeżdżamy na tamę. Zapora Pilchowice wybudowana została w latach
1904-1912 w celu ochrony przed powodziami. Dokładnie rzecz ujmując jest odpowiedzią na wielką powódź
jaka nawiedziła Karkonosze i Kotlinę Jeleniogórską w lipcu 1897 roku. W
momencie zakończenia budowy był to największy obiekt tego typu w Europie.
Zresztą do dzisiaj dzierży dumnie miano najwyższej kamiennej i łukowej zapory w
Polsce. I jest drugą zaporą w naszym kraju pod względem wysokości i wieku,
uwzględniając wszystkie tamy niezależnie od konstrukcji.
Widoczne
w dole budynki to elektrownia wodna. Tak! Zapora nie tylko chroni przed
powodzią, ale również dzięki spiętrzeniu wody, turbiny mogą produkować prąd.
Przejeżdżamy
przez tamę na drugą stronę. Przyjemnie się zjeżdżało w dół, teraz niestety
będzie trzeba się nieco wspiąć. Trzymając się znaków Euroregionalnego Szlaku
Rowerowego ER-6 nabieramy wysokości, kierując się ku miejscowości Pokrzywnik.
Wysiłek umilają piękne panoramy Karkonoszy, na oglądanie których możemy zrobić
sobie przerwę.
Po
osiągnięciu Pokrzywnika zjeżdżamy z asfaltowej drogi w jej szutrowy odpowiednik.
Teraz trzymamy się zielonego Szlaku Zamków Piastowskich. Z każdym przejechanym
metrem droga staje się węższa, nieco bardziej zarośnięta. Tak dojeżdżamy pod
punkt widokowy Kapitański Mostek. Tu musimy zejść z siodełka i na chwilę zostawić rowery. Wchodzimy na górę.
Widoki…
cóż? Nie zapierają dechu w piersiach. Najlepiej widoczna jest Śnieżka (1603 m
n.p.m.) oraz szybki nurt przepływającego dołem Bobru.
Wracamy
do naszych rowerów i ruszamy w dalszą drogę. Nadal trzymamy się zielonego
szlaku, któremu towarzyszy teraz również szlak niebieski. Oba sprowadzają nas w
dół, w kierunku rzeki. Na tym odcinku ciężko mówić o jeździe, przez większość
drogi jesteśmy zmuszeni prowadzić rowery. Ale to w końcu szlak pieszy, to nie
możemy mieć pretensji.
Dochodzimy
do wąskiego mostku przerzuconego nad wodami rzeki Kamienica. To lewy dopływ
rzeki Bóbr, z którym łączy się około 500 metrów dalej. Most pozbawiony jest
wszelkich poręczy i zabezpieczeń. Ostrożnie przechodzimy i przeprowadzamy
rowery na drugą stronę.
Skoro
schodziliśmy, to teraz po minięciu rzeki musimy się ponownie wspiąć. Tutaj na szczęście szlak wygląda nieco lepiej, są odcinki, które możemy pokonać jadąc. Ostatecznie
szlak zielony doprowadza nas do szerokiej, szutrowej drogi, którą dojeżdżamy do
miejscowości Wrzeszczyn.
We
Wrzeszczynie znajduje się kolejna tama utworzona na Bobrze. Jest ona jednak
zdecydowanie mniejsza niż ta pilchowicka. Ponownie
przekraczamy wody Bobru, przejeżdżając przez tamę na drugą jej stronę.
Kontynuujemy jazdę szlakiem rowerowym ER-6, kierunek Jelenia Góra.
Jedziemy
wygodnym szlakiem wzdłuż brzegu rzeki Bóbr. W pewnym momencie dostrzegamy
odbijające się w wodzie zabudowania. To Siedlęcin.
Ponownie
dojeżdżamy do Wieży Książęcej, którą dzisiaj zwiedzaliśmy. Stąd drogę powrotną
już bardzo dobrze znamy. Tama na Bobrze, dzięki której powstało Jezioro Modre,
dalej Gościniec „Perła Zachodu”, do którego teraz musimy się ostro wspiąć, i
most kolejowy na koniec. Ostatecznie dojeżdżamy z powrotem do Jeleniej Góry,
gdzie w jednej z restauracji przy Placu Ratuszowym godnie kończymy wspaniałą
wycieczkę.
Najedzeni
wracamy do naszej jeleniogórskiej kwatery na zasłużony odpoczynek. Choć nie
przejechaliśmy jakoś bardzo dużo, bo wyszło nam nieco ponad 38 kilometrów, to
jednak górski teren, ciągłe zjazdy i podjazdy oraz odcinki, gdzie musieliśmy
prowadzić rowery, wszystko razem wpłynęło na nasze ogólne zmęczenie. Nic jednak
nie przytłumi olbrzymiej radości z fantastycznie spędzonego dnia.
POZDRAWIAMY☺