Odwiedzamy Beskid Mały i Beskid Żywiecki.
MADOHORA - 929 m n.p.m.
Kolejny
górski dzień przed nami. Dzisiaj ruszamy w Beskid Mały. Spróbujemy zdobyć
najwyższe wzniesienie Beskidu Andrychowskiego, czyli Łamaną Skałę, znaną
również pod nazwą Madohora. W tym celu jedziemy z Rabki-Zdroju na wschód i nieco na północ do
miejscowości Kocoń. Tu na parkingu przy nieistniejącej już restauracji i
sklepie parkujemy samochód. Uważnie przechodzimy na drugą stronę przez ruchliwą
drogę wojewódzką numer 946, gdzie wchodzimy na niebieski szlak pieszy. Za jego
wskazaniami rozpoczynamy podejście ulicą Madahorską. To znak, że obraliśmy
dobry kierunek 😁.
Początkowo
wędrujemy wąską, asfaltową drogą, która przed osadą Gałasie zamienia się w swój
szutrowy odpowiednik.
Mijamy
Przełęcz Czarny Dział i Przełęcz pod Mladą Horą, gdzie dołącza do nas szlak
koloru zielonego. Po drodze mamy okazję przyjrzeć się żabiemu skrzekowi, z
którego niebawem wyklują się kijanki, które z kolei przeobrażą się w żaby. Obok
tworów przyrody, spotykamy również piękne dzieła stworzone ludzką ręką.
Za
wspólnymi teraz znakami szlaku zielonego i niebieskiego wchodzimy na teren Rezerwatu
Przyrody Madohora i niebawem osiągamy Rozstaje pod Mladą Horą.
Rozstaje
pod Mladą Horą ma swoją drugą nazwę Anula i pochodzi ono od… krowy. A jak to z
Anulą było możemy dowiedzieć się z umieszczonej tu tablicy.
Na
Rozstaju pod Mladą Horą kończy się szlak niebieski. Opuszczamy również szlak
zielony, obierając teraz za przewodnika znaki żółte i czerwone. Przed nami
nieco bardziej stromy, jednak jak się okazuje krótki odcinek szlaku, który
wyprowadza nas na szczycie Mladej Hory o wysokości 910 metrów nad poziomem
morza.
Jak to
bywa po osiągnięciu szczytu, trzeba z niego zejść. Za Mladą Horą szlak
sprowadza nas nieco w dół, by ponownie poprowadzić w górę w kierunku celu
naszej wycieczki. I tu pojawia się w nas pytanie? Czy można go zdobyć?
A skąd
ta wątpliwość? Otóż dochodzimy do drzewa z tabliczką kierującą na Łamaną Skałę,
jednak jest to w lewo poza szlak. A należy przypomnieć, że cały czas znajdujemy się na
terenie Rezerwatu Przyrody. Uznajemy jednak, że skoro wadowicki Oddział
Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego umieścił taką tablicę, to
najwyraźniej można wejść na szczyt.
Wyraźnie
wydeptaną ścieżką ruszamy zatem na ostatnie, szczytowe podejście. W kilka minut
meldujemy się wysokości 929 metrów nad poziomem morza, a to oznacza, że
zdobywamy Łamaną Skałę, zwaną Madohorą. To najwyższy szczyt Grupy Łamanej
Skały, zwanej również Beskidem Andrychowskim.
Po
udokumentowaniu zdobycia piątego szczytu z listy Diademu Polskich Gór podczas
tego wyjazdu, tymi samymi szlakami wracamy na dół. I tak dochodzimy najpierw na
Rozstaje pod Mladą Horą, gdzie zmieniamy kolor szlaku na niebieski i zielony,
dalej Rozdroże pod Mladą Horą, gdzie opuszcza nas szlak zielony i ostatecznie
przez Przełęcz Czarny Dział schodzimy z powrotem na parking w Koconiu.
Tu
robimy dłuższą przerwę na ciepły posiłek. Restauracji co prawda już nie ma, za
to jesteśmy na tyle samowystarczalni, że po kilkudziesięciu minutach raczymy
się ciepłym i całkiem smacznym posiłkiem. To jeszcze nie koniec na dzisiaj,
trzeba więc uzupełnić kalorie.
JAŁOWIEC - 1111 m n.p.m.
Z
Koconia w Beskidzie Małym przejeżdżamy do miejscowości Koszarawa w Beskidzie
Żywieckim. Dojeżdżamy na sam koniec wsi, gdzie między drzewami
ostrożnie parkujemy samochód. W pobliżu przebiega niebieski szlak pieszy, za
którego wskazaniami rozpoczynamy drugą dziś wędrówkę. Już od samego początku
jest całkiem stromo. Ale tak naprawdę mocno pod górę robi się po przekroczeniu potoku
Roztoka.
Chwila
wytchnienia następuje, gdy szlak niebieski wyprowadza nas na Polanie Krawcowej.
Tu możemy podobno dopatrzeć się kwitnących krokusów, jednak dzisiaj nie widzimy
żadnego. Obchodzimy polanę, trzymając się nadal szlaku niebieskiego.
Niebawem jednak zapominamy o płaskim terenie i ponownie zaczynamy ostro nabierać wysokości.
Dochodzimy do sporych rozmiarów płatów zalegającego jeszcze śniegu.
Z
jednej strony śnieg, podczas gdy z drugiej… pięknie kwitnące krokusiki.
Tuż
przed szczytem robi się płasko. Na tych ostatnich metrach możemy odetchnąć
po może nie długim, ale dość intensywnym wspinaniu się. Wiata, krzyż i
tabliczka szczytowa widoczne są już z daleka. Jałowiec o wysokości 1111 metrów
nad poziomem morza, stanowiący najwyższe wzniesienie Pasma Jałowieckiego,
zdobyty!
Jeśli
chodzi o widoki… cóż powiedzieć. Szczyt jest widokowy, ale na pewno nie
dzisiaj. Co prawda rysuje się przed nami kontur gór, jednak dużo lepiej wygląda
to na tablicy.
Widoków może i pięknych nie mamy dzisiaj, za to nie zawodzą ptaszki. Te pięknie śpiewają wokół nas.
W wiacie na szczycie, poza
chyba wszystkim co pozwoliłoby tu przenocować (jest nawet piecyk typu koza
jakby było komuś zimno), odnajdujemy pojemnik z pieczątką. Z nieukrywaną
radością przybijamy ją w naszych książeczkach GOT.
Podążając ponownie za
wskazaniami niebieskiego szlaku, tą samą ścieżką schodzimy uważnie ze szczytu,
by na śniegu nie wywinąć jakiegoś orła, i dalej przez Polanę Krawcową całkiem
szybko osiągamy samochód. Ruszamy w drogę powrotną do Rabki-Zdroju.
Po drodze mamy jednak
bardzo niespodziewany, aczkolwiek niezwykle ciekawy przystanek. Na naszej drodze staje całe stado łań.
POZDRAWIAMY☺