Punkty widokowe, krokusy i nie tylko.
Niedziela Wielkanocna wita nas
słonecznie, choć niezbyt ciepło. Po świątecznym śniadaniu, na które obowiązkowo
złożyło się jajeczko i biała kiełbasa, wyruszamy na kolejne spotkanie z Górami
Izerskimi. Jesteśmy w trakcie zdobywania odznaki Turysta Polskich Izerów i to
ona stała się pretekstem do częstszych wizyt w tym paśmie górskim. Dzisiaj nie
będziemy zdobywać najwyższych izerskich szczytów, a skupimy się na nieco mniej
wymagających miejscach.
Wędrówkę rozpoczynamy na
parkingu przy Zakręcie Śmierci. Całkiem niedawno szliśmy stąd 👉na Wysoki Kamień (ojej 😱, to już rok minął, a wydaje się tak niedawno),
teraz za to udamy się w przeciwnym kierunku. Za przewodnika obieramy szlak
koloru żółtego i zgodnie ze wskazaniem drewnianego znaku rozpoczynamy wędrówkę.
Celem są Zbójeckie Skały.
Droga mija bardzo przyjemnie,
zwłaszcza, że prowadzi w dół. Rzadko się zdarza abyśmy zdobywali jakieś miejsce
w górach schodząc do niego 😁.
Po około 20-minutowej
spokojnej wędrówce dochodzimy do znaku kierującego w prawo do sztolni.
Postanawiamy zejść ze szlaku, by podejść do dawnej kopalni pirytu, bo to właśnie ten minerał
był tu niegdyś wydobywany.
Schodzimy
w dół i w kilka minut dochodzimy do wydrążonego w skale wejścia. Wchodzimy w głąb
sztolni na tyle, na ile jest to możliwe.
Wracamy
na żółty szlak, który po kwadransie doprowadza nas do celu. Przed nami
Zbójeckie Skały usytuowane na wysokości nieco ponad 680 metrów nad poziomem
morza.
W ich
pobliżu znajduje się ciekawy punkt widokowy z oszałamiającą panoramą
Karkonoszy. Na pierwszym planie ośnieżone nadal Śnieżne Kotły.
W
oddali po lewej widoczna jest najwyższa w Karkonoszach i całych Sudetach
Śnieżka (1603 m n.p.m.).
Poniżej
głównego grzbietu Karkonoszy ulokował się niewysoki w stosunku do nich Chojnik
z charakterystycznymi ruinami zamku na szczycie.
A
patrząc na prawo od Śnieżnych Kotłów mamy Szrenicę z budynkiem schroniska na
szczycie.
Na
zboczach Łabskiego Szczytu dostrzegamy jeszcze Schronisko pod Łabskim Szczytem.
Teraz łatwe do wypatrzenia, bo ciemny budynek wyróżnia się na białym, śnieżnym
tle.
Najbardziej
na lewo, już za grzbietem Karkonoszy widoczne są jeszcze Rudawy Janowickie i
ich najwyższy szczyt Skalnik. Tu już nie widać śniegu.
Na
platformie widokowej, ogrzewając się promieniami intensywnie już świecącego
słońca, robimy dłuższą przerwę na drugie śniadanie. Jak przystało na Wielkanoc,
urządzamy bitwę na jajka.
Posileni
i wygrzani opuszczamy punkt widokowy, i mijając ponownie Zbójeckie Skały
wracamy w kierunku Zakrętu Śmierci. Skoro w poprzednią stronę schodziliśmy, to
teraz będziemy się nieco wspinać. Przewyższenia nie są ani duże, ani męczące,
przez co dość szybko osiągamy parking.
Póki co jednak nie udajemy się do
samochodu, a lewą stroną drogi wędrujemy dalej w kierunku Świeradowa-Zdroju.
Oczywiście nie on jest naszym celem, a położona po prawej stronie drogi, około
kilometr od Zakrętu Śmierci, grupa skalna o nazwie Skała Teściowej. Teraz zostawiamy ją jednak z boku, schodząc koło skały leśną ścieżką w dół.
Pokonawszy dość strome zejście
osiągamy szeroką leśną arterię, zwaną Kopalnianą Drogą. Ale gdzie my w ogóle
idziemy? Celem jest Rezerwat Krokusy w Górzyńcu. Według mapy powinniśmy na
Kopalnianej Drodze skręcić w prawo i po chwili dojść do ścieżki prowadzącej w
lewo, już bezpośrednio do rezerwatu. Nie odnajdujemy jednak żadnej ścieżki, a
jedynie gęstą dzicz, przez którą ciężko byłoby przebrnąć.
Wracamy zatem do punktu
wyjścia i próbujemy w drugą stronę, czyli Kopalnianą Drogą w kierunku
zachodnim. I tu dochodzimy po kilkudziesięciu metrach do wydeptanej ścieżki,
prowadzącej przez las w dół. Kierunek zgadza się z położeniem rezerwatu, więc
ruszamy. Ścieżka raz wyraźna, raz niemal niewidoczna, z pomocą mapy i GPS w
telefonie doprowadza nas do kolejnej szerokiej leśnej drogi, położonej nieco
niżej i równoległej do Kopalnianej Drogi. Z mapy odczytujemy, że to Droga na
Kasztana. Skręcamy w nią w prawo i wygodnie dochodzimy do skrzyżowania, skąd
widoczny już jest rezerwat. Udało się, doszliśmy!
Oczywiście
na polanę z krokusami nie można wejść, ale by zapewnić możliwość ich
podziwiania, powstała specjalna kładka. Początkowo nie dostrzegamy żadnych
kwiatów. Jednak po dokładniejszym przyjrzeniu się dostrzegliśmy całkiem sporo krokusików. Nie są jeszcze w pełni rozwinięte.
Na
kładce jesteśmy zupełnie sami. Wykorzystując twarde i czyste deski postanawiamy
zrobić krótką przerwę. Tym razem będzie to przerwa na coś słodkiego 😉.
Identycznie
jak tu przyszliśmy, wracamy w górę na Skałę Teściowej. Teraz postanawiamy wejść
na nią, by spojrzeć na okolicę. Co stąd widać? Przede wszystkim Góry i Pogórze
Kaczawskie.
Z
lewej, między drzewami widoczny jest również masyw Gór Izerskich.
Lewą
stroną asfaltowej drogi, łączącej Szklarską Porębę ze Świeradowem-Zdroju,
wracamy na parking przy Zakręcie Śmierci. Zanim opuścimy to miejsce,
podchodzimy jeszcze na punkt widokowy, skąd roztacza się szeroka panorama na
Karkonosze. W stosunku do Zbójeckich Skał, gdzie naprzeciw nas były Śnieżne
Kotły, teraz znajdujemy się bardziej na wprost Szrenicy.
W
dole, wśród zabudowy Szklarskiej Poręby dostrzegamy położny na niewielkim
wzgórzu kościół. Ruszamy w jego kierunku.
Kościół
Bożego Ciała w Szklarskiej Porębie to wybudowana pod koniec XIX wieku
świątynia, ufundowana przez przedstawiciela dawnych władców tych ziem, hrabiego
Ludwika Schaffgotscha. Spełnił tym samym śluby, które złożył w intencji
narodzin potomka.
Wewnątrz
kościoła na uwagę zasługuje na pewno ołtarz główny i umieszczony w nim obraz Chrystus z Eucharystią. Jego autorem
jest mieszkający niegdyś w Szklarskiej Porębie malarz Wlastimil Hofman. Co
ciekawe, Chrystus ukazany jest na obrazie na tle szczytu Szrenicy.
Ze
stropu zwisa kryształowy żyrandol, który również jest miejscowej produkcji.
Powstał w Hucie Szkła „Józefina”, utworzonej także przez hrabiego Ludwika
Schaffgotscha, nazwanej od imienia jego żony. Niestety huta nie przetrwała próby czasu. W latach 90-tych zakład przestał istnieć, a budynki do dnia dzisiejszego popadają w ruinę.
Opuszczamy kościelny teren i
ruszamy w drogę do ostatniego punktu dzisiejszego programu. W sąsiedztwie
świątyni mijamy jednak cmentarz, przed którym dostrzegamy napis „Grób Wlastimila
Hofmana”. Zatrzymujemy się i idziemy na poszukiwania grobu.
Ten odnajdujemy całkiem
sprawnie i szybko. Tu pochowany został malarz, którego jedno z dzieł
oglądaliśmy przed chwilą w kościele.
Włóczymy
się jeszcze chwilę po cmentarzu, podziwiając piękne rzeźby nagrobne i widok,
jaki rozpościera się z tego miejsca wiecznego spoczynku. Jak się okazuje, po
śmierci też można pięknie leżeć 😁.
Wracamy
do samochodu i jedziemy do Białej Doliny, czyli… na dworzec kolejowy Szklarska
Poręba Górna. To nasz ostatni punkt wypadowy na dzisiaj. Celem są usytuowane po
przeciwnej stronie torów skały.
Zanim
jednak tam się udamy robimy krótką przerwę przed dworcem na tarasie z pięknym
widokiem na Karkonosze. To kolejny w dniu dzisiejszym widok na te góry, każdy
jednak zachwyca tak samo.
Ruszamy
w dół ulicą Dworcową, gdzie osiągamy czerwony Główny Szlak Sudecki im.
Mieczysława Orłowicza. Za plecami zostawiamy dworcowe zabudowania i widoczny
szczyt Wysokiego Kamienia.
Za wskazaniem czerwonego
szlaku przechodzimy pod mostem kolejowym, za którym skręcamy od razu w lewo.
Zostawiamy ostatnie zabudowania, by po chwili wejść do lasu. Tu opuszczamy
również szlak, by odbić w lewo, w kierunku Białych Skał, bo taką nazwę nosi
grupa skalna, na którą zmierzamy.
Na jej szczyt prowadzi
niewielka drabinka, po pokonaniu której osiągamy kolejny punkt ze wspaniałą panoramą Karkonoszy. Tam jeszcze zalega gruba warstwa śniegu, podczas gdy wokół nas
rozgościła się już wiosna.
Utrwaliwszy sobie widok
Karkonoszy, bo to jeśli dobrze liczę czwarta panorama dzisiaj, wracamy tą samą
drogą do samochodu. Ruszamy w drogę powrotną do Jeleniej Góry na zasłużony po
całym dniu odpoczynek.
Jutro powrót do domu,
który planujemy spędzić nieco inaczej niż dzień wczorajszy i dzisiejszy.
POZDRAWIAMY☺