Dwie beskidzkie wyspy na początek.
MODYŃ - 1029 m n.p.m.
Przed
nami pierwsze spotkanie z beskidzkimi szczytami w tym roku. Na początek Beskid
Wyspowy. Z Rabki-Zdroju jedziemy na wschód. Naszym celem jest miejscowość
Młyńczyska. Po drodze przejeżdżamy koło parkingu, skąd czarnym szlakiem można wyruszyć na szczyt góry Modyń. My
jednak stąd nie pójdziemy, za to obejrzymy sobie pierwszy cel na dzisiaj. Łatwy do odnalezienia,
gdyż zwieńczony wieżą widokową.
Dojeżdżamy
do Młyńczysk, gdzie wąską i stromą drogą wspinamy się pod Krzyż Milenijny.
Prowadzi do niego Droga Krzyżowa. Tu parkujemy samochód i rozpoczynamy pierwszą
wędrówkę. Już na starcie mamy piękne i szerokie panoramy.
Naszym
przewodnikiem na szczyt będzie szlak koloru niebieskiego. Za jego wskazaniami
ruszamy początkowo asfaltową, później już szutrową drogą.
Przewyższenia
nie są duże, trasa do pokonania również niezbyt długa. Dzięki temu po około
godzinnej wędrówce osiągamy wysokość 1029 metrów nad poziomem morza. A to
oznacza, że zdobywamy Modyń!
Jak
już widzieliśmy z dołu, na szczycie znajduje się wieża widokowa. Nie tracąc
czasu pokonujemy jej kolejne stopnie, by po chwili cieszyć się kolejnymi
panoramami na bliższe i dalsze szczyty.
Na
pierwszym planie rzuca się w oczy Mogielica, najwyższy szczyt Beskidu Wyspowego
o wysokości 1170 metrów nad poziomem morza. Tam również jest wieża widokowa,
jednak ze względu na zły stan techniczny aktualnie niedostępna dla turystów.
Ale my mamy w pamięci jak tam byliśmy i jak ona cudownie wyglądała 👉pokryta wiosennym szronem 😃.
W
oddali Gorce z widoczną wieżą widokową na szczycie Gorca (1128 m n.p.m.). Tam
jeszcze nie byliśmy.
A
wokół nas malownicze tereny Beskidu Wyspowego.
Z
wieży na Modyniu dostrzegamy również Pieniny z jakże charakterystycznym
szczytem Trzech Koron.
Niestety
nie widać najwyższych polskich gór. Tatry schowały się dzisiaj w gęstych
chmurach.
Schodzimy
na poziom terenu, gdzie zasiadamy wygodnie na ławkach i urządzamy drugie
śniadanie, po którym tym samym szlakiem wracamy pod Krzyż Milenijny.
Ruszamy
w dalszą drogę. Daleko jednak nie ujeżdżamy, bo zatrzymujemy się na rozstaju
dróg przy pięknej biało-niebieskiej kapliczce. Swym wyglądem przypomina iście
greckie budowle. Na miejscu okazuje się, że kapliczka została ufundowana przez
partyzanta Ambrożego Pietrzaka, pseudonim „Słowik”, w dowód wdzięczności Matce
Bożej za wielokrotne uratowanie życia.
ĆWILIN - 1072 m n.p.m.
Spod
Modynia przejeżdżamy na północny-zachód do miejscowości Gruszowiec. Tam na
Przełęczy Gruszowiec parkujemy samochód i ruszamy na drugą dzisiaj wędrówkę.
Ponownie prowadził nas będzie szlak koloru niebieskiego.
Idziemy wzdłuż ruchliwej drogi krajowej nr 28. Na szczęście szybko schodzimy z
niej, odbijając zgodnie ze wskazaniem szlaku w prawo. Przed nami wyłania się masyw Ćwilina. To ten szczyt Beskidu
Wyspowego jest teraz naszym celem.
Początkowo
przewyższenia są niewielkie, jednak tuż po wejściu do lasu sytuacja zmienia się
diametralnie. Szlak staje się bardzo stromy. Każdy krok robi się coraz bardziej
męczący. Mijamy po drodze krzyż poświęcony Władysławowi Kowalczykowi,
beskidzkiemu przewodnikowi. Ustawił go w tym miejscu nowosądecki Oddział
„Beskid” Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego, by upamiętnić miejsce śmierci
swojego działacza.
My
tymczasem wspinamy się dalej. Im wyżej podchodzimy tym pojawia się coraz więcej
śniegu.
W
końcu wychodzimy na kopule szczytowej Ćwilina, gdzie robi się już płasko i
przyjemnie. Doskwiera jedynie dość zimy wiatr.
Po
ponad godzinnej wspinaczce zdobywamy Ćwilin, szczyt o wysokości 1072 metrów nad
poziomem morza.
Roztacza
się stąd piękna i szeroka panorama Beskidu Wyspowego z charakterystyczną
Mogielicą na czele. Teraz jednak widzimy ją z drugiej strony w stosunku do
wcześniejszego widoku z Modynia.
W
oddali ponownie Gorc z wieżą widokową na szczycie. To już masyw Gorców.
Na
szczycie nie zabawiamy zbyt długo. Silnie wiejący, zimny wiatr nie zachęca do
dłuższego pobytu. Schodzimy nieco niżej na Polanę Michurową, gdzie
zlokalizowany jest ołtarz i kapliczka poświęcone papieżowi Janowi Pawłowi II.
Jeszcze
ostatni rzut oka na znane ze szczytu widoki i możemy ruszać w drogę powrotną.
Wokół dostrzegamy pierwsze oznaki przedwiośnia w postaci kwitnących
przebiśniegów. Właściwa nazwa tego kwiatka to Śnieżyczka przebiśnieg.
Uważając
na śliskich płatach śniegu schodzimy na Przełęcz Gruszowiec, skąd jedziemy z
powrotem do Rabki-Zdroju. Tu idziemy jeszcze do jednej z pobliskich restauracji
na sytą obiadokolację. Solidny posiłek po zdobyciu dwóch beskidzkich wysp 😋.
POZDRAWIAMY☺