poniedziałek, 14 sierpnia 2023

Zamek Kliczków i krótki spacer na Stożek Perkuna

Ocalony od zapomnienia.

Z Żagania, gdzie na zwiedzaniu wpisanego na listę Pomników Historii Polski 👉opactwa kanoników regularnych reguły św. Augustyna spędziliśmy pierwszą część dnia, przyjechaliśmy do Kliczkowa. To tu znajduje się jeden z najokazalszych zamków na terenie Dolnego Śląska. Przyjechaliśmy idealnie. Wskazówki zegara zbliżają się powoli do godziny 13, o której to rozpocznie się zwiedzanie z przewodnikiem. 

ZAMEK KLICZKÓW


Samochód zostawiamy na zamkowym parkingu i czym prędzej idziemy do kasy zakupić bilety. Ta znajduje się na dziedzińcu zamkowym, na który wchodzimy przez przejście w wieży bramnej, pokonując po drodze most nad dawną fosą. Nad naszymi głowami dostrzegamy pięknie rzeźbiony kartusz herbowy z przedstawionym herbem rodziny zu Solms-Baruth. Byli oni właścicielami majątku od 1767 roku, aż do II wojny światowej. 



Cała historia zamku w Kliczkowie rozpoczęła się najprawdopodobniej w XIII wieku, kiedy to powstał pierwszy murowano-drewniany zamek, ufundowany przez piastowskiego księcia Bolka I Surowego. W późniejszych wiekach wielokrotnie zmieniał właścicieli, którzy dokonywali kolejnych przebudów i zmian. Rechenbergowie, Schellendorfowie, Frankenbergowie, Promnitzowie i wspomniani już zu Solms-Baruthowie to rodziny, które przed II wojną światową zamieszkiwały zamek. Okres wojny 1939-1945 obiekt przetrwał bez większych zniszczeń. Dopiero wkroczenie Armii Czerwonej przyniosło całkowite rozgrabienie majątku. A co po nich pozostało, zabrali szabrownicy. W latach powojennych zamek był siedzibą nadleśnictwa oraz wojska, aż w końcu w 1970 roku przejęła go Politechnika Wrocławska, która poczyniła pierwsze próby odbudowy i remontu tego co pozostało. Jednak powrót do pełnej świetności rozpoczął się dopiero pod koniec XX wieku, kiedy to kompleks przejęła prywatna firma z Wrocławia. Od tego czasu zamek stopniowo był przywracany do stanu, jaki możemy oglądać dzisiaj. Udało się go ocalić od zapomnienia.
Bilety zakupione, czekamy więc na godzinę 13 i przybycie przewodnika. Ten czas spędzamy w dawnej stajni, która dzisiaj pełni funkcję recepcji. Jak się dobrze rozejrzyjmy, pod oknami można dostrzec nawiązanie do dawnej funkcji tego pomieszczenia.



Pani przewodnik przybywa punktualnie, możemy ruszyć na zwiedzanie zamku. Dzisiaj pełni on funkcję centrum wypoczynkowo-konferencyjnego, przez co dawne komnaty i apartamenty zamkowe zostały przekształcone w pokoje dla gości hotelowych. Zobaczymy więc to, co jest ogólnodostępne do zwiedzania, by nie przeszkadzać innym w wypoczynku. 




Kolejne pomieszczenia zamku, choć zachowały swój historyczny charakter, dostosowane zostały do pełnienia funkcji współczesnych.




Dochodzimy do zamkowej restauracji, która urzeka pięknymi wnętrzami. Belkowany strop, ciemna boazeria i mozaika na posadzce, tak prezentuje się jedna z restauracyjnych sal.




Druga, utrzymana w bladoróżowym tonie, pokryta jest licznymi dekoracjami. Robi nie mniejsze wrażenie.


I kolejna, w której możemy poczuć się jakbyśmy odbyli podróż w czasie do wieków minionych.







Przechodzimy do Sali Myśliwskiej, gdzie prezentowane jest niezwykły "obraz". Olbrzymia, drewniana płaskorzeźba ma aż 6 metrów długości i 3 metry wysokości. Wykonał ją Jan Papina, całość nazywając "Batory pod Pskowem". Przedstawione tu zostało poselstwo Cara Rosji Iwana IV Groźnego do króla Polski Stefana Batorego, proszące o pokój podczas oblężenia Pskowa. Dzieło wzorowane jest na oryginalnym obrazie Jana Matejki z 1872 roku i tak naprawdę przedstawia dwie sceny: poselstwo rosyjskich bojarów oraz rozejm w Jamie Zaporoskim z 1582 roku, w wyniku którego car rosyjski Iwan IV Groźny zmuszony został do oddania Polsce Inflant.



Schodzimy do piwnic, gdzie urządzone zostało Muzeum Średniowiecza. Tu zobaczymy wystawę militariów z czasów Piastów, na którą składają się repliki strojów, zbroi, tarcz herbowych i broni.






W piwnicach zamkowych znajduje się również piec. Dawniej wypiekano w nim chleb. Jednak co najciekawsze, ciepło z pieca, widocznymi rurociągami, transportowane było do zamkowych komnat.


Zbliżając się do końca zwiedzania zamkowych wnętrz, wracamy na poziom terenu. Tu trafiamy na pozostałości po czasach słusznie minionych. O komunistycznej historii zamku przypominają po dzień dzisiejszy propagandowe slogany.



Na dziedzińcu zamkowym kończy się zwiedzanie z przewodnikiem. Dalej już sami obejdziemy zamkowe mury dookoła, by spojrzeć na nie z zewnątrz.





Na jednej ze ścian odnajdujemy dwie daty. Te przywołują rok 1297, kiedy to powstał pierwszy zamek ufundowany przez Bolka I Surowego, oraz rok 1881, kiedy to zamek rozbudowano za panowania rodu zu Solms-Baruth, według projektu Karola von Grossheim i Heinricha Kaysera.


Jedną z zamkowych wież nazwano Wieżą Jenny. To na cześć Jenny zu Solms-Teklemburg, która zmarła w wieku kilkunastu lat. Co więcej, prawdopodobnie jej rysunki i notatki pomogły w odbudowie zamku, by wyglądał współcześnie tak, jak za swoich najlepszych czasów. 


Wzdłuż Skrzydła Oficjalistów okrążamy zamkowe mury. Po drodze mijamy dawną krytą ujeżdżalnię dla koni. Dzisiaj w jej wnętrzach znajduje się basen i sauny.



W parku, w bezpośrednim sąsiedztwie zamku, jednak już za jego ogrodzeniem, znajduje się niezwykłe, unikalne na skalę światową miejsce. To utworzony w 1881 roku przez rodzinę zu Solms-Baruth cmentarz dla koni. Niestety do dnia dzisiejszego przetrwały zaledwie dwa nagrobki. Trzeci postawiony został współcześnie dla zasłużonej klaczy Zacateca, która padła w 2009 roku.



Pomnik znajdujący się najbardziej po lewej stronie pochodzi z 1938 roku i dedykowany jest wierzchowcowi Juno. Pośrodku ustawiono współczesny, natomiast ten najbardziej na prawo jest niemal nieczytelny. Prawdopodobnie upamiętnia nie konia, a psa myśliwskiego.






Nieco na południe od zamku znajdują się dawne zabudowania Folwarku Książęcego. Idziemy teraz w tym kierunku. Obiekt stanowił zaplecze gospodarcze dla zamku i mieszkającej w nim rodziny, a także był zapleczem dla myśliwych i ich psów. To stąd rozpoczynały się wszystkie eskapady łowieckie do bogatych niegdyś w zwierzynę Borów Dolnośląskich, otaczających zamek. Piękna architektura folwarku wybudowana została w technice szachulcowej, a część również jako mur pruski. Współcześnie obiekt przekształcony został na hotel z restauracją i salą konferencyjną. Na terenie znajduje się również stajnia z końmi.



W sąsiedztwie Folwarku Książęcego, za wysokim, kamiennym murem, znajduje się kościół pod wezwaniem Pokłonu Trzech Króli. Ta gotycka świątynia powstała w drugiej połowie XVI wieku, jednak to, co widzimy dzisiaj, zawdzięczamy XIX-wiecznej przebudowie. Niestety kościół jest zamknięty, przez co nie zobaczymy jego wnętrza.


Tym akcentem kończymy wizytę w Kliczkowie. Wracamy na parking do samochodu i ruszamy w drogę powrotną do Jeleniej Góry, choć jeszcze nie bezpośrednio. 

STOŻEK PERKUNA


Kierujemy się na południowy-zachód, obierając za cel miejscowość Leśna. Nieco na zachód od tego położonego nad rzeką Kwisą miasteczka znajduje się wieś Grabiszyce. Tu odbijamy w kierunku kopalni bazaltu, do której prowadzi szutrowa i bardzo nierówna droga. Na szczęście godzina już mocno popołudniowa i nie widać transportów urobku. To umożliwia nam bezpieczne zatrzymanie się w niewielkiej zatoczce na poboczu drogi. Stąd ruszamy na krótki spacer na Stożek Perkuna.


Cel osiągamy całkiem szybko, chodź dojście, ze względu na grząskie błota i kałuże, nie należy do najłatwiejszych. Dochodzimy do skalnej ściany o niezwykle ciekawym kształcie, przed którą widnieje tablica z nazwą i opisem co to jest tak właściwie za twór.



Okazuje się, że położony na górze Ciasnota (401 m n.p.m.) Stożek Perkuna, to nic innego jak pozostałość skały wulkanicznej. Popatrzmy więc na charakterystyczne kolumny, które kiedyś były płynącą i wrzącą lawą.



Stożek Perkuna to również całkiem ciekawy punkt widokowy na Góry Izerskie. Rozpościera się stąd piękna panorama 👉na Stóg Izerski (1107 m n.p.m.) oraz, położony już po czeskiej stronie, szczyt Smrk (1124 m n.p.m.) z wieżą widokową. A w oddali widoczne są nawet karkonoskie Śnieżne Kotły.




Starając się ponownie ominąć błota, tą samą drogą co tu przyszliśmy, wracamy do samochodu.


Jedziemy teraz do Gryfowa Śląskiego. Tam planujemy zjeść ciepły obiad w znanej nam z poprzedniej wizyty restauracji. Wówczas się nie zawiedliśmy, mamy nadzieję, że teraz też będzie smaczne.


Ku naszej uciesze nie zawiedliśmy się i tym razem. Oba dania były bardzo smaczne i sycące 😋. Pozostaje już tylko wrócić do Jeleniej Góry na zasłużony odpoczynek.

POZDRAWIAMY

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz