środa, 16 sierpnia 2023

Wielkopolska mniej znana: Osieczna i Spławie

Zabytki i rymowanki na zakończenie długiego weekendu.

Długi, sierpniowy weekend przedłużyliśmy sobie o jeden dzień urlopu. A wszystko przez to, by nie wracać we wtorkowe popołudnie w korku. Dzisiaj na drogach powinno być znacznie luźniej. Opuszczamy więc Jelenią Górę i ruszamy w drogę powrotną do Poznania. Zanim jednak wrócimy do domu, zatrzymujemy się w Osiecznej, miasteczku w województwie wielkopolskim, oddalonym o około 10 kilometrów na północny-wschód od Leszna. Tu, podczas krótkiego spaceru, poznamy najważniejsze zabytki miejscowości.

OSIECZNA


A zaczynamy od wizyty w klasztorze franciszkanów. Do Osiecznej sprowadził ich w 1622 roku ówczesny właściciel majątku Adam Olbracht Przyjemski. Wybudowano wówczas pierwszy dom zakonny przy istniejącej już drewnianej kaplicy z ołtarzem św. Walentego. Widoczne dzisiaj zabudowania klasztorne powstały w latach 1680-1682. Jeszcze później, bo w latach 1729-1733, wybudowano murowany kościół. Jego projektantem był najsłynniejszy w tym czasie w Polsce architekt włoskiego pochodzenia, Pompeo Ferrari. Z tym nazwiskiem spotkaliśmy się już ostatnio 👉w zespole klasztornym w Gostyniu-Głogówku oraz 👉w dawnym opactwie cysterskim w Lądzie
Franciszkanie po dziś dzień zarządzają obiektem, choć nie zawsze tak było. W latach 1834-1927, na mocy pruskich dekretów kasacyjnych, zakonników wygnano, a wszystkie zabudowania przejęła władza pruska. Budynki zaczęły popadać w ruinę. Choć już w 1841 roku całość została przekazana do użytku diecezji poznańskiej, franciszkanie wrócili dopiero w 1927 roku na mocy dekretu wydanego przez arcybiskupa Augusta Hlonda. 
Druga przerwa miała miejsce w czasie II wojny światowej. Wówczas, w latach 1941-1945, klasztor i kościół przejęli hitlerowcy. W klasztorze Niemcy urządzili karny obóz pracy dla kobiet, zaś w kościele znajdował się magazyn surowców przerabianych przez więźniarki.



Wchodzimy do świątyni. Kościół klasztorny pod wezwaniem św. Walentego utrzymany jest w stylu barokowo-rokokowym. To, co uderza po wejściu do środka, to duża ilość dębowego drewna. Praktycznie całe wyposażenie wykonano z tego materiału. Drewniany jest ołtarz główny i umieszczona w nim figura ukrzyżowanego Jezusa Chrystusa. Drewniane są ołtarze boczne i ambona. Na szczególną uwagę zasługuje cudami słynący obraz Matki Boskiej Bolesnej, tak zwanej Osieckiej, umieszczony w jednym z bocznych ołtarzy.


Nieopodal zabudowań klasztornych znajduje się kościół farny pod wezwaniem św. Trójcy. To późnogotycka budowla powstała w 1540 roku z inicjatywy Andrzeja Górki, należącego do polskiego rodu magnackiego Górków. Dzisiaj jednak, za sprawą przebudowy z 1777 roku, więcej tu baroku niż gotyku. Co ciekawe, na przełomie XVI i XVII wieku świątynia służyła zarówno katolikom, jak i protestantom.


Przechodzimy teraz na ulicę Tadeusza Kościuszki, od której odchodzi niewielka uliczka Zamkowa. Zgodnie z nazwą, dochodzimy do zabudowań dawnego zamku. Pierwsze wzmianki o obronnej warowni w Osiecznej pochodzą z 1472 roku. Na przestrzeni lat zamek wielokrotnie był rozbudowywany, a to, co widzimy dzisiaj pochodzi z ostatniej przebudowy, przeprowadzonej w latach 1890-1908. Współcześnie w zamkowych wnętrzach znajduje się Centrum Rehabilitacji imienia profesora Mieczysława Walczaka.


Na ścianie jednego z budynków odnajdujemy przepiękny kartusz z herbem rodziny von Heydebrandt. To jedni z historycznych właścicieli zamku. Mieszkał tu słynny szachista Tassilo von Heydebrandt und der Lasa. Później zamek przejął jego syn, pruski polityk, Heinrich von Heydebrandt, któremu zawdzięczamy ostatnią przebudowę w stylu eklektycznym.


Wartym uwagi i również niezwykle pięknym jest manierystyczny portal zwieńczony kartuszem z herbem Czarnkowskich-Nałęcz i literami AC. Pochodzi on z 1600 roku, kiedy to właścicielem zamku był Andrzej Czarnkowski.



Przed nami nieco dłuższy spacer. Ulicą Tadeusza Kościuszki idziemy do Leszczyńskiej, którą wiedzie droga łącząca Leszno i Śrem. Kierujemy się na Leszno i niebawem dochodzimy do usytuowanego po naszej lewej stronie dawnego cmentarza ewangelickiego. Nekropolia założona została w XVIII wieku i do końca II wojny światowej była miejscem spoczynku wielu mieszkańców Osiecznej wyznania protestanckiego. Współcześnie, dzięki Towarzystwu Ziemi Osieckiej, urządzono tu lapidarium, a zachowane nagrobki poddano częściowej konserwacji.


To właśnie tutaj spoczywają dawni właściciele zamku Tassilo von Heydebrandt und der Lasa oraz jego syn Heinrich.


Nieco dalej, ale wciąż przy tej samej drodze, znajduje się miejsce upamiętniające Powstańców Wielkopolskich, którzy stoczyli tu zwycięską bitwę z Niemcami w dniu 8 stycznia 1919 roku. Miejsce bitwy znajduje się po drugiej stronie drogi. Dzisiaj cały teren wzgórza zajmuje prywatne Muzeum Młynarstwa i Rolnictwa.


Na terenie muzeum znajdują się wiatraki z XVIII i XIX wieku, które wykorzystywano do lat siedemdziesiątych XX wieku. Dzisiaj stanowią atrakcję turystyczną. Dzięki nim, stoczoną tu w 1919 roku bitwę, nazywa się "Bitwą pod wiatrakami".


Wracamy do samochodu, który zaparkowaliśmy w centrum Osiecznej i ruszamy w dalszą drogę. Kierujemy się na północ do oddalonej o nieco ponad 10 kilometrów miejscowości Spławie.

SPŁAWIE


Do leżącej w powiecie kościańskim wsi Spławie sprowadza nas urządzona tu trasa gry terenowej opowiadającej o krowach i mleku. Choć temat jest nam już dość dobrze znany z dolnośląskich miejscowości 👉Konradówka i 👉Stara Białka, może dowiemy się czegoś nowego 😏.


Wędrówkę przez wieś rozpoczynamy przy boisku piłkarskim, gdzie zaparkowaliśmy samochód. Ruszamy zgodnie ze wskazaniami Krowiego Szlaku, oznaczonego kolejnymi tabliczkami.


Jak szybko zauważamy, towarzyszyć nam będą nie tylko przysłowia i powiedzenia związane z mlekiem i krowami. Poza odnowioną, XVIII-wieczną figurą św. Jana Nepomucena, w wiosce zadbano również, by wiele jej elementów kojarzyło się ze szlakiem.




Zataczamy dość sporą pętlę przez wieś, wracając ostatecznie z powrotem do samochodu. Było sporo o krowach, jeszcze więcej o mleku. Widzieliśmy bohaterki całej trasy, a nawet nawdychaliśmy się prawdziwie wiejskich zapachów 😅. Tymczasem nie wiadomo kiedy zrobiła się godzina 19. Choć słońce jeszcze na niebie, czas wracać do Poznania.

POZDRAWIAMY