sobota, 12 sierpnia 2023

Bożanowski Szpiczak, Koruna, Kamienna Brama i Ovcin, czyli wędrówka przez Broumowskie Ściany (Czechy)

Wśród skalnych zwierząt.

No i mamy długi, sierpniowy weekend. Czas ten spędzimy poza domem, u stóp Karkonoszy. Choć zobaczymy czy uda nam się pochodzić po górach, bo zapowiadane upały na pewno nie będą ułatwiać wędrówek.
I tak wczoraj wieczorem przyjechaliśmy do Jeleniej Góry. To będzie nasza baza wypadowa. Dzień dzisiejszy powitaliśmy bardzo wcześnie. A wszystko przez to, że zaplanowaliśmy wyjazd w Góry Stołowe, do położonych po czeskiej stronie Broumovskich sten. Ze stolicy Karkonoszy to jakieś 80 kilometrów, czyli jakby nie patrząc minimum 1,5-godziny jazdy po wąskich i krętych, górskich drogach.
Na parking w miejscowości Slavny dojeżdżamy około godziny 9. Za postój trzeba oczywiście zapłacić. Jednak ceny tutaj nie są wygórowane, bo całodzienny postój kosztuje nas 80 czeskich koron. Dodatkowo w budynku kasy znajdują się pieczątki, które przybijamy w naszych książeczkach GOT. Jeszcze zmiana obuwia na trekkingowe i jesteśmy gotowi do rozpoczęcia dzisiejszej wycieczki. Wędrówkę rozpoczynamy zgodnie ze wskazaniem żółtego szlaku, który za 200 metrów powinien doprowadzić nas do Rozdroża nad Slavnym i krzyżówki z innymi szlakami. Ten krótki odcinek jest bardzo widokowy. W oddali cudownie prezentują nam się Karkonosze z najwyższą w tym paśmie Śnieżką (1603 m n.p.m.). Królowa Sudetów jest dzisiaj doskonale widoczna.




Na położonym na wysokości 632 metrów nad poziomem morza Rozdrożu nad Slavnym zmieniamy kolor szlaku na czerwony. Przez pewien czas towarzyszył nam będzie równolegle szlak zielony, jednak później odbije w lewo. Jak to często w czeskich górach bywa, idziemy asfaltową drogą. Na szczęście o tej porze dnia jest ona w cieniu, który zapewnia nam las, wzdłuż którego wędrujemy. Co pewien czas odwracamy się, by spojrzeć na widoki za naszymi plecami. Te, póki co, raczej się nie zmieniają. W panoramie cały czas dominują Karkonosze i Śnieżka. Chociaż teraz, gdy podeszliśmy już trochę wyżej, wyłoniła się również Czarna Góra (Černá hora). Ten mierzący 1299 metrów nad poziomem morza szczyt również znajduje się w Karkonoszach. Udało nam się go 👉zdobyć nieco ponad rok temu.



Mijamy Pelovke, gdzie rozstajemy się ze szlakiem zielonym i niebawem dochodzimy do altany na rozdrożu Panuv kriz (Krzyż Pański). Co ciekawe, ponownie dołącza do nas zielony szlak, który prowadził tu bardziej naokoło. Ku naszej ogromnej radości kończy się asfalt i dalej będziemy mogli ruszyć już po nieutwardzonym terenie. Ale zanim pójdziemy w dalszą drogę, robimy przerwę na drugie śniadanie. Skoro jest altana, w której można wygodnie usiąść, trzeba to wykorzystać 😉.


Na tym położonym na wysokości 725 metrów nad poziomem morza rozdrożu, zgodnie z jego nazwą, znajduje się betonowy krzyż. To pamiątka po dawnym szlaku pielgrzymkowym, który z terenu Czech prowadził do położonej po polskiej stronie bazyliki w Wambierzycach. 
Zmieniamy kolor szlaku na żółty i zgodnie ze wskazaniem szlakowskazu ruszamy w kierunku Bozanovskego Spicaka. Ten odcinek żółtego szlaku prowadził nas będzie wśród wielu skalnych zwierzątek. Pierwszym z nich jest wiewiórka, do której trzeba nieco zejść ze szlaku, zgodnie ze wskazaniem tabliczki z napisem "Veverka". I faktycznie, nie da się ukryć, że przypomina tego skocznego gryzonia o puchatym ogonie.


Szlak prowadzi przez gęsty las nieco pod górę. Co chwilę mijamy głazy, skalne ściany i kolejne skalne zwierzątka, które raz bardziej, raz mniej przypominają nam te prawdziwe. Tak dochodzimy do wypłaszczenia terenu. To szczyt Bozanovskego Spicaka o wysokości 773 metrów nad poziomem morza. To najwyższy szczyt Broumowskich Ścian. Nieco dalej znajduje się punkt widokowy, do którego prowadzi krótka odnoga od żółtego szlaku.






Usytuowany wśród drzew niewielki taras widokowy na Bozanovskim Spicaku powoli zarasta. Niedługo drzewa zasłonią panoramę, w której dzisiaj podziwiać możemy cały masyw 👉Szczelińca Wielkiego (919 m n.p.m.). To jedno z najpiękniejszych miejsc w polskich Górach Stołowych.




Ruszamy dalej. Trzymając się cały czas żółtego szlaku zataczamy pętlę prowadzącą przez wierzchołek Bozanovskego Spicaka, dochodząc niebawem do szlaku koloru zielonego. Jesteśmy na skrzyżowaniu U Panova krize. Po drodze towarzyszyły nam kolejne niezwykłe formacje skalne.


Teraz musimy zerknąć na mapę, by dobrze pójść dalej i ostatecznie dojść na Korune. U Panova krize skręcamy w prawo, zmieniając kolor szlaku na zielony. Ten doprowadza nas do rozdroża Zeleny hajek, gdzie skręcając w prawo wkraczamy na krótki odcinek stanowiący łącznik z przebiegającym nieopodal szlakiem żółtym. Teraz już trzymając się cały czas żółtych barw odbijamy w kierunku Koruny. Prowadzą nas trójkątne znaki, przez co łatwo się domyśleć, że podążamy w stronę szczytu.



Mniej więcej w połowie drogi na szczyt, po lewej stronie, znajduje się punkt widokowy. Możemy stąd spojrzeć na położne w oddali Góry Sowie i Góry Kamienne. Wokół natomiast pięknie kwitną już wrzosy. To niestety oznaka zbliżającej się dużymi krokami jesieni.



Wracamy do żółtego, trójkątnego szlaku, którym idziemy dalej. Klucząc trochę między skałami osiągamy w końcu wysokość 769 metrów nad poziomem morza, a to oznacza, że zdobywamy szczyt Koruna. Tu znajduje się kolejny już dzisiaj ciekawy punkt widokowy. Panorama jednak jest znacznie szersza, niż wcześniej mieliśmy okazję oglądać. Ponadto na barierce dostrzegamy skrzyneczkę, w której odnajdujemy zeszyt. Z radością wpisujemy się jako zdobywcy szczytu 😊.


Podobnie jak na Bożanowskim Szpiczaku, tak i z Koruny przepięknie widać Szczeliniec Wielki. Mamy stąd jednak również szeroką panoramę na Wzgórza Włodzickie i położone nieco dalej Góry Sowie.



Po prawej zaś stronie dostrzegamy ciekawą formację skalną, która mocno przypomina nam głowę delfina 😁.


Ciekawostką na szczycie Koruny są płaskorzeźby, których należy tu szukać. Przy wejściu na taras widokowy wyrzeźbiona została korona, ale to nie jedyny tutaj symbol. Kolejny znajdujemy przy... huśtawce (tak! na szczycie Koruny jest również huśtawka!). Tym razem to konik na biegunach.





Na szczycie Koruny robimy dłuższą przerwę na posiłek. Niestety panujący tu spokój i błogą ciszę przerywa przybycie wycieczki. Dzieci robią sporo hałasu, przez co ogromną ulgę przynosi wyruszenie w dalszą drogę. Wracamy do żółtego szlaku, którym wśród kolejnych niezwykłych formacji skalnych, wędrujemy dalej w kierunku jeszcze jednej, niesamowitej atrakcji Broumovkich sten.


Szlak żółty doprowadza nas do miejsca oznaczonego na szlakowskazie jako Kamenna brana, czyli po prostu Kamienna Brama. By do niej dojść musimy ponownie zejść z głównego szlaku. To jednak tylko 500 metrów w bok.


Jak się szybko okazało, było warto. To co się przed nami ukazało to istne dzieło Matki Natury. Aż niewiarygodne, że takie coś mogło powstać w naturalny sposób. Najprawdziwsza kamienna brama! 
Na jej skałach odnajdujemy liczne ryciny. Jak pokazują daty, pochodzą one z XIX i XX wieku. Jak widać, malowanie i rycie po skałach nie jest zmorą tylko współczesnych czasów. Dawniej turyści również pozostawiali po sobie pamiątki. Dzisiaj oczywiście cały teren objęty jest ochroną w ramach Rezerwatu Przyrody "Broumovske steny" i tego typu zachowanie jest niedozwolone. Jednak dobrze wiemy, jakie "cuda" można czasami spotkać na szlaku 😕.







Cóż widzimy z Kamiennej Bramy, bo przecież oprócz pięknej formacji skalnej, to również punkt widokowy? To ponownie szeroka panorama na usytuowane za polami Góry Kamienne i Góry Sowie.



I znowu wracamy do żółtego szlaku, by zgodnie z jego wskazaniem powędrować dalej. Na początek schodzimy trochę w dół, w kierunku Martinkovickego potoku, za którym z kolei ponownie musimy wspiąć się w górę. Ostatecznie wychodzimy na krzyżówce szlaków o nazwie Zajeci rokle. Znajdujemy się na 550 metrach wysokości nad poziomem morza. Idąc dalej szlakiem żółtym wrócilibyśmy na Rozdroże nad Slavnym. My jednak nie zamierzamy kończyć już wycieczki. Zmieniamy więc przewodnika na kolor zielony i idziemy dalej za jego wskazaniami.




Nieco pod górę, wśród fioletowo kwitnących wrzosów, szlak zielony wyprowadza nas na szerokiej leśnej drodze. Niestety teren jest mocno odsłonięty, przez co zrobiło się bardzo gorąco. Wcześniej wędrowaliśmy schowani w cieniu drzew i nie czuliśmy tak bardzo dzisiejszego upału. Ponownie zmieniamy kolor szlaku, teraz na czerwony, i skręcając w prawo podążamy w kierunku kolejnej formacji skalnej.



Szybko dochodzimy do małej altanki, przy której rozwidla się czerwony szlak. Jego główny ciąg prowadzi dalej do turystycznej chaty Hvezda, natomiast odbicie w prawo, oznaczone czerwonym trójkątem, doprowadzi nas do Kamennych hrib.


Kamenne hriby to tak naprawdę kolejna formacja skalna, przypominająca swym wyglądem kamienną bramę (tylko taką bez dachu 😁). Nieco za nią znajduje się punkt widokowy, jednak nie znajdziemy na nim żadnych spektakularnych panoram.


Z punktu widokowego szybko wracamy więc do czerwonego szlaku. Postanawiamy schować się na chwilę przed piekącym słońcem pod dachem altany. Niestety wytchnienia przynosi to niewiele, bo powietrze również jest niezwykle gorące. W związku z tym postanawiamy skrócić dzisiejszą wycieczkę. Pierwotnie planowaliśmy dojść aż do punktu widokowego Kacenka, a to sporo za Hvezdą. W dzisiejszych warunkach tam na pewno nie dojdziemy. Decydujemy się jeszcze na podejście na Ovcin, szczyt o wysokości 686 metrów nad poziomem morza. To nieco ponad kilometr w jedną stronę, więc tyle powinniśmy dać jeszcze radę. Ruszamy dalej czerwonym szlakiem, którym dochodzimy do żółtego. Miejsce nazywa się Nad Hajkovou rokli, gdzie skręcamy w prawo, trzymając się teraz szlaku żółtego.


Malowniczo wśród wysokich skał dochodzimy na Ovcin, a dokładnie rzecz ujmując do punktu widokowego Ovcin, gdyż na sam szczyt wejść nie można. Widok? To już doskonale znana nam dzisiaj panorama Gór Kamiennych i Gór Sowich. Teraz jednak wydaje się jakbyśmy byli już bliżej nich 😁.



Droga powrotna wiedzie dokładnie tym samym żółtym i później czerwonym szlakiem. Po drodze spotykamy jeszcze jedną skałę, która z kolei przypomina nam głowę lwa. Choć chyba bardziej to lwica niż lew.


Czerwonym szlakiem dochodzimy do znanego nam z dzisiejszego poranka miejsca Nad Slavnem. Stąd już tylko kawałek na parking do samochodu.


Choć przeszliśmy niespełna 14 kilometrów, zajęło nam to dość sporo czasu i czujemy się wyczerpani, jakbyśmy przeszli co najmniej dwa razy tyle. To chyba wątpliwa zasługa gorąca, jakie dzisiaj mamy. Nie zmienia to faktu, że wycieczka bardzo nam się podobała. Utwierdzamy się w przekonaniu, że Góry Stołowe to jedne z bardziej malowniczych, sudeckich masywów. Co więcej, dzisiejsze przejście wzbogaciło nasze konto o cztery kolejne szczyty z 👉Korony Gór Stołowych. A i 👉Sudecki Włóczykij wzbogacił się o jeden szczyt - Korunę.
Po powrocie do samochodu z nieskrywaną radością zdejmujemy górskie buty, zamieniając je na dużo wygodniejsze adidasy. Ruszamy w drogę powrotną do Polski. Jednak przydałoby się coś zjeść, bo pora wysoce obiadowa. A skoro jesteśmy u naszych południowych sąsiadów, decydujemy się na coś czeskiego. Idealną destynację odnajdujemy w miejscowości Mezimesti, gdzie znajduje się restauracja Svejk, serwująca tradycyjną, czeską kuchnię. Nie da się jej przegapić, bo reklamy wiszą co kawałek i zaczynają się już w Polsce 😅.


Co jednak trzeba przyznać, czeski gulasz był niezwykle sycący i co najważniejsze pyszny. Z pełnymi brzuchami wracamy do kraju, do Jeleniej Góry, na zasłużony odpoczynek. Co będziemy robić jutro, tego jeszcze nie wiemy. Zobaczymy czy będą siły i chęci na kolejną wędrówkę, czy jednak zamienimy góry na innego typu atrakcje.

POZDRAWIAMY