Wśród skalnych zwierząt.
No i mamy długi, sierpniowy
weekend. Czas ten spędzimy poza domem, u stóp Karkonoszy. Choć zobaczymy czy
uda nam się pochodzić po górach, bo zapowiadane upały na pewno nie będą
ułatwiać wędrówek.
I tak wczoraj wieczorem przyjechaliśmy do Jeleniej Góry. To
będzie nasza baza wypadowa. Dzień dzisiejszy powitaliśmy bardzo wcześnie. A
wszystko przez to, że zaplanowaliśmy wyjazd w Góry Stołowe, do położonych po
czeskiej stronie Broumovskich sten. Ze stolicy Karkonoszy to jakieś 80
kilometrów, czyli jakby nie patrząc minimum 1,5-godziny jazdy po wąskich i
krętych, górskich drogach.
Na parking w miejscowości Slavny dojeżdżamy około godziny 9. Za postój
trzeba oczywiście zapłacić. Jednak ceny tutaj nie są wygórowane, bo całodzienny postój kosztuje nas 80 czeskich koron. Dodatkowo w budynku kasy znajdują
się pieczątki, które przybijamy w naszych książeczkach GOT. Jeszcze zmiana
obuwia na trekkingowe i jesteśmy gotowi do rozpoczęcia dzisiejszej wycieczki.
Wędrówkę rozpoczynamy zgodnie ze wskazaniem żółtego szlaku, który za 200 metrów
powinien doprowadzić nas do Rozdroża nad Slavnym i krzyżówki z innymi szlakami. Ten
krótki odcinek jest bardzo widokowy. W oddali cudownie prezentują nam
się Karkonosze z najwyższą w tym paśmie Śnieżką (1603 m n.p.m.). Królowa
Sudetów jest dzisiaj doskonale widoczna.
Na położonym na
wysokości 632 metrów nad poziomem morza Rozdrożu nad Slavnym zmieniamy kolor
szlaku na czerwony. Przez pewien czas towarzyszył nam będzie równolegle szlak
zielony, jednak później odbije w lewo. Jak to często w czeskich górach bywa,
idziemy asfaltową drogą. Na szczęście o tej porze dnia jest ona w cieniu, który zapewnia nam las, wzdłuż którego wędrujemy. Co pewien czas odwracamy się, by spojrzeć na widoki za
naszymi plecami. Te, póki co, raczej się nie zmieniają. W panoramie cały czas
dominują Karkonosze i Śnieżka. Chociaż teraz, gdy podeszliśmy już trochę wyżej,
wyłoniła się również Czarna Góra (Černá hora). Ten mierzący 1299 metrów nad
poziomem morza szczyt również znajduje się w Karkonoszach. Udało nam się go 👉zdobyć nieco ponad rok temu.
Mijamy Pelovke, gdzie
rozstajemy się ze szlakiem zielonym i niebawem dochodzimy do altany na
rozdrożu Panuv kriz (Krzyż Pański). Co ciekawe, ponownie dołącza do nas zielony
szlak, który prowadził tu bardziej naokoło. Ku naszej ogromnej radości kończy się asfalt i dalej będziemy mogli ruszyć już po nieutwardzonym terenie. Ale
zanim pójdziemy w dalszą drogę, robimy przerwę na drugie śniadanie. Skoro jest
altana, w której można wygodnie usiąść, trzeba to wykorzystać 😉.
Na tym położonym na
wysokości 725 metrów nad poziomem morza rozdrożu, zgodnie z jego nazwą,
znajduje się betonowy krzyż. To pamiątka po dawnym szlaku pielgrzymkowym, który
z terenu Czech prowadził do położonej po polskiej stronie bazyliki w
Wambierzycach.
Zmieniamy kolor szlaku na żółty i zgodnie ze wskazaniem
szlakowskazu ruszamy w kierunku Bozanovskego Spicaka. Ten odcinek żółtego
szlaku prowadził nas będzie wśród wielu skalnych zwierzątek. Pierwszym z nich
jest wiewiórka, do której trzeba nieco zejść ze szlaku, zgodnie ze wskazaniem
tabliczki z napisem "Veverka". I faktycznie, nie da się ukryć, że
przypomina tego skocznego gryzonia o puchatym ogonie.
Szlak prowadzi przez
gęsty las nieco pod górę. Co chwilę mijamy głazy, skalne ściany i kolejne
skalne zwierzątka, które raz bardziej, raz mniej przypominają nam te prawdziwe.
Tak dochodzimy do wypłaszczenia terenu. To szczyt Bozanovskego Spicaka o
wysokości 773 metrów nad poziomem morza. To najwyższy szczyt Broumowskich
Ścian. Nieco dalej znajduje się punkt widokowy, do którego prowadzi krótka odnoga
od żółtego szlaku.
Usytuowany wśród drzew
niewielki taras widokowy na Bozanovskim Spicaku powoli zarasta. Niedługo drzewa
zasłonią panoramę, w której dzisiaj podziwiać możemy cały masyw 👉Szczelińca Wielkiego (919 m n.p.m.). To jedno z najpiękniejszych miejsc w polskich Górach
Stołowych.
Ruszamy dalej. Trzymając
się cały czas żółtego szlaku zataczamy pętlę prowadzącą przez wierzchołek
Bozanovskego Spicaka, dochodząc niebawem do szlaku koloru zielonego. Jesteśmy na
skrzyżowaniu U Panova krize. Po drodze towarzyszyły nam kolejne niezwykłe
formacje skalne.
Teraz musimy zerknąć na
mapę, by dobrze pójść dalej i ostatecznie dojść na Korune. U Panova krize
skręcamy w prawo, zmieniając kolor szlaku na zielony. Ten doprowadza nas do
rozdroża Zeleny hajek, gdzie skręcając w prawo wkraczamy na krótki odcinek
stanowiący łącznik z przebiegającym nieopodal szlakiem żółtym. Teraz już
trzymając się cały czas żółtych barw odbijamy w kierunku Koruny. Prowadzą nas
trójkątne znaki, przez co łatwo się domyśleć, że podążamy w stronę szczytu.
Mniej więcej w połowie
drogi na szczyt, po lewej stronie, znajduje się punkt widokowy. Możemy stąd
spojrzeć na położne w oddali Góry Sowie i Góry Kamienne. Wokół natomiast
pięknie kwitną już wrzosy. To niestety oznaka zbliżającej się dużymi krokami
jesieni.
Wracamy do żółtego,
trójkątnego szlaku, którym idziemy dalej. Klucząc trochę między skałami
osiągamy w końcu wysokość 769 metrów nad poziomem morza, a to oznacza, że
zdobywamy szczyt Koruna. Tu znajduje się kolejny już dzisiaj ciekawy punkt
widokowy. Panorama jednak jest znacznie szersza, niż wcześniej mieliśmy okazję
oglądać. Ponadto na barierce dostrzegamy skrzyneczkę, w której odnajdujemy zeszyt. Z radością wpisujemy się jako zdobywcy szczytu 😊.
Podobnie jak na
Bożanowskim Szpiczaku, tak i z Koruny przepięknie widać Szczeliniec Wielki.
Mamy stąd jednak również szeroką panoramę na Wzgórza Włodzickie i położone
nieco dalej Góry Sowie.
Po prawej zaś stronie
dostrzegamy ciekawą formację skalną, która mocno przypomina nam głowę delfina 😁.
Ciekawostką na szczycie
Koruny są płaskorzeźby, których należy tu szukać. Przy wejściu na taras
widokowy wyrzeźbiona została korona, ale to nie jedyny tutaj symbol. Kolejny
znajdujemy przy... huśtawce (tak! na szczycie Koruny jest również huśtawka!). Tym razem
to konik na biegunach.
Na szczycie Koruny
robimy dłuższą przerwę na posiłek. Niestety panujący tu spokój i błogą ciszę przerywa
przybycie wycieczki. Dzieci robią sporo hałasu, przez co ogromną ulgę przynosi
wyruszenie w dalszą drogę. Wracamy do żółtego szlaku, którym wśród kolejnych
niezwykłych formacji skalnych, wędrujemy dalej w kierunku jeszcze jednej, niesamowitej
atrakcji Broumovkich sten.
Szlak żółty doprowadza
nas do miejsca oznaczonego na szlakowskazie jako Kamenna brana, czyli po prostu
Kamienna Brama. By do niej dojść musimy ponownie zejść z głównego szlaku. To
jednak tylko 500 metrów w bok.
Jak się szybko okazało,
było warto. To co się przed nami ukazało to istne dzieło
Matki Natury. Aż niewiarygodne, że takie coś mogło powstać w naturalny sposób.
Najprawdziwsza kamienna brama!
Na jej skałach odnajdujemy liczne ryciny. Jak
pokazują daty, pochodzą one z XIX i XX wieku. Jak widać, malowanie i rycie po
skałach nie jest zmorą tylko współczesnych czasów. Dawniej turyści również pozostawiali po sobie pamiątki. Dzisiaj oczywiście cały teren objęty jest
ochroną w ramach Rezerwatu Przyrody "Broumovske steny" i tego typu
zachowanie jest niedozwolone. Jednak dobrze wiemy, jakie "cuda" można
czasami spotkać na szlaku 😕.
Cóż widzimy z Kamiennej
Bramy, bo przecież oprócz pięknej formacji skalnej, to również punkt widokowy? To
ponownie szeroka panorama na usytuowane za polami Góry Kamienne i Góry Sowie.
I znowu wracamy do
żółtego szlaku, by zgodnie z jego wskazaniem powędrować dalej. Na początek
schodzimy trochę w dół, w kierunku Martinkovickego potoku, za którym z kolei
ponownie musimy wspiąć się w górę. Ostatecznie wychodzimy na krzyżówce szlaków
o nazwie Zajeci rokle. Znajdujemy się na 550 metrach wysokości nad poziomem
morza. Idąc dalej szlakiem
żółtym wrócilibyśmy na Rozdroże nad Slavnym. My jednak nie zamierzamy kończyć
już wycieczki. Zmieniamy więc przewodnika na kolor zielony i
idziemy dalej za jego wskazaniami.
Nieco pod górę, wśród
fioletowo kwitnących wrzosów, szlak zielony wyprowadza nas na szerokiej leśnej
drodze. Niestety teren jest mocno odsłonięty, przez co zrobiło się bardzo
gorąco. Wcześniej wędrowaliśmy schowani w cieniu drzew i nie czuliśmy tak
bardzo dzisiejszego upału. Ponownie zmieniamy kolor szlaku, teraz na czerwony,
i skręcając w prawo podążamy w kierunku kolejnej formacji skalnej.
Szybko dochodzimy do
małej altanki, przy której rozwidla się czerwony szlak. Jego główny ciąg
prowadzi dalej do turystycznej chaty Hvezda, natomiast odbicie w prawo,
oznaczone czerwonym trójkątem, doprowadzi nas do Kamennych hrib.
Kamenne hriby to tak
naprawdę kolejna formacja skalna, przypominająca swym wyglądem kamienną bramę (tylko taką bez dachu 😁).
Nieco za nią znajduje się punkt widokowy, jednak nie znajdziemy na nim żadnych
spektakularnych panoram.
Z punktu widokowego szybko
wracamy więc do czerwonego szlaku. Postanawiamy schować się na chwilę przed
piekącym słońcem pod dachem altany. Niestety wytchnienia przynosi to niewiele,
bo powietrze również jest niezwykle gorące. W związku z
tym postanawiamy skrócić dzisiejszą wycieczkę. Pierwotnie planowaliśmy dojść aż
do punktu widokowego Kacenka, a to sporo za Hvezdą. W dzisiejszych warunkach tam
na pewno nie dojdziemy. Decydujemy się jeszcze na podejście na Ovcin, szczyt o
wysokości 686 metrów nad poziomem morza. To nieco ponad kilometr w jedną
stronę, więc tyle powinniśmy dać jeszcze radę. Ruszamy dalej czerwonym
szlakiem, którym dochodzimy do żółtego. Miejsce nazywa się Nad Hajkovou rokli, gdzie skręcamy w
prawo, trzymając się teraz szlaku żółtego.
Malowniczo wśród
wysokich skał dochodzimy na Ovcin, a dokładnie rzecz ujmując do punktu
widokowego Ovcin, gdyż na sam szczyt wejść nie można. Widok? To już doskonale
znana nam dzisiaj panorama Gór Kamiennych i Gór Sowich. Teraz jednak wydaje się
jakbyśmy byli już bliżej nich 😁.
Droga powrotna wiedzie
dokładnie tym samym żółtym i później czerwonym szlakiem. Po drodze spotykamy
jeszcze jedną skałę, która z kolei przypomina nam głowę lwa. Choć chyba
bardziej to lwica niż lew.
Czerwonym szlakiem
dochodzimy do znanego nam z dzisiejszego poranka miejsca Nad Slavnem. Stąd już tylko kawałek na parking
do samochodu.
Choć przeszliśmy niespełna 14
kilometrów, zajęło nam to dość sporo czasu i czujemy się wyczerpani, jakbyśmy
przeszli co najmniej dwa razy tyle. To chyba wątpliwa zasługa gorąca, jakie
dzisiaj mamy. Nie zmienia to faktu, że wycieczka bardzo nam się podobała.
Utwierdzamy się w przekonaniu, że Góry Stołowe to jedne z bardziej
malowniczych, sudeckich masywów. Co więcej, dzisiejsze przejście wzbogaciło
nasze konto o cztery kolejne szczyty z 👉Korony Gór Stołowych. A i 👉Sudecki Włóczykij wzbogacił się o jeden szczyt - Korunę.
Po powrocie do samochodu z nieskrywaną radością zdejmujemy górskie buty,
zamieniając je na dużo wygodniejsze adidasy. Ruszamy w drogę powrotną do
Polski. Jednak przydałoby się coś zjeść, bo pora wysoce obiadowa. A skoro
jesteśmy u naszych południowych sąsiadów, decydujemy się na coś czeskiego.
Idealną destynację odnajdujemy w miejscowości Mezimesti, gdzie znajduje się
restauracja Svejk, serwująca tradycyjną, czeską kuchnię. Nie da się jej
przegapić, bo reklamy wiszą co kawałek i zaczynają się już w Polsce 😅.
Co jednak trzeba przyznać,
czeski gulasz był niezwykle sycący i co najważniejsze pyszny. Z pełnymi
brzuchami wracamy do kraju, do Jeleniej Góry, na zasłużony odpoczynek. Co
będziemy robić jutro, tego jeszcze nie wiemy. Zobaczymy czy będą siły i chęci
na kolejną wędrówkę, czy jednak zamienimy góry na innego typu atrakcje.
POZDRAWIAMY☺