W strugach deszczu, przez chaszcze, na szczyt.
Po aktywnie spędzonej 👉Nocy Muzeów chcemy wyruszyć na górski szlak. Trochę się wahamy, bo prognozy
pogody pokazują późnym popołudniem deszcze. Powinniśmy jednak zdążyć wrócić już
z wycieczki do tego czasu.
Jedziemy do centrum Piechowic, gdzie na parkingu na ulicy Kryształowej,
w sąsiedztwie Urzędu Miasta, możemy bezpiecznie zostawić samochód. Znajduje się
on tuż koło koryta rzeki Kamiennej, wzdłuż której rozpoczynamy naszą wędrówkę.
Naszym przewodnikiem jest szlak w kolorze żółtym, który szybciutko doprowadza
nas do Kościoła św. Antoniego Padewskiego. Kamienna świątynia przywodzi na myśl
czasy romańskie. Jej historia jest jednak znacznie krótsza, bo sięga zaledwie
początku XX wieku i wybudowana została w stylu neoromańskim. Niebawem
rozpocznie się msza święta, więc szybko zerkamy do wnętrza kościoła.
Za wskazaniami żółtego
szlaku idziemy dalej. Za plecami zostawiamy ostatnie zabudowania Piechowic,
wkraczając na szeroką leśną drogę. Rozpoczynamy wspinanie Cichą Doliną w
kierunku szczytu Grzybowca, naszego dzisiejszego celu.
Dochodzimy do kamiennego
szlakowskazu. Patrząc na niemieckie napisy można wnioskować, że stoi tu już
wiele lat. Petersdorf to oczywiście Piechowice, z których idziemy. Ale nic w
tym dziwnego, bo rejon Cichej Doliny cieszył się zainteresowaniem już na
przełomie XIV i XV wieku. Wówczas powstała tu huta szkła, a nieopodal osada
hutnicza.
Nas jednak martwi fakt, że zaczyna padać deszcz. Zerkamy na
radar pogodowy, który pokazuje, że za kilka minut chmura się skończy.
Postanawiamy przeczekać ten czas pod drzewem.
Zgodnie z tym, co
pokazywała prognoza, szybko przestało padać. Ruszamy dalej. Wędrówka żółtym szlakiem
doprowadza nas do Skarbczyka, szczytu o wysokości 698 metrów nad poziomem
morza. Znajdują się na nim formacje skalne, które jednak zostawiamy z boku, bo
znowu kropi. Za wspólnym wskazaniem szlaków żółtego i niebieskiego szybkim
krokiem idziemy w kierunku Polany na Grzybowcu.
Deszcz niestety coraz
śmielej pokazuje swoje możliwości. Gdy docieramy na Polanę na Grzybowcu pada
już dość rzęsiście. Zmieniamy kolor szlaku na zielony i zgodnie ze wskazaniem
szlakowskazu skręcamy w prawo, by przez łąkę dojść do lasu. Pod gęstymi koronami drzew liczymy na schronienie.
Niestety pada coraz mocniej
i nawet osłona z drzew zaczyna przeciekać. Ponownie zerkamy na radar pogodowy, który nie
przynosi dobrych wiadomości. Nad nami mocno rozbudowana chmura, która jeszcze
przez ponad godzinę będzie nas moczyć. Jak tu wierzyć synoptykom i ich
prognozom? Miało padać późnym popołudniem, a jest dopiero kilka minut po 12. Na szczęście
mamy ze sobą peleryny, które ubieramy i tak osłonięci ruszamy dalej.
Zielony szlak prowadzi
zboczami szczytu Grzybowca. By się na niego dostać trzeba odbić w las. Niestety
nie dostrzegamy żadnej ścieżki, która miałaby na niego prowadzić. Co gorsza,
las jest tak gęsty, że nie uśmiecha nam się przedzierać przez te chaszcze,
zwłaszcza teraz, w intensywnie padającym deszczu. Podejmujemy kolejne próby,
jednak każda z nich jest bezskuteczna. W końcu pojawia się jakby delikatnie
wydeptana ścieżka. Ciężko stwierdzić czy wydeptali ją ludzie, czy zwierzęta? Postanawiamy jednak ruszyć jej śladem. I udaje się! Całkiem sprawnie docieramy na
szczyt Grzybowca o wysokości 751 metrów nad poziomem morza. Nie ma tu oznaczenia
w postaci tabliczki szczytowej, są za to charakterystyczne skały, przy których
robimy sobie pamiątkowe zdjęcia.
Grzybowiec to jeden z
dziesięciu szczytów zaliczanych do 👉Karkonoskiej Odznaki Krajoznawczej. Dla nas
to przedostatni szczyt z tej listy. Pozostała już tylko Czarna Kopa (1408 m
n.p.m.) na karkonoskim Czarnym Grzbiecie. Wracamy do zielonego szlaku, za wskazaniami którego ruszamy w dalszą drogę. Kierunek Michałowice. Z racji
padającego deszczu wokół zrobiło się mokro, dzięki czemu żaby mają używanie.
Całkiem sporo napotykamy ich na naszym szlaku.
Prowadzący zboczami
Grzybowca zielony szlak doprowadza nas do Michałowic, dawnej wsi, dziś części
Piechowic. Co nas jednak cieszy najbardziej, deszcz dał za wygraną. Możemy w
końcu zdjąć mokre peleryny i dużo swobodniej iść dalej. Koniec deszczu pozwolił
też na odsłonięcie się widoków. A te z Michałowic są przepiękne. Mamy stąd
piękną panoramę na Śnieżne Kotły, teraz okraszoną dodatkowo parującymi po
deszczu zboczami.
Dochodzimy do centrum,
gdzie znajdują się ławki. Postanawiamy zrobić tu dłuższą przerwę, by trochę
obeschnąć, a przy okazji zjeść przygotowane wcześniej bułki. Nasycimy też oczy pięknym widokiem.
Ponadto na łące pasą się owce, jednak są dość daleko, a na nasze nawoływania
nie reagują.
Jednak jak tylko
usłyszały szeleszczący worek, z których wyciągamy bułki, w pędzie ruszyły w
naszym kierunku 🐑🐑🐑, becząc już z daleka beeee, beeee 😂. W mgnieniu oka
znalazły się tuż przy ogrodzeniu koło nas. Oczywiście w podziękowaniu dostały
coś na ząb, jednak nie była to bułka, a soczysta trawa.
W Michałowicach jesteśmy nie
pierwszy raz. Szliśmy stąd już 👉na Kociołki i Złoty Widok oraz 👉do Domu Hauptmanna w Jagniątkowie. Dzisiaj pójdziemy jeszcze inaczej. Zmieniamy kolor szlaku na niebieski i
dalej zgodnie z jego wskazaniami rozpoczynamy schodzenie w kierunku centrum
Piechowic. Po drodze mijamy kościół pod wezwaniem Marii Matki Kościoła. To
stosunkowo nowa świątynia, bo wybudowana w latach 80-tych XX wieku. Niestety
jest zamknięta i nie mamy możliwości zajrzenia do środka.
Dość stromym zejściem
opuszczamy Michałowice wkraczając ponownie do lasu. Niebawem na naszej drodze
staje znak kierujący do cmentarza. Oczywiście podchodzimy tam.
Schowany pośród lasu, tajemniczy cmentarz Memento, wygląda jak krąg ułożony z kamieni. Jeszcze
widoczne są pojedyncze nazwiska i daty, jednak większość napisów jest dla nas
nieczytelna i napisana w dziwnym języku. Przypuszcza się, że na przełomie XIX i
XX wieku pochowano tu wyznawców kultu słońca i światła.
Wracamy do niebieskiego
szlaku, który ostatecznie sprowadza nas z powrotem nad brzeg rzeki Kamiennej w Piechowicach.
Przez kładkę imienia Andrzeja Walasa przechodzimy na jej drugą stronę, by znaleźć się na ulicy
Kryształowej. Między drzewami dostrzegamy ciekawy widok na ruiny Zamku Chojnik
na szczycie góry o tej samej nazwie.
Na ulicy Kryształowej
rozstajemy się z niebieskim szlakiem, który skręca w lewo. By dojść z powrotem
na parking, musimy odbić w prawo, wchodząc ponownie na szlak żółty, którym
rozpoczęliśmy dzisiejszą wędrówkę.
Ostatecznie dochodzimy
do budynku Urzędu Miasta, koło którego zapakowaliśmy samochód. Wracamy do
Jeleniej Góry na szybkie pakowanie i ruszamy w drogę powrotną do Poznania.
POZDRAWIAMY☺