niedziela, 19 maja 2024

Karkonoski szczyt Grzybowiec z Piechowic

W strugach deszczu, przez chaszcze, na szczyt.

Po aktywnie spędzonej 👉Nocy Muzeów chcemy wyruszyć na górski szlak. Trochę się wahamy, bo prognozy pogody pokazują późnym popołudniem deszcze. Powinniśmy jednak zdążyć wrócić już z wycieczki do tego czasu.
Jedziemy do centrum Piechowic, gdzie na parkingu na ulicy Kryształowej, w sąsiedztwie Urzędu Miasta, możemy bezpiecznie zostawić samochód. Znajduje się on tuż koło koryta rzeki Kamiennej, wzdłuż której rozpoczynamy naszą wędrówkę. Naszym przewodnikiem jest szlak w kolorze żółtym, który szybciutko doprowadza nas do Kościoła św. Antoniego Padewskiego. Kamienna świątynia przywodzi na myśl czasy romańskie. Jej historia jest jednak znacznie krótsza, bo sięga zaledwie początku XX wieku i wybudowana została w stylu neoromańskim. Niebawem rozpocznie się msza święta, więc szybko zerkamy do wnętrza kościoła.



Za wskazaniami żółtego szlaku idziemy dalej. Za plecami zostawiamy ostatnie zabudowania Piechowic, wkraczając na szeroką leśną drogę. Rozpoczynamy wspinanie Cichą Doliną w kierunku szczytu Grzybowca, naszego dzisiejszego celu.


Dochodzimy do kamiennego szlakowskazu. Patrząc na niemieckie napisy można wnioskować, że stoi tu już wiele lat. Petersdorf to oczywiście Piechowice, z których idziemy. Ale nic w tym dziwnego, bo rejon Cichej Doliny cieszył się zainteresowaniem już na przełomie XIV i XV wieku. Wówczas powstała tu huta szkła, a nieopodal osada hutnicza.
Nas jednak martwi fakt, że zaczyna padać deszcz. Zerkamy na radar pogodowy, który pokazuje, że za kilka minut chmura się skończy. Postanawiamy przeczekać ten czas pod drzewem.


Zgodnie z tym, co pokazywała prognoza, szybko przestało padać. Ruszamy dalej. Wędrówka żółtym szlakiem doprowadza nas do Skarbczyka, szczytu o wysokości 698 metrów nad poziomem morza. Znajdują się na nim formacje skalne, które jednak zostawiamy z boku, bo znowu kropi. Za wspólnym wskazaniem szlaków żółtego i niebieskiego szybkim krokiem idziemy w kierunku Polany na Grzybowcu.



Deszcz niestety coraz śmielej pokazuje swoje możliwości. Gdy docieramy na Polanę na Grzybowcu pada już dość rzęsiście. Zmieniamy kolor szlaku na zielony i zgodnie ze wskazaniem szlakowskazu skręcamy w prawo, by przez łąkę dojść do lasu. Pod gęstymi koronami drzew liczymy na schronienie.


Niestety pada coraz mocniej i nawet osłona z drzew zaczyna przeciekać. Ponownie zerkamy na radar pogodowy, który nie przynosi dobrych wiadomości. Nad nami mocno rozbudowana chmura, która jeszcze przez ponad godzinę będzie nas moczyć. Jak tu wierzyć synoptykom i ich prognozom? Miało padać późnym popołudniem, a jest dopiero kilka minut po 12. Na szczęście mamy ze sobą peleryny, które ubieramy i tak osłonięci ruszamy dalej.


Zielony szlak prowadzi zboczami szczytu Grzybowca. By się na niego dostać trzeba odbić w las. Niestety nie dostrzegamy żadnej ścieżki, która miałaby na niego prowadzić. Co gorsza, las jest tak gęsty, że nie uśmiecha nam się przedzierać przez te chaszcze, zwłaszcza teraz, w intensywnie padającym deszczu. Podejmujemy kolejne próby, jednak każda z nich jest bezskuteczna. W końcu pojawia się jakby delikatnie wydeptana ścieżka. Ciężko stwierdzić czy wydeptali ją ludzie, czy zwierzęta? Postanawiamy jednak ruszyć jej śladem. I udaje się! Całkiem sprawnie docieramy na szczyt Grzybowca o wysokości 751 metrów nad poziomem morza. Nie ma tu oznaczenia w postaci tabliczki szczytowej, są za to charakterystyczne skały, przy których robimy sobie pamiątkowe zdjęcia.


Grzybowiec to jeden z dziesięciu szczytów zaliczanych do 👉Karkonoskiej Odznaki Krajoznawczej. Dla nas to przedostatni szczyt z tej listy. Pozostała już tylko Czarna Kopa (1408 m n.p.m.) na karkonoskim Czarnym Grzbiecie. Wracamy do zielonego szlaku, za wskazaniami którego ruszamy w dalszą drogę. Kierunek Michałowice. Z racji padającego deszczu wokół zrobiło się mokro, dzięki czemu żaby mają używanie. Całkiem sporo napotykamy ich na naszym szlaku.


Prowadzący zboczami Grzybowca zielony szlak doprowadza nas do Michałowic, dawnej wsi, dziś części Piechowic. Co nas jednak cieszy najbardziej, deszcz dał za wygraną. Możemy w końcu zdjąć mokre peleryny i dużo swobodniej iść dalej. Koniec deszczu pozwolił też na odsłonięcie się widoków. A te z Michałowic są przepiękne. Mamy stąd piękną panoramę na Śnieżne Kotły, teraz okraszoną dodatkowo parującymi po deszczu zboczami.



Dochodzimy do centrum, gdzie znajdują się ławki. Postanawiamy zrobić tu dłuższą przerwę, by trochę obeschnąć, a przy okazji zjeść przygotowane wcześniej bułki. Nasycimy też oczy pięknym widokiem. Ponadto na łące pasą się owce, jednak są dość daleko, a na nasze nawoływania nie reagują.


Jednak jak tylko usłyszały szeleszczący worek, z których wyciągamy bułki, w pędzie ruszyły w naszym kierunku 🐑🐑🐑, becząc już z daleka beeee, beeee 😂. W mgnieniu oka znalazły się tuż przy ogrodzeniu koło nas. Oczywiście w podziękowaniu dostały coś na ząb, jednak nie była to bułka, a soczysta trawa.




W Michałowicach jesteśmy nie pierwszy raz. Szliśmy stąd już 👉na Kociołki i Złoty Widok oraz 👉do Domu Hauptmanna w Jagniątkowie. Dzisiaj pójdziemy jeszcze inaczej. Zmieniamy kolor szlaku na niebieski i dalej zgodnie z jego wskazaniami rozpoczynamy schodzenie w kierunku centrum Piechowic. Po drodze mijamy kościół pod wezwaniem Marii Matki Kościoła. To stosunkowo nowa świątynia, bo wybudowana w latach 80-tych XX wieku. Niestety jest zamknięta i nie mamy możliwości zajrzenia do środka.




Dość stromym zejściem opuszczamy Michałowice wkraczając ponownie do lasu. Niebawem na naszej drodze staje znak kierujący do cmentarza. Oczywiście podchodzimy tam.


Schowany pośród lasu, tajemniczy cmentarz Memento, wygląda jak krąg ułożony z kamieni. Jeszcze widoczne są pojedyncze nazwiska i daty, jednak większość napisów jest dla nas nieczytelna i napisana w dziwnym języku. Przypuszcza się, że na przełomie XIX i XX wieku pochowano tu wyznawców kultu słońca i światła.







Wracamy do niebieskiego szlaku, który ostatecznie sprowadza nas z powrotem nad brzeg rzeki Kamiennej w Piechowicach. Przez kładkę imienia Andrzeja Walasa przechodzimy na jej drugą stronę, by znaleźć się na ulicy Kryształowej. Między drzewami dostrzegamy ciekawy widok na ruiny Zamku Chojnik na szczycie góry o tej samej nazwie.




Na ulicy Kryształowej rozstajemy się z niebieskim szlakiem, który skręca w lewo. By dojść z powrotem na parking, musimy odbić w prawo, wchodząc ponownie na szlak żółty, którym rozpoczęliśmy dzisiejszą wędrówkę.


Ostatecznie dochodzimy do budynku Urzędu Miasta, koło którego zapakowaliśmy samochód. Wracamy do Jeleniej Góry na szybkie pakowanie i ruszamy w drogę powrotną do Poznania.

POZDRAWIAMY