Do schroniska na kawę i szarlotkę.
Dzień
zaczyna się obiecująco. Po niebie przechodzą chmurki, niekiedy bardzo gęste,
ale często spomiędzy nich wyłania się i pięknie przygrzewa jeszcze słoneczko.
Z
zakopiańskiej Harendy jedziemy na parking w Dolinie Chochołowskiej. Tam
wypożyczamy zarezerwowane wczoraj wieczorem rowery i ruszamy na pierwszą naszą
górską wycieczkę rowerową. Do pokonania mamy całą Dolinę Chochołowską, czyli
jakieś około 8 kilometrów w jedną stronę.
No to
zaczynamy pedałowanie 🚴. Na początek dojeżdżamy do kasy biletowej. Tu zakupujemy
bilety dla siebie i dla… rowerów. Tak! Za wjazd rowerem również trzeba
zapłacić.
Kolejny przystanek to krzyż na Siwej Polanie, upamiętniający lądowanie helikoptera z Ojcem Świętym na pokładzie podczas II pielgrzymki do
Polski w 1983 roku. Wówczas papież Jan Paweł II udał się do Schroniska na
Polanie Chochołowskiej na spotkanie z ówczesnym przywódca Solidarności Lechem
Wałęsą.
Jedziemy
dalej. Oj, jak dziwnie nam to brzmi… jedziemy 😁. Zawsze przecież szliśmy.
Wjeżdżamy do Tatrzańskiego Parku Narodowego. Po drodze mijamy
dobrze znane nam miejsca, w końcu już nie raz tędy wędrowaliśmy.
Dojeżdżamy
do stromego odcinka szlaku, wyłożonego dodatkowo kamieniami. Udaje się
podjechać, choć momentami bywa ciężko.
Ostatecznie
na naszych dwukołowcach osiągamy Polanę Chochołowską. Gęste chmury się
rozeszły, teraz już tylko pojedyncze płyną po błękitnym niebie. A wokół piękne
widoki na Tatry Zachodnie. Czy można chcieć czegoś więcej!?
Okazuje
się, że można! W tak pięknych okolicznościach przyrody można zamówić sobie kawę
i szarlotkę, i na tarasie Schroniska PTTK na Polanie Chochołowskiej pieścić
jednocześnie zmysł smaku i wzroku 😋😍.
Czas
szybko płynie jak chmury na dzisiejszym niebie. A te nad szczytami stają się
coraz ciemniejsze. Czas ruszyć w drogę powrotną. A ta nie jest zbyt wymagająca. Poza jednym bardzo krótkim odcinkiem szlaku prowadzącym pod górkę, praktycznie cały czas
używamy jedynie hamulców. Trzeba tylko mocno trzymać kierownicę, gdyż nierówna
nawierzchnia i kamienie mogą przyczynić się do utraty kontroli nad rowerem i
bolesnego upadku. A tego byśmy nie chcieli.
Na
szczęście ciemne chmury nie przynoszą opadów. Niebawem ponownie na niebie
dominuje błękit. Opuszczamy Tatrzański Park Narodowy. Przed wjazdem na Siwą
Polanę czeka nas jednak przymusowy przystanek.
Szczęśliwie
dojeżdżamy do wypożyczalni, w której nasze dwukołowe pojazdy zamieniamy na
jeden czterokołowy. Teraz do jazdy nie będziemy używać już siły własnych mięśni, a koni mechanicznych 😉. Niemniej daliśmy radę pokonać na rowerach całą Dolinę Chochołowską, co wydaje się być dobrym rozwiązaniem na przyszłość. Taki transport znacznie przyspiesza drogę do schroniska, skąd można ruszyć wyżej na zdobywanie szczytów. Pewnie wykorzystamy kiedyś to rozwiązanie.
U
wylotu Doliny Chochołowskiej zatrzymujemy się jeszcze na utrwalenie
fantastycznego widoku na Giewont i Czerwone Wierchy. Jutro planujemy tam się
wdrapać. Mamy nadzieję, że pogoda dopisze.
Piękny
dzień (ostatecznie nie padało!) kończymy pyszną obiadokolacją w karczmie na
zakopiańskiej Harendzie.