U stóp Gerlacha.
Nastał weekend w Tatrach. Przy
tak sprzyjających warunkach pogodowych, jakie aktualnie mamy oznacza to ni
mniej, ni więcej jak tłok, gwar i kolejki wszędzie i do wszystkiego.
Z racji, że spędzamy tu całe 2
tygodnie wakacyjnego urlopu, możemy sobie pozwolić aby przez te dwa dni opuścić
polską stronę Tatr i ruszyć na podbój ich południowych stoków po stronie
słowackiej. Tam póki co jest znacznie luźniej, szlaki nie są tak zatłoczone. A
i w korkach nie powinniśmy nigdzie stać.
Aby legalnie wjechać do
naszych południowych sąsiadów, mamy wypełniony specjalny formularz o
zaszczepieniu przeciw COVID-19. Dokonaliśmy tego na początku tygodnia, przed 👉wycieczką nad Rohackie Stawy. Zgłoszenie jest ważne 6 miesięcy, co pozwala na wielokrotne przekraczanie granicy w tym czasie. Dla potwierdzenia
paszporty COVID’owe mamy również ze sobą, możemy zatem przystąpić ponownie do
podboju południowych zboczy Tatr.
Ruszamy zatem z samego
rana na przejście graniczne w Jurgowie i dalej malowniczo położoną u podnóża
Tatr Drogą Wolności dojeżdżamy aż do miejscowości Wyżnie Hagi (Vyšné Hágy). Na
parkingu koło stacji Tatrzańskiej Kolei Elektrycznej (Tatranské elektrické
železnice, zwanej potocznie „elektriczką”) zostawiamy samochód. Stąd
rozpoczynamy dzisiejszą wędrówkę. Naszym przewodnikiem jest szlak koloru
żółtego, za którego wskazaniami ruszamy w kierunku Batyżowieckiego Stawu.
Mijamy
ostatnie zabudowania miejscowości Vyšné Hágy i dalej przez las wspinamy się coraz
wyżej, by ostatecznie wyjść z lasu na zbocza porośnięte już kosodrzewiną.
W
pewnym momencie pojawiają się widoki na szczyty. Im dalej wędrujemy, i im wyżej
jesteśmy, tym obraz staje się pełniejszy. To Gerlach, mierzący 2655 metrów nad
poziomem morza, najwyższy szczyt Tatr. Góruje nad Doliną Batyżowiecką.
Dosłownie u jego podnóży znajduje się górskie jeziorko, do którego zmierzamy.
Dochodzimy
do skrzyżowania szlaków. Żółty szlak, którym przyszliśmy z miejscowości Vyšné
Hágy łączy się tutaj z biegnącą wzdłuż Tatr Słowackich, czerwoną Magistralą
Tatrzańską. Dalej idziemy jej śladem, choć do stawu towarzyszyć nam będzie
również jeszcze szlak żółty. Zdjęcie szlakowskazu robimy z daleka, gdyż bezpośrednio pod nim ktoś postanowił zrobić 💩... pozostawiamy to bez kometarza 😕.
Położony
na wysokości 1884 metrów nad poziomem morza, w sercu Doliny Batyżowieckiej, u stóp
najwyższego tatrzańskiego szczytu Batyżowiecki Staw zdobyty! Jakże tu jest
pięknie 😍. Dumnie góruje nad nami Gerlach (2655 m n.p.m.), z
lewej zaś Kończysta (2538 m n.p.m.). A my jak małe mróweczki w porównaniu z
potęgą natury.
Nad Batyżowieckim
Stawem robimy dłuższą przerwę na drugie śniadanie. Schodzimy nieco niżej, by
osłonić się od wiejącego wiatru.
Posileni
idziemy w dalszą drogę. Za znakami szlaku czerwonego, wzdłuż brzegów stawu
ruszamy w kierunku wschodnim. Okrążamy Suchy Wierch, szczyt o wysokości 1793 m
n.p.m.
Przy zejściu ze stawu pięknie kwitnie jeszcze miłosna górska. A na niej mnóstwo motyli.
Batyżowiecki
Staw zostaje na górze, my tymczasem schodzimy powoli w dół. Na zboczach Doliny
Batyżowieckiej dostrzegamy kaskady na Batyżowieckim Potoku. To Batyżowieckie
Wodospady.
Oddalamy
się od masywu Kończystej, obchodzimy teraz masyw Gerlacha, a przed nami wyłania się
kolejny potężny szczyt tatrzański, Sławkowski Szczyt (2452 m n.p.m.).
Dochodzimy
do Rozdroża pod Suchym Wierchem, gdzie rozpoczyna się żółty szlak w kierunku
miejscowości Tatrzańska Polanka. My jednak podążamy dalej za znakami czerwonymi
i niebawem osiągamy Wielicką Dolinę. Budynek znajdującego się tutaj schroniska,
a dokładnie rzecz ujmując Hotelu Górskiego Śląski Dom widoczny jest z daleka.
Po przeciwnej stronie Doliny Wielickiej widzimy szlak, którym już wkrótce pójdziemy. To ciąg dalszy oznaczonej na czerwono Magistrali Tatrzańskiej. Niżej szlak zejściowy prowadzący Doliną Wielicką. A w górze widoczny jeszcze Sławkowski Szczyt.
Schodzimy
do doliny. Zza gór wyłania się również w pewnym momencie Wielicki Staw, do
którego woda spływa Wielickim Wodospadem.
Idziemy
do restauracji na ciepły posiłek. Hotel Górski Śląski Dom to spory budynek, do
którego można dojechać BUS’em, kursującym Doliną Wielicką z Tatrzańskiej
Polanki. A skoro można dojechać, to i ludzi od razu dużo więcej. Jest bardzo
tłoczno, również w restauracji, gdzie czekamy chwilę w kolejce na złożenie
zamówienia. Na szczęście znajduje się wolne miejsce przy stole, które od razu
rezerwujemy.
W restauracyjnym menu decydujemy się na coś regionalnego. Pierogi z bryndzą wpadają do naszych głodnych brzuchów 😁.
Trzeba
przyznać, że najedliśmy się i odpoczęliśmy w Śląskim Domu. Meldujemy gotowość
do dalszej drogi. Wędrówkę kontynuujemy czerwoną Magistralą Tatrzańską, dalej
na wschód w kierunku Hrebienoka.
W tyle
zostaje Gerlach i położony u jego zboczy Hotel Górski Śląski Dom. Dalsza
wędrówka prowadzi zboczami Sławkowskiego Szczytu. Tak dochodzimy do Rozdroża
pod Sławkowskim Szczytem. Tu odbija niebieski szlak prowadzący na jego
wierzchołek o wysokości 2452 m n.p.m. Mamy w planach jego zdobycie, jednak na
pewno nie dzisiaj. Idziemy dalej na inny szczyt.
Magistrala
Tatrzańska doprowadza nas w końcu na Hrebienok, szczyt o wysokości 1285 metrów
nad poziomem morza. Tu też panuje duży gwar, a to za sprawą kolejki
linowo-terenowej, którą można wjechać na górę.
W
planach mieliśmy zjazd do Starego Smokowca, jednak długa kolejka oczekujących
zniechęca nas. Za znakami szlaku zielonego rozpoczynamy schodzenie wzdłuż torów
kolejki. Droga mija nam nad wyraz szybko i w mgnieniu oka osiągamy miejscowość.
Idziemy w kierunku stacji „elektriczki”. Po drodze zatrzymujemy się jednak na pysznego burgera. Kolacja godna górskich zdobywców 😁😋.
Najedzeni
i napojeni pyszną i zimną Kofolą udajemy się na stację Tatrzańskiej Kolei
Elektrycznej, która w niecałe pół godziny dowozi nas z powrotem do Vyšné Hágy.
Siedząc teraz wygodnie w pociągu, pokonujemy dystans, który w ciągu dzisiejszego dnia przeszliśmy gdzieś
tam wysoko Magistralą Tatrzańską.
W
Wyżne Hagi czeka nasz samochód, którym wracamy przez przejście graniczne w
Jurgowie do Polski i dalej do Zakopanego.
POZDRAWIAMY☺