Zdobywamy Koronę Sudetów Niemieckich - dzień 3, ostatni.
Przed nami kolejny dzień zmagań z Koroną Sudetów Niemieckich. Choć wczoraj dość późno wróciliśmy do domu, postanawiamy dzisiaj wrócić do Niemiec i zakończyć zmagania z tym projektem. Na jutro zapowiadane są opady deszczu, a to ostatni dzień, w którym moglibyśmy sobie pozwolić na dalszy wyjazd. Skoro więc nie jutro, pozostaje tylko dzień dzisiejszy.
Jedziemy znaną już nam trasą przez Gryfów Śląski i Lubań w kierunku autostrady A4. Z lewej strony towarzyszą nam przepiękne widoki na Karkonosze. Panorama sięga od Małego Szyszaka po lewej, aż po Szrenicę najdalej na prawo.
LANDESKRONE - 419 m n.p.m.
Dzisiaj nie wjeżdżamy na autostradę A4, a drogą krajową numer 30 dojeżdżamy do samego Zgorzelca. Tam mijamy granicę, osiągając niemieckie Gorlitz. Kierujemy się w zachodnie rejony miasta na pętlę tramwajową Biesnitz/Landeskrone. Przy niej znajduje się parking na kilka samochodów, na którym znajdujemy jeszcze wolne miejsce. Dzisiaj 1 maja, dzień świąteczny, więc dobrą decyzją był wcześniejszy wyjazd, bo już chwilę po naszym przyjeździe zapełniają się dwa ostatnie miejsca. Cel pierwszej wędrówki doskonale widoczny jest w górze przed nami. To Landeskrone, jeden ze szczytów Pogórza Wschodniołużyckiego, zaliczany do 👉Sudeckiego Włóczykija.
Wędrówkę na szczyt rozpoczynamy dojściem ulicą Aufgangstrasse do schodów. Tu mamy do wyboru dwie opcje. Pierwsza to podejście zygzakiem, zgodnie z przebiegiem czerwonego szlaku lub po prostu... pokonanie wielu stopni schodów, tak jak prowadzi szlak zielony. Wybieramy tę drugą opcję, nie rozstając się z zielonym szlakiem aż do samego szczytu.
Landeskrone ma kilka atrakcji. Pierwszą z nich jest Wieża Bismarcka, wybudowana tu w 1901 roku. Mamy stąd piękny widok na Berzdorfer See, jezioro położone na południe od Gorlitz.
W oddali dostrzegamy charakterystyczny szczyt z wieżą telewizyjną. To oczywiście czeski 👉Jested (1012 m n.p.m.).
Wieża Bismarcka to jednak nie jest wierzchołek góry. Ten znajduje się około 200 metrów dalej, tam gdzie widoczne są zabudowania. Idziemy w ich kierunku. Tuż pod szczytem znajduje się pomnik niemieckiego poety Theodora Kornera. Upamiętania jego wizytę na Landeskrone, kiedy to zgodnie z modą przełomu XVIII i XIX wieku, pisarz szukał w górach natchnienia. Tu również odnajdujemy skrzyneczkę, a w niej zeszyt, w którym dokonujemy wpisu potwierdzającego zdobycie szczytu.
Niestety widoczne zabudowania są ogrodzone i nie uda nam się wejść na ich teren. Tam jest wierzchołek Landeskrone o wysokości 419 metrów nad poziomem morza. Pozostaje tylko zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie przed płotem. Na szczycie znajduje się restauracja i hotel oraz wieża widokowa. Wszystko aktualnie nieczynne. Co do samej góry to taka ciekawostka, bo Landeskrone to wulkan, który wygasł 30 milionów lat temu.
Ze szczytu schodzimy asfaltową drogą, okrążając wierzchołek od południowej strony. Dalej znanymi już nam schodami szybko docieramy do Gorlitz na parking. Ruszamy w dalszą drogę.
ROTSTEIN - 455 m n.p.m.
Kierujemy się teraz na zachód do miejscowości Sohland am Rotstein. Zatrzymujemy się w sąsiedztwie kościoła i przylegającego do niego cmentarza. Przebiega tędy czerwony szlak, za którego wskazaniami rozpoczynamy drugie dzisiejszego dnia podejście.
Szczyt będący celem naszej wspinaczki widoczny jest przed nami. Pokonujemy rozległe pola, za którymi wchodzimy do lasu. Tu robi się zdecydowanie bardziej stromo. Co gorsza, powietrze jakby stanęło w miejscu, wiatr przestał zupełnie wiać. Zrobiło się bardzo duszno i gorąco.
Metr po metrze nabieramy wysokości, pokonując niesprzyjające warunki atmosferyczne. Wokół nas zauważamy piękne oznaki budzącej się do życia przyrody.
W pewnym momencie szlak czerwony rozwidla się. Można iść dalej po kamiennych schodach lub podejść do sąsiedniej drogi i wspinać się zboczem góry, jak dotąd. Wybieramy tę pierwszą opcję, gdyż wydaje nam się atrakcyjniejsza. Zwłaszcza, że przebiega przez punkt widokowy. Tak dochodzimy do miejsca pamięci, upamiętniającego poległych w czasie I wojny światowej.
Powyżej obelisku faktycznie jest punkt widokowy, jednak otaczające go drzewa zasłaniają wszystko. Stąd już niedaleko do wierzchołka, na który kilka minut później wchodzimy. Podejście okazało się dość wymagające. Na szczęście na górze delikatnie wieje, przez co szybko wracamy do sił. Na drzewie odnajdujemy skrzynkę z zeszytem, w którym wpisujemy się na listę zdobywców.
Tu również znajduje się wieża widokowa, na którą możemy bezpłatnie wejść. Z platformy widokowej na szczycie wieży rozpościera się szeroka panorama. Spośród szczytów, które potrafimy rozpoznać dostrzegamy sąsiadujące ze sobą 👉Lobauer Berg i Schafberg. Na tym pierwszym byliśmy wczoraj - to ten z przepiękną żeliwną wieżą widokową. Drugi za to jest łatwiejszy do zlokalizowania, bo ma na szczycie wysoki maszt telewizyjny.
Ładnie prezentuje się również szczyt, który zdobyliśmy już dzisiaj. Z tej perspektywy doskonale widać, że Landeskrone to wulkan.
A pod nami zabudowania na szczycie - to Hotel Górski Rotstein. Dzisiaj nieczynny więc do środka nie wejdziemy.
Miejsce, w którym jest wieża i skrzyneczka to jednak nie jest najwyższy punkt. Szczyt Rotstein znajduje się około 300 metrów dalej na południe i prowadzi do niego zielony szlak. Wierzchołek oznaczony jest kamiennym obeliskiem. Widnieje na nim rok 1864, w którym to dokonano pomiaru i wyznaczenia punktu szczytowego. Mierzący 455 metrów nad poziomem morza Rotstein jest najwyższym wzniesieniem Płaskowyżu Budziszyńskiego, dzięki czemu zalicza się do Korony Sudetów Niemieckich. Dla nas to szósty i zarazem ostatni szczyt z tej listy. Zdobyciem Rotstein kończymy z sukcesem zdobywanie 👉Korony Sudetów Niemieckich 💪😀❗❗❗
Dzięki niewielkiemu przesmykowi między drzewami, Rotstein jest również ciekawym punktem widokowym. Choć panorama jest mocno zawężona do widzianych już z wieży szczytów Lobauer Berg i Schafberg, upiększają ją o tej porze roku kolorowo kwitnące drzewa.
Ze szczytu schodzimy już jako Zdobywcy Korony Sudetów Niemieckich. By nie wracać tą samą trasą, decydujemy się na zejście asfaltową drogą do miejscowości Sohland am Rotstein. Dalej między zabudowaniami wracamy na parking do samochodu.
KOTTMAR - 583 m n.p.m.
Jedziemy dalej, kierując się teraz na południowy - zachód. Choć zdobyliśmy już wszystkie szczyty zaliczane do Korony Sudetów Niemieckich, pozostał jeszcze jeden niezdobyty na terenie Niemiec z Sudeckiego Włóczykija. Czasu mamy dosyć, siły jeszcze jako tako są, decydujemy się więc na tę ostatnią wędrówkę. Celem jest miasto Ebersbach-Neugersdorf. By się tam dostać przemierzamy kolejne, piękne fragmenty Saksoni. Drogi wiją się między znanymi już nam miejscami. Objechaliśmy od południowej strony szczyt Rotstein, kiedy to ukazała nam się charakterystyczna wieża telewizyjna na Schafbergu.
A wszędzie wokół pięknie kwitnące o tej porze roku drzewa. Cudownie to wygląda na tle zielonych pól i łąk.
Jadąc na południe, w pewnym momencie ukazuje nam się przepiękna panorama. Na takim widoku trzeba się chwilę skupić, przez co zatrzymujemy samochód na poboczu drogi.
W oddali dostrzegamy szczyt 👉Lausche (793 m n.p.m.) oraz 👉Hochwald (749 m n.p.m.).
Rozpoznajemy również 👉Jested (1012 m n.p.m.).
Ale stąd widoczne są nie tylko Sudety niemieckie. Rozglądamy się dalej i dostrzegamy... Śnieżne Kotły. Tak, to naprawdę Śnieżne Kotły! Ledwie widoczny jest nawet budynek Stacji RTV. Widać również resztki śniegu.
Widoki cudowne, jednak trzeba ruszać dalej. Dojeżdżamy na ulicę Bierweg, usytuowaną na północnym-wschodzie miejscowości Ebersbach-Neugersdorf. Tu znajduje się sporych rozmiarów parking, z którego za znakami czerwonego szlaku możemy ruszyć na szczyt.
Kottmar, bo o nim mowa, można zdobyć idąc wygodną, asfaltową drogą. My jednak wolimy mniej zagospodarowane drogi, przez co trzymamy się nieustannie czerwonych kropek.
Przewyższenia nie są duże, przez co szybko docieramy na szczyt. Tu wita nas Górska Chata Kottmar, której stan wskazuje jednak na nieużywaną od dawna.
Szczyt Kottmar znajduje się tuż za dawnym schroniskiem, koło wieży widokowej. Z nią jednak też nie należy sobie robić nadziei, bo również jest nieczynna.
Skupiamy więc swoje zainteresowanie jedynie na słupie triangulacyjnym, wyznaczającym szczyt Kottmar. Znajdujemy się na wysokości 583 metry nad poziomem morza, na terenie Wzgórz Łużyckich.
Po udokumentowaniu zdobycia Kottmara, tą samą drogą schodzimy na parking. Teraz za to dostrzegamy widoki, które przegapiliśmy w drodze na szczyt.
Ostatecznie czerwony szlak sprowadza nas do samochodu. Koniec wędrówek na dzisiaj, ruszamy w drogę powrotną do Polski. Pomimo, iż zdobyliśmy tylko trzy szczyty, czujemy się zmęczeni. To pewnie jeszcze skutki dnia wczorajszego i krótkiego snu w nocy.
Zmęczenie nie powstrzymuje nas jednak przed zerknięciem na piękną zabudowę miasteczka Ebersbach-Neugersdorf.
Z racji, że znajdujemy się już dosyć nisko na południu Niemiec, nie warto wracać w kierunku północnym do Zgorzelca. Decydujemy się więc na znaną nam trasę przez Bogatynię i dalej czeski Frydlant, by ostatecznie wrócić do Polski od strony Świeradowa-Zdroju. Tym sposobem mijamy ciekawe, kopalniane krajobrazy. Ostatnio, gdy wracaliśmy tędy z Niemiec, było już ciemno. Dzisiaj za to widać wszystko. Przejeżdżając koło terenów Kopalni Węgla Brunatnego "Turów", człowiek dopiero uświadamia sobie jakie to wszystko jest WIELKIE 😲.
Kopalnia po lewej naszej stronie, za to po prawej, między drzewami, udaje nam się wypatrzeć jeszcze szczyt Jested. Jesteśmy teraz znacznie bliżej, przez co jest bardzo wyraźnie widoczny.
Ostatecznie dojeżdżamy do Jeleniej Góry. Wracamy do naszej kwatery na zasłużony odpoczynek. Czy jutrzejszy dzień faktycznie przyniesie opady deszczu? To się okaże. A pomysły jak go spędzić mamy przygotowane na każdą pogodę 😉.
POZDRAWIAMY☺