Odwiedzamy jeden z najlepiej zachowanych zabytków architektury romańskiej w Polsce.
Dzisiejszy wyjazd jest bardzo spontaniczny. Jeszcze rano nie snuliśmy żadnych planów na popołudnie. Dopiero w ciągu dnia, w czasie pracy, dopadł nas szalony pomysł krótkiego wyjazdu do Kruszwicy. Celem ma być romańska kolegiata, w której o godzinie 18:00 rozpoczyna się msza święta. Czas przed nabożeństwem to doskonały moment na zwiedzanie świątyni, bo mamy pewność, że będzie otwarta. Już raz 👉przyjechaliśmy do Kruszwicy po mszy i mogliśmy jedynie pocałować przysłowiowe klamki. Teraz, by zdążyć, trzeba działać szybko.
Wracam z pracy do domu. Szybkie przepakowanie rzeczy i idę na autobus, który dowozi mnie do stacji kolejowej Poznań Garbary. Tu wsiadam w pociąg Kolei Wielkopolskich, którym w kilka minut dojeżdżam do Swarzędza. Na swarzędzkim dworcu czeka już na mnie Marta i dalej razem ruszamy w trasę.
KOŚCIÓŁ W ORCHOWIE
Póki co wszystko udało się zgodnie z założonym planem. Wliczając czas podróży, do godziny 18:00 mamy sporo czasu. Decydujemy się więc na lekkie zboczenie z obranego szlaku i odwiedzenie miejscowości Orchowo. Naszym celem jest XVIII-wieczny, drewniany Kościół Wszystkich Świętych.
Drzwi do wnętrza świątyni są otwarte, a dostępu broni krata, przez którą jednak możemy swobodnie zajrzeć do środka. Dobrze jakby takie rozwiązanie było we wszystkich kościołach, bo często spotykamy się z faktem całkowitej niedostępności świątyń.
Całe widoczne wyposażenie Kościoła Wszystkich Świętych w Orchowie pochodzi z przełomu XVIII i XIX wieku i wykonano je w stylu rokokowym oraz klasycystycznym.
Po krótkim zwiedzaniu kościoła postanawiamy zjeść obiad, który Marta zakupiła w Swarzędzu na wynos. Posileni jesteśmy gotowi do dalszej drogi.
KRUSZWICA
Kierujemy się teraz już bezpośrednio do Kruszwicy na ulicę Kolegiacką, przy której znajduje się interesujący nas niezwykły zabytek.
Na miejsce dojeżdżamy po godzinie 17:00, więc do rozpoczęcia mszy świętej mamy sporo czasu na zwiedzanie. Z daleka widzimy, że drzwi są otwarte, a to bardzo dobra wróżba. Bez zbędnej zwłoki ruszamy do wnętrza świątyni. Na oglądanie jej z zewnątrz przyjdzie czas później.
Kruszwicka świątynia to Kolegiata Świętych Apostołów Piotra i Pawła oraz Narodzenia Najświętszej Marii Panny. Jest jednym z najlepiej zachowanych zabytków architektury romańskiej w naszym kraju. A jeśli styl romański to mówimy tu o bardzo dawnych czasach. Historia tego obiektu sięga pierwszej połowy wieku XII, kiedy to w latach 1120 do 1140 została wybudowana. I co najważniejsze, po dziś dzień zachowała nienaruszony układ przestrzenny i charakterystyczną dla czasów romańskich bryłę. Był jednak moment kiedy było zgoła inaczej. W połowie XIX wieku dokonano przebudowy, która całkowicie zniszczyła jej romański charakter. Na szczęście zreflektowano się wiek później i w połowie XX wieku przywrócono jej oryginalne kształty i wygląd. Pozostała jedynie, przebudowana jeszcze w XVI wieku, fasada zachodnia, której inność widać na zewnątrz kościoła. Dziś mamy surowe, kamienne i dość ciemne wnętrze, w którym dosłownie czujemy się jakbyśmy przenieśli się w czasie do początków państwa polskiego. Niezwykły jest klimat tej świątyni. Tylko świecące żyrandole nie pasują do tamtych czasów.
W świątyni znajduje się aż pięć absyd, czyli takich pomieszczeń na rzucie półkola otwartych do wnętrza świątyni. Tu widzimy je od środka, natomiast wszystkie razem będą dużo lepiej widoczne z zewnątrz.
Do najcenniejszych zabytków kruszwickiej
kolegiaty należą dwie chrzcielnice - piaskowcowa z XI wieku i granitowa z XII wieku. Ponadto w północnym portalu ściany odnajdziemy wmurowaną płytę nagrobną starościny Zofii Oponowskiej, zmarłej w 1500 r.
Z nieskrywaną niechęcią opuszczamy wnętrze kruszwickiej kolegiaty. Nawet nie wiadomo kiedy wybiła godzina 18:00 i rozpoczęła się msza święta, a to nie jest najwłaściwszy moment na zwiedzanie. Możemy teraz na spokojnie obejść kościół dookoła i zobaczyć jego architekturę zewnętrzną, w tym wspomniane już absydy.
Bazylika wybudowana została z bloków granitowych i piaskowcowych. Twardszy granit znajdziemy zwłaszcza w dolnych częściach budowli. Wyżej i w wielu detalach architektonicznych dominuje już piaskowiec. Warto przyjrzeć się skromnym, acz pięknie zdobionym wejściom do kolegiaty. To również niezwykle charakterystyczne elementy architektury romańskiej.
Otoczenie świątyni stanowi cmentarz oraz dwie kolumny zwieńczone postaciami świętych. Na jednej z nich znajduje się święty Jan Nepomucen, na drugiej święty Wawrzyniec. Co prawda są tablice, jednak obu bardzo łatwo rozpoznać.
Obejdźmy jeszcze kamienną świątynię dookoła. Zerknijmy na nią z każdej możliwej strony. To przecież świadek wielu wieków historii Polski. To w niej modlili się królowie polscy z dynastii Piastów. Tu również swój ślub brała na przykład Judyta, córka Bolesława Krzywoustego.
W zachodniej fasadzie kolegiaty widoczna jest ceglana wieża. To efekt wspomnianej już XVI-wiecznej przebudowy. Natomiast pod nią widoczne są zamurowane drzwi. To tak zwane "wrota śmierci", przez które wyprowadzono zmarłych na cmentarz.
Kończymy zwiedzanie romańskiego zabytku. Polecamy każdemu wizytę w tym miejscu, gdzie na każdym kroku czuć historię. A nieco więcej z tej historii dowiemy się z tablicy informacyjnej umieszczonej przed świątynią.
Zanim wyruszymy w drogę powrotną do Poznania przejeżdżamy do centrum Kruszwicy, na parking w sąsiedztwie Mysiej Wieży. To chyba najbardziej znany zabytek w tym mieście.
Po pełnych wrażeń chwilach spędzonych w kolegiacie, postanawiamy nieco się schłodzić lodami. Idziemy na krótki spacer po Kruszwicy.
Na Mysią Wieżę dzisiaj już nie wejdziemy, jest za późno. Nic jednak straconego, bo byliśmy już tam 👉w sierpniu 2014 roku (to już niemal 10 lat temu, a wydaje się tak niedawno 😲).
Podchodzimy za to pod mural umieszczony na ścianie budynku, po drugiej stronie przebiegającej przez Kruszwicę drogi krajowej numer 62. Przedstawiono na nim widok zamku kruszwickiego. To właśnie jego pozostałością jest Mysia Wieża.
Przechodzimy jeszcze na położony nieopodal rynek, przy którym znajduje się Kościół Świętej Teresy od Dzieciątka Jezus. To stosunkowo nowa świątynia, bo powstała w pierwszej połowie XX wieku. Znajduje się jednak na miejscu, w którym wcześniej stał drewniany kościół Świętego Klemensa.
Wracamy na parking do samochodu i ruszamy w drogę powrotną do Poznania. Przed nami jeszcze ponad 100-kilometrowa trasa. Oj, to był bardzo spontaniczny wyjazd. Ale najważniejsze, że zrealizowany ze 100% sukcesem 😀❗❗❗
POZDRAWIAMY☺