czwartek, 21 marca 2024

Nadmorska Essaouira w dzień (Maroko)

Malownicza perła nad Atlantykiem.

Poranek w Essaouira wita nas słonecznie, choć już zdecydowanie chłodniej niż było w minionych dniach. Niewielkie kałuże świadczą, że w nocy chyba trochę padało, co zdarza się tu niezwykle rzadko. Zgodnie z przewidywaniami, wiejący wczoraj wieczorem zimny wiatr znad oceanu przyniósł zmianę pogody.
Opuszczamy hotel, w którym spędziliśmy noc i autokarem pokonujemy trasę, jaką 👉minionego wieczoru przeszliśmy. Ku naszemu zaskoczeniu, na plażę wędruje karawana wielbłądów. Będą tam atrakcją dla turystów. Za odpowiednią opłatą będzie można przejechać się na grzbiecie najprawdziwszego wielbłąda.


Essaouira (As-Suwajra), a właściwie Mogador, bo tak do niedawna nazywało się to miasto, swoją historią sięga XVIII wieku. Założył je sułtan Muhammad ibn Abdullah z dynastii Alawitów jako miasto portowe. Morski kontakt z Europą sprawił, że Mogador niezwykle szybko stał się prężnie działającą jednostką. Jednak napływ znacznej liczby Europejczyków i Żydów, którzy w nadmiarze korzystali z przywilejów, choćby w kwestii podatków, spowodował niechęć miejscowej ludności do obcych nacji. Miasto podupadło w czasach francuskiego protektoratu. Po 1956 roku, kiedy to Maroko uzyskało niepodległość, As-Suwajra ponownie odżyła, stając się jednym z głównych ośrodków handlowych.
Zwiedzanie miasta rozpoczynamy w miejscu, które niewątpliwie najbardziej przyczyniło się do rozwoju Mogadoru. Mowa oczywiście o porcie. Dziś odnajdziemy tu całe mnóstwo niebieskich łódeczek, których forma i kolor wraz z zabytkową mediną wpisane zostały na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.




Całe zabytkowe centrum dawnego Mogadoru, czyli medina, otoczone jest potężnymi murami. Do środka prowadzi kilka bram i właśnie przez jedną z nich przechodzimy i my.



Przepiękna brama Bab el-Marsa to największa z bram prowadzących na medinę. Łączy port z zabytkowym centrum Essaouiry. Co ciekawe, w jej zdobieniach odnajdziemy odwołania do trzech religii monoteistycznych. Nic w tym jednak dziwnego, bo Mogador zamieszkiwali zarówno wyznawcy islamu, jak i chrześcijanie oraz Żydzi. I tak widoczne centralnie nad wejściem półksiężyce to oczywiście symbol islamu. Trójkątny fronton wieńczy muszla - symbol chrześcijaństwa. Natomiast na prawo od półksiężyców, w jednym z wyrzeźbionych kwiatków, odnajdziemy Gwiazdę Dawida - symbol judaizmu.






Wchodzimy w wąskie i kręte uliczki dawnego Mogadoru. Choć są one tutaj znacznie szersze niż te, jakie pamiętamy choćby 👉z Marrakeszu, czy 👉z Fezu, nadal ciężko mówić o przestronności. Zaprojektował je europejski inżynier, stąd nieco więcej przestrzeni. Jak w każdej medinie odnajdziemy tu liczne sklepy z pamiątkami i kafejki. Jest jednak jeszcze dość wcześnie i nie wszyscy sprzedawcy otworzyli już swoje kramy.


Wchodzimy na mury otaczające miasto. To niewątpliwie największa (dosłownie i w przenośni) atrakcja Essaouiry. Znajdują się tutaj najprawdziwsze działa, które sułtanowi podarowali kupcy europejscy. Wśród nich jest kilka armat odlanych w Anglii.





A za murami wzburzone wody Oceanu Atlantyckiego.



Schodzimy z wałów obronnych, kierując się teraz do centrum dawnego Mogadoru. Wybrukowane uliczki, białe domy i pomalowane na niebiesko okna i drzwi - to najbardziej charakterystyczne elementy tego miasta. Wszystko to jednak sprawia, że jest tu niezwykle uroczo, wręcz bajecznie. Essaouira to zupełnie inne miasto niż te poznane dotąd w Maroku. Tu jakby życie toczyło się spokojniej.




Niektóre miejsca są nam dobrze znane 👉z wczorajszego wieczoru 😁.




Oczywiście w medinie nie może zabraknąć meczetu. Tu jest tak ciasno, że nawet nie widać jego minaretu, a tylko drzwi wejściowe. Choć są zamknięte i tak nie moglibyśmy wejść do środka. W Maroku takie miejsca dostępne są jedynie dla muzułmanów. Wędrujemy dalej wśród coraz liczniej otwartych sklepików, oglądając tradycyjne marokańskie wyroby.



Spacerując wąskimi uliczkami mediny Essaouiry warto zwrócić uwagę na architekturę otaczających nas budynków. Wiele z nich posiada piękne zdobienia, charakterystyczne dla tradycyjnej sztuki islamskiej.


Wciąż obecne są w mieście pamiątki po Żydach. Tu na przykład Gwiazda Dawida umieszczona nad wejściem do jednego z domów.


Dochodzimy do zdecydowanie szerszej ulicy. To Avenue de l'Istiqual, główna arteria handlowa zabytkowego centrum Essaouiry.






I znowu wąskie, ale piękne uliczki. Idziemy nimi do niezwykłego miejsca.





W Essaouirze mamy możliwość zobaczyć riad, czyli tradycyjny dom typowy dla wielopokoleniowych, marokańskich rodzin. Co prawda ten tutaj został przekształcony na hotel, zachował jednak oryginalną formę i styl.


Opuszczamy na chwilę zabytkowe mury mediny, by udać się do jednej z lokalnych pracowni biżuterii. Essaouira to dzisiaj miasto różnego rodzaju artystów i muzyki. Poznamy tu tradycyjne berberyjske precjoza. 




O związkach z Berberami możemy przekonać się już od samego wejścia. Nad drzwiami wisi berberyjska flaga, a na ścianie alfabet w języku berberyjskim. Po krótkiej prezentacji zdobienia tradycyjnej, berberyjskiej biżuterii możemy taką oczywiście zakupić w sklepie. To również doskonała okazja do pooglądania tych pięknych świecidełek. A trzeba przyznać, że berberyjskie kobiety lubią się przyozdabiać.










I my znaleźliśmy coś dla siebie 😃. Srebrne zawieszki w kształcie litery YAZ, przedostatniej w berberyjskim alfabecie - symbol Wolnego Człowieka - będą dla nas piękną pamiątką, przypominającą każdego dnia czas spędzony w Maroku. A Marta wybrała dla siebie jeszcze dodatkowo kolczyki, zdobione tradycyjnymi, berberyjskimi kolorami. Piękne 😊. Oczywiście trzeba było się trochę potargować przed ustaleniem ostatecznej ceny. Bez tego nie ma zakupów w arabskim kraju.


Tu kończy się nasze zwiedzanie z przewodnikiem zabytkowego Mogadoru. Mamy teraz czas wolny na samodzielną eksplorację Essaouiry. Pięknie obrośniętymi zielenią uliczkami opuszczamy pracownię berberyjskiej biżuterii. Wśród wielu kwiatów dostrzegamy kwitnący aloes o charakterystycznych kwiatach w kształcie rurek.




Zagłębiamy się z powrotem w uliczki mediny. Chcemy kupić do domu jeszcze jedną, tradycyjną dla Essaouiry rzecz.




Na jednej z głównych arterii zabytkowego centrum miasta dostrzegamy interesujące nas stanowisko. Produkuje się tutaj amlou, marokańską pastę migdałową z miodem i olejem arganowym. Jak to mówią Marokańczycy - marokańska Nutella 😁. Tradycyjnie po ustaleniu ceny pasującej obu stronom, zakupujemy mały zapas tej ciekawej w smaku pasty.


W czasie zwiedzania z przewodnikiem trafiliśmy na Avenue de l'Istiqual, główną arterię handlową zabytkowego centrum Essaouiry. Teraz doszliśmy na równoległą do niej i nieco węższą Avenue Sidi Mohammed Ben Abdellah. To druga najważniejsza ulica handlowa mediny.




Tak się włóczymy po uliczkach dawnego Modagoru, podczas gdy znad oceanu nadciągają coraz ciemniejsze chmury. Choć nad nami cały czas świeci słońce, w oddali jest granatowo. Czyżby nadciągał deszcz do Maroka? 




Na odpowiedź długo nie musieliśmy czekać. W pewnym momencie zerwała się wichura, niebo zasnuło się ciemnymi chmurami i zaczęło padać. Z każdą chwilą deszcz stawał się coraz intensywniejszy. Wszędzie wokół zrobiło się nagle pusto, a wszyscy pochowali się pod dachami.


Nam udało się przeczekać burzę w jednej z bram miejskich. Jednak takie wydarzenie - deszcz w Afryce - trzeba było utrwalić. Miejscowi mówią, że nie widzieli deszczu od miesięcy!


Tak kończy się nasze spotkanie z malowniczą i niezwykle uroczą Essaouirą. Wracamy do autokaru i ruszamy w dalszą drogę. Niezmiennie kierujemy się na południe do Agadiru, w którym spędzimy ostatnią noc w Maroku.




Oczywiście po drodze mamy krótkie postoje, podczas których możemy na przykład napić się jeszcze tradycyjnej, marokańskiej herbaty. Im dalej na południe, tym ma ona intensywniejszy smak i jest słodsza. Sekret smaku tkwi w zmieszaniu herbaty zielonej z miętą i osłodzenia sporą ilością cukru. Nie bez znaczenie pewnie jest też sposób jej nalewania... z coraz to większej wysokości.



Droga wzdłuż wybrzeża Oceanu Atlantyckiego dostarcza pięknych widoków. By je utrwalić zatrzymujemy się w jednym z punktów widokowych.







Krótka przerwa i ruszamy dalej, by ostatecznie dotrzeć do Agadiru i zamknąć pętlę wokół Maroka. Wjazd do nadmorskiego kurortu Agadir od strony północnej dostarcza kolejnych ciekawych widoków na miasto.


Zameldowujemy się w hotelu, w którym zaczynaliśmy naszą marokańską przygodę. Aż nie do wiary, że ten tydzień tak szybko zleciał. Zanim zaczniemy się pakować na lot do Polski, idziemy znanymi już nam ścieżkami na wieczorny spacer.



Maroko żegna nas pięknym zachodem słońca.




Pozostaje już tylko wyciągnąć z walizek cieplejsze ubrania, które niewątpliwie przydadzą się w Polsce i spakować do nich całą resztę. A już jutro wczesnym przedpołudniem 👉wyruszymy w drogę powrotną do domu.

POZDRAWIAMY