poniedziałek, 18 marca 2024

Niezwykłe miasto Fez (Maroko)

Najstarsza medina, plątanina wąskich uliczek i manufaktury.

Wczoraj, po zakończeniu zwiedzania 👉Rabatu, przyjechaliśmy do Fezu. Dziś po śniadaniu rozpoczynamy zwiedzanie tego trzeciego na naszej trasie cesarskiego miasta. Fez swoją historią sięga VIII wieku naszej ery, kiedy to zostało założone przez Idrisa I. Jednak największy rozkwit miał miejsce wiek później, za panowania Idrisa II. Wówczas miasto zostało ogłoszone pierwszą stolicą Maroka i stało się głównym ośrodkiem naukowym i religijnym.
Zwiedzanie rozpoczynamy od Fes el-Jdid, czyli części miasta określanej jako Nowy Fez. Nazwa ta jest jednak nieco myląca, bo historia Fes el-Jdid sięga XIII wieku, kiedy to utworzona została jako siedziba władcy za panowania Merynidów, jednej z berberyjskich dynastii sprawującej rządy w ówczesnym Maroku. Po dziś dzień możemy podziwiać tu wspaniały Pałac Królewski, którego niewątpliwą ozdobą są potężne, mosiężne drzwi otoczone wspaniałą ornamentyką.







Cały teren, jaki zajmuje posiadłość króla, wynosi 40 hektarów i otaczają go wysokie mury. Niestety wnętrza nie są dostępne dla turystów. Możemy popatrzeć na Pałac Królewski jedynie z zewnątrz.


Po krótkiej wizycie przed Pałacem Królewskim przejeżdżamy do dzielnicy żydowskiej, zwanej Mellah. Wkraczamy w wąskie uliczki miasta, którymi za wskazaniem przewodnika docieramy do synagogi.





Synagoga Aben Danan wybudowana została w XVII wieku. Ciekawostką jest pomieszczenie znajdujące się w podziemiach. Najprawdopodobniej miejsce to służyło rytualnym ablucjom, czyli obmyciu ciała przed modlitwą.






Opuszczamy wnętrze żydowskiego domu modlitwy i wzdłuż kolejnych wąskich i krętych uliczek kluczymy po Fezie, podpatrując codzienne życie jego mieszkańców. Dobrze, że mamy przewodnika, bo inaczej ciężko byłoby wyjść z tego labiryntu.








Ostatecznie spotykamy się ponownie z naszym autokarem, którym przejeżdżamy w kolejne fascynujące miejsce. Wspinamy się na punkt widokowy. Tak naprawdę stanowi go wzgórze forteczne Borj Sud, na którym znajduje się twierdza powstała w XVI wieku w celu ochrony miasta. Lokalną ciekawostką są liczni obnośni handlarze. I nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie fakt, że zakazano im wchodzić na teren twierdzy. Jak widać poradzili sobie z zakazem, sprzedając zza płotu 😁. Nie tylko Polak potrafi 😆.



Spójrzmy jednak na widoki, bo te są fantastyczne. Mamy stąd wspaniały widok na całe stare miasto, czyli Fes el-Bali. Cały ten rejon wraz z odwiedzonym wcześniej Fes el-Jdid został wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.


Fes el-Bali to prawdziwy labirynt krętych uliczek. Jest ich tutaj ponad 9000 😮 i wiją się wśród doskonale widocznej z tej perspektywy gęstej zabudowy miasta. Jedziemy tam!










Zanim jednak wkroczymy do labiryntu krętych uliczek mediny, zatrzymujemy się w jednej z lokalnych fabryk, znanej na całym świecie, ceramiki feskiej. W końcu Fez to nie tylko historyczna stolica państwa, ale również współczesna stolica marokańskiego rzemiosła.



Wizyta w fabryce pozwala zapoznać się z całym procesem tworzenia tych wszystkich przepięknych wyrobów ceramicznych. Tu nadal wszystko tworzy się ręcznie.






Również ręcznie zdobione są naczynia, a wszystkie potrzebne detale dosłownie wykuwa się powszechnie znanymi narzędziami.











Gotowe wyroby możemy obejrzeć na bogatej ekspozycji. A jeśli chcemy, to oczywiście zakupów również możemy dokonać. Takiej okazji nie możemy przegapić. Ciężko się jednak zdecydować, bo wszystko takie piękne. Na pamiątkę zakupujemy ceramiczną Rękę Fatimy. Wynegocjowana cena wydaje się atrakcyjna. To będzie praktyczna pamiątka, którą wykorzystamy w domu do serwowania przekąsek 😉.










Jak już wspominaliśmy podczas zwiedzania 👉Marrakeszu, w wielu sklepach, restauracjach, czy zakładach pracy wiszą obrazy przedstawiające wizerunek aktualnie panującego króla Muhammeda VI. Otóż Allah, Ojczyzna i właśnie Król to trzy największe świętości każdego Marokańczyka. Przypomina o tym nawet olbrzymi, arabski napis na wzgórzu 👉w Agadirze.



Z fabryki ceramiki feskiej ruszamy prosto do labiryntu staromiejskich uliczek. Trafiamy na suk (souk), czyli arabski bazar, gdzie wśród licznych straganów oferujących wszystko, co dusza zapragnie, pokonujemy kolejne zakręty, by dojść ostatecznie do medresy.











Orientalną wręcz ciekawostką dla nas jest mięso wielbłądów, bo i takie można kupić na feskim suku.









Co ciekawe, wśród licznych kramów możemy spotkać na bazarze tak pięknie zdobione miejsca, jak te przed nami. Znajduje to jednak uzasadnienie w fakcie, że zbliżamy się nie tylko do medresy, ale i do Wielkiego Meczetu.










Medresa to szkoła koraniczna, w której, zgodnie z nazwą, naucza się Koranu, ale także prawa i języka arabskiego. Pięknie zdobione tradycyjną, arabską ornamentyką budynki skupione są wokół centralnie położonego dziedzińca. Dziś szkoła nie pełni już swojej funkcji, przez co możemy jako niemuzułmanie tutaj wejść.











Opuszczamy mury szkoły koranicznej, wchodząc ponownie w ciąg krętych uliczek. Gdzieś pośród nich znajduje się wspomniany już Wielki Meczet. Tak naprawdę to wybudowany w IX wieku Meczet Al-Karawijjin. Powstał jako centrum uniwersyteckie, przez co też uważany jest za jeden z najstarszych uniwersytetów na świecie. Potężna świątynia ma aż 16 0000 metrów kwadratowych powierzchni i pomieścić może ponad 20 000 wiernych. Aż nie do wiary, że dosłownie schowała się gdzieś tu, pomiędzy stoiskami 😁.
Mówi się, że na feskiej medinie wszystkie drogi prowadzą do meczetu. Siłą rzeczy docieramy do niego i my. Najpierw zauważyliśmy jego wysoki minaret, ozdobiony zieloną dachówką. To tradycyjne wykończenie najważniejszych, arabskich świątyń. Kilka uliczek dalej mamy możliwość zajrzenia z daleka do wnętrza meczetu. Niestety jako niemuzułmanie nie mamy wstępu do środka.



Idziemy więc dalej przez suk mediny ponownie trafiając na pięknie zdobione ceramicznymi kosteczkami ściany. Zbliżamy się do kolejnego niezwykle ważnego dla Fezu miejsca.







Dochodzimy do Mauzoleum Mulaja Idrisa II. Jak już wspomnieliśmy na początku, to za jego panowania w IX wieku nastąpił największy rozkwit miasta. Przez to też władca ten uznawany jest za głównego założyciela Fezu. Niestety, podobnie jak miało to miejsce w meczecie, tak i tutaj, jako niemuzułmanie nie możemy wejść do środka. Mauzoleum dostępne jest dla nas tylko i wyłącznie z zewnątrz.



Przed nami kolejne uliczki Fes el-Bali, czyli po prostu feskiej starówki.


W okolicy meczetu znajdują się nietypowe znaki STOP w postaci poziomych belek zawieszonych w połowie wysokości przejścia. A wszystko po to, by za znak nie wchodzić z osłami i mułami, które nie mogą znajdować się w sąsiedztwie świątyni.








Mijając po drodze jedno z kolejnych wejść do Wielkiego Meczetu, dochodzimy do jeszcze jednego ciekawego miejsca. To odrestaurowany dziedziniec, który dawniej pełnił funkcję karawanseraju, czyli miejsca przystankowego dla karawan, gdzie podróżni i zwierzęta mogli odpocząć, zjeść i napić się. Dzisiaj powiedzielibyśmy, że to taki hotel. 


Wędrując po feskiej medinie trafiamy do warsztatu tkackiego. Tu zostaje nam przybliżony cały proces produkcji wszelkiego rodzaju tkanin i gotowych ubrań. To kolejna z gałęzi przemysłu, z której słynie to marokańskie miasto. 


Szybko wracamy jednak na suk. Trafiamy na plac, gdzie możemy przyjrzeć się pracy rzemieślników wytwarzających na przykład miedziane naczynia czy wyroby z rogów zwierzęcych.





Kolejnym naszym celem jest wizyta w najprawdziwszej garbarni skór. To jeszcze jedna ze specjalności mieszkańców Fezu, dzięki której miasto zyskało miano stolicy marokańskiego rzemiosła.



Wokół widzimy już schnące na słońcu skóry. Zanim jednak poznamy cały proces garbowania, musimy wspiąć się na widoczny w górze taras. Na wejściu każdy z uczestników wycieczki otrzymuje gałązkę mięty, której intensywny zapach ma łagodzić nieprzyjemną woń pochodzącą od skór zwierzęcych. 


Nie ma co ukrywać, że najciekawszym elementem całego procesu garbowania skóry jest jej barwienie. Tu wykonuje się proces barwienia zgodnie z tradycją w olbrzymich kadziach. A zapach... jest specyficzny, jednak niezbyt odrażający jak nas straszono. Mięta potrzebna jedynie dla wrażliwych 😉.





Jak to oczywiście bywa podczas wizyt w fabrykach, gotowe wyroby można zakupić. Nie decydujemy się na skórzaną odzież i ruszamy na dalsze zwiedzanie miasta. Teraz nie pieszo, a autokarem przejeżdżamy do chyba najpiękniejszej bramy prowadzącej do feskiej mediny.




Pochodząca z początku XX wieku Bab Bou Jeloud, czyli Błękitna Brama, to jedna z nowszych feskich bram. Jest jednak uważana za najpiękniejsze wejście na starówkę. Wybudowana została zgodnie z założeniami tradycyjnej architektury islamskiej. Zdobiące ją płytki mają symboliczne kolory. Od strony wschodniej (wewnętrznej) są one w kolorze zielonym i złotym, co ma symbolizować barwy islamu.


Natomiast od strony zachodniej (zewnętrznej) płytki są w kolorze niebieskim i złotym, co z kolei ma symbolizować barwy Fezu.



Przy bramie kończy się nasz wspólny spacer i poznawanie miasta z przewodnikiem. Teraz mamy czas dla siebie na samodzielne poznawanie zakątków feskiej mediny. To również doskonały czas by coś zjeść i kupić pamiątki, bo powoli żegnamy się z tym niezwykłym miastem.




Miejsce zbiórki mamy już poza potężnymi murami mediny, skąd rozpościera się widok na ruiny usytuowane na wzniesieniu. To grobowce Merynidów, dynastii za panowania której powstała Fes el-Jdid, królewska siedziba, odwiedzona na początku dzisiejszego dnia.


Nieco bliżej nas inne grobowce, współczesne, na arabskim cmentarzu.






Niebawem przyjeżdża autokar i zabiera całą naszą grupę z powrotem do hotelu. Przed nami druga noc w Fezie, ale już jutro z samego rana wyruszymy w drogę przez przedgórza Atlasu Średniego 👉do miejscowości Volubilis.

POZDRAWIAMY