niedziela, 6 września 2020

Łopiennik z Dołżycy na początek bieszczadzkiej przygody

Wędrówka na pierwszy tysięcznik.

Dzisiaj już nie jest tak słonecznie i ciepło jak wczoraj. Na niebie widać dużo więcej gęstszych chmur, zza których tylko co jakiś czas przebijają promienie słońca. Decydujemy się na krótki podjazd samochodem do sąsiedniej Dołżycy, skąd chcemy ruszyć czarnym szlakiem na szczyt Łopiennika.
Na miejsce docieramy po kilku minutach jazdy. Przydrożny znak wskazuje kierunek dalszej wędrówki. Na poboczu drogi stoją już jednak samochody, przez co nie mamy miejsca na zaparkowanie. Dostrzegamy jednak leśną drogę naprzeciw znaku na Łopiennik. Zjeżdżamy z głównej drogi za pas krzewów i na boku zostawiamy samochód. Ruszamy na szlak!


Przekraczamy drogę, którą przyjechaliśmy i za wskazaniem czarnego szlaku rozpoczynamy wspinanie się. Zaraz na początku dochodzimy do dwóch krzyży.



Za krzyżami wychodzimy na łąkę, którą kontynuujemy wspinanie. Co jakiś czas odwracamy wzrok aby popatrzeć co dzieje się za nami. Z każdym krokiem zyskujemy coraz szersze widoki.



Szlak doprowadza nas w końcu na skraj lasu. To oznacza koniec widoków. Dalsza wędrówka odbywa się wśród drzew oraz licznie i pięknie kwitnących teraz kwiatów Goryczki trojeściowej.






Trzymając się cały czas szlaku koloru czarnego wychodzimy z lasu na polanę szczytową, by po chwili osiągnąć nasz cel. Zdobywamy Łopiennik, szczyt o wysokości 1069 m n.p.m., zaliczany nie tylko do Korony Bieszczadów, ale również do Diademu Polskich Gór. A tu, ku naszemu zaskoczeniu, nie tylko tabliczka szczytowa.





Szczyt Łopiennika nie jest zbyt widokowy. Jedynie ponad drzewami otaczającymi polanę można dostrzec skromne panoramy bieszczadzkich pasm.



Po krótkiej przerwie na szczycie rozpoczynamy schodzenie. Wracamy tak samo, trzymając się ponownie czarnego szlaku. Z polany wchodzimy do lasu, którym wędrujemy dłuższy czas, by ostatecznie wyjść na znanej nam już łące. Im bliżej łąki tym donośniej słyszymy głośny dźwięk pracującej maszyny. Coś jakby pracujący silnik z dodatkiem metalicznego stuku i pisku. Cały czas zastanawiamy się co to może być 😏. Zagadka wyjaśnia się tuż po wyjściu z lasu. W dole dostrzegamy wagoniki ciągnięte przez lokomotywę Bieszczadzkiej Kolejki Leśnej.



Schodzimy przez łąkę do drogi w Dołżycy. Tu czeka na nas samochód. Przejeżdżamy do sąsiednio położnej restauracji na ciepły obiad i dalej do Cisnej na małe zakupy i krótki spacer po wsi. Dochodzimy do ciekawego pomnika poświęconego Obrońcom Cisnej i okolic przez ukraińską Powstańczą Armią 1944-1947. Wchodzimy na znajdujący się tutaj taras widokowy, skąd możemy spojrzeć na pasmo Łopiennika, którym dzisiaj wędrowaliśmy.



Dosyć atrakcji na dzisiaj, wracamy do naszego apartamentu w Krzywem.


POZDRAWIAMY

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz