Kontynuujemy wędrówkę śladami Kargula i Pawlaka.
Za nami nieco krótszy niż
zwykle tydzień pracy. W poniedziałek wróciliśmy z wyjazdu w czeskie Sudety, a
tu przed nami już kolejny weekend. Zapowiadane upały mobilizują nas do
kolejnego wyjazdu w góry. Tam ma być nieco przyjemniej niż w zabetonowanym Poznaniu. Dla urozmaicenia jednak
nie planujemy chodzić po górach, a
skupić się bardziej na zwiedzaniu.
W piątkowy wieczór meldujemy
się w Jeleniej Górze. To będzie nasza baza wypadowa. Sobotni poranek budzi nas
słonecznie, choć na niebie pojawiają się pojedyncze chmurki, które co pewien
czas przysłaniają słońce. Ruszamy w drogę. Wzdłuż południowych granic Parku
Krajobrazowego Doliny Bobru jedziemy na północny-zachód w kierunku Gryfowa
Śląskiego. Zgodnie ze wskazaniem drogowskazów zjeżdżamy z głównej drogi
krajowej nr 30, mając za cel miejscowość Lubomierz. To nasz pierwszy
przystanek.
Całkiem niedawno, bo 👉w Poniedziałek Wielkanocny, odwiedziliśmy kilka miejsc związanych z polską
trylogią komediową, której głównymi bohaterami są niezapomniani Kargul i
Pawlak. Mowa oczywiście o filmach „Sami Swoi”, „Nie ma mocnych” oraz „Kochaj
albo rzuć”. Dzisiaj będziemy kontynuować zwiedzanie szlaku „Śladami Kargula i
Pawlaka”. Choć nie tylko 😉.
Na początek wspomniany
Lubomierz. Dlaczego akurat tutaj? Otóż miasteczko to stało się tłem dla wielu filmowych scen. Któż nie kojarzy rzędu kamieniczek, które w górę drogi prowadzą przed
kościół. W pierwszej części trylogii to właśnie tędy rodzina Pawlaków
przejeżdżała w drodze do nowego domu. Tu rozgrywały się sceny na targu, gdzie
Witia kupował kota. Druga część to przejazd syna Pawlaka, Pawła, wraz z rodziną
na niedoszły pogrzeb ojca. Tu również Ania z Zenkiem kupowali garnitur ślubny.
Tu znajdowała się poczta, na której Zenek nadał telegram do swojej przyszłej
żony. O tym wszystkim możemy poczytać na tablicach umieszczonych wzdłuż tej
jakże malowniczej ulicy.
Zanim
jednak pójdziemy w górę do widocznej tam świątyni, najpierw obieramy przeciwny
kierunek i szybciutko dochodzimy do mostu nad rzeką Lubomierka. Tu znajduje się
figura św. Jana Nepomucena.
Przechodzimy
przez most, za którym pierwsza uliczka w prawo nosi nazwę Kargula i Pawlaka. To
również nawiązanie do polskiej trylogii wszechczasów.
Wracamy
na lubomierski rynek, gdzie przed budynkiem położonego centralnie ratusza
możemy dowiedzieć się kilku informacji z historii miasta. Po drodze odwiedzamy jeszcze
sklep z pamiątkami, gdzie wpada do naszej kolekcji kolejny magnes na
lodówkę.
Na niebie zaczynają zbierać
się kłębiaste chmury, które wróżą nadchodzącą burzę. Obejdźmy więc wszystko co
na zewnątrz, a wizytę w mieście zakończymy w Muzeum Kargula i Pawlaka. Wtedy
może już padać 😁.
Ruszamy znaną z filmów ulicą w górę. Napotykamy kolejne tablice przypominające jakie produkcje gościły w Lubomierzu. Podchodzimy pod fasadę
Kościoła Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny i Świętego Maternusa. Ten
obecny pochodzi z I poł. XVIII wieku. Reprezentuje styl barokowy. Wybudowany
został na miejscu świątyni gotyckiej, która uległa spaleniu pod koniec XVII
wieku. Wcześniej znajdował się tu drewniany kościół, który również spłonął w
wieku XV.
Wnętrze
świątyni jest przepiękne. Bogate zdobienia, kolorowe freski, okazałe organy. Zresztą
co się dziwić, barok zobowiązuje!
W czasie II wojny światowej do świątyni wpadł rosyjski pocisk, który szczęśliwie nie wybuchł. Dziura po nim widoczna jest na jednym z malowideł na stropie kościoła. Patrząc na otwór, ma się wrażenie jakby Maryja złapała pocisk.
Opuszczamy
piękne, świątynne wnętrza. Kierujemy się
teraz do muzeum. Zanim jednak tam pójdziemy, zatrzymujemy się w jego pobliżu w
Zaułku Filmowym. Tu prezentowane są sceny z filmów, które kręcone były w
Lubomierzu. Okazuje się, że nie tylko „Sami Swoi” czy „Nie ma mocnych”, ale
także wiele innych polskich realizacji.
W
Lubomierzu znajduje się również Aleja Sław.
Na
placu, przy którym znajduje się Zaułek Filmowy znajduje się jeszcze jedna
ciekawa rzecz. To kolumna z rzeźbą św. Maternusa. Pełni rolę fontanny, jednak
aktualnie nieczynnej.
No to chodźmy w końcu do Muzeum Kargula i Pawlaka. Znajduje się ono w dawnym Domu
Płócienników. Budynek swoją historią sięga wieku XVI i należy do najstarszych w
mieście. Przed wejściem ustawiono dwie postaci. To oczywiście Kazimierz Pawlak
i Władysław Kargul.
Wchodzimy
do środka, zakupujemy bilety wstępu, na pamiątkę przybijamy lokalny stempel i
ruszamy na oglądanie ekspozycji. Oprócz wielu urządzeń z dawnych czasów,
znajdziemy tu również kilka eksponatów pochodzących z trylogii reżyserowanej
przez Sylwestra Chęcińskiego. Są to na przykład pamiętny karabin, z którego
zamek wylata czy granat do świątecznego ubrania. Możemy stanąć również przy
oryginalnym płocie, przy którym kłócili się główni bohaterowie. W jednej z
muzealnych sal prezentowany jest krótki film o ciekawostkach związanych z
realizacją przygód Kargula i Pawlaka oraz fragmenty produkcji ze scenami
nakręconymi właśnie w Lubomierzu.
Wizytą
w muzeum kończymy nasze spotkanie z Lubomierzem. Poza związkiem z polską
trylogią wszechczasów, z której niewątpliwie Lubomierz słynie, trzeba przyznać,
że to bardzo ładne i malowniczo położone miasteczko, które warto odwiedzić. My
tymczasem ruszamy dalej. Wracamy do głównej drogi krajowej nr 30, która
doprowadza nas do Gryfowa Śląskiego. Kierujemy się do centrum, by tuż pod
Kościołem św. Jadwigi Śląskiej zaparkować samochód. To właśnie ta budowla jest
celem naszej wizyty tutaj. Idziemy do środka. Wnętrza dostępne do oglądania są
zza krat w drzwiach wejściowych. Oczywiście przed czy po mszy możemy wejść do
środka. My trafiliśmy na przygotowania do ślubu, przez co kościół akurat został
otwarty i również możemy wejść. Niczym zacznie się nabożeństwo zdążymy wszystko
zobaczyć.
Świątynia,
do której właśnie weszliśmy pochodzi z początków XVI wieku. Wewnątrz
niewątpliwie warto zwrócić uwagę na drewniany, XVII-wieczny ołtarz główny.
Jednak tym co skłoniło nas do przyjazdu do Gryfowa Śląskiego jest kaplica grobowa
rodziny Schaffgotschów, śląskiego rodu arystokratycznego, będącego dawnymi
właścicielami tych ziem. W
kaplicy znajduje się przepiękne epitafium rodziny Schaffgotschów pochodzące z
XVI wieku. Całość wykuta została w piaskowcu i robi niesamowite wrażenie!
To nie pierwsze mogiły rodu Schaffgotschów oglądane przez nas. Warto przypomnieć w tym miejscu o 👉kościele w Raszowie czy 👉jeleniogórskich Cieplicach. Jednak jednogłośnie stwierdzamy, że te w Gryfowie Śląskim są najpiękniejsze❗
Mamy
już popołudnie, a to doskonały czas na obiad. Głód już doskwiera, przez co
udajemy się do jednej z tutejszych restauracji na posiłek.
W
drodze powrotnej do samochodu przechodzimy koło ratusza zwieńczonego niezwykle
wysoką wieżą, przy którym ulokowała się fontanna. Historia wodotrysku jest dość
ciekawa, a dowiadujemy się jej z tablicy informacyjnej ustawionej w
sąsiedztwie.
Na tym kończymy krótką wizytę
w Gryfowie Śląskim. Wracamy do Jeleniej Góry. To jednak nie koniec atrakcji na
dzisiaj. Póki co burzy nie było, deszcz nie padał. Co więcej, chmury się
rozeszły i coraz intensywniej przygrzewa słońce. To wszystko skłania nas do
odwiedzenia jednego z punktów widokowych w Jeleniej Górze.
Dojeżdżamy pod Wzgórze
Krzywoustego, gdzie nad brzegami rzeki Kamiennej znajduje się parking. Tu
zostawiamy samochód i ruszamy na krótką wędrówkę. Celem jest wieża widokowa
zwana „Grzybkiem”. Choć odwiedziliśmy ją już dwa razy, chcemy jeszcze raz
spojrzeć na piękną panoramę miasta z górami w tle.
Kilkuminutowa wędrówka doprowadza
nas na Wzgórze Krzywoustego, tuż pod wieżę. Pozostaje jeszcze pokonać sporą liczbę schodów i będziemy mogli cieszyć się widokami.
Co stąd widać? A no bardzo dużo, bo widzimy stąd panoramę całych Karkonoszy. Począwszy od usytuowanej najbardziej
na zachód, czyli po naszej prawej stronie, Szrenicy, przez Śnieżne Kotły, Przełęcz
Karkonoską, aż po Śnieżkę i dalej Czarny i Kowarski Grzbiet. A patrząc jeszcze
bardziej w kierunku wschodnim widzimy już Rudawy Janowickie z najwyższą
kulminacją na Skalniku (945 m n.p.m.). Widoczne są również charakterystyczne
szczyty Krzyżnej Góry i Sokolika. A u podnóża gór pięknie prezentuje się
zabudowa Jeleniej Góry. Wśród niej wyraźne widoczne są kościelne wieże oraz ta
ratuszowa. A bliżej nas Baszta Zamkowa, na której również jest taras widokowy.
Tam chcemy jeszcze dzisiaj podejść. Jednak tutaj na szczycie powiewa delikatny
wiaterek, przez co jest dużo przyjemniej niż na dole i nie chce się schodzić 😁.
Przechodzimy
jeszcze na tarasie dalej w lewo, by spojrzeć na Góry Kaczawskie, u podnóża
których mamy z kolei zabudowę Jeżowa Sudeckiego. Tu łatwo wyróżnić możemy Łysą
Górę z charakterystycznymi masztami RTV na szczycie, a także Szybowcową. To ta
polana z widocznym budynkiem.
Na
prawo od Łysej Góry i w nieco dalszej perspektywie widoczny jest szczyt Barańca z pojedynczym
masztem nadawczym. W jego sąsiedztwie znajduje się najwyższy szczyt Gór
Kaczawskich według Korony Gór Polski, czyli Skopiec o wysokości 721 metrów nad
poziomem morza. Współcześnie jednak za najwyższe uważane są, zależnie od
pomiarów, szczyt Okole lub Folwarczna. Niekiedy również wspomniany Baraniec.
Schodzimy z „Grzybka” i
wracamy na parking do samochodu. Jedziemy do naszej kwatery, zahaczając po
drodze o sklep. Trzeba coś kupić na jutrzejsze śniadanie 😉.
Po szybkim odświeżeniu
się ruszamy dalej. Teraz jednak samochód zostaje na parkingu, a my udajemy się
na spacer na jeleniogórską starówkę.
Na
początek podchodzimy pod olbrzymi budynek Kościoła pod wezwaniem Podwyższenia
Krzyża Świętego. Nie bez przyczyny jest to największy kościół w mieście. Z
daleka słyszymy dzwony nawołujące na wieczorną mszę świętą, a to oznacza, że
świątynia będzie otwarta. Choć z zewnątrz widzieliśmy ją już wielokrotnie,
nigdy nie udało się zajrzeć do środka. Teraz mamy taką możliwość!
Wnętrze
bazyliki, mówiąc potocznie, powala ❗❗❗ Tu jest przepięknie 😍. To dawny ewangelicki
kościół łaski i potwierdzenie tego odnajdziemy w środku. Zdobione empory,
sklepienia pokryte kolorowymi malowidłami, przepiękny ołtarz główny. Nic tylko
można się zachwycać!
Tymczasem
rozpoczyna się nabożeństwo więc opuszczamy świątynię. Wokół niej usytuowane są
jeszcze kaplice grobowe, te jednak odwiedzimy w drodze powrotnej. Teraz
spieszymy się by spojrzeć ponownie na miasto z góry. Krótką przerwę robimy
jeszcze przy Cerkwii świętych Piotra i Pawła, która również ma uchylone drzwi,
dzięki czemu udaje się zajrzeć do środka.
Idziemy
w kierunku Rynku i dalej na ulicę Jasną, gdzie znajduje się Baszta Zamkowa. To
jedyna ocalała pozostałość dawnej bramy miejskiej, która do XIX wieku broniła
wjazdu do miasta. Dzisiaj na jej szczycie znajduje się taras widokowy, na który
się wspinamy. Mijamy okienka strzelnicze w kształcie krzyża, z których dawniej
strzelano do wroga.
Dokładnie
rzecz ujmując na baszcie znajdują się dwa tarasy. Pierwszy, usytuowany niżej, z
którego jednak zobaczyć można niewiele i drugi, wyższy, który pozwala już
spojrzeć na starówkę. A prezentuje się ona stąd bardzo ładnie. Czerwone dachy, kolorowe kamieniczki i dominujące w
krajobrazie wieże – ratusza i kościelne.
Za
naszymi plecami natomiast widoczne jest Wzgórze Krzywoustego, na którym
dostrzegamy taras wieży widokowej, zwanej „Grzybkiem”.
Baszta
Zamkowa to również dobry punkt widokowy na Karkonosze i „dymiącą” właśnie
Śnieżkę, najwyższy ich szczyt o wysokości 1603 metry nad poziomem morza.
Z baszty dostrzegamy również górę Szybowcową.
Udało
się zdążyć wejść na basztę przed jej zamknięciem, które o tej porze roku
następuje o godzinie 19. Możemy teraz spokojnie ruszyć w drogę powrotną.
W sąsiedztwie Baszty Zamkowej usytuowana jest jeszcze Baszta Grodzka.
Mijamy budynek
jeleniogórskiego ratusza, krótka przerwa w jednej z tutejszych knajpek na mały
posiłek i ugaszenie pragnienia złocistym napojem, po czym spokojnym krokiem
kontynuujemy wędrówkę w kierunku największego w mieście kościoła. Po drodze mijamy kolejne jelonki usytuowane na szlaku jelonka. Są to Rajcuś i Witalis. Coraz ich więcej w mieście!
Świątynia jest już zamknięta, ale my chcemy teraz obejść sobie kaplice grobowe. Tu pochowani zostali możni tego miasta żyjący w XVIII wieku. Piękne są detale architektoniczne na wielu kaplicach.
Na tym kończymy zwiedzanie w
dniu dzisiejszym. Harmonogram był napięty, jednak w miarę spokojnie wszystko
udało się objechać, obejść i zobaczyć. I jeszcze na otwarte kościoły
trafiliśmy, co tym bardziej cieszy.
Co jutro? Pomysłów jest
dużo 😁, zobaczymy jak sytuacja pogodowa się rozwinie i wtedy zdecydujemy.
POZDRAWIAMY☺