piątek, 16 czerwca 2023

Złoty Krąg (Islandia)

Islandia - dzień 6.
Atrakcje trasy turystycznej na wschód od Reykjaviku.

Dzień wczorajszy poświęciliśmy na poznanie zabytków islandzkiej stolicy. Dzisiaj wyruszymy na wschód od Reykjaviku, na trasę turystyczną zwaną Złotym Kręgiem. Prowadzi ona przez Park Narodowy Þingvellir, Dolinę Haukadalur, aż po Wodospad Gullfoss (złoty wodospad), od którego swą nazwę wzięła ta trasa. Wszystko to zobaczymy w dniu dzisiejszym, a przy okazji odwiedzimy kilka innych, ciekawych miejsc. Pakować bagaży nie musimy, bo wieczorem wrócimy z powrotem do Reykjaviku, do tego samego hotelu. A zatem ruszamy!

JEZIORO WULKANICZNE KERID


Na początek, doskonale nam już znaną autostradą numer 1, kierujemy się na południowy-wschód. Naszym celem jest wygasły wulkan Grimsnes. Ostatnia jego erupcja miała miejsce około 5500 lat temu, więc chyba nic nam dzisiaj nie grozi 😁. Wewnątrz krateru, stanowiącym pamiątkę po ostatnim wybuchu powstało wulkaniczne jezioro Kerið. Podjeżdżamy na parking w pobliżu krateru, skąd idziemy na krótki spacer po jego koronie. Ciekawostką tutaj, na którą zwracamy uwagę, jest las, tak rzadko spotykany na Islandii. Wszystkie drzewa zostały wycięte przed laty dla celów ogrzewania bani, w których to wygrzewać się bardzo lubią Islandczycy. Współcześnie próbuje się odtworzyć lasy, jednak wiadomo - las rośnie powoli.


Jezioro wulkaniczne Kerið ma 270 metrów długości i 170 metrów szerokości. Jego głębokość wynosi 55 metrów. Obchodzimy je dookoła, podziwiając jednocześnie wulkaniczny teren wokół. Jak widać, to nie jedyny tu krater.






Na koniec schodzimy do wnętrza krateru, by stanąć nad brzegiem wulkanicznego jeziora.




Skoro się zeszło, to teraz trzeba się wspiąć. Ułatwieniem są jednak drewniane schody, które tu wykonano. Wracamy do autokaru i ruszamy w dalszą drogę. Przed nami wizyta w stadninie koni.


FRIDMEIMAR i KONIE ISLANDZKIE


Dojeżdżamy do miejscowości Reykholt, gdzie znajduje się farma pomidorów Friðheimar. Jej właściciele mają również niewielką stadninę koni islandzkich, które nam dzisiaj zaprezentują.


Konie islandzkie są rasą koni wyhodowaną na Islandii. Choć są dużo mniejsze niż znane nam powszechnie konie i można je pomylić z kucami, to nimi nie są. To konie czystej krwi islandzkiej 😉. Choć małe, są to bardzo silne i wytrzymałe zwierzęta. Dawniej służyły do ciężkiej pracy, dzisiaj stanowią raczej ozdobę. Co ciekawe, Islandczycy nie pozwalają na przywożenie koni innych ras na wyspę, by wraz z nimi nie przywlec chorób. Ponadto koń islandzki wywieziony poza kraj, nigdy nie może już tu wrócić. I pod tym względem są bardzo rygorystyczni!




Konie islandzkie są na swój sposób nietypowe. Ich niezwykłość polega na tym, że poza standardowymi chodami, jak stęp, kłus i galop, konie te opanowały jeszcze dwa rodzaje chodów. Jest to tolt, czyli szybki, czterotaktowy chód, w którym zwierzę stawia nogi w kolejności: przednia prawa, tylna prawa, przednia lewa i tylna lewa, z zastrzeżeniem, że przynajmniej jedna noga znajduje się cały czas na ziemi. Drugi to tak zwany inochód, polegający na unoszeniu obu kończyn z jednej strony ciała.




Tyle ciekawostek o koniach islandzkich. Możemy teraz podejść do stajni, by przyjrzeć się tym pięknym zwierzętom z bliska.



Tu również mamy tablicę, przybliżającą każdy z chodów opanowanych przez konie islandzkie. Już wiemy, że łącznie jest ich pięć: stęp, kłus, galop, tolt i inochód.



Jak już wspomnieliśmy, stadnina koni to tak przy okazji. Głównym zajęciem Friðheimar jest uprawa pomidorów. Te rosną oczywiście w szklarniach, bo w surowym, islandzkim klimacie niewiele może wyrosnąć pod gołym niebem. Na szczęście nie ma problemu z ogrzewaniem tak dużych powierzchni, gdyż ciepło można czerpać bezpośrednio z podziemi.






W jednej ze szklarni, gdzie możemy przypatrzeć się pracy przy pomidorach, znajduje się restauracja. Jej specjalnością jest piwo... pomidorowe. Są nawet dwa jego rodzaje: z pomidorów czerwonych i zielonych. Takiej okazji nie można przegapić, więc decyduję się na to z pomidorów czerwonych.


Tu również znajduje się niewielki sklepik, w którym możemy zakupić różne przetwory i inne wyroby, a wszystko oczywiście z pomidorów. My zdecydowaliśmy się na dżem pomidorowy... ciekawe co to będzie? Na koniec warto dodać, że Friðheimar to największy na wyspie producent tych warzyw.


Opuszczamy ciepłe, szklarniowe wnętrza i jedziemy dalej. Przed nami obiekt Złotego Kręgu oddalony najbardziej na wschód od Reykjaviku. Jednak to właśnie od niego wzięła się nazwa całej tej turystycznej trasy. Przed nami Wodospad Gullfoss, czyli po prostu złoty wodospad.

WODOSPAD GULLFOSS


Autokar podwozi nas na dolny parking, skąd w linii prostej możemy podejść nad sam próg wodospadu.


Wodospad Gullfoss znajduje się na rzece Hvítá, jednej z najdłuższych w Islandii. To rzeka lodowcowa, czyli jej wody pochodzą z topnienia lodowca. W tym przypadku jest to drugi co do wielkości lodowiec w kraju, Langjökull, który znajduje się w Interiorze, wewnętrznej, trudno dostępnej części wyspy.


Złoty wodospad składa się z dwóch kaskad. Pierwsza, wyżej położona, ma 11 metrów wysokości. Druga jest wyższa, bo ma aż 21 metrów wysokości. I to właśnie z niej woda z ogromnych hukiem wpada do wąwozu rzeki Hvítá, rozpylając wokół rześką bryzę. Tu ponownie przydały się kurtki przeciwdeszczowe, aczkolwiek jest dzisiaj tak ciepło, że chyba przyjemnie byłoby nawet dać się ochlapać 😁.






Znad progu wodospadu wspinamy się na położony wyżej taras widokowy. Z tej perspektywy możemy spojrzeć na cały ogrom spływającej wody. Przepięknie 😍!




A wszędzie wokół równina. Pasma górskie majaczą gdzieś na horyzoncie. Idziemy na parking górny, gdzie w międzyczasie przejechał nasz autokar. Tu dostrzegamy ogromny samochód terenowy. Takimi właśnie pojazdami można poruszać się po Interiorze. Tam nie ma asfaltowych dróg, nie ma mostów. Jeździ się po gruntowych ścieżkach, a przez rwące rzeki przeprawia się w bród.



Zostawiamy za nami przepiękny Wodospad Gullfoss, kierując się do kolejnej atrakcji Złotego Kręgu. Jedziemy do Doliny Haukadalur, gdzie własnymi zmysłami poczujemy islandzką aktywność geotermalną.

GEJZERY


Przed nami kraina gejzerów. To właśnie tu znajdują się gorące źródła, które co kilka minut wyrzucają w powietrze strumień gorącej wody i pary. Dymiące otwory widać z daleka.


Obecnie najpotężniejszym czynnym gejzerem na Islandii jest Strokkur. Wybucha regularnie co kilka minut. Podchodzimy w jego pobliże i czekamy. Aż tu nagle szum i jest! Wysoki słup wrzącej wody, po którym następuje spowicie całej okolicy gorącą parą. Woda potrafi być wyrzucona na wysokość aż 30 metrów.



Przechodzimy na drugą jego stronę, gdzie jest trochę mniej ludzi. Ponownie zaczynamy oczekiwanie 😁. I znowu gejzer nie zawodzi!





Na tym terenie znajduje się dużo innych, mniejszych gorących źródeł. Nie są one jednak tak spektakularne jak Strokkur.


Wartym uwagi jest jeszcze Geysir. To od niego wszystko się zaczęło. Od jego nazwy pochodzi słowo "gejzer", którym obecnie określa się wszystkie tego typu źródła geotermalne na świecie. Niestety Geysir współcześnie nie jest już aktywny. Wyrzuca wodę zaledwie kilka razy w roku. Kiedyś to potrafił stworzyć gorący słup o wysokości aż 120 metrów!



W sąsiedztwie geotermalnych pól znajduje się centrum turystyczne z licznymi sklepami i restauracją. Mamy jeszcze trochę czasu, więc decydujemy się na ciepły i sycący obiad. Dzisiaj spróbujemy islandzkiej jagnięciny 😋.


Miękka i delikatna, rozpływająca się w ustach, taka była jagnięcina. Po prostu pyszna. A porcje na tyle duże, że jesteśmy wręcz objedzeni. Ruszamy w dalszą drogę.

PARK NARODOWY ÞINGVELLIR


Przed nami ostatni punkt dzisiejszego programu, czyli wizyta w Parku Narodowym Þingvellir. Dla Islandii i Islandczyków to miejsce niezwykłe. Ale o tym za chwilę. Teraz podchodzimy na punkt widokowy, skąd możemy spojrzeć na całą równinę.


Z tej perspektywy widać również Jezioro Þingvallavatn, największe, naturalne jezioro na wyspie. Ma aż 84 kilometry kwadratowe.


Tu również znajduje się letnia rezydencja premiera Islandii. To te białe domki widoczne w dole.


Dosyć patrzenia na park z góry. Ruszamy na krótki spacer, podczas którego poznamy dlaczego Þingvellir to tak ważne miejsce na Islandii. Po pierwsze to właśnie tu stykają się płyty tektoniczne: eurazjatycka i północnoamerykańska. Z tego też względu rejon parku narodowego jest niezwykle aktywny tektonicznie. Powstał tu cały system szczelin tektonicznych, z których najbardziej znana jest szczelina Almannagjá, zwana Wąwozem Wszystkich Ludzi. Ma aż 63 metry głębokości. Idziemy tam!


Na początkowym odcinku wybudowano drewnianą kładkę, by ułatwić turystom zejście. Z naszej lewej i prawej strony skała. Po lewej mamy płytę północnoamerykańską, po prawej zaś eurazjatycką. Idziemy do miejsca historycznego.





To właśnie tutaj, na styku płyt tektonicznych, zorganizowano w 930 roku pierwszy Althing, czyli posiedzenie islandzkiego parlamentu. Dzisiaj uznawany jest on za najstarszy na świecie parlament. Według przedstawionej grafiki, między skałami znajdowały się namioty ówczesnych parlamentarzystów, a same obrady odbywały się na naturalnym skalnym wyniesieniu, gdzie dzisiaj powiewa flaga narodowa Islandii.



Przez mostki pokonujemy liczne tu rozlewiska, by podejść do znajdującego się po drugiej stronie kościółka.


Dzisiejszy budynek Kościoła Þingvellir został wybudowany w 1859 roku. Jednak historia tego miejsca sięga znacznie dalej. Pierwszą świątynię postawiono tu z inicjatywy norweskiego króla Olafa I około 1000 roku. Uczczono tym samym przyjęcie przez Islandię chrześcijaństwa. W sąsiedztwie kościoła znajduje się niewielki cmentarz. Jest na nim dużo starych grobów, ale widać i współczesne.




Zostawiamy kościółek za naszymi plecami i wzdłuż przepływającej przez park rzeki Öxará idziemy w kierunku parkingu przy Wodospadzie Öxaráfoss. Tam spotkamy się z autokarem.



Z drugiego brzegu rzeki Öxará możemy spojrzeć jeszcze raz na ściany szczeliny tektonicznej, przy której odbyło się pierwsze posiedzenie islandzkiego parlamentu.



Do wodospadu już nie podchodzimy, widzimy go jedynie z daleka. Wsiadamy do autokaru i ruszamy w drogę powrotną do Reykjaviku.


Wracamy do hotelu na obiadokolację, po której idziemy na wieczorny spacer. To ostatnia noc na Islandii, więc tym bardziej trzeba podtrzymać codzienną tradycję. Na spacerze nie byliśmy tylko raz - w Hvolsvöllur, bo się wieczorem rozpadało.

WIECZORNY SPACER PO REYKJAVIKU


Odwiedzamy doskonale znane nam już miejsca. Ponownie przechodzimy koło "Słonecznego Podróznika", czyli stalowej rzeźby Sólfarið i dalej wędrujemy wzdłuż nabrzeża. W oddali widzimy szklany budynek Harpy. Po przeciwnej zaś stronie bloki, swym kolorem nawiązujące do tradycyjnego budownictwa skandynawskiego. Odwiedzamy również główne uliczki zakupowe w centrum, na których panuje dzisiaj spory gwar. W końcu mamy piątek wieczór. Co więcej, jutro święto narodowe na Islandii. 17 czerwca 1944 roku powstała Republika Islandii, co pozwoliło na ostateczne zerwanie z duńskim zwierzchnictwem. Islandczycy bawią się już dzisiaj.





Do hotelu wracamy dzisiaj późno. Jednak robimy to z premedytacją, bo wiemy, że jutro możemy trochę dłużej pospać. Nigdzie już nie jedziemy, a dopiero po południu wypłyniemy na pełny ocean w poszukiwaniu wielorybów.

POZDRAWIAMY

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz