Islandia - dzień 3.
Malownicze krajobrazy wschodniego wybrzeża.
Poranek w Egilsstaðir wita nas słonecznie i niemal bezchmurnie. To bardzo nieislandzka pogoda, co nie zmienia faktu, że nie mamy nic przeciwko takim warunkom atmosferycznym. Dzisiaj mogliśmy chwilę dłużej pospać, bo mamy nieco późniejszy wyjazd. Jemy śniadanie, pakujemy bagaże i po wykwaterowaniu z hotelu ruszamy w dalszą drogę. Wzdłuż obfitującego w przepiękne krajobrazy wschodniego wybrzeża Islandii, kierować się będziemy na południe. Prowadzi nas nieustannie jedyna na wyspie autostrada numer 1. No to jedziemy!
PUNKT WIDOKOWY GRAENAFELL
Zatrzymujemy się na krótką przerwę fotograficzną w punkcie widokowym Grænafell, skąd możemy obserwować strumienie, spływające z ośnieżonych ciągle szczytów gór. Wszystkie te wody spłyną ostatecznie malowniczą doliną rzeki Sléttuá do nieodległego już fiordu Reyðarfjörður. To w jego kierunku teraz się udamy.
Zjeżdżamy z gór nad
brzeg fiordu Reyðarfjörður, by ponownie podjechać kawałek w górę na kolejny
punkt widokowy. Zatrzymujemy się tuż przed tunelem prowadzącym pod masywem
górskim.
PUNKT WIDOKOWY BILASTAEDI
Punkt widokowy Bílastæði
to miejsce ze wspaniałym widokiem na fiord Reyðarfjörður. Tu zobaczymy również kolejny strumień górski, Hrútá, który wiedzie swe wody do fiordu. A wszędzie wokół pasą się owce islandzkie, tak charakterystyczne dla tutejszego krajobrazu. Pisaliśmy o nich 👉więcej w dniu wczorajszym.
Reyðarfjörður to największy
fiord na wschodnim wybrzeżu Islandii. Jego długość wynosi około 30 kilometrów i
z obu stron otoczony jest masywami górskimi, sięgającymi 1000 - 1100 metrów nad
poziomem morza. Uchodzi do Morza Norweskiego, które oblewa wschodnie krańce
wyspy. Po przeciwnej stronie fiordu widoczne są zabudowania miasteczka
Reyðarfjörður, a nieco na prawo od niego, jeden z nielicznych na wyspie
zakładów przemysłowych. To huta aluminium.
Ruszamy w dalszą drogę i tunelem szybko przeprawiamy się na drugą stronę gór. Po ponownym wyjechaniu na światło dzienne naszym oczom ukazuje się zgoła inny krajobraz. Wody fiordu zamieniliśmy na zielone łąki. Pozostały jedynie ośnieżone szczyty gór.
Szybko jednak autostradą numer 1 dojeżdżamy do kolejnego fiordu. Tym razem to Fáskrúðsfjörður, który jest krótszy od poprzedniego, bo zaledwie 16-kilometrowy. Dostrzegamy tu pierwsze na naszej trasie hodowle łososi.
Autostrada numer 1 prowadzi wzdłuż brzegów Fáskrúðsfjörður. O ile do tej pory było przejrzyście i słonecznie, teraz na horyzoncie pojawia się mgła. Niebawem krajobraz znika, bo wjeżdżamy w totalne mleko. Znajdujemy się nad otwartym oceanem. Na południe od Morza Norweskiego wybrzeże Islandii oblewa już Ocean Atlantycki. Na szczęście, gdy wzdłuż kolejnego fiordu, Stöðvarfjörður, wcinamy się ponownie w ląd, mgła szybko ustępuje miejsce bezchmurnemu niebu i znowu możemy cieszyć się słońcem i widokami. A resztki mgły widoczne są już tylko na tle wynurzających się z wody gór.
MIEJSCOWOŚĆ BREIDDALSVIK
Dojeżdżamy do
niewielkiej miejscowości Breiðdalsvík, gdzie zatrzymujemy się na przerwę. Ta malownicza wioska usytuowana jest nad zatoką o tej samej nazwie. Udajemy się do restauracji, by przy kawie i herbacie posilić się słodkim co nieco. Przed wyjazdem podchodzimy jeszcze nad brzeg zatoki.
Jedziemy dalej wzdłuż wybrzeża, co i rusz spoglądając za okno w poszukiwaniu nowych krajobrazów. Tak dojeżdżamy do Blábjorg.
ZIELONE SKAŁY BLABJORG
Blábjorg znajduje się
nad fiordem Berufjörður. To miejsce uformowane przed milionami lat w wyniku ogromnych eksplozji wulkanów. Wyrastające z morza skały, dzięki obecności w składzie minerału zwanego chlorytem, posiadają zielonkawy odcień. Dzisiaj niestety nie jest on tak bardzo widoczny, bo słońce znowu schowało się za warstwą cienkiej mgły. Dzięki takiej, a nie innej barwie skał, znane są one jako "zielone skały".
RZEKA FOSSA i WODOSPAD NYKURHYLSFOSS
Wracamy do autokaru i ruszamy w dalszą drogę. Objeżdżamy Berufjörður, by po przeciwnej jego stronie zatrzymać się u ujścia rzeki Fossá. To kolejne, niezwykle malownicze miejsce, w którym robimy przystanek.
Wchodzimy na niewielkie
wzniesienie, skąd mamy majestatyczny widok na uchodzącą do fiordu Berufjörður
rzekę Fossá. I jeszcze te potężne góry na drugim jego brzegu. Cudownie 😍.
Skoro jesteśmy już na
górze, podchodzimy jeszcze do znajdującego się tutaj Wodospadu Nykurhylsfoss. Może nie jest potężnych rozmiarów, jak na islandzkie możliwości, bo mierzy zaledwie 15 metrów, to na pewno ma swój urok. Znajduje się na rzece Fossá, która za chwilę, poniżej, uchodzi do fiordu.
Schodzimy ze wzniesienia do autokaru. Tu naszym oczom ukazuje się widok, stanowiący taką trochę esencję Islandii. Skaliste góry z często ośnieżonymi szczytami, dużo wody i... łubin. Ta fioletowo-niebieska roślina rośnie tu dosłownie wszędzie. Sprowadzona została przed laty z Alaski, by powstrzymać intensywną erozję gleby i wprowadzić nieco koloru do surowego krajobrazu wyspy. Ten tak dobrze przyjął się na islandzkiej glebie, że teraz traktowany jest jak chwast. Jednak wyplenić lub chociaż ograniczyć obszar jego występowania, jest już bardzo trudno.
MIASTECZKO DJUPIVOGUR
Wzdłuż brzegów fiordu
Berufjörður jedziemy dalej w kierunku południowo-wschodnim, aż do miejscowości
Djúpivogur. To kolejna niewielka miejscowość wschodniej Islandii, zamieszkała przez niespełna 400 osób. My robimy tu dłuższą przerwę obiadową, po której udajemy się na krótki spacer.
Miejscowość Djúpivogur
położona jest nad niewielką zatoczką u ujścia fiordu Berufjörður. Choć miasteczko niewielkie, to znajduje się tutaj jeden z ważniejszych na wyspie portów rybackich. Jego historia sięga aż XVI wieku.
Islandczycy bardzo lubią malować drogi i chodniki. Często spotykanym motywem jest tęcza. Tu co prawda aż tylu kolorów nie mamy, a przejście dla pieszych i tak stało się widoczne.
Najedzeni ruszamy w dalszą drogę. Przed nami ostatni etap dzisiejszej podróży, wiodący południowo - wschodnim wybrzeżem Islandii. I znowu krajobraz zmienia się co parę kilometrów. Pod tym względem kraj ten jest fascynujący - nie ma nudy!
Po drodze zatrzymujemy się jeszcze na niewielkim parkingu, na poboczu drogi. Choć jedziemy cały czas autostradą, to w islandzkich warunkach jest ona w większości jednopasmowa i z jakimkolwiek zjazdem nie ma problemu, nawet jeśli przecinamy sąsiedni pas. Stanęliśmy w kolejnym punkcie widokowym, z którego mamy szeroką panoramę na południowo-wschodnie wybrzeże Islandii. A woda przed nami to ponownie Ocean Atlantycki.
MIASTO HOFN
Zjeżdżamy z gór do położonego na półwyspie między zatokami
Hornafjörður i Skarðsfjörður, miasteczka Höfn. Jedziemy na punkt widokowy, skąd powinniśmy dostrzec jęzory lodowca Vatnajökull.
Na miejscu okazuje się jednak, że położone po drugiej stronie zatoki Hornafjörður góry, na których zalega czapa lodowca, skrywa mgła. Brak widoczności potęguje fakt, że patrzymy pod słońce. No nic, dzisiaj jęzorów nie dostrzeżemy. Może jutro się uda.
Wracamy do autokaru i jedziemy już bezpośrednio do hotelu, usytuowanego nieco na północ od miasteczka Höfn. Pokonaliśmy dzisiaj kolejne około 250 kilometrów. W hotelu mamy tradycyjnie już obiadokolację, po której czas pozostaje do naszej dyspozycji. Postanawiamy go wykorzystać na spacer po okolicy. To również już tradycja 😁.
OWCE, PTAKI i KONIE
Wychodzimy na główną drogę, zwaną autostradą numer 1, przy której dostrzegamy bardzo ciekawe znaki drogowe. Informują o możliwości spotkania na drodze... owiec 😁.
Mamy w swojej kolekcji już znaki informujące o 👉łosiach, czy 👉reniferach, ale owiec się naprawdę nie spodziewaliśmy. A co najśmieszniejsze, tuż po zejściu z drogi asfaltowej faktycznie je spotykamy, jak sobie w spokoju maszerują. Co też bardzo charakterystyczne, o tej porze roku najczęściej spotyka się matkę z dwoma młodymi, które nie opuszczają jej dosłownie na krok. Tu, o dziwo, mamy tylko jedno jagnię.
Tak sobie spacerujemy wzdłuż szutrowej drogi, aż dobiega nas głośny śpiew ptaków. Rozglądamy się dookoła i jest! Siedzi jeden taki na słupku i wydaje te swoje dźwięki. To brodziec krwawodzioby, zwany potocznie po prostu krwawodziobem. Niezwykle głośne zwierzę.
My tymczasem dochodzimy do stadniny koni islandzkich. To kolejne zwierzęta charakterystyczne dla krajobrazu wyspy i mocno zakorzenione w jej historii. Jest to rasa koni wyhodowana na Islandii. Choć są one dużo mniejsze niż znane nam powszechnie konie i można je pomylić z kucami, to nimi nie są. To konie czystej krwi islandzkiej 😉. Co ciekawe, Islandczycy nie pozwalają na przywożenie koni innych ras na wyspę, by nie przywlec tym samym jakiś chorób. Ponadto koń islandzki wywieziony poza kraj, nigdy nie może już tu wrócić. I pod tym względem są bardzo rygorystyczni!
Konie islandzkie również towarzyszą nam na trasie, bo często je spotykamy wzdłuż drogi na łąkach. Jednak nie jest to widok tak popularny jak wszędobylskie owce. Na przedostatni dzień wycieczki mamy zaplanowaną wizytę 👉w stadninie koni islandzkich w okolicach Reykjaviku, tam bliżej poznamy możliwości tej rasy.
A dzisiaj wracamy do hotelu, bo choć wciąż jasno i słońce jeszcze wysoko na niebie, to mamy już kilka minut po godzinie 21. Na zachód i tak nie ma co czekać, bo go po prostu nie będzie. O tej porze roku słońce, jeśli już się pojawi, to świeci na Islandii całą dobę.
Jutro przed nami 👉niezwykle ciekawy i pełen nowych atrakcji dzień. Już nie możemy się go doczekać!
POZDRAWIAMY☺