sobota, 17 sierpnia 2024

Świdnica w województwie dolnośląskim

Detale architektoniczne Świdnicy.

Po bardzo długim, ale pięknym 👉dniu wczorajszym, dzisiaj nie zrywamy się skoro świt. To będzie dużo spokojniejszy dzień. Wybierzemy się do Świdnicy, miasta oddalonego o około 70 kilometrów na wschód od Jeleniej Góry. Już raz tam byliśmy, 👉1 października 2016 roku, jednak tylko przy Kościele Pokoju. Dzisiaj chcemy poznać Świdnicę nieco dokładniej.
Spotkanie z tym dolnośląskim miastem rozpoczynamy przy Katedrze św. Stanisława Biskupa i Męczennika i św. Wacława Męczennika. Ten gotycki kościół wpisany został rozporządzeniem Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 15 marca 2017 roku na listę 👉Pomników Historii Polski.


W sąsiedztwie katedry naszą uwagę przyciąga jeszcze pomnik papieża Jana Pawła II. Skupmy się jednak na głównym zabytku Placu Jana Pawła II, bo na nim znajduje się katedra. Pierwsze, co rzuca się w oczy, to jednowieżowa fasada. Tak naprawdę wieże są dwie, jednak ta północna nie została ukończona i jej budowę zakończono na wysokości nawy bocznej. Ukończona wieża południowa ma ponad 100 metrów wysokości, co czyni ją najwyższą wieżą kościelną na Śląsku i jedną z najwyższych w naszym kraju.


Fasadę świdnickiej katedry zdobią gotyckie portale z licznymi dekoracjami rzeźbiarskimi.


Wartą uwagi jest przede wszystkim późnogotycka rzeźba z przedstawieniem św. Anny Samotrzeciej. To oczywiście św. Anna (babcia Jezusa), Maryja (matka Jezusa) i Jezus Chrystus - wszyscy razem w otoczeniu aniołów.


Zanim zwiedzimy wnętrze katedry, postanawiamy iść najpierw na rynek. Na dzisiaj zapowiadane są przelotne opady deszczu i właśnie w ich trakcie planujemy zwiedzać wnętrza.
Świdnica słynie z przepięknych zdobień architektonicznych budynków. Pierwszy przykład tego mamy na kamienicy usytuowanej pod adresem Rynek 8.



Poza zapowiadanymi opadami, dzień dzisiejszy jest bardzo ciepły. Nie możemy oprzeć się (zwłaszcza Marta 😆) ochocie na mrożoną kawę. Przesiadywanie w kawiarni nie wyszło jednak na dobre, bo w międzyczasie nadciągnęły ciemne chmury i zaczął padać deszcz. Czym prędzej ruszamy więc z powrotem w kierunku katedry. To idealny czas na zwiedzanie jej wnętrz.


Choć kościół jest gotycki, jego wnętrze zostało zbarokizowane. Gwarantuje to niezwykle bogate wyposażenie i dużo złoceń. Tuż po wejściu mamy nad głowami fresk zatytułowany Uwielbienie imienia Jezus przez św. Ignacego Loyola i św. Franciszka Ksawerego. Wchodząc nieco dalej, pierwszym, co rzuca się w oczy, jest ogrom kościoła. Nie bez przyczyny to jedna z największych świątyń Dolnego Śląska. Sama nawa główna ma aż 71 metrów długości i aż 25 metrów wysokości!


Na ścianach nawy głównej uwagę przyciągają wielkopowierzchniowe obrazy. Przedstawieni na nich zostali patroni kościoła i święci Towarzystwa Jezusowego. Ich fundatorami byli jezuici, cystersi z Krzeszowa, śląscy magnaci, a nawet rada miejska. Wszyscy fundatorzy pozostawili po sobie ślad w postaci herbów umieszczonych pod obrazami.





Na uwagę zasługują również kolorowo zdobione ściany i sklepienia katedralne, udekorowane licznymi rzeźbami i płaskorzeźbami.







Przechodzimy do Kaplicy Matki Bożej Świdnickiej. Tu znajduje się obraz "Pani w słońcu" wykonany najprawdopodobniej w XV wieku. Co ciekawe, kaplica ta nazywana bywa "kaplicą rzeźników". A wszystko przez to, że to właśnie rzeźnicy są jej fundatorami.




Kolejnym ciekawym dziełem jest drewniana Pieta, czyli Maryja podtrzymująca na kolanach umęczone ciało swojego syna, Jezusa Chrystusa. Rzeźba pochodzi z początku XV wieku. Świdnicka katedra to także miejsce wiecznego spoczynku wielu dostojników tego świata, o czym świadczą obecne tu płyty nagrobne.


Mijając kolejne kaplice dochodzimy do niezwykłego zabytku.


Mamy tu na myśli Chór Mieszczański. To wykonane z piaskowca dzieło pochodzi z 1468 roku. Na jego piętrze znajduje się jedyny ołtarz, jaki ocalał z pierwotnego wyposażenia kościoła. Jego historia sięga 1492 roku i jest kopią Ołtarza Mariackiego z Krakowa. Co więcej, jego autorstwo przypisuje się jednemu z uczniów słynnego Wita Stwosza.




Tak dochodzimy w pobliże ołtarza głównego. Po jego południowej stronie mamy, zamykającą nawę południową, Kaplicę św. Franciszka Ksawerego, której centralnym punktem jest otoczone cierniem Serce Jezusa. Co ciekawe, ołtarz zwieńczony został koroną Habsburgów.



No i w końcu przed nami ołtarz główny. Choć jego część schowana jest za rusztowaniem i tak robi wrażenie swoją wielkością. Uważany jest za najwybitniejsze dzieło Johanna Riedla, niemieckiego rzeźbiarza, żyjącego na przełomie XVII i XVIII wieku.


Cały ołtarz zwieńczony został rzeźbą przedstawiającą Boga Ojca. Natomiast w centralnej części, nad tabernakulum, umieszczono rzeźbę Matki Bożej z Dzieciątkiem w promienistej glorii.


Po północnej stronie ołtarza głównego znajduje się Kaplica św. Ignacego Loyoli, która współcześnie poświęcona została Matce Bożej Częstochowskiej.


W dolnośląskiej katerze nie mogło oczywiście zabraknąć Kaplicy św. Jadwigi. Tu, nie dość, że przedstawiona została ona na obrazie, to mamy jeszcze jej rzeźbę w tradycyjnym przedstawieniu z kościołem w ręku.


Dochodzimy do Kaplicy Sakramentów. Tu naszą uwagę przyciąga piaskowcowa chrzcielnica z II połowy XVI wieku. Zdobią ją sceny ze Starego i Nowego Testamentu odnoszące się do tematyki wody i chrztu.


Co ciekawe, pomimo, iż nie jest to czas Bożego Narodzenia, w świdnickiej katedrze odnajdziemy szopkę bożonarodzeniową. Ta wykonana została w I połowie XX wieku i prezentowana jest w Kaplicy Jana Chrzciciela.


Wartą uwagi jest również ambona autorstwa wspomnianego już Johanna Riedla. Pochodzi z 1698 roku, a ozdobiona została licznymi płaskorzeźbami.




Na koniec zwróćmy jeszcze uwagę na prospekt organowy. Instrument wykonany został na początku XVIII wieku w formie Niebiańskiej Orkiestry. Stąd też tyle tu aniołów z instrumentami.



Kończymy zwiedzanie Katedry św. Stanisława Biskupa i Męczennika i św. Wacława Męczennika i ulicą Długą wracamy na Rynek, by zgłębić kolejne detale architektoniczne świdnickiej starówki. W międzyczasie deszcz ustąpił miejsca słońcu i znowu zrobiło się przyjemnie ciepło.



Na rynku mieści się siedziba Muzeum Dawnego Kupiectwa, a przed nim pomnik-ławeczka Marii Kunic, śląskiej astronomki, która w Świdnicy przyszła na świat. Zasłynęła pracą Urania propitia, stanowiącą udoskonalenie Tablic Keplera. Nad wejściem do muzeum możemy przyjrzeć się herbowi miasta, w którym znajdziemy koronę, gryfa i dzika.


Znajdująca się w herbie Świdnicy korona symbolizuje władzę i zwycięstwo. Gryf to oznaka dzielności rycerskiej. Zaś dzik jest nawiązaniem do odwagi i męskości.



W centralnym punkcie świdnickiego rynku znajduje się Kolumna św. Trójcy. Wykonana została w 1693 roku z czerwonego piaskowca. Co ciekawe, miała symbolizować środek średniowiecznej Świdnicy.


Tuż obok mamy Fontannę Neptuna z początku XVIII wieku. A w jej tle widoczna jest wieża świdnickiego ratusza. 


Historia ratusza w Świdnicy jest dość burzliwa. Pierwotnie była to gotycka budowla powstała w I połowie XIV wieku. Ta jednak, jak i kilka następnych nie dotrwały do czasów nam współczesnych. Wszystkie były po kolei trawione przez pożary. To, co widzimy dzisiaj zawdzięczamy odbudowie z lat 1717-1720. Co do samej wieży, w bardzo dobrym stanie przetrwała ona okresy XX-wiecznych wojen. Runęła jednak 5 stycznia 1967 roku. Odbudowano ją w latach 2010-2012 i dziś można z jej szczytu podziwiać rozległe panoramy na miasto i sudeckie pasma górskie.


Na szczyt ratuszowej wieży można wjechać windą. Zdecydowanie polecamy, gdyż widoki są przepiękne! Oczywiście w najbliższej nam odległości mamy zabudowania samego miasta - w końcu znajdujemy się w jego centrum. Za to w nieco dalszej perspektywie możemy dostrzec góry. I tak na przykład w tle świdnickiej katedry przepięknie prezentuje nam się Masyw Ślęży z najwyższą w tym paśmie Ślężą, mierzącą 718 metrów nad poziomem morza.




Nieco bardziej na prawo widoczne są Góry Sowie. Tu również dostrzegamy najwyższy szczyt w tym paśmie, czyli wysoką na 1015 metrów nad poziomem morza, Wielką Sowę.



Przyjrzyjmy się teraz nieco bliżej zabudowie świdnickiej starówki. Z tej perspektywy mamy doskonały widok na umieszczone nieco wyżej detale architektoniczne.










Zjeżdżamy z powrotem na poziom terenu, by przyjrzeć się z bliska kolejnym, bogato zdobionym kamienicom. Zachowany tu zabytkowy układ urbanistyczny uznawany jest za jeden z najlepiej zachowanych w Polsce. Co więcej, świdnicką starówkę uznaje się za drugą, po Wrocławiu, z największą liczbą obiektów zabytkowych!












Tak pięknie zdobione kamienice świadczą o niezwykłej zamożności dawnych mieszkańców i bogactwie samego miasta. My jednak zgłodnieliśmy od tego spacerowania. Czas na ciepły obiad, który postanawiamy zjeść w jednej z restauracji na rynku. Polecono nam ją w tutejszej Informacji Turystycznej i faktycznie było bardzo smacznie. A w międzyczasie przeszła kolejna fala opadów 😁.


Wędrując między zabytkowymi kamieniczkami dotarliśmy do Kościoła św. Józefa na ulicy Kotlarskiej, stanowiącego element zespołu klasztornego urszulanek.




Niestety pięknie dekorowana fasada Kościoła św. Józefa jest częściowo zasłonięta z powodu remontu. Trochę wyobrażenia daje jedynie odsłonięta górna część.



Kościół jest otwarty więc zaglądamy do środka. Jego historia sięga II połowy XVIII wieku, a całe wnętrze utrzymane jest w stylu rokokowym.






Idziemy w kierunku głównego dworca PKP w mieście.




Usytuowany przy ulicy Dworcowej dworzec kolejowy Świdnica Miasto jest głównym dworcem w mieście. Na uwagę zasługuje wybudowany w 1905 roku z piaskowca budynek dworca. 





Wędrując po Świdnicy docieramy na ulicę Muzealną, przy której znajduje się dawny Kościół św. Antoniego, należący obecnie do Zboru Zielonoświątkowców. Tu jednak wiele wieków wcześniej znajdował się świdnicki zamek.



Po drugiej stronie ulicy Muzealnej dostrzegamy kamienicę z 1892 roku. Jest bardzo duża i jak widać świeżo po remoncie, przez co też tak mocno przyciąga uwagę. To zabytkowa willa "Morys Ruh", należąca niegdyś do świdnickiego inżyniera wiertnika Morisa. Z racji wykonywanego przez właściciela zawodu, zdobienia budynku nawiązują do górnictwa.



Przechodzimy do usytuowanego nieopodal Parku Generała Władysława Sikorskiego. W jego centralnej części znajduje się replika samolotu Fokker Dr.I, niemieckiego trójpłatowca z czasów I wojny światowej. Stanowi on nawiązanie do postaci tak zwanego "Czerwonego Barona", czyli Manfreda von Richthofena, asa niemieckiego lotnictwa.


Skąd w Świdnicy takie upamiętnienie? Otóż Manfred von Richthofen mieszkał tu wraz z rodzicami.
My tymczasem udajemy się do miejsca, które już znamy. Przed nami świdnicki Kościół Pokoju. To drugi z zabytków miasta wpisany na zaszczytną listę Pomników Historii Polski.


Na teren świątyni wchodzimy obok Domu Stróża.


Budynek Kościoła Pokoju im. Trójcy Świętej widoczny jest za drzewami. Zanim tam podejdziemy, możemy przyjrzeć się miniaturze świątyni.


Wybudowany w połowie XVII wieku świdnicki Kościół Pokoju jest obecnie największą drewnianą, barokową świątynią w Europie. Dzierży nie tylko zaszczytne miano Pomnika Historii Polski, ale także w 2001 roku wpisany został na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.
Świątynia wybudowana została w stylu szachulcowym. Oznacza to, że ma drewniany szkielet, który wypełniony jest gliną i słomą. Imponujący jest fakt, że kościół mógł pomieścić 7,5 tysiąca wiernych, którzy zajmowali przestrzeń nie tylko na parterze, ale i na czterech emporach. Samych miejsc siedzących było trzy tysiące!


Niestety z uwagi na późną porę zwiedzanie kościoła jest już niemożliwe, ale też nie planowaliśmy tu dzisiaj przychodzić. Wnętrze widzieliśmy 👉podczas poprzedniej wizyty. Skoro jednak już tu jesteśmy, to pospacerujmy trochę po zabytkowym ewangelickim cmentarzu otaczającym kościół. Tu warto zwrócić uwagę na bogato zdobione nagrobki.



Wracamy na świdnicki rynek i dalej z powrotem w okolice katedry. Wędrówka ulicą Franciszkańską przynosi spotkanie z watahą dzików. Ta odsłonięta w 2014 roku rzeźba stanowi nawiązanie do symbolu miasta, który swoje miejsce znalazł również w herbie miasta.



Spod katedry wracamy do samochodu i ruszamy w drogę powrotną do Jeleniej Góry. Nie spodziewaliśmy się, że zabawimy w Świdnicy niemal do wieczora. Ale było warto, bo naprawdę jest tu co oglądać. W bliżej jeszcze nie określonym czasie mamy zamiar tu wrócić, by zajrzeć na ekspozycje Muzeum Dawnego Kupiectwa, na które dzisiaj zabrakło już czasu.

POZDRAWIAMY

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz