poniedziałek, 16 grudnia 2024

Cenota Ik Kil i wieczór w Meridzie (Meksyk)

Kąpiel w leju krasowym i wizyta w stolicy stanu Jukatan.

Po zwiedzaniu 👉prekolumbijskiej Chichen Itzy przejeżdżamy około 3 kilometrów na południowy wschód do Cenote Ik Kil.
Cenota to odmiana leja krasowego, która powstaje po zapadnięciu się stropu jaskini. Ta swego rodzaju naturalna studnia jest bardzo charakterystyczna dla wapiennych terenów Półwyspu Jukatan. Próżno szukać na nim rzek powierzchniowych, gdyż cała słodka woda skryła się pod ziemią. Dzięki temu powstają cenoty, dziś atrakcje turystyczne, jednak dawniej, dla Majów, miejsca święte. Składali tu ofiary z ludzi swemu bogu deszczu, Chacowi. Współcześnie naukowcy odnajdują na dnie cenot liczne kości oraz biżuterię pochodzącą z czasów prekolumbijskich. 

CENOTA IK KIL


Cenota Ik Kil to niewątpliwie najbardziej znana turystycznie studnia, w której można znaleźć ochłodę po zwiedzaniu Strefy Archeologicznej Chichen Itza. Już na pierwszy rzut oka zapowiada się ciekawie 😁.


Przebieramy się w stroje kąpielowe, ubieramy obowiązkowe kamizelki ratunkowe i specjalnie wydrążonym tunelem schodzimy po śliskich (!!!) schodach do poziomu lustra wody.


Poziom zwierciadła wody w Cenocie Ik Kil znajduje się około 26 metrów poniżej poziomu terenu. Jej głębokość wynosi około 50 metrów, a cała tafla wody ma aż 60 metrów średnicy. Niezwykłego uroku dodają zwisające liany, tryskające wodospady i wdzierające się do wnętrza studni promienie słoneczne.



Po orzeźwiającej kąpieli wracamy do szatni i po przebraniu się idziemy na obiad, który mamy w cenie biletu. Po pływaniu apetyt sprzyja, a później nie będzie już okazji na ciepły posiłek. Przy tej okazji mamy możliwość spróbowania Sangre de Mono, orzeźwiającego napoju z hibiskusa, zwanego potocznie małpią krwią.


Podczas pobytu w restauracji przeszła nad nami tropikalna burza. Choć krótka, baaardzo intensywna. Na szczęście szybko przestało padać i do autokaru wróciliśmy susi. Po drodze naszą uwagę przyciągnęła niezwykle intensywna zieleń rosnących tu roślin. Teraz dodatkowo pięknie mieniąca się po deszczu.





Jedziemy do oddalonej o około 120 kilometrów na zachód Meridy.

MERIDA 


Merida to największe i uchodzące za jedno z najpiękniejszych miast stanu Jukatan, będące również jego stolicą. Cała współczesna zabudowa miasta pochodzi z czasów kolonialnych. Do budowy wykorzystano jednak materiały ze zburzonych piramid i świątyń znajdującego się tutaj wcześniej majańskiego miasta T'ho.
Zabytkowe centrum Meridy skupia się wokół głównego placu, Plaza Mayor. Najważniejszym budynkiem jest tutaj Katedra św. Ildefonsa, wybudowana w 1598 roku w miejscu dawnej świątyni Majów. Współcześnie uchodzi za najstarszy kościół katedralny w Meksyku. Idziemy do środka.




Wewnątrz kamiennej świątyni odnajdziemy figurę Chrystusa Jedności (Cristo de la Unidad), symbolizującego pojednanie Hiszpanów z Majami. Indianie bronili swego miasta przez 15 lat niczym zostali pokonani w 1542 roku przez hiszpańskich konkwistadorów. Wielu z nich przypłaciło za to życiem.



Jak to chyba we wszystkich kościołach meksykańskich bywa, tak i w tutejszej katedrze znajduje się obraz Matki Bożej z Guadalupe. Jest Ona obdarzona niezwykłym kultem w Meksyku, stąd jej liczne wizerunki. A z racji, że mamy grudzień, jest również szopka bożonarodzeniowa. Do świąt jednak jeszcze trochę czasu, przez to żłóbek pozostaje póki co pusty.


Opuszczamy wnętrze katedry, kierując się po wyjściu z niej w lewo. Po południowej stronie Plaza Mayor znajduje się Casa de Montejo. Nazwa budynku nawiązuje do konkwistadora Francisco de Montejo "El Mozo", który uznawany jest za założyciela Meridy. Począwszy od XVI wieku, aż po lata 70-te XX wieku, budynek był siedzibą rodu Montejo.


Założyciela miasta odnajdziemy na fasadzie budynku, który ozdobiony jest płaskorzeźbą Francisca de Montejo "El Mozo" oraz jego ojca, również konkwistadora, Francisca de Montejo y Leon. Obaj depczą tu głowy Indian.


Obecnie centralnym punktem głównego placu jest sporych rozmiarów szopka bożonarodzeniowa. Po jej wschodniej stronie widoczne są wieże odwiedzonej przez nas katedry, zaś po zachodniej wieża Pałacu Miejskiego (Palacio Municipal). A nad naszymi głowami powiewa potężna flaga Meksyku. Jej centralnym elementem jest orzeł siedzący na opuncji i pożerający grzechotnika, co stanowi nawiązanie do dawnego azteckiego miasta i jednocześnie stolicy ich imperium, Tenochtitlan. Na naszej trasie będziemy mieli okazję zobaczyć co z niego zostało.





Ciekawostką w Meridzie są podwójne ławeczki. Skierowane przodem do siebie mają ułatwiać ludziom wzajemny kontakt. Jakże przydatne we współczesnym świecie, w którym króluje smartfon i rozmowy tylko na portalach społecznościowych.


Kolejnym budynkiem wartym uwagi jest położony po północnej stronie Plaza Mayor, Pałac Gubernatora (Palacio de Gobierno). Wybudowany w 1892 roku jest dziś siedzibą władz stanu Jukatan.







Z okien Pałacu Gubernatora mamy piękny widok na Katedrę św. Ildefonsa.


Opuszczamy wnętrza budynku rządowego. Czas na zakupy 😁. Merida słynie z wyrobu doskonałej jakości kapeluszy typu panama oraz hamaków z palmowych liści. Takie wiszące łóżko nie jest nam potrzebne, ale kapelusz... czemu nie. Zawsze chciałem mieć taki. Poszukiwania wymarzonego kapelusza w Maroku zakończyły się fiaskiem (wszystkie były bardziej plastikowe niż z naturalnych materiałów), może więc tutaj? Byłaby to bardzo praktyczna pamiątka z Meksyku. 
I udało się!!! W końcu znalazłem takie nakrycie głowy, o jakim marzyłem 😃. Najprawdziwszy kapelusz panamski, nazywany tutaj sombrero jipijapa (czyt. hipihapa). Jego lokalna nazwa wywodzi się od palmy jipijapa, czyli Carludovica palmata - rośliny, która tak naprawdę palmą nie jest 😁. Co najciekawsze, nazwa "kapelusz panamski" nie pochodzi od państwa Panama, a wywodzi się z... Ekwadoru. Tego typu nakrycia głowy zaczęto tak nazywać w czasie budowy Kanału Panamskiego, kiedy to kapelusze stały się bardzo popularne. Jego niewątpliwą zaletą jest możliwość zwinięcia w rulon bez utraty właściwości po ponownym rozwinięciu.
Z kapeluszem na głowie idziemy na ulicę 61, gdzie wzdłuż bocznej ściany katedry znajduje się postój dorożek konnych. Łatwo zauważyć, że podobnie jak USA, tak i wiele ulic w meksykańskich miastach jest numerowanych.


Siadamy wygodnie w jednej z dorożek i ruszamy na wieczorną przejażdżkę po mieście. Jedziemy Paseo de Montejo, czyli Pasażem Montejo, reprezentacyjną ulicą, wzdłuż której wznoszą się rezydencje z przełomu XIX i XX wieku. Między innymi przez tę ulicę, Merida zwana była niegdyś "Paryżem Nowego Świata".






Wśród pięknych neobarokowych willi dojeżdżamy do monumentalnego Pomnika Ojczyzny (Monumento a la Patria). Choć wybudowany został w połowie XX wieku, na myśl przywodzi najstarsze kultury indiańskie.



Koło pomnika kończymy naszą przejażdżkę. Czekamy krótką chwilę na autokar, którym ruszamy w niespełna 100-kilometrową podróż w kierunku południowym do miejscowości Uxmal. Dzisiejszą noc spędzimy w hotelu usytuowanym niemal pośrodku lasu, gdzie natura nie pozwoli nam o sobie zapomnieć. Wieczór uatrakcyjniają nie tylko świerszcze, ale również wszędobylskie jaszczurki.



Wieczorny przejazd do Uxmal i późne zameldowanie w hotelu (a tym samym krótka noc) mają jednak swój plus. Znajdujemy się w bliskim sąsiedztwie 👉Strefy Archeologicznej Uxmal, którą zwiedzimy już jutro o poranku. Wtedy nie powinno być jeszcze tłumów turystów. Już dzisiaj w Chichen Itzy przekonaliśmy się, że poranne zwiedzanie to dobre rozwiązanie 👍.

POZDRAWIAMY

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz