Między skałami Jury Krakowsko-Częstochowskiej.
JURA KRAKOWSKO-CZĘSTOCHOWSKA 2022 - dzień szósty
Z 👉Ojcowskiego Parku Narodowego przyjeżdżamy do miejscowości Wierzchowie, gdzie znajduje się Jaskinia Wierzchowska Górna. To już nie jest teren parku narodowego, a Parku Krajobrazowego "Dolinki Podkrakowskie". Znajdujemy się w Dolinie Kluczwody. Samochód musimy zostawić na ulicy Dziurawiec, gdzie znajduje się parking należący do jaskini. Stąd jednak do przejścia pozostaje około 800 metrów. Co gorsza, jak jechaliśmy zaczęło padać i deszcz nie myśli przestać, ani nawet osłabnąć. No ale cóż, jak trzeba, to trzeba. Idziemy!
Chowając się pod koronami przydrożnych drzew schodzimy wzdłuż ulicy Dziurawiec w dół, by następnie skręcić w lewo, w ulicę Leśną. Ta doprowadza nas do wejścia do podziemi. Zwiedzanie odbywa się z przewodnikiem, a wejścia są co godzinę. Zakupujemy bilety wstępu i pod drzewem siadamy na suchej jeszcze ławce. Do naszego wejścia o godzinie 15 mamy jeszcze kilka minut.
Podobnie jak 👉w Jaskini Łokietka, dzisiaj znowu mamy prywatną wycieczkę 😁. Nie ma więcej chętnych do zwiedzania podziemi o tej godzinie. Jaskinia Wierzchowska Górna jest wyjątkowa w skali naszego kraju. To najdłuższa jaskinia w Polsce udostępniona do zwiedzania. Długość jej korytarzy wynosi około kilometra, z czego 700 metrów pokonujemy na trasie turystycznej. Co więcej, jest to również jedna z pierwszych jaskiń w Europie udostępnionych do zwiedzania. Początki turystyki sięgają tu XIX wieku.
Jaskinia powstała w skale nazywanej wapieniem górnojurajskim, pochodzącym sprzed około 15,5 miliona lat temu. Te podziemne tunele wydrążyła woda rozpuszczając wapienną skałę. Korytarze, którymi przechodzimy, przywodzą na myśl kształt krętego koryta rzecznego. Nie jest co prawda widoczne to tak bardzo, jak było w Jaskini Łokietka.
W stropie jaskini widoczne są kociołki wirowe. Te wgłębienia powstały, gdy całe wnętrze wypełnione było wodą. Ta tworzyła wiry, które wypłukiwały okrągłe dziury. Ich usytuowanie jeden za drugim przypomina nam budowę kręgosłupa. Tu wygląda to, jakby nad naszymi głowami znajdował się najprawdziwszy szkielet dinozaura 😁.
Wewnątrz jaskini, poza różnego rodzaju naciekami, natrafiono na kości zwierząt epoki lodowcowej. Wśród nich szczątki niedźwiedzia, czy hieny. Kilka różnych eksponatów archeologicznych pokazano na niewielkiej wystawie.
Przechodzimy przez kolejne sale, by dojść do ostatniej, poświęconej Człowiekowi Pierwotnemu. Choć w podziemiach jaskini nie odkryto śladów naszych przodków, to już w jej najbliższym rejonie owszem. Znalezione narzędzia i naczynia, a także ślady palonych ognisk świadczą o istnieniu tu osadnictwa już 7 tysięcy lat temu. Może właśnie tak ludzie ogrzewali się dawniej przy ogniskach?
Jaskinia Wierzchowska Górna, dzięki stałej temperaturze wynoszącej około +8 stopni Celsjusza, jest doskonałym miejscem do zimowania nietoperzy. Kilka tych latających ssaków dostrzegamy w Sali Człowieka Pierwotnego. Podkowce małe, bo to o nich mowa, wisząc do góry nogami otulają się skrzydłami. Co ważne, nie należy ich oślepiać żadnymi latarkami, ani innymi źródłami światła, gdyż się wybudzą z hibernacji. Stracą wówczas dużo energii, która jest im niezbędna do przetrwania całej zimy. Obok nietoperzy, jaskinię zamieszkuje również najbardziej jadowity polski pająk - sieciarz jaskiniowy. Widzieliśmy go już 👉w Jaskini Głębokiej oraz 👉w Jaskini Łokietka, tu nie udało nam się wypatrzeć tego mało sympatycznego zwierza.
Pokonując ponownie meandry dawnej podziemnej rzeki wychodzimy z jaskini na światło dzienne. Wśród skał spędziliśmy niemal godzinę.
Wracamy na parking do samochodu. Choć deszcz ciągle pada, jakoś nie mamy ochoty wracać już do naszej kwatery. Postanawiamy odwiedzić jeszcze jedną jaskinię. Skoro Jura Krakowsko - Częstochowska słynie z nietoperzy i jest on również symbolem Ojcowskiego Parku Narodowego, jedziemy do Jaskini Nietoperzowej. Ta oddalona jest w linii prostej o jakieś 3 kilometry.
Najwygodniej jednak wrócić do głównej drogi krajowej numer 94 i podjechać nią nieco na północ, skręcając następnie w lewo ku jaskini. Tu parking znajduje się w pobliżu wejścia, nie trzeba więc daleko chodzić. Tym samym przemieściliśmy się z Doliny Kluczwody do Doliny Będkowskiej. Tradycyjnie na początek udajemy się do kasy, po czym czekamy chwilę na przewodnika, z którym ruszymy niebawem w podziemia.
Jaskinia Nietoperzowa, podobnie jak ta zwiedzana przez nas wcześniej, powstała w skałach górnej jury, czyli tych pochodzących sprzed około 15,5 miliona lat. Jej korytarze i komory utworzyła woda, rozpuszczając wapienną skałę. Współcześnie stanowi jedną z największych jaskiń Jury Krakowsko-Częstochowskiej. Całkowita długość jej korytarzy wynosi 454 metry. Identycznie jak w pozostałych jaskiniach Jury, tu również utrzymuje się stała temperatura wynosząca +8 stopni Celsjusza i jest ona taka sama, jak średnioroczna temperatura na tym obszarze. W podziemiach zobaczymy bardzo bogatą szatę naciekową w postaci licznych stalagmitów, draperii i polew. Bardzo wyraźne są również kotły wirowe, niektóre naprawę ogromnych rozmiarów.
Ciekawostką są dla nas kości zwierząt, których fragmenty możemy zobaczyć w skałach. Takie cuda widzimy pierwszy raz 😲!
Co również ciekawe, w jaskini kręcono film. I to nawet nie jeden. Tu rozegrały się sceny z "Ogniem i mieczem" Jerzego Hoffmana, a także bollywoodzkiej produkcji "Bangistan" w reżyserii Karana Anshumana.
Bardzo ciekawym naciekiem w Jaskini Nietoperzowej, obok oczywiście tych wymienionych na wstępie, są wypełnione wodą misy.
Niesamowitą atrakcją są również prezentowane tu przekroje stalagmitów. Nawet nie zdawaliśmy sobie sprawy jakie kolorowe mogą być w środku. Śliczne dzieła Matki Natury 😍.
Na koniec spoglądamy jeszcze na ścianę pełną "skalnych meduz", bo tak kojarzą nam się te nacieki.
A skąd nazwa jaskini? Oczywiście od nietoperzy, które całymi koloniami licznie zasiedlają niemal każdy zakamarek Jaskini Nietoperzowej. Głównymi jej mieszkańcami są nocki i podkowce. Opuszczamy piękne podziemia. W drodze powrotnej na parking zwiedzamy jeszcze lapidarium, zlokalizowane w sąsiedztwie jaskini. Wśród wielu prezentowanych tu skał naszą uwagą przyciągają ponownie odbite w wapiennych skałach amonity. Te głowonogi żyły w ciepłych wodach, które w okresie jury, w erze mezozoicznej pokrywały teren dzisiejszej Wyżyny Krakowsko-Częstochowskiej. Niektóre tak wyraźne, że aż nie chce się wierzyć, że to pamiątka sprzed wielu, wielu milionów lat 😲.
Dosyć zwiedzania na dzisiaj. Choć deszcz nie daje za wygraną, teraz nie jest dla nas już groźny. W zwiedzaniu jaskini również nam nie przeszkodził, tam byliśmy schronieni pod ziemią. Za wygraną nie daje również głód, który coraz bardziej nam doskwiera. Ale nie możemy się dziwić. Od śniadania nie jedliśmy żadnego konkretnego posiłku, a jedynie same przekąski. Czas to zmienić! W drodze do naszej kwatery w Wielkiej Wsi, zatrzymujemy się w przydrożnym zajeździe, by zaspokoić nasz wilczy apetyt 😉.
To było naprawdę bardzo smaczne 😋. Po solidnym posiłku wracamy do pokoju na odpoczynek po całym dniu atrakcji. Przed nami ostatnia niestety już noc na terenie Jury Krakowsko - Częstochowskiej. Trzeba jeszcze się spakować, a jutro wracamy do domu, do Poznania. Po drodze planujemy jednak odwiedzić jeszcze jedną z podkrakowskich dolinek. Tylko czy pogoda nam na to pozwoli? Póki co nie wygląda to ciekawie, co gorsza prognozy na 👉dzień jutrzejszy również nie pozostają optymistyczne 😕.
POZDRAWIAMY☺