wtorek, 13 września 2022

Ojcowski Park Narodowy - dzień pierwszy

Na południe od Ojcowa.

JURA KRAKOWSKO-CZĘSTOCHOWSKA 2022 - dzień piąty


Wczoraj wieczorem, po wizycie na 👉Zamku Pieskowa Skała, przyjechaliśmy do oddalonej o niecałe 20 kilometrów na północny zachód od Krakowa miejscowości Wielka Wieś. To nasze miejsce wypadowe na najbliższe wycieczki. A pierwszą z nich odbędziemy po Ojcowskim Parku Narodowym. Podjeżdżamy niemal po sąsiedzku do wsi Czajowice, gdzie zjeżdżamy z głównej drogi krajowej numer 94 w prawo, kierując się do granic parku. Praktycznie na końcu drogi znajduje się parking, na którym zostawiamy samochód. Zbliża się dopiero godzina 10, więc wolnych miejsc nie brakuje. Dokonujemy opłaty za całodzienny postój i już możemy ruszać na szlak. A prowadził nas będzie, przynajmniej na początku, niebieski Szlak Warowni Jurajskich.


Ojcowski Park Narodowy, którego granicę właśnie przekraczamy, jest najmniejszym polskim parkiem narodowym. Jego powierzchnia wynosi zaledwie nieco ponad 21 kilometrów kwadratowych. Na tym niewielkim obszarze możemy jednak spotkać całe mnóstwo niezwykle pięknych dzieł Matki Natury. Jaskinie, wapienne ostańce o różnorodnych, często fantazyjnych kształtach, bogata szata roślinna oraz liczne gatunki zwierząt, z nietoperzem na czele. Znalazł on nawet swoje miejsce w logo Ojcowskiego Parku Narodowego. I nie powinno to nikogo dziwić, bo na terenie parku naliczono aż 17 gatunków tych latających ssaków, spośród wszystkich 27 występujących w Polsce.
Tymczasem szybko dochodzimy do rozdroża szlaków. Zostawiamy z boku niebieskie znaki, skręcając w lewo, zgodnie ze wskazaniami szlaku czarnego. Ten niebawem doprowadza nas do Jaskini Łokietka. Zwiedzanie tych chyba najbardziej znanych podziemi na terenie parku narodowego odbywa się tylko i wyłącznie z przewodnikiem, co pół godziny. Do wejścia mamy jeszcze kilka minut, więc ze spokojem zakupujemy bilety i podchodzimy do miejsca zbiórki. Punktualnie o godzinie 10:30 przychodzi przewodnik, z którym ruszamy w podziemia. Mamy prywatną wycieczkę, bo więcej chętnych póki co nie ma 😃.


Przez bramę z kratą w kształcie pajęczej sieci wchodzimy do jaskini. Nie przez przypadek wejście tak wygląda. Związane jest z legendą, której Jaskinia Łokietka zawdzięcza swoją nazwę. Zgodnie z jej przekazem, król Polski Władysław Łokietek schronił się wewnątrz przed czeskimi wojskami króla Wacława II. Czesi nie byli w stanie odnaleźć polskiego władcy, gdyż otwór do jaskini zasłonił pająk, tkając gęstą sieć. Nieco inna wersja legendy mówi, że sieć była już w momencie przybycia Władysława Łokietka i aby jej nie niszczyć, spuszczono króla ponad nią na linie. A jak było naprawdę i czy w ogóle król był w tym miejscu, tego pewnie nigdy się już nie dowiemy.
Przechodzimy niezwykle malowniczym korytarzem. To koryto dawnej podziemnej rzeki, która wijąc się między skałami wyżłobiła ten wspaniały tunel. Jesteśmy pod bardzo dużym wrażeniem jak doskonale tu widać ślad meandrującej rzeki.


Jaskinia Łokietka jest jedną z największych udostępnionych do zwiedzania jaskiń na terenie Jury Krakowsko-Częstochowskiej. Długość jej korytarzy wynosi 320 metrów, a maksymalna różnica poziomów jedynie 7 metrów. Wewnątrz przez cały rok panuje stała temperatura wynosząca około +8 stopni Celsjusza, która jest jednocześnie średnioroczną temperaturą występującą na tym obszarze. W przeciwieństwie do 👉Jaskini Głębokiej, którą całkiem niedawno zwiedzaliśmy, tu mamy bogatszą szatę naciekową. Najpopularniejsze są niewielkie stalaktyty przypominające kształtem rurki, zwane makaronami. Poza tym zobaczymy draperie, żebra naciekowe oraz olbrzymi słup naciekowy zwany Orłem.




W Jaskini Łokietka odnajdujemy ciekawe miejsce, które dzięki specjalnemu oświetleniu przypomina ludzką twarz. Ta skalna wnęka nazwana została "Kominkiem".






Oto i on, Orzeł jaskiniowy 😁. Długa szyja i dziób faktycznie są dość wyraźnie widoczne. A wokół niego całe mnóstwo makaroników.



Przechodząc ponownie dnem dawnego koryta rzecznego wracamy do punktu startu. Po drodze możemy jeszcze zaobserwować charakterystyczne wgłębienia w jaskiniowym stropie. To kotły wirowe, które powstały w wyniku kręcenia się wody w czasach, gdy wypełniała ona całe wnętrze jaskini. Taki widok przypomina nam trochę kręgosłup 😆.



W Jaskini Łokietka, podobnie zresztą jak 👉w Jaskini Głębokiej, żyje sieciarz jaskiniowy, uchodzący za najbardziej niebezpieczny gatunek pająka w naszym kraju. Jego ukąszenie wywołuje u człowieka bardzo silne reakcje alergiczne. Mijamy go cichaczem, by nie zechciał się rzucić na nas 😁.


I po około pół godzinie spędzonej w podziemiach wychodzimy z powrotem na światło dzienne. Wracamy do rozdroża szlaków i na nasz niebieski Szlak Warowni Jurajskich. Stąd z resztą nie ma innej drogi, przy jaskini kończy się bowiem szlak czarny. 
Zgodnie z przebiegiem niebieskiego szlaku schodzimy w dół do Doliny Prądnika. Wokół nas zaczynają pojawiać się pierwsze skałki. Wreszcie na naszej trasie staje olbrzymi blok skalny, a nawet dwa. To Brama Krakowska. Ta wapienna skała uchodzi za najpiękniejszą bramę na terenie Jury Krakowsko-Częstochowskiej. Tworzą ją dwa sąsiadujące ze sobą wapienne bloki. W dawnych czasach przebiegał tędy szlak handlowy łączący Kraków ze Śląskiem. Stąd oczywiście wzięła się jej nazwa.


Przechodzimy przez Bramę Krakowską, wchodząc tym samym do Doliny Prądnika. Przed nami najpiękniejszy ponoć fragment Ojcowskiego Parku Narodowego. Zaraz będziemy mieli okazję się przekonać. Póki co, dostrzegamy po drugiej stronie rzeki wspaniałe wapienne skały. Piękny widok 😍. Dzięki tak poszarpanym ostańcom, tworzącym ten krajobraz, wzgórze nazwano Górą Koronną. Gdzieś tam jest poszukiwana przez nas Rękawica, niezwykle charakterystyczna skała w kształcie ludzkiej ręki.




W sąsiedztwie Bramy Krakowskiej znajduje się Źródełko Miłości. Według legendy zakochani muszą napić się wody ze źródełka z jednego kubka, by uczucie złączyło ich na zawsze.


Kierujemy się na północ parku, ku miejscowości Ojców. Prowadzi nas równa i wygodna asfaltowa droga. Ruch pojazdów jest tu zabroniony, oczywiście z pewnymi wyjątkami. Po lewej mijamy skalną jamę, zwaną Jaskinią Krowią.



Dochodzimy do drewnianego budynku kasy Jaskini Ciemnej. Niestety na jej zwiedzanie musielibyśmy długo poczekać. Wówczas nie zdążymy do Zamku w Ojcowie. Postanawiamy zrezygnować z tych podziemi, w końcu już w dwóch jaskiniach byliśmy, a jeszcze jedną mamy w planach. Nie rezygnujemy jednak z wejścia na Górę Koronną, gdzie zresztą znajduje się również wejście do wspomnianej jaskini. Nas jednak ciągnie tu Rękawica, to widoku na nią cały czas poszukujemy. Na szczyt prowadzi zielony szlak pieszy. Zgodnie z jego wskazaniem wspinamy się dość stromo, pokonujemy kamienne stopnie schodów, aż w końcu dochodzimy do punktu widokowego. A tu... jest i Ona... Rękawica 😍. A daleko w dole wapienne bloki Bramy Krakowskiej. Cudowny widok!



Spoglądamy jeszcze na południowe rejony Doliny Prądnika. Na horyzoncie pojawiają się góry i zbliżający się do krakowskiego lotniska Balice samolot. Nie potrafimy jednak rozpoznać beskidzkich szczytów. Za to wytężamy wzrok jeszcze bardziej i tak... nie wydawało nam się! Za Beskidami widoczne są poszarpane szczyty Tatr❗ Ale pięknie, takiego widoku zupełnie się nie spodziewaliśmy 😃.



Wracamy za zielonym szlakiem z powrotem na asfaltową drogę. Niestety musimy zrobić chwilę przerwy, bo przez złe stąpnięcie bardzo rozbolała mnie kostka w lewej stopie. Przez chwilę nie mogę nawet na niej stanąć, ból jest tak paraliżujący 😕. Z pomocą Marty schodzimy na asfalt, gdzie równy teren umożliwia mi w miarę normalną kontynuację wycieczki. Na szczęście z każdym krokiem jest coraz lepiej i niebawem wracam do pełnej sprawności. Mijamy kolejne piękne formacje skalne, a wśród nich smukły wysoki słup, zwany Igłą Deotymy. Ciekawy ostaniec skalny.


Asfaltowa droga doprowadza nas do pierwszych zabudowań Ojcowa, wsi położonej praktycznie w centrum Ojcowskiego Parku Narodowego. W oddali widoczny jest już zamek, usytuowany na skalnym wzgórzu.


W Ojcowie uwagę przyciąga nietypowa zabudowa, charakterystyczna dla miejscowości uzdrowiskowych. Okazuje się, że tutaj dawniej również było uzdrowisko. Rangę kurortu Ojców stracił w 1966 roku.


Dochodzimy do dawnego Parku Zdrojowego, który dzisiaj pełni funkcję Parku Zamkowego. Jakby nie patrzeć, to park w parku, bo pamiętajmy, że cały czas jesteśmy również na terenie Ojcowskiego Parku Narodowego 😁. Tu znajdują się dwa, położne naprzeciw siebie budynki. Ten po naszej prawej stronie to dawny Hotel pod Kazimierzem. Dzisiaj w jego wnętrzach znajduje się Dyrekcja Ojcowskiego Parku Narodowego. Budynek po lewej to z kolei dawny Hotel pod Łokietkiem. Dzisiaj obiekt również należy do parku i znajduje się w nim Muzeum Ojcowskiego Parku Narodowego imienia profesora Władysława Szafera, prezentujące bogatą ekspozycję przyrodniczą. Bardzo chcieliśmy ją obejrzeć, jednak aktualnie jest niedostępna do zwiedzania. Szkoda 😔.




Przechodzimy przez mostek nad Prądnikiem. Na wprost nas wyrasta skaliste wzgórze z zamkiem na szczycie. Zanim jednak tam się udamy, schodzimy ze szlaku odbijając w prawo, w kierunku Zielonego Domku.


Po prawej mijamy Kaplicę św. Jana Kantego i niebawem dochodzimy do budynku o ciekawej architekturze. To dawny dworzec autobusowy. Dzisiaj w jego wnętrzach można kupić pamiątki z Ojcowskiego Parku Narodowego.


Dochodzimy do głównej drogi dojazdowej na parking przy Zielonym Domku. Trzymając się lewego pobocza podchodzimy około 300 metrów wzdłuż Prądnika na północ. Po ostatnich licznych opadach deszczu woda jest bardzo brudna. Bardziej przypomina strumień cappuccino, niż rzekę. Tak osiągamy kolejny ciekawy zabytek.


Obiekt, przed którym się znajdujemy to Kapliczka na Wodzie. Dzisiaj pełni funkcje sakralne i jest pod wezwaniem św. Józefa Robotnika. Dawniej były to jednak łazienki zdrojowe "Goplana". Kaplicę wybudowano w 1901 roku. Z faktem jej powstania związana jest ciekawa historia. Otóż obowiązywał wówczas carski zakaz budowania na ojcowskich ziemiach. By go ominąć postawiono kaplicę na... wodzie 😁. 
Budowla swym wyglądem i wyposażeniem reprezentuje styl zwany szwajcarsko-ojcowskim. Do alpejskich klimatów nawiązuje niewątpliwie wieżyczka. Natomiast wnętrze wykonano bardziej w stylu zakopiańskim.


Niestety kaplica jest zamknięta i nie mamy możliwości zajrzenia do środka. Nawet przez okno się nie da 😁. Może więcej szczęścia będziemy mieli jutro, bo spod kaplicy ruszymy dalej na północ parku. Teraz natomiast zawracamy, kierując się na zamkowe wzgórze. W sąsiedztwie kaplicy wchodzimy na niebieski i czerwony szlak, który doprowadza nas do ulicy Ojcowskiej.


Ulicą Ojcowską podchodzimy nieco pod górę do bramy wejściowej na zamek. Zakupujemy bilety wstępu, otrzymujemy pakiet ulotek dotyczących nie tylko tego obiektu, ale również całego Ojcowskiego Parku Narodowego i wielu innych jego atrakcji, i mając po lewej i po prawej przepaść, ścieżką przechodzimy do zamku. Dawniej w tym miejscu znajdował się most wsparty na kamiennych filarach. W razie zagrożenia, w każdej chwili można go było zniszczyć, odcinając tym samym jedyną drogę na zamek.


Zamek w Ojcowie to oczywiście dzieło króla Polski Kazimierza Wielkiego. Na cześć swego ojca, Władysława Łokietka, nazwał to miejsce "Ociec u skały". W tym określeniu doszukuje się dzisiaj pochodzenia nazwy wsi Ojców. Warownia powstała w XIV wieku jako jedno z Orlich Gniazd, chroniące polskie ziemie przed Czechami.


Niestety do dnia dzisiejszego niewiele ocalało z dawnej świetności zamku. Najgorzej w jego historii zapisał się potop szwedzki, podczas którego zamek został całkowicie zniszczony. Choć go później odbudowano, nigdy nie odzyskał już dawnego blasku. Kres przyniósł wiek XIX, kiedy to w latach 1829-1831 zamek rozebrał jego ówczesny właściciel Konstanty Wolicki. Do dzisiaj zachowała się jedynie brama wjazdowa oraz wieża. Widoczne są również niewielkie fragmenty dawnych murów i budynków mieszkalnych.



Ciekawa ekspozycja znajduje się w Bramie Wjazdowej. Tu możemy zobaczyć na przykład rewelacyjną miniaturę ojcowskiego zamku z czasów, gdy był prężnie funkcjonującą warownią. A na ścianie wizerunek pierwszego właściciela i budowniczego zamku, króla Kazimierza Wielkiego oraz jego ojca, Władysława Łokietka, na cześć którego jak już wiemy, zamek nazwano "Ociec u skały".



Naszą uwagę przykuwa rycina przedstawiający dawny wygląd ojcowskiego zamku.


Wchodzimy do dawnego domu mieszkalnego. Dzisiaj świadczą o nim jedynie resztki fundamentów. Za to mamy wspaniały widok na Zielony Domek, który jednak nieco psuje usytuowany w jego sąsiedztwie parking.


Podchodzimy do studni. To jeden z najważniejszych elementów warownego zamku. Bez wody ludzie nie przetrwaliby długiego oblężenia i walk z nieprzyjacielem. Studnia jest oryginalną pozostałością po piastowskim zamku.


Przechodzimy do wieży, w której możemy obejrzeć kolejną wystawę.



Naszą uwagę przyciągają zdjęcia Kaplicy na Wodzie. Jedno przedstawia budynek jaki znamy, drugie natomiast pochodzi z okresu, gdy mieściła się tam łaźnia zdrojowa.


Wieża to również doskonały punkt widokowy na teren Ojcowskiego Parku Narodowego. Z tej perspektywy wyraźnie widać kształt doliny, dołem której płyną wody Prądnika. A między wodą, a skałami ludzie znaleźli trochę miejsca na swoje domostwa.



Opuszczamy ojcowski zamek. Pokonujemy wiele schodów, które sprowadzają nas do znanego już mostku. Zanim go przekroczymy, Marta podchodzi jeszcze raz do Zielonego Domku. Tak nam się spodobały prezentowane na zamkowych wystawach zdjęcia dawnego Ojcowa i Ojcowskiego Parku Narodowego, że postanowiliśmy zakupić książkę Józefa Partyki pod tytułem "Dolina Prądnika na starej widokówce i fotografii". Rewelacyjna pozycja!
Przechodzimy przez mostek, mijamy dawny Hotel pod Kazimierzem i kierujemy się ku współczesnej zabudowie Ojcowa.



Minęła już godzina 16, nam coraz bardziej doskwiera głód. W jednej z restauracji robimy obiadową przerwę. Ojców słynie z hodowli pstrągów. Bez większego więc zastanowienia wybieramy danie.
Posileni możemy ruszać w dalszą drogę. Za przewodnika obieramy szlak koloru czarnego, którego fragmentem szliśmy rano do Jaskini Łokietka. Robi się już coraz chłodniej, słońce schowało się za okoliczne wzgórza, trzeba iść, by się rozgrzać. I też bardzo szybko nam się to udaje, bo wspinamy się na punkt widokowy Jonaszówka. Podejście nieco utrudniają jurajskie kamienie, która są po prostu śliskie. Za to po raz kolejny trafiamy na odciśniętego amonita. To pamiątka sprzed wielu milionów lat, kiedy to cała Jura Krakowsko-Częstochowska była dnem ciepłego morza, a w nim pływały te głowonogi.


Punkt widokowy Jonaszówka pozwala spojrzeć na malowniczy odcinek Doliny Prądnika zwieńczony ojcowskim zamkiem. A pod nami zabudowania wsi Ojców. Piękny widok 😃.



Schodzimy z Jonaszówki do czarnego szlaku. Punkt widokowy nie znajduje się na nim, ale w bardzo bliskim sąsiedztwie. Trzymając się teraz czarnych znaków wspinamy się na zbocza Chełmowej Góry (472 m n.p.m.). To w położonych po jej drugiej stronie zachodnich stokach znajduje się Jaskinia Łokietka. Niebawem dochodzimy do połączenia ze znanym już nam niebieskim Szlakiem Warowni Jurajskich. Dalej za wspólnym ich wskazaniem wędrujemy do rozdroża. Tam gdzie rano odbiliśmy do jaskini, teraz za niebieskimi znakami wracamy na parking w Czajowicach.


Tu kończy się nasza wędrówka. Poznaliśmy dzisiaj piękny rejon Ojcowskiego Parku Narodowego. Na tym jednak nie poprzestajemy. W jego położone bardziej 👉na północ od Ojcowa rejony udamy się już jutro.


POZDRAWIAMY

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz