niedziela, 11 września 2022

Skały Rzędkowickie i Góra Zborów

Okienniki, jaskinie i inne formacje... czyli dzień między skałami.

JURA KRAKOWSKO-CZĘSTOCHOWSKA 2022 - dzień trzeci


Poranek wita nas bardzo pochmurno. Co gorsza z nieba sączy się nieprzyjemna mżawka. Jemy śniadanie, pakujemy bagaże i opuszczamy wynajęty pokój. W planie mieliśmy wędrówkę na Górę Zborów, skąd rozciąga się podobno jeden z najpiękniejszych widoków na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej. Jednak w tych okolicznościach pogodowych, kiedy to nisko zalegające chmury zasłaniają widoki, zmieniamy nieco kierunek. I tak przejeżdżamy z Huciska, gdzie nocowaliśmy, praktycznie tylko na drugą stronę drogi wojewódzkiej numer 792. Tam niebawem osiągamy miejscowość Rzędkowice, gdzie zatrzymujemy się na parkingu przy ulicy Jurajskiej. To doskonałe miejsce startowe na obejście Skał Rzędkowickich. Nie dość, że przebiega tędy zielony Szlak Rzędkowicki, to jeszcze znajduje się mapa ze szczegółowym planem interesującej nas okolicy. Ruszamy na szlak!

SKAŁY RZĘDKOWICKIE


Niczym doszliśmy jednak do pierwszej skały zwanej Wysoką, przed którą znajduje się ołtarz, zaczyna intensywnie padać deszcz. Postanawiamy wrócić do samochodu i przeczekać największy opad.


Mija kilka chwil niczym deszcz daje za wygraną. Przynajmniej na razie. Podejmujemy drugą próbę i ponownie ruszamy na szlak. Teraz Wysoką zostawiamy z boku, kierując się do następnych formacji. Skały Rzędkowickie to kolejny przykład wapiennych skał na terenie Wyżyny Krakowsko-Częstochowskiej, jaki poznajemy. Rozciągają się rzędem w kierunku południowo wschodnim na długości około jednego kilometra. Tworzy je wiele mniejszych i większych ostańców skalnych.


W pewnym momencie prowadzący nas szlak zielony odbija nieco w prawo, oddalając się od skał. W związku z tym rozstajemy się z nim i idziemy dalej prosto widoczną ścieżką, przebiegającą bezpośrednio przy skałach. Mijamy kolejne formacje i dochodzimy do olbrzymiej pionowej ściany. To Turnia Lechwora, przy której niestety znowu się rozpadało. Stąd nie będziemy już wracać do samochodu, trochę za daleko, decydujemy się przeczekać go w jaskini u podnóża skały. Trzeba przecież korzystać z atrakcji Jury 😁.


Teraz na szczęście długo nie musimy czekać. Choć nadal pada delikatna mżawka, postanawiamy iść dalej. Spójrzmy jednak jeszcze na Turnię Lechwora, bo warta jest uwagi. Jej wysokość waha się pomiędzy 12, a 27 metrów i stanowi raj dla wspinaczy. W jej górnych partiach znajduje się jaskinia, zwana Małym Oknem Rzędkowickim. Oddalając się nieco od skały dostrzegamy je wysoko w górze. Widać przebłysk jasnego nieba po drugiej stronie turni.



Dochodzimy do rozległej polany, przy której znajdują się kolejne niezwykłe formacje skalne. To Garaż i Okiennik oraz przylegająca do nich Słoneczna Turnia. Garaż swoją nazwę zawdzięcza widocznej olbrzymiej wnęce skalnej. Natomiast nazwa Okiennik, lub inaczej Wielki Okiennik Rzędkowicki, ewentualnie Turnia nad Garażem, wywodzi się od okna skalnego znajdującego się w górnej części turni, zwanego Oknem Rzędkowickim. To ta czarna plama na górze skały. Znajdujemy się zbyt nisko i zbyt blisko, by zobaczyć prześwit na drugą stronę okna. Wysokość skały waha się pomiędzy 12, a 32 metry. Jej wierzchołek znajdujący się na wysokości 446 metrów nad poziomem morza stanowi najwyższy punkt całych Skał Rzędkowickich.


Na polanie znajduje się altana. Niezmiernie cieszy nas ten fakt, gdyż chowamy się w niej, bo znowu coraz mocniej daje się we znaki deszcz. Można powiedzieć, że dzisiaj szukamy nie tylko okien skalnych, ale również okien pogodowych 😆.


No i znowu ciemna chmura przeszła, mamy pewnie krótką chwilę na działanie w terenie. Spróbujmy więc wdrapać się na górę skały. Między mokrą roślinnością, po nieco błotnistym terenie prowadzi ścieżka, która doprowadza nas do niesamowitego miejsca. Stajemy przed wejściem do tunelu, który rozwidla się nie na jedno, nie na dwa, ale aż na trzy korytarze zwieńczone oknami skalnymi! To po prostu dawna jaskinia, która teraz nie jest podziemna, a nadziemna. Pamiętajmy, że teren Jury Krakowsko-Częstochowskiej przed milionami lat był dnem ciepłego morza. Woda wypłukała część luźniejszych warstw. Po opadnięciu wód, przez kolejne miliony lat następowało wietrzenie skał. Mniej trwałe fragmenty zostały rozkruszone, a następnie wydmuchane i wypłukane. Powstały wydrążone korytarze oparte na twardszym materiale skalnym. Efekt jest taki, jaki widzimy dzisiaj.  Niesamowite i przepiękne dzieło Matki Natury 😍. Miejsce to wykorzystywane było już przez naszych przodków. Świadczą o tym znalezione w tym miejscu groty strzał, datowane na około sześćsetny rok przed naszą erą. To ponad 2600 lat temu 😲.


Największe okno skalne to oczywiście symbol Wielkiego Okiennika Rzędkowickiego. To ta ciemna plama, którą widzieliśmy z dołu. Teraz możemy wyjrzeć przez nie, by rozglądnąć się dookoła. Widok na pewno jest piękny, dzisiaj jednak mocno psują go gęste chmury.



A w dole, bezpośrednio pod nami, widzimy polanę z altaną, w której się chowaliśmy przed deszczem.


Podchodzimy do dwóch pozostałych otworów. Z tego usytuowanego najwyżej doskonale widać całą jaskinię. I możemy z niego spojrzeć na usytuowaną obok Słoneczną Turnię.





Nie możemy wyjść z podziwu, jak to wszystko zostało stworzone. Tak tu pięknie, że aż nie chce się wracać. No ale trzeba ruszać w drogę powrotną, bo znowu wzmaga się deszcz. Tu, wysoko, to nie jest dobre miejsce na jego przeczekanie. Silniejszy wiatr niż na dole mocno zawiewa spadającymi z nieba kroplami.


Niczym zeszliśmy na sam dół deszcz rozpadał się na dobre. Biegiem wróciliśmy do altany, by ponownie przeczekać opad. Po dłuższej chwili, w padającej jeszcze mżawce, ruszyliśmy w drogę powrotną. Teraz trzymamy się cały czas zielonego szlaku, który mamy nadzieję poprowadzi nas szerszą ścieżką. Nie chcemy dodatkowo zmoczyć już i tak mokrych butów. Dobrze, że ubraliśmy nasze górskie obuwie z membraną, która póki co daje sobie radę z wilgocią. Rozglądamy się za kolejnymi turniami, doszukując się w nich znanych kształtów. Niektóre skały kojarzą nam się trochę 👉z turecką Kapadocją.



W między czasie mżawka ustaje. Postanawiamy podejść jeszcze do Wysokiej. To ta skała, spod której zawróciliśmy na samym początku. I ponownie dochodzimy do ołtarza, koło którego wspinamy się pod Wysoką. Ten wapienny słup, bo taki kształt ma skała, mierzy 15 metrów wysokości. Wbrew pozorom nie taka wysoka, jak nazwa by wskazywała. Było tu wiele wyższych i piękniejszych ostańców skalnych.



Wracamy na parking. Kierujemy się teraz w okolice Skarżyc, administracyjnie dzielnicy Zawiercia, i wsi Piaseczno. Pomiędzy nimi znajduje się kolejna ciekawa formacja skalna na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej. To Okiennik Wielki.

OKIENNIK WIELKI


Niemal u stóp Okiennika Wielkiego znajduje się parking, na którym możemy bezpiecznie zostawić samochód. Do podejścia mamy dosłownie około dwustu metrów, by znaleźć się tuż pod niezwykłą skałą. Najlepiej jednak oglądać ją z pewnej odległości. Wówczas doskonale widoczny jest prześwit skalnego okna o średnicy 5 metrów. Takie arcydzieło zawdzięczamy podziemnej rzece, która miliony lat temu płynęła tam wysoko w górze i wyrzeźbiła sobie tunel. Ciężko to sobie dzisiaj wyobrazić… miliony lat wstecz.


Podejrzewa się, że wieki temu u podnóża tej skały znajdował się gród obronny, a sam Okiennik Wielki był wieżą pełniącą zarówno funkcje obronne, jak i mieszkalne. Ale to domysły historyków.


My tymczasem wracamy do samochodu i kierujemy się na północ. Zanim jednak dojedziemy do głównej drogi, zatrzymujemy się na poboczu, by jeszcze raz, teraz z oddali, spojrzeć na to kolejne niesamowite dzieło Matki Natury 😍.


GÓRA ZBORÓW


Jedziemy do miejscowości Podlesice, gdzie ruszymy w końcu na zdobycie Góry Zborów. Od dłuższego czasu nie padał deszcz, więc mamy nadzieję, że na dzisiaj w końcu się wypadało.
Na dużym parkingu Centrum Dziedzictwa Przyrodniczego i Kulturowego Jury bez problemu znajdujemy wolne miejsce, na którym możemy zostawić samochód. Podchodzimy do kasy, by zakupić bilety wstępu na Górę Zborów oraz do znajdującej się tu jaskini. Cały teren o powierzchni 45 hektarów, na którym znajduje się szczyt, objęty został ochroną w ramach Rezerwatu Przyrody "Góra Zborów".
Zwiedzanie podziemi odbywa się z przewodnikiem i o ustalonych godzinach. Do rozpoczęcia mamy jeszcze chwilę, więc nie marnując czasu zapoznajemy się z wystawą przedstawiającą historię skał. Wśród nich znane już nam jurajskie twory w postaci odciśniętych amonitów. Takie lapidarium na wolnym powietrzu.




Wracamy do Centrum na spotkanie z przewodnikiem. Tak się napatrzyliśmy na jurajskie amonity, że kupujemy sobie jednego. Będzie stanowił piękną ozdobę naszego mieszkania i jednocześnie przypominał o wakacjach w Jurze Krakowsko-Częstochowskiej. 
Tymczasem jest i przewodnik. Zostajemy wyposażeni w kaski, zabieramy czołówki, które podczas takich wyjazdów mamy zawsze ze sobą, i ruszamy w podziemia. Jaskinia Głęboka, bo do niej zmierzamy, znajduje się na terenie Rezerwatu Przyrody "Góra Zborów", po północnej stronie Kruczych Skał. By się do niej dostać trzeba pokonać kilka schodów... w górę.



Szybciutko dochodzimy do wejścia do jaskini. Jej otoczenie to dawny kamieniołom kalcytu, który niestety nie przysłużył się podziemiom. Przez rabunkową gospodarkę zniszczona została cała szata naciekowa jaskini. A wykucie dodatkowych otworów zakłóciło jej mikroklimat. W ramach ochrony zamurowano dwa wejścia, dzięki czemu jaskinia odzyskuje swoją naturalną temperaturę i wilgotność. Wejdźmy więc do środka zobaczyć co z niej zostało. Tym bardziej, że znowu zaczyna padać deszcz. To już staje się nudne 😕.


W podziemiach mamy +8 stopni Celsjusza. Warto tutaj wspomnieć, że w jaskiniach utrzymuje się stała temperatura i jest ona taka sama, jak średnioroczna temperatura na danym obszarze. Takie warunki są idealne do hibernacji nietoperzy. Jednego takiego dostrzegamy zwisającego do góry nogami ze stropu jaskini. To podkowiec mały. Z tymi zwierzętami trzeba zachować dużą ostrożność. Nie można ich bezpośrednio oświetlać, bo się wybudzą. A to zużyje ich energię potrzebną do przetrwania zimy. Ta jaskinia, jak i wiele innych na terenie Jury, jest miejscem zimowania tych niewielkich ssaków.


Pomimo braku spektakularnych form naciekowych, wnętrze Jaskini Głębokiej i tak urzeka swym pięknem. To dość duże podziemia, bo ciągną się na długości 190 metrów. A różnica poziomów, jaką pokonujemy wynosi nieco ponad 22 metry. 














W Jaskini Głębokiej żyje najbardziej niebezpieczny pająk w Polsce. To sieciarz jaskiniowy, którego ukąszenie wywołuje bardzo silne reakcje alergiczne. Postanawiamy go nie drażnić, on przez to też nie zwraca na nas zbytniej uwagi.


Wracamy na powierzchnię, a tu cały czas pada i to teraz bardzo intensywnie. Postanawiamy przeczekać pod altaną, zlokalizowaną przy wejściu do jaskini. Ten czas wykorzystujemy na słodkie co nieco.
Na szczęście wkrótce opad ustaje i możemy kontynuować wędrówkę. Trzymamy się teraz czarnego szlaku, który doprowadza nas niebawem do czerwonego Szlaku Orlich Gniazd oraz zielonego Szlaku Rzędkowickiego. Tym już dzisiaj wędrowaliśmy. 


Za ich wspólnym wskazaniem dochodzimy na szczyt Góry Zborów o wysokości 462 metrów nad poziomem morza. To duże skupisko niezwykle malowniczych ostańców skalnych, z których rozpościerają się ponoć najpiękniejsze widoki na rozległy obszar Jury Krakowsko-Częstochowskiej. Tu również możemy zobaczyć niezwykłe dzieła, jakie powstały w wyniku erozji skał wapiennych.



Wchodzimy na wierzchołek oznaczony kamiennym słupem. Panorama faktycznie ma potencjał. Jednak dzisiaj nadal mocno ograniczona jest gęstymi chmurami. Liczyliśmy, że z biegiem dnia choć trochę się rozpogodzi. Niestety deszcz nie daje za wygraną i co pewien czas utrudnia nam wędrowanie.




Pomimo słabszej widoczności i tak udaje nam się dojrzeć zamek w Mirowie oraz odrestaurowany 👉zamek w Bobolicach, który odwiedziliśmy w dniu wczorajszym.


Niezwykle malowniczo wygląda stąd prosty odcinek drogi wojewódzkiej numer 792, niczym strzała wbijająca się w masyw. Wczoraj stamtąd przyjechaliśmy, mając cel dzisiejszej wycieczki przed oczami.


Obchodzimy jeszcze okoliczne ostańce i zgodnie z dalszymi wskazaniami czerwonego Szlaku Orlich Gniazd schodzimy w dół do wspomnianej już drogi numer 792. Okazuje się, że nie wbija się ona w Górę Zborów, jak to z góry wyglądało, a omija ją łukiem po zachodniej stronie 😉. Na naszej trasie pojawiają się co i rusz kolejne wapienne turnie.







Tuż przed główną drogą, po naszej prawej stronie, dostrzegamy umieszczoną na skale tablicę. Miejsce upamiętnia dzień 6 sierpnia 1944 roku, kiedy to oddziały Batalionów Chłopskich i Armii Krajowej przeprowadziły zwycięską zasadzkę na samochodową kolumnę niemieckiego Wermachtu, zadając nieprzyjacielowi dotkliwe straty.


Szlak Orlich Gniazd i towarzyszący mu równolegle Szlak Rzędkowicki wyprowadzają nas zgodnie na drodze wojewódzkiej numer 792. Teraz jej poboczem musimy wrócić około 700 metrów na parking Centrum Dziedzictwa Przyrodniczego i Kulturowego Jury. Z tej perspektywy możemy jeszcze raz spojrzeć na wapienne skały na Górze Zborów. Krajobraz, w którym zaczyna dominować żółć i brąz, robi się już coraz bardziej jesienny.


To jeszcze nie koniec atrakcji na dzisiaj. Zobaczyliśmy wiele dzieł Matki Natury, czas teraz na dzieło człowieka. Jedziemy na południe 👉do wsi Podzamcze, choć więcej tu zdradzi i podpowie nazwa sąsiadującej z nią miejscowości Ogrodzieniec.

POZDRAWIAMY

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz