niedziela, 4 września 2022

Półwysep Helski

Poznajemy Hel i Jastarnię.

KASZUBY 2022 - dzień drugi


Jesteśmy na Kaszubach. I jednocześnie nad Morzem Bałtyckim. Dzień dzisiejszy spędzimy na Półwyspie Helskim, zwanym również Mierzeją Helską. Zanim jednak wyjedziemy, przygotowujemy śniadanie, które z apetytem zjadamy na tarasie, grzejąc się w promieniach wschodzącego słońca. Z miejscowości Tupadły, gdzie nocujemy, ruszamy przez Jastrzębią Górę, Rozewie oraz Chłapowo do Władysławowa. O tym, że jesteśmy na Kaszubach przypominają nam tablice z nazwami miejscowości. Te są zarówno w języku polskim, jak i kaszubskim.


HEL


Władysławowo można nazwać bramą na Półwysep Helski. Przed nami jedna jedyna droga wojewódzka numer 216. Prowadzi przez całą mierzeję, aż do miejscowości Hel. To około 35 kilometrów asfaltu. Równolegle do niej biegnie jeden jedyny tor kolejowy. Poza tym po naszej lewej, jak i prawej stronie jedynie trochę lasu i tylko woda.
Tak dojeżdżamy do Helu, ostatniej miejscowości na Mierzei Helskiej. Samochód parkujemy w centrum miasta. Dzisiaj niedziela, nie musimy się przejmować żadnymi strefami parkowania. Hel niewątpliwie kojarzy się najbardziej z fokami. My jednak 👉w fokarium byliśmy już w 2008 roku, dzisiaj więc pominiemy tę atrakcję. Ruszamy na spotkanie z architekturą nadmorskiej osady. I tak trafiamy na początek na Bulwar Nadmorski.



Na południowym krańcu tej nadmorskiej promenady znajduje się Muzeum Rybołówstwa, będące Oddziałem Narodowego Muzeum Morskiego w Gdańsku. Niezwykle ciekawa jest jego lokalizacja. Dość, że znajduje się nad brzegiem Bałtyku, to jeszcze w zabytkowych wnętrzach zdesakralizowanego, ewangelickiego Kościoła św. Piotra i Pawła. A to świątynia z bardzo bogatą historią, sięgającą XV wieku. Zwiedzanie zaczynamy od okalającego muzeum skansenu łodzi rybackich.




Jednak nie tylko łajby. Odnajdujemy upamiętnienie dawnych mieszkańców Helu, którzy pozostali tu na zawsze. Pamiętajmy, że znajdujemy się na terenie dawnego kościoła, a przy nim znajdował się cmentarz, na którym zwyczajnie chowano ludzi.





Zakupujemy bilety wstępu i wchodzimy do środka dawnej świątyni. Poza oczywiście budynkiem, jedyne co po niej pozostało to dzwon. Poza tym w muzeum zapoznajemy się z historią naszego Morza Bałtyckiego, historią Mierzei Helskiej, a także z życiem i kulturą dawnych mieszkańców, i ich sposobami połowu ryb.






Bardzo pomysłowo zaadaptowano powierzchnię kościoła do prezentacji zbiorów. Wykorzystano znaczną wysokość pomieszczenia i podzielono ją na dwie kondygnacje. Tym samym pokonujemy schody (kto chce może wjechać windą), by znaleźć się na wysokości okien. Obok muzealnych zbiorów, warta uwagi jest również architektura świątynnego wnętrza. Tu rzucają się w oczy przede wszystkim zdobienia ścian i wnęk okiennych.


Jest w muzeum niezwykły eksponat, łączący je z historią tego miejsca. To model okrętu „Hans Bäcker”. Powstał jako wotum dziękczynne za uratowanie Helu przed zniszczeniem podczas walk z Rosjanami w 1734 roku. Do czasu wybuchu II wojny światowej, a więc w czasach, gdy obiekt był czynnym kościołem, okręt wisiał w jego nawie głównej. Szczęśliwie uratowany z zawieruchy wojennej, dziś znajduje się ponownie w tym miejscu i stanowi piękne nawiązanie do bogatej historii Helu. A więc nie tylko dzwon pozostał z dawnego kościoła!


Ale muzeum to nie tylko historia. Tu również spotkamy się z bardzo aktualnymi problemami, z którymi musi zmierzyć się natura. A wszystko przez nas, przez tak „kochających” tę naturę ludzi!


Druga kondygnacja to jednak nie koniec wizyty w muzeum. Jest coś jeszcze wyżej 😁. Po wąskich schodach wdrapujemy się na taras widokowy, zlokalizowany na dawnej kościelnej wieży. Stąd rozpościera się wspaniały widok na całe miasto. Widać port cywilny i wojskowy, bo takie dwa mamy w Helu. Widać również nadmorską plażę oraz położoną nieco w głębi lądu latarnię morską. Widać nawet portowe dźwigi położone po drugiej stronie Zatoki Gdańskiej.






Schodzimy na poziom terenu i opuszczamy mury dawnego kościoła. Na placu przed nim dumnie stoi Neptun. Wyciągnięta lewa ręka tego rzymskiego boga wody ma symbolizować wolę ochrony ludzi przed wzburzonymi falami mórz i sztormowymi wiatrami.



Wędrujemy dalej wzdłuż wybrzeża w kierunku południowym. Dochodzimy do Kopca Kaszubów. Odsłonięty w 2013 roku pomnik przypomina o niezwykłości miejsca, w którym się znajdujemy. Tu umownie zaczyna się Polska. A napis w języku kaszubskim przypomina o bogatej historii i kulturze tego regionu Polski.






W pobliżu kopca, tuż przy wejściu na drewniane kładki, znajduje się Stanowisko Ogniowe nr 1. To jeden z czterech schronów wybudowanych w 1935 roku dla 31 Baterii Artylerii Nadbrzeżnej im. Heliodora Laskowskiego, tak zwanej artylerii cyplowej. Dzisiaj możemy oglądać jedynie ruiny pozostałe po niewyjaśnionym wybuchu z 1946 roku. Na terenie Półwyspu Helskiego odnajdziemy wiele innych schronów, kopuł strzeleckich, czy baterii artylerii przeciwlotniczej. Wszystkie stanowią pozostałość z okresu przed II wojną światową, kiedy Polska zbroiła się przed narastającą wrogością Niemiec.


Dochodzimy na kraniec Półwyspu Helskiego. Miejsce to zwane jest Cyplem Helskim. To najbardziej na południe wysunięty punkt mierzei. Tu łączą się wody Zatoki Gdańskiej i otwarte wody Morza Bałtyckiego. W takim miejscu trzeba zanurzyć chociaż stopy. A przy okazji i spodnie zostają ochrzczone 😄.






Wracamy w głąb lądu, w kierunku latarni morskiej. Niewątpliwie to jeden z najbardziej charakterystycznych obiektów polskiego wybrzeża. Wybudowana w 1942 roku latarnia w Helu ma 41,5 metra wysokości. Źródło światła znajduje się 40,8 metra nad poziomem terenu, a jego zasięg to aż 31,5 kilometra. Wspinamy się na górę.


Z tej perspektywy możemy ponownie spojrzeć nie tylko na całe miasto Hel, ale również na bezkres wód Morza Bałtyckiego.





Wracamy do centrum Helu. Zbliża się godzina 15, a to dobry czas na obiad. Co więcej, głód zaczyna już o sobie przypominać. Zasiadamy więc wygodnie w jednej z licznych tu restauracji i podobnie jak wczoraj, skoro już jesteśmy nad morzem, to ryba musi być 😁. Ja podtrzymuję tradycję, Marta natomiast wyłamuje się zamawiając filet z piersi kurczaka. A po posiłku ruszamy na dalszy spacer po mieście.


Dzisiejsze miasto Hel to przede wszystkim znany ośrodek turystyczny. Dawniej była to jednak prosta wioska rybacka. Ślady tej przeszłości widoczne są do dzisiaj w architekturze budynków w centrum Helu. W wielu miejscach jeszcze możemy podziwiać zabytkowe, XIX-wieczne domy rybackie.





Spacerując przez centrum miasta dochodzimy do usytuowanego nieopodal dworca PKP Pomnika Obrońców Helu. Upamiętnia wszystkich tych, którzy walczyli o Ojczyznę podczas kampanii wrześniowej 1939 roku. 
Obok drugi pomnik, w formie kotwicy. Ten z kolei upamiętnia 9 Flotyllę Obrony Wybrzeża im. kontradmirała Włodzimierza Steyera. Kotwica pochodzi z ORP Mewa, okrętu który służył w 13 Dywizjonie Trałowców 9 Flotylli Obrony Wybrzeża. Tym statkiem płynął papież Jan Paweł II podczas swojej pielgrzymki do Ojczyzny w 1987 roku.




Na koniec idziemy jeszcze do Parku Wydmowego, by po drewnianych kładkach pospacerować wśród typowej, nadmorskiej roślinności z widokiem na cały Hel.


JASTARNIA


Wracamy do samochodu i ruszamy w drogę... powrotną, bo tak trzeba powiedzieć. Dalej przecież nie da się jechać 😉. Kolejny przystanek mamy w Jastarni, chyba równie znanym ośrodku turystycznym na półwyspie, co Hel. Tu kierujemy się do nieco schowanej pośród drzew latarni morskiej. To bardzo nietypowa budowla. Ma tylko nieco ponad 13 metrów wysokości, co czyni ją najmniejszą latarnią morską na polskim wybrzeżu Bałtyku. Dzięki temu jednak, iż znajduje się na wzniesieniu, wysokość jej światła to aż 22 metry nad poziomem morza. Ciekawa jest jej historia. Jak czytamy na tablicy, do budowy wykorzystano element wieży, na której zainstalowane było akustyczne urządzenie ostrzegawcze nieopodal latarni Stilo. Na tej stalowej kolumnie zamontowano źródło światła. I tak powstało to, co możemy oglądać dzisiaj.


Wąskimi uliczkami Jastarni przechodzimy do Kościoła Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny. Ta wybudowana w pierwszej połowie XX wieku świątynia zwana jest Kościołem Rybackim. I faktycznie, oglądając zdobienia kościelnego wnętrza nie da się uciec od skojarzeń z rybakami i rybołówstwem. Muszle i ryby namalowane na ścianach, wyrzeźbione ryby na ławach, żyrandole w kształcie kotwicy, kinkiety na kształt żaglówek, ale przede wszystkich ambona.





Ambona budzi niewątpliwie największe skojarzenia z charakterem regionu. Ma kształt łodzi kołyszącej się na wzburzonych falach morskich. Trzeba przyznać, że jest piękna!





Nieopodal kościoła znajduje się zabytkowa Chata Rybacka z 1881 roku. Zbudowana została z drewna, które morze wyrzuciło na brzeg. Skąd drewno w morzu? Ano pochodzi z rozbitych okrętów. Wewnątrz chaty znajduje się niewielkie muzeum. A co najważniejsze, jest ono jeszcze czynne. Do wejścia zapraszają dwie starsze panie rozmawiające między sobą po kaszubsku. Nic z tego nie rozumiemy 😅.




Na wystawie obejrzeć można dawny sprzęt rybacki oraz wystrój i sprzęty tradycyjnej, kaszubsko-pomorskiej izby.




Na ścianie dostrzegamy tłumaczenie na język kaszubski modlitwy "Ojcze nasz". Jak my to czytamy, to coś rozumiemy. Ale mocno obawiamy się, że gdyby czytał to Kaszub, to nic byśmy nie wiedzieli.


Wizytę w Jastarni kończymy w kawiarni, gdzie ponownie tradycji musi stać się zadość. Skoro jesteśmy nad morzem, to gofra trzeba zjeść 😁.


Ruszamy w dalszą drogę. Daleko jednak nie jedziemy, bo zaledwie 3 kilometry od centrum Jastarni robimy kolejny przystanek. Zjeżdżamy z głównej drogi prowadzącej przez Półwysep Helski na parking. Znajdujemy się przy Skansenie Fortyfikacji Ośrodka Oporu "Jastarnia". Idziemy pooglądać bunkry. Jak już wspomnieliśmy podczas wizyty w Helu, te betonowe budowle bardzo związane są z historią Półwyspu Helskiego. Wchodzimy na żółty szlak pieszy, który oprowadzi nas po kilku takich zabytkach.


Zgodnie z przebiegiem szlaku, najpierw idziemy wzdłuż głównej drogi, by na pasach przejść na drugą jej stronę. Do celu kieruje wielka tablica. Wchodzimy do lasu. Ścieżka doprowadza nas do pierwszego bunkra. To schron Sabała.



Wędrujemy dalej. Teraz poza żółtymi znakami szlaku, do celu prowadzą również tablice. Zbliżamy się do plaży. Tuż przed nią znajduje się, schowany jeszcze w lesie, kolejny betonowy bunkier. To schron Saratoga.



Pokonujemy kilka stopni schodów i schodzimy na plażę. Słońce już chyli się ku zachodowi, powoli zaczyna robić się szaro. To jednak nie przeszkadza nam, by dokładnie obejrzeć schron Sęp. Wszystkie trzy, które spotkaliśmy na swojej trasie to Ciężkie Schrony Bojowe. Były częścią dawnego Rejonu Umocnionego Hel. Sęp jednak jest najpotężniejszy, a grubość jego ścian dochodzi do ponad 3 metrów. 


Schron znajduje się na północnym wybrzeżu Półwyspu Helskiego. To oznacza, że mamy stąd widok nie tylko na puste o tej porze dnia plaże, ale również na otwarte wody Bałtyku. Dzisiaj można się tu rozmarzyć, ale w czasach gdy schrony były użytkowane, to właśnie od strony wody nadciągało ogromne niebezpieczeństwo.




Wracamy na parking. Przekraczamy ostrożnie jedyną na półwyspie linię kolejową i ponownie na pasach przechodzimy na drugą stronę drogi. Zanim jednak udamy się w drogę powrotną, postanawiamy podejść na plażę południową.


Plaża po południowej stronie Półwyspu Helskiego prezentuje się cudownie w promieniach zachodzącego słońca. Ale pięknie trafiliśmy 😍.





Zauroczeni pięknym zachodem słońca ruszamy w drogę powrotną. Co będziemy robić jutro okaże się rano. Niestety zapowiadane są poranne opady deszczu, więc zależnie od aktualnej sytuacji pogodowej zdecydujemy o atrakcjach 👉dnia jutrzejszego.

POZDRAWIAMY

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz