To co na Kaszubach najpiękniejsze.
KASZUBY 2022 - dzień piąty
Po porannej wizycie 👉w Muzeum Kaszubskim imienia Franciszka Tredera w Kartuzach jedziemy do ponoć najpiękniejszego rejonu Kaszub. Już
sama nazwa Szwajcaria Kaszubska wiele mówi. Jednak czy jest zasłużona? Zaraz
się o tym przekonamy.
Kierujemy się z Kartuz
na północny zachód do miejscowości Mirachowo. To już teren Kaszubskiego Parku
Krajobrazowego. Z Mirachowa wspinamy się trochę pod górę do Leśniczówki
Mirachowo. Przy niej jest parking, na którym chcemy zostawić samochód. Według
mapy mamy dwie drogi dojazdowe. Pierwsza wiedzie ulicą Podgórną, druga nazywa
się Do Leśniczówki. Asfaltowa jest druga droga, przez co decydujemy się nią
jechać. Niestety szybko okazuje się, że asfalt to może kiedyś był, teraz są
liczne dziury. Na szczęście udaje nam się bezpiecznie dojechać na miejsce. Na
parkingu rozpoczyna się czerwony szlak pieszy o ciekawie brzmiącej nazwie
„Tajemnice Lasów Mirachowskich”. Okrąża pętlą Jezioro Lubygość i wraca z
powrotem pod leśniczówkę. Ruszamy jego śladem. Dodatkowo w orientacji pomagają
znaki namalowane na kamieniach.
Szybko
dochodzimy do brzegów Jeziora Lubygość. Cała jego powierzchnia wraz z
otoczeniem chroniona jest dzięki utworzeniu na tym terenie Rezerwatu Przyrody
„Lubygość”. Niezwykle malowniczy akwen.
Kierujemy
się na północny brzeg jeziora, gdzie za wskazaniami czerwonego szlaku docieramy
do niezwykłego miejsca. To Groty Mirachowskie. Swym wyglądem mocno przypominają
nam 👉Groty Mechowskie, które odwiedziliśmy pierwszego dnia wyjazdu. Ich
pochodzenie jest jednak nieco inne. Tu bardziej zauważalny jest wpływ
człowieka, który poprzez pobliskie żwirownie wybrał żwir. Z tego powodu
nastąpiło zapadnięcie się luźniejszych warstw. Na powierzchni pozostała jedynie górna warstwa, zwana zlepieńcem żwirowym, która wsparta na kolumnach tworzy swego rodzaju strop nad
zapadliskiem. I tak powstało coś na wzór groty, jaką możemy obserwować dzisiaj.
Pomijając
fakt, że znajdujemy się na terenie rezerwatu przyrody i schodzenie ze szlaku
jest zabronione, to podchodzenie do groty jest dodatkowo zakazane ze względu na
możliwość dalszego osuwania się podłoża. To wciąż pracujący teren.
Idziemy
dalej, trzymając się niezmiennie czerwonych znaków. Mniej więcej w połowie
długości jeziora szlak odbija w prawo, kierując nas nieco pod górę. Dochodzimy
do metalowego krzyża, a w głębi lasu dostrzegamy coś jakby zejścia do podziemi.
To
Bunkier Tajnej Organizacji Wojskowej „Gryf Pomorski” o nazwie „Ptasia Wola”.
Pochodzi z czasów II wojny światowej, dzisiaj stanowiąc miejsce pamięci. Tu w
1943 roku zginęli partyzanci należący do TOW „Gryf Pomorski”. W podziemia nie
uda nam się dzisiaj zejść, są zamknięte.
Skoro bunkier zamknięty, nic tu po nas, czas iść dalej. Szlak nie wraca póki co nad brzeg jeziora, a wysoką skarpą
prowadzi w kierunku punktu widokowego Szczelina Lechicka.
Widok
jest bardzo adekwatny do nazwy. Dosłownie przez szczelinę między drzewami
możemy spojrzeć na położone niżej tereny. Pomiędzy ogromem zieleni dostrzegamy w oddali niebieską plamę. To zapewne wody niewielkiego Jeziora Kocenko.
Ruszamy
w drogę powrotną. Teraz szlak poprowadzi nas po południowej stronie jeziora. By
się tam znaleźć musimy jednak zejść kilkadziesiąt metrów niżej. Na rozdrożu
leśnych dróg spotykamy słupek z wymalowanym polskim przysłowiem,
przypominającym o przemijaniu ludzkiego życia i trwałości otaczającej nas
przyrody.
Z
pięknym widokiem na trochę już jesienną aurę Jeziora Lubygość wracamy na
parking przy Leśniczówce Mirachowo. Wykorzystując wygodną altanę z drewnianym
stołem i ławami robimy późne drugie śniadanie. Niebawem ruszamy w dalszą drogę
po Kaszubskim Parku Krajobrazowym. Jedziemy w usytuowane nieco bardziej na
południu jego rejony. Tym razem zjeżdżamy ulicą Podgórną, by uniknąć ponownego przejazdu po dziurawym asfalcie. Choć to żwirowa droga, okazuje się dużo wygodniejsza.
W trasie przez Kaszubski Park Krajobrazowy prowadzi
nas Droga Kaszubska. Ta zainicjowana przez działacza społecznego Bernarda
Szczęsnego trasa turystyczna, wiedzie przez najpiękniejsze rejony parku. Swój początek ma w miejscowości Garcz i dalej klucząc między
jeziorami prowadzi kolejno przez kaszubskie wsie Chmielno, Zawory, Ręboszewo, Brodnicę Dolną i Ostrzyce, mija szczyt Wieżycy i kończy się na skrzyżowaniu z drogą krajową numer 20.
Drogą
Kaszubską dojeżdżamy do Chmielna, kaszubskiej wsi położonej malowniczo nad
Jeziorami Białe i Kłodno. Nie planowaliśmy tu zatrzymywać się, jednak widząc
taki uroczy krajobraz bez zastanowienia stajemy na parkingu. Ale nie tylko
widoki, bo naszą uwagę przyciąga od razu stary, ceglany budynek. Podchodzimy
bliżej, by odczytać napis na fasadzie budynku „Ceramika Kaszubska
Franciszek Necel”. Wyroby ceramiczne to kolejna rzecz, z której
słyną Kaszuby. Idziemy sprawdzić czy można coś tu zobaczyć, coś zwiedzić 😁.
Okazuje
się, że pracownia jest nadal funkcjonującym przedsiębiorstwem. A prowadzi ją
rodzina Neclów, która od 10 pokoleń zajmuje się tym rzemiosłem. W Chmielnie wszystko
zainicjował w 1897 roku Franciszek Necel. Stąd napis z jego imieniem na
fasadzie budynku. Co więcej, pracownię można zwiedzić, a nawet przyglądnąć się codziennej
pracy garncarzy, bo tak nazywa się ten fach.
Zaczynamy
od sali wystawowej, gdzie prezentowanych jest wiele różnych lokalnych wyrobów.
Tu również możemy poznać rodzaje dekoracji, którymi przyozdabia się ceramikę.
Do wyboru mamy aż siedem różnych motywów.
Kolejno
przechodzimy do pracowni. Tu mamy pokaz na żywo tworzenia ceramicznego
naczynia. To wydaje się aż niemożliwe w jak krótkim czasie można ze zwykłego
kawałka gliny stworzyć tak piękną rzecz.
Oczywiście
taki świeżo zrobiony dzbanek musi jeszcze wyschnąć, trzeba go ozdobić i wypalić
w piecu, by uzyskać finalny produkt.
Dzisiaj
wypala się w piecach elektrycznych. Dawniej jednak wszystko działo się w takich
tradycyjnych, jaki mamy okazję właśnie oglądać.
Wizytę
w pracowni ceramiki kończymy zakupem malutkiego wazonika, który w domu na półce
nie tylko będzie zdobił wnętrze, ale również będzie nam przypominał o
kaszubskich tradycjach. Przechodzimy w końcu nad jezioro, którego urok zatrzymał
nas w Chmielnie na dłużej.
Po krótkim spacerze nabrzeżem Jeziora Białego ruszamy dalej. Klucząc między następnymi jeziorami osiągamy kolejną miejscowość na Drodze Kaszubskiej - Ręboszewo. Tu jednak,
zanim udamy się na widokowy szczyt, zasiadamy wygodnie w restauracji serwującej
lokalne przysmaki. Zamawiamy zapiekankę kaszubską.
W pełni najedzeni możemy iść dalej. Okazuje się jednak, że stąd nie dojdziemy do interesującego nas miejsca. Pozmieniali się właściciele ziem i przejście jest niemożliwe. Ale kelnerki podpowiadają nam, że możemy spróbować od drugiej strony. I tak też czynimy. Przejeżdżamy ulicą Słoneczną w Ręboszewie kilkaset metrów na północ, by skręcić ostro w prawo, w prowadzącą na szczyt drogę. Wyłożona z betonowych płyt, umożliwia wjazd na samą górę. I tak dojeżdżamy pod sam drewniany wiatrak na szczycie Góry Sobótka, mającej zaledwie 213 metrów nad poziomem morza.
Wewnątrz wiatraka znajduje się kawiarnia, jednak dzisiaj nieczynna. Nie ona na szczęście była naszym celem, a wspaniały widok jaki rozciąga się z tego miejsca. Cudowna panorama na otaczające nas liczne jeziora Kaszubskiego Parku Krajobrazowego 😍.
Dostrzegamy
również najwyższy szczyt w okolicy, czyli Wieżycę. To mierzące 329 metrów nad
poziomem morza wzniesienie jest również najwyższe na całym Niżu
Europejskim. Byliśmy tam 👉w sierpniu 2021 roku.
Wracamy
do Kartuz, gdzie nocujemy. Zanim jednak udamy się do naszej kwatery, podjeżdżamy
na kartuską ulicę Chmieleńską, skąd podchodzimy kawałek do Ławki Asesora. To punkt
widokowy na niemal całe miasto. Nazwa pochodzi od asesora sądowego, który
przychodził w to miejsce, by z ustawionej tutaj ławki napawać się pięknym
widokiem. W panoramie dominują oczywiście kościoły. I tak najbardziej z lewej
możemy dostrzec dach kartuskiej kolegiaty. Na wprost za to centrum miasta z
dominująca wieżą Kościoła św. Kazimierza. Oba obiekty 👉odwiedziliśmy w dniu wczorajszym, podczas popołudniowego spaceru po Kartuzach. A bezpośrednio pod
nami wody Jeziora
Karczemnego.
Ze
wzgórza gdzie siedzi asesor schodzimy po wielu schodach na Promenadę Asesora, ciągnącą
się wzdłuż jeziora. Chcemy podejść do jeszcze jednego pomnika. To rzeźba Rybaka
z kotem. Nie da się ukryć, że mocno wiąże się z Kaszubami, a nawiązuje do
łowiących na jeziorach rybaków klasztoru kartuzów.
Wracamy
do asesora. Teraz musimy pokonać całe schody w górę. Przejeżdżamy do centrum Kartuz. Trzeba kupić jeszcze tabakę, by w domu móc przypomnieć sobie zapach i moc prawdziwych Kaszub 😉.
A tabakierę, choć nie z bydlęcego rogu, a ceramiczną kupimy u naszej gospodyni, do której udajemy się niezwłocznie po powrocie do kwatery. Cały czas jesteśmy pod dużym wrażeniem tego pięknego miejsca. Tu
naprawdę każdy detal przypomina nam w jakim regionie Polski się znajdujemy. Niestety to ostatnia noc
na Kaszubach, a już jutro ruszamy 👉w drogę powrotną do domu.
POZDRAWIAMY☺