niedziela, 13 czerwca 2021

Muzeum Treblinka i miasto Pułtusk

Miejsce kaźni w strugach deszczu i powrót do Poznania z przerwą w Pułtusku.

MAZURY i PODLASIE - DZIEŃ 11:

Tę ostatnią noc naszego mazursko-podlaskiego objazdu spędziliśmy w Siemiatyczach. Cały wczorajszy wieczór i pewnie jeszcze w nocy padało. Oj, jak dobrze, że pogoda umożliwiła nam odwiedzenie 👉Świętej Góry Grabarki. Chodzenie w intensywnym deszczu nie należałoby do przyjemnych.
Dzisiejszy dzień powitał nas dużo chłodniej, niż było w minionym tygodniu. Na szczęście nie pada deszcz, choć utrzymuje się pełne zachmurzenie. Wymeldowujemy się z mieszkania, bo takowe mieliśmy wynajęte, i ruszamy w drogę. A wiedzie ona teraz już nieustannie na zachód.
O ile początkowo trasa mija w sprzyjających okolicznościach przyrody, momentami nawet zza gęstych chmur przebija nieśmiało słońce, o tyle im bliżej mamy do Treblinki, naszego kolejnego celu, robi się coraz ciemniej. Aż w końcu zaczyna znowu padać deszcz. Przez ostatni tydzień mieliśmy cały czas piękną, słoneczną, niekiedy wręcz upalną pogodę i komu to przeszkadzało 😁. Ale mimo wszystko zdecydowanie lepiej, że pada teraz niż wcześniej, gdy chodziliśmy na przykład po parkach narodowych.
W strugach intensywnie padającego deszczu dojeżdżamy do miejscowości Treblinka, gdzie na terenie byłego niemieckiego nazistowskiego obozu zagłady i obozu pracy znajduje się Muzeum Treblinka.


Dojeżdżamy na muzealny parking. Szybko podbiegamy pod osłoniętą daszkiem kasę i zakupujemy bilety wstępu. Tu dowiadujemy się, że zwiedzanie mamy rozpocząć od budynku Muzeum, a następnie, ze względu na pogodę, będziemy mogli objechać swoim samochodem teren obozu. Bardzo pozytywna inicjatywa ze strony Muzeum, za którą uprzejmie dziękujemy i ruszamy zgodnie z przedstawionym planem.
Osłonięci parasolami udajemy się na obejrzenie wystawy w budynku Muzeum. Prezentowana tam jest historia obu obozów. Wśród eksponatów możemy zobaczyć to, co udało się odkryć podczas prowadzonych w minionych latach badań archeologicznych. A dlaczego obu obozów?
Otóż w Treblince znajdował się Karny Obóz Pracy Treblinka I oraz Obóz Zagłady Treblinka II.


Jak możemy odczytać w Muzeum Karny Obóz Pracy Treblinka I został założony przez Niemców latem 1941 roku przy istniejącej kopalni żwiru. Zajmował obszar około 17 hektarów, na którym więziono głównie Polaków i Żydów. Pobyt w obozie, w skrajnych warunkach głodu i terroru, kończył się najczęściej śmiercią. Jednorazowo na terenie obozu więzionych było od 1000 do 2000 osób. Więźniowie pracowali w żwirowni, na stacji kolejowej w Małkini, a także wykonywali prace melioracyjne w dolinie Bugu. Część z nich zatrudniona była również w obozowych warsztatach. Do czasu likwidacji Karnego Obozu Pracy w lipcu 1944 roku, łącznie przeszło przez niego około 20 000 więźniów, z czego około 10 000 osób poniosło śmierć. 
W połowie 1942 roku, w sąsiedztwie obozu pracy, Niemcy wybudowali Obóz Zagłady Treblinka II. Jego celem była przede wszystkim eksterminacja ludności żydowskiej. Podobnie jak Karny Obóz Pracy, ten również zajmował teren około 17 hektarów. Obsługę stanowiło około 30-40 Niemców i Austriaków, którzy do pomocy mieli kompanię 100-120 strażników, głównie pochodzenia ukraińskiego. Pierwszy transport ludzi przybył na teren Obozu Zagłady 23 lipca 1942 roku i stanowili go Żydzi przywiezieni z warszawskiego getta. Jak to miało miejsce wówczas w miejscach taki jak to, ludzi uśmiercano w komorach gazowych. Nieco po ponad roku od utworzenia, bo w listopadzie 1943 roku, obóz został zlikwidowany. Niewątpliwie przyczynił się do tego bunt, jaki wybuchł wśród więźniów w sierpniu tegoż roku. Wówczas to miejsce kaźni zostało częściowo zniszczone. Szacuje się, że na terenie Obozu Zagłady w Treblince śmierć poniosło około 800 tysięcy Żydów z wielu krajów europejskich.

Po obejrzeniu wystawy wracamy na parking i ruszamy w objazd po plenerowej części Muzeum Treblinka. Na początek dojeżdżamy pod symboliczną bramę główną obozu. Z naszej prawej strony dostrzegamy betonowe podkłady kolejowe. Parasole w dłoń i w drogę!



Podkłady kolejowe doprowadzają nas na rampę kolejową. Wszystko razem stanowi symboliczne upamiętnienie trasy pociągu, który przywoził więźniów do obozu. A tu na rampie wkraczali na drogę śmierci.


Z rampy podążamy wybrukowaną drogą śmierci prowadzącą do komór gazowych.


Dzisiaj znajduje się tutaj pomnik wykonany z granitowych bloków. Jego budowa stanowi nawiązanie do Ściany Płaczu w Jerozolimie. A przed pomnikiem duży granitowy blok z napisem w wielu językach: "Nigdy więcej". Pomnik jest symbolicznym grobowcem wszystkich ludzi, którzy zginęli na terenie Obozu Zagłady Treblinka II.




Wokół pomnika ustawionych jest mnóstwo kamieni. Symbolizują one żydowskie macewy, a napisy na nich odzwierciedlają miasta, z których pochodzili więźniowie.


Natomiast za pomnikiem odnajdziemy czarny prostokąt. To upamiętnienie obozowego krematorium.


W lejących się z nieba strugach deszczu wracamy do samochodu. Przedzierając się przez błota i kałuże żwirowej drogi przejeżdżamy około 2 kilometrów na teren byłego Karnego Obozu Pracy Treblinka I. Z lewej mijamy teren żwirowni, stanowiącej wówczas miejsce niewolniczej pracy więźniów.




Z zabudowań Karnego Obozu Pracy Treblinka I możemy dzisiaj oglądać jedynie ruiny. Po likwidacji obozu przez Niemców w 1944 roku, baraki spalono, a całą dokumentację dotyczącą obozu zniszczono.









Przed nami jeszcze około 0,5-kilometrowy przejazd do najmniej przyjemnego miejsca związanego z Karnym Obozem Pracy Treblinka I.


Miejsce straceń, bo tu dojechaliśmy, to obszar, na którym grzebano zwłoki więźniów zmarłych w trakcie niewolniczej pracy oraz rozstrzeliwano rannych i wycieńczonych. Tu również śmierć ponieśli oskarżeni o obozowe wykroczenia. Dzisiaj pamięć o tych ludziach upamiętnia symboliczny pomnik.








Na tym kończymy nasze objazdowe zwiedzanie Muzeum Treblinka. Deszcz nie ustępuje, cały czas musimy chować głowy pod parasolem. Wracamy do samochodu, którym opuszczamy teren byłego niemieckiego nazistowskiego obozu zagłady i obozu pracy w Treblince. W strugach deszczu kierujemy się dalej na zachód, w kierunku Poznania. Mamy w planie jeszcze wizytę w jednej miejscowości, ale czy warto tam wstępować w takiej pogodzie?

Na odcinku nieco ponad 70 kilometrów, jaki przebyliśmy z Treblinki do Pułtuska, naszego ostatniego celu, pogoda zmieniła się diametralnie. Nie tylko przestał padać deszcz, ale również chmury ustąpiły miejsca błękitnemu niebu i wyszło piękne słońce. W takich okolicznościach postanawiamy zatrzymać się i zwiedzić jeszcze to miasteczko. Dojeżdżamy na rynek, gdzie na parkingu zostawiamy samochód. Udajemy się na spacer po Pułtusku.
Niewątpliwie sercem pułtuskiego rynku jest XV-wieczny ratusz zwieńczony dobudowaną nieco później, bo w wieku XVI, wieżą. Ratusz w oryginalnej formie jednak nie przetrwał, a to co widzimy dzisiaj, zawdzięczamy odbudowie z początku XX wieku. Obecnie w ratuszu ma swoją siedzibę Urząd Miejski, a wnętrza wieży zajmuje Muzeum Regionalne.



Spoglądając spod ratusza na drugi kraniec rynku dostrzeżemy Bazylikę kolegiacką Zwiastowania Najświętszej Maryi Panny. Ruszamy w kierunku świątyni.


Pułtuska bazylika ufundowana została w połowie XV wieku przez płockiego biskupa Pawła Giżyńskiego. Współcześnie, zaraz po płockiej katedrze, stanowi drugą w hierarchii świątynię na terenie diecezji płockiej. A co znamienite, zaliczona została w 2018 roku do grona Pomników Historii Polski w ramach akcji "100 Pomników Historii na stulecie odzyskania niepodległości". Idziemy do środka.


Wejście do środka bazyliki okazuje się jednak niemożliwe. Możemy jedynie zza krat spojrzeć na wnętrze trójnawowej świątyni.




Zza kościelnego muru spoglądamy teraz na rynek. Stąd doskonale widoczny jest budynek ratusza z wieżą.


Przez rynek, mijając ratusz, dochodzimy na drugi jego kraniec. Tu usadowił się wygodnie na ławeczce polski wokalista i kompozytor Krzysztof Klenczon, który 14 stycznia 1942 roku przyszedł na świat właśnie w tym mieście. Dla upamiętnienia, od 2013 roku w Pułtusku organizowany jest festiwal poświęcony twórczości tego muzyka.



Na koniec naszej wizyty w Pułtusku idziemy do jednej z restauracji na ciepły obiad. Przyda się coś zjeść przed ostatecznym powrotem.

No i tak dobiegła końca nasza mazursko-podlaska wyprawa. A przy okazji odwiedziliśmy również Warmię i Mazowsze. Teraz kierujemy się na południe, do Warszawy, by jak najszybciej osiągnąć drogę szybkiego ruchu S8 i dalej autostradę A2. To najszybsza i najwygodniejsza droga powrotna do Poznania. Wczesnym wieczorem docieramy do domu.


Za nami 11 dni spędzonych w podróży po północno-wschodnich rejonach naszej pięknej Polski. Przejechaliśmy około 2500 kilometrów, zobaczyliśmy wiele pięknych miejsc zarówno pod względem architektonicznym, jak i przyrodniczym. Pomniki Historii, liczne Miejsca Pamięci Narodowej, wielkie konstrukcje III Rzeszy, trójstyki granic i najwyższe szczyty województw, miejsca kultu wielu religii, spotkania ze zwierzętami, a przede wszystkim malownicze i cudowne krajobrazy - wszystko to zobaczyliśmy podczas tych minionych 11 dni! Aż nie chce się teraz wracać do codziennej rzeczywistości. Ale niestety trzeba! A na pocieszenie może zaplanujemy kolejny wspaniały wyjazd 😏.

POZDRAWIAMY

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz