sobota, 5 czerwca 2021

Piramida w Rapie, Gołdap oraz Wiadukty w Kiepojciach i Stańczykach

Coraz dalej na północ, coraz dalej na wschód.

MAZURY i PODLASIE - DZIEŃ 3 – ciąg dalszy:

Wizytą przy 👉Śluzach Leśniewo zakończyliśmy wojenny akcent naszego wyjazdu. Jedziemy dalej na północny-wschód do miejscowości Rapa. Co tu jest ciekawego?
Informuje o tym stojący przy drodze znak. Zostawiamy samochód na parkingu i ruszamy za wskazaniem drogowskazu. Cel krótkiej wędrówki widoczny jest z daleka.



Piramida w Rapie to nic innego jak grobowiec rodziny von Fahrenheid, wybudowany na początku XIX wieku. Stanowi atrakcję dzięki kształtowi nawiązującemu do egipskich budowli.



Po krótkiej wizycie w Rapie jedziemy dalej na wschód. Dojeżdżamy do miejscowości Gołdap. Z daleka zauważamy wysoką wieżę. To dawna wieża ciśnień, która była częścią miejskiej sieci wodociągowej. Dzisiaj przekształcona w kawiarnię jest doskonałym punktem widokowym. Wchodzimy na górę.




Gołdap jest miastem, które może poszczycić się tytułem uzdrowiska. Skoro uzdrowisko to są i tężnie. Wdychamy głęboko solankowe powietrze.









Cisza i spokój panuje w tym najdalej na północ położonym mazurskim mieście. Czas jednak ruszyć w dalszą drogę, kolejne atrakcje przed nami.
Jedziemy dalej na wschód do miejscowości Dubeninki, gdzie mamy zarezerwowany nocleg na dzisiejszą noc. Szybko meldujemy się w wynajętym pokoju i chcemy ruszyć do jeszcze dwóch punktów zaplanowanego programu. Gospodarz zachęca nas do rozpalenia ogniska. Mimo początkowej niechęci, spowodowanej napiętym harmonogramem, ostatecznie decydujemy się na kolację z ogniska. Ruszamy do sklepu po kiełbaski. Zanim jednak wrócimy z nimi do naszej kwatery, jedziemy kilka kilometrów dalej na wschód do miejscowości Kiepojcie. Tu zjeżdżamy z głównej asfaltowej drogi w lewo, w jej żwirowy odpowiednik, by po chwili dojechać do wiaduktu kolejowego na nieczynnej już linii Botkuny-Żytkiejmy.


Jedziemy dalej żwirową drogą, która doprowadza nas do drewnianej rzeźby Chrystusa. Tuż za nią skręcamy w lewo i niebawem naszym oczom ukazują się dwa wiadukty kolejowe. Wysokie na 15 metrów, długie na 50 metrów, każdy po trzy przęsła, stanowią dzisiaj piękną, choć mało znaną atrakcję turystyczną.




Wracamy do asfaltowej drogi, którą dalej na wschód kierujemy się ku tym najbardziej znanym wiaduktom. Dojeżdżamy na parking w miejscowości Stańczyki, skąd doskonale widoczny jest cel naszej wizyty tutaj. Ruszamy w ich kierunku. Nie uchodzimy daleko, gdy zatrzymujemy się przy stoisku z kolorowymi regionalnymi wyrobami. Naszym łupem padają, tradycyjnie już, ręcznie malowane magnesy na lodówkę. Ozdobią nie tylko naszą kuchnię, ale również kuchnie naszych bliskich. Są piękne 😍.


Wiadukty w Stańczykach, zwane również Akweduktami Puszczy Romnickiej, są pozostałością po linii kolejowej Gołdap-Żytkiejmy. Wybudowane zostały w latach 1917-1918 nad doliną rzeki Błędzianka. Pociągi kursowały tędy do 1945 roku, kiedy to żołnierze Armii Czerwonej rozebrali linię.
Dzisiaj możemy się przejść mostami w obu kierunkach oraz zejść na dół, nad rzekę Błędziankę, by podziwiać wspaniałe budowle z dołu. Nie możemy oprzeć się wrażeniu, iż mosty bardzo przypominają znane rzymskie akwedukty. Te jednak w nieco innym zostały wybudowane charakterze 😉.


Z wiaduktu dostrzegamy wieżę widokową we wsi Stańczyki.








Wracamy na parking. Po drodze mijamy stoisko z tradycyjnymi podlaskimi słodkościami. Chcemy kupić sękacza, jednak ten już się skończył. Pozostały mrowiska, a tego jeszcze nie próbowaliśmy. Ja co prawda mam średnią ochotę na coś innego niż sękacz, na szczęście Marta decyduje się kupić to "coś". Szybko okazuje się, że to kruche ciasto a'la faworki, oblane miodem oraz obsypane makiem i rodzynkami jest... przepyszne 😋. Jem i ja, aż mi się uszy trzęsą 😁.
Z parkingu pod Stańczykami ruszamy w drogę powrotną do Dubeninek. Zatrzymujemy się jeszcze na krótką wizytę pod widzianą wcześniej wieżą. Wspinamy się na górę, skąd mamy piękne widoki nie tylko na wiadukty.





Zauważamy ciekawą tablicę, która przybliża nam zróżnicowanie terenu i wzajemne usytuowanie mostów i wieży.


Teraz już wracamy bezpośrednio do naszej kwatery w Dubeninkach. Zgodnie z planem rozpalamy ognisko, nad którego płomieniami smażymy kiełbaski. Pyszna, choć nieplanowana kolacja, po której pozmywać pomaga nam jeden z tubylców 😁.




Czas na odpoczynek i sen przed jutrzejszym dniem pełnym kolejnych atrakcji. Na początek 👉udamy się na granicę.

POZDRAWIAMY

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz