piątek, 13 czerwca 2025

Kuressaare - stolica wyspy Saaremaa (Estonia)

Jeden z najważniejszych ośrodków turystycznych w Estonii.

SZLAKIEM KRAJÓW BAŁTYCKICH - LITWA, ŁOTWA, ESTONIA - DZIEŃ 7


Po wczorajszym poznaniu 👉wschodniej części Saremy, dzisiaj wyruszamy na południowy kraniec tej największej estońskiej wyspy. Najpierw jednak udamy się na spacer po jedynym mieście na wyspie, które jest zarazem jej stolicą - na spacer po Kuressaare. W hotelu położonym blisko centrum spędziliśmy dzisiejszą noc, jednak by nie tracić czasu na przejścia podjeżdżamy ten kawałek samochodem. Jak jednak szybko się okaże nie miało to sensu, bo i tak wróciliśmy w międzyczasie pieszo do hotelu 😅.
Podjeżdżamy na bezpłatny parking usytuowany niemal w samym sercu starówki (58°14'59.9"N 22°29'03.6"E) i dalej już pieszo kierujemy się na zamek - niewątpliwie największą atrakcję Kuressaare. Po drodze zauważamy, że choć mamy już połowę czerwca, tu dopiero kwitnie bez. Nic w tym jednak dziwnego. Znajdujemy się znacznie dalej na północy Europy, gdzie chłodniejszy klimat opóźnia wegetację roślin w porównaniu z naszym Poznaniem.


Zamek w Kuressaare wybudowano już w XIII wieku i pełnił wówczas funkcję biskupiej rezydencji. Nieco później, bo w XV wieku dobudowano otaczającą zamek twierdzę, która w wiekach późniejszych została zamieniona w wał ziemny z narożnymi bastionami. Całość otoczono fosą. Współcześnie zamek w Kuressaare uchodzi za jedyną w pełni zachowaną średniowieczną warownię w krajach bałtyckich.


Przez drewniany most wchodzimy ponad wodami otaczającej zamek fosy na teren warowni. Można tu spacerować za darmo, płatne jest jedynie zwiedzanie zamkowych wnętrz.



Można również wejść na wał ziemny otaczający zamek, skąd mamy przepiękny widok nie tylko na warownię, ale również na wody Zatoki Ryskiej, nad którą leży miasto Kuressaare.






Wałami przechodzimy w kierunku zamkowego dziedzińca. Tu znajduje się makieta całej fortecy. Nie można oprzeć się wrażeniu, że swym wyglądem bardziej przypomina fort niż taki typowy zamek.



Idziemy zobaczyć zamkowe wnętrza. Dziś są one siedzibą Muzeum Twierdzy Kuressaare, prezentującej historię nie tylko samego zamku, ale również Saremy, jak i całej Estonii od czasów najdawniejszych, aż po współczesność. Co ciekawe, wiele eksponatów musiało pozostać ukryte w czasach władzy radzieckiej i dopiero po odzyskaniu przez Estonię niepodległości w 1991 roku ujrzało ponownie światło dzienne. Aktualnie normalny bilet wstępu kosztuje 12 €.



Co może dziwić, biskupi mieszkający na zamku nie opływali w luksusy. Dominowała tu raczej surowość i prostota. Największym luksusem było ogrzewanie. Do tego celu nagrzewano kamienie, które następnie oddawały ciepło, a to samoczynnie unosiło się do góry, ogrzewając kolejne pomieszczenia. Po dziś dzień zachowały się oryginalne kanały powietrzne, którymi ciepło docierało na wyższe kondygnacje.





Przechodzimy do zamkowej kuchni.





W swojej historii zamek był nie tylko siedzibą biskupów, ale pełnił również funkcję więzienia i wymiaru sprawiedliwości. Na drugim piętrze znajdowała się siedziba trybunału sprawiedliwości, gdzie wydawano wyroki. Skazanych zrzucano w głąb 20-metrowego szybu, na dnie którego czekały na nich głodne zwierzęta. Spacerujący w głębi szybu lew jest współcześnie wirtualnym zwierzęciem, ale daje wyobrażenie tragediom, jakie musiały się tu dziać.


Wirtualna jest również studnia, ale dawniej właśnie tak pozyskiwano wodę na zamku.


Kolejnym odwiedzonym przez nas pomieszczeniem jest zamkowa kaplica.







Przechodząc przez kolejne pomieszczenia warto zwrócić uwagę na przepiękne sklepienia zdobiące zamkowe wnętrza.


Przed nami ekspozycja przedstawiająca bogatą kolekcję drewnianych i kamiennych epitafiów, które niegdyś zdobiły groby i upamiętniały zmarłego. Prawdziwe dzieła sztuki!









Przechodzimy do czasów II wojny światowej i jej następstw, kiedy to Estonia była Socjalistyczną Republiką Radziecką.




Choć władze w Moskwie uważały Związek Radziecki za raj na ziemi, wielu decydowało się na ucieczkę z tej "krainy mlekiem i miodem płynącej". Niestety jak pokazują nam czasy współczesne, ponownie pojawiają się władcy, marzący o przywróceniu potęgi Związku Radzieckiego.







Bardzo ciekawa jest wystawa zdjęć prezentująca historię zamku. Choć na przestrzeni wieków obiekt nigdy nie został zniszczony - największe straty przyniósł rok 1711, kiedy to zamek ucierpiał podczas wielkiej wojny północnej - i tak konieczne było przeprowadzenie prac konserwatorskich. Pierwsze wykonano na początku XX wieku, kolejne na przestrzeni lat 1968-1985. Efekty widoczne są na zdjęciach.


A teraz wystawa etnograficzna, prezentująca tradycyjne stroje, w jakich dawniej chodzili Estończycy.




Widok Saremy utrwalony w 1940 roku przez estońskiego malarza Eerika Haamera.


Oto dwie najważniejsze gałęzie estońskiego przemysłu z czasów ZSRR. Rolnictwo i rybołówstwo - tym zajmowali się mieszkańcy tych ziem.



Na dachu zamku w Kuressaare znajduje się taras widokowy. Rozpościera się stąd wspaniały widok nie tylko na samą warownię, ale również na Zatokę Ryską.





Wracamy na wystawę. Teraz zobaczymy coś, co znane nam jest z dzieciństwa. Wiele spośród tych urządzeń gospodarstwa domowego pamiętamy. Jeśli nie z rodzinnego domu, to z domu naszych babć i dziadków.



Na najwyższym piętrze zamkowej wieży znajduje się kawiarnia. Poza kawą i ciastem oferuje coś, czego wiele kawiarni może jej pozazdrościć - cudowny widok na wody Zatoki Ryskiej. To w końcu najwyżej położona kawiarnia na Saremie! Z taką panoramą za oknem wszystko smakuje lepiej 😀.




Schodzimy z wieży na zamkowy dziedziniec, skąd przechodzimy do usytuowanego w suterenie pomieszczenia prezentującego wystawę łowiecką. Łosie, jelenie, dziki, wilki, rysie, a nawet niedźwiedzie - wszystkie te zwierzęta możemy spotkać w Estonii.






Na tym kończymy zwiedzanie zamkowych wnętrz. Wychodzimy poza grube mury twierdzy, a drewniane mosty przeprowadzają nas ponad wodami fosy.





Idziemy na starówkę, która swoje architektoniczne bogactwo zawdzięcza carskiemu wicegubernatorowi Inflant - Balthasarowi von Campenhausenowi. Ten rosyjski mąż stanu mieszkał w Kuressaare w latach 1783-1797, kiedy to powstało wiele klasycystycznych budynków, które możemy oglądać do dzisiaj.
Z zamku kierujemy się na ulicę Lossi, gdzie pod numerem 15 mamy pierwszy przykład budynku z tego okresu. Ten dodatkowo posiada portal, przywołujący na myśl styl gotycki, dobudowany w XIX wieku.


Po drugiej stronie drogi znajduje się również klasycystyczna prawosławna Cerkiew św. Mikołaja z 1790 roku.






Spacerując dalej ulicą Lossi w kierunku rynku mijamy kolejne ciekawe budynki. Warto zwrócić uwagę na położone naprzeciw siebie numery 6 i 7. Kamienne obramienia okien i pilastry, czyli wtopione w ścianę płaskie kolumny, to cechy charakterystyczne tych dwóch budynków.



Tuż za budynkiem pod numerem 7 znajduje się pomnik upamiętniający Estończyków poległych w latach 1918-1920, w walkach z Rosjanami i Niemcami o niepodległość kraju. Pierwszy obelisk został zniszczony przez władze radzickie po II wojnie światowej. Ten, który możemy oglądać dzisiaj powstał w 1990 roku.


Dochodzimy do budynku pod numerem 1, który od zawsze był siedzibą lokalnej władzy. Stąd też jego zadbany wygląd. 



Ulica Lossi doprowadza nas na niewielki rynek w Kuressaare. 



Głównym obiektem na rynku jest oczywiście ratusz. Choć jego historia sięga 1654 roku, z pierwotnej budowli niewiele się zachowało. To, co możemy oglądać dzisiaj to klasycystyczne i barokowe modyfikacje.




Z rynku w Kuressaare nie ważne, w którą stronę byśmy nie poszli, zawsze dojdziemy do morza 😁.


Rynek opuszczamy ulicą Turu, z której szybko skręcamy w prawo, w Kohtu. Tu znajdują się kolejne architektoniczne perły Kuressaare.



Przechodzimy na ulicę Torni, gdzie znajduje się ewangelicko-luterański Kościół św. Wawrzyńca. Jego historia sięga pierwszej połowy XVII wieku, jednak świątynia, którą możemy oglądać dzisiaj pochodzi z wieku XIX. Wcześniejsze dwa obiekty zostały strawione przez pożary kolejno w 1710 i 1828 roku.





Przy ulicy Torni znajduje się również siedziba szkoły muzycznej. Budynek usytuowany jest na rogu z ulicą Komandanti i niegdyś był domem Balthasara von Campenhausena - człowieka, którego już wspominaliśmy, któremu Kuressaare zawdzięcza swoje architektoniczne bogactwo.


A teraz wracamy do samochodu i ruszamy na południe wyspy Saaremaa, 👉na Półwysep Sõrve.

POZDRAWIAMY

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz