Wieża ariańska, miasto Mikołaja Reja i kopalnia kredy.
POLSKA POŁUDNIOWO-WSCHODNIA - DZIEŃ 3
Dzisiaj wycieczka, podczas której poznamy ciekawe miejsca na wschód od Lublina. Jak już wspominaliśmy 👉wczoraj, walizki zostają w hotelu, a my bez zbędnych bagaży możemy ruszać w trasę.
WIEŻA ARIAŃSKA w KRYNICY
Na początek kierujemy się do miejscowości Krynica położonej koło Krupego. To około 60 kilometrów na południowy wschód od Lublina. By się tam dostać należy z drogi wojewódzkiej numer 812 skręcić zgodnie ze wskazaniem drogowskazu na Krynicę i Bzite. Po niespełna 2 kilometrach dojeżdżamy do celu. Samochód parkujemy w niewielkiej zatoczce przy drodze i zgodnie ze wspólnym wskazaniem drogowskazu i szlakowskazu ruszamy na krótki spacer do pierwszej atrakcji dnia dzisiejszego.
Prowadzi nas żółty szlak pieszy, za którego wskazaniami w dosłownie kilka minut dochodzimy pod piramidę. Tak naprawdę to pochodzący z początku XVII wieku grobowiec podkomorzego chełmskiego Pawła Orzechowskiego. Z racji, że był arianinem nie mógł zostać pochowany na cmentarzu katolickim. Wybudował więc sobie własny grobowiec. Możliwym jest, że wokół znajdował się dawniej cmentarz ariański, a piramida jest jedyną przetrwałą pamiątką po nim. Dziś uchodzi za najstarszą i najwyższą piramidę w Polsce - ma ponad 26 metrów wysokości.
Trzymając się ponownie żółtego szlaku wracamy do samochodu i ruszamy w dalszą drogę. Jak jechaliśmy do Krynicy, przejeżdżaliśmy przez miejscowość Rejowiec. Ta skojarzyła nam się z Mikołajem Rejem. Czy słusznie? Zaraz się przekonamy, bo postanawiamy zatrzymać się tutaj.
REJOWIEC
Okazuje się, że nasze skojarzenia były jak najbardziej słuszne. Mikołaj Rej, polski poeta doby renesansu, otrzymał prawo władania tymi ziemiami z rąk króla Zygmunta I Starego. Uzyskał również prawo do nazwania ich Rejowcem, od swojego nazwiska. Prawdopodobnie tu również zmarł. Dziś pamiątką po Mikołaju Reju jest jego pomnik oraz dom nazywany "domem Mikołaja Reja". Tak naprawdę jednak nie ma z nim nic wspólnego, bo powstał około 150 lat po śmierci poety... taka ciekawostka 😁. Najprawdopodobniej był to ratusz, który później przekształcono w karczmę i dom mieszkalny.
Po krótkiej wizycie w Rejowcu jedziemy dalej. Drogą wojewódzką numer 812 dojeżdżamy do krajowej "dwunastki", która doprowadza nas z kolei do Chełma.
CHEŁM
W centrum Chełma parkujemy samochód i czym prędzej kierujemy się na ulicę Lubelską, gdzie znajduje się wejście do Zabytkowej Kopalni Kredy. W samo południe rozpocznie się zwiedzanie chełmskich podziemi z przewodnikiem, na które chcemy zdążyć. Przed wejściem naszą uwagę przykuwa jeszcze Miś Chełmiś, który przebrał się za Ducha Bielucha. Tak jak Wrocław ma krasnale, a Jelenia Góra jelonki, tak w Chełmie możemy ruszyć tropem misia. Ten tutaj przebrał się za ducha, bo to właśnie Duch Bieluch jest władcą kredowych podziemi 👻.
Jak dowiadujemy się na trasie zwiedzania, historia wydobycia kredy w Chełmie sięga wieku XIII. Jednak największy rozwój górnictwa kredowego przypada na XVII i XVIII wiek. Wydobycie odbywało się jednak poza wszelką kontrolą, bez żadnych reguł. W efekcie niemal pod każdym domem znajdowało się wejście do podziemi. Dopiero w XX wieku całkowicie zakazano wydobycia. Niestety podziurawione podziemia chełmskiej starówki dały o sobie znać już kilka dekad później. Ulice zaczęły się po prostu zapadać. Wezwano wówczas górników ze Śląska, którzy zabezpieczyli korytarze umacniając je, a niektóre zasypując całkowicie. Tak powstała trasa turystyczna, którą właśnie pokonujemy. Czy spotkamy Ducha Bielucha?
W podziemiach chełmskiej Zabytkowej Kopalni Kredy możemy dowiedzieć się jak dawniej wydobywano kredę, poznać nieco historii miasta, no i przede wszystkich pospacerować najprawdziwszymi białymi korytarzami. Gdzieś tu czai się Duch Bieluch, który w końcu pojawia się, zapraszając nas do swojego królestwa.
Z podziemi wychodzimy tuż przy Placu Doktora Edwarda Łuczkowskiego, pełniącego rolę takiego jakby rynku. Niewątpliwie jego główną atrakcją jest sporych rozmiarów chełmski miś. Legenda mówi, że jak wyszedł z podziemi to był biały. Nie był to jednak niedźwiedź polarny, a zapewne wybrudzony kredą, jego brunatny kolega.
Podchodzimy do widocznych w oddali wież Kościoła Rozesłania Świętych Apostołów. Co ciekawe, świątynia ufundowana została przez króla Władysława Jagiełłę za zasługi Chorągwi Białego Niedźwiedzia z Chełma w bitwie pod Grunwaldem. Niestety pierwotny, drewniany kościół nie przetrwał próby czasu, a ten, który możemy oglądać dzisiaj pochodzi z połowy XVIII wieku. Wybudowany w stylu późnobarokowym jest pięknie zdobiony w środku polichromiami.
Przed wyjazdem z Chełma postanawiamy zjeść tutaj jeszcze obiad. W tym celu udajemy się do restauracji, którą zrewolucjonizowała swego czasu znana, polska restauratorka. Choć po nazwie można sądzić, że zjemy gęsinę... niestety, ta dostępna jest tylko na zamówienie... szkoda. Z menu jednak jest co wybierać, więc głodni nie wychodzimy. A po solidnym posiłku możemy ruszać w dalszą drogę. Przed nami malownicze tereny 👉Poleskiego Parku Narodowego.
POZDRAWIAMY☺
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz