Rykowisko w Karkonoszach.
Nieco ponad tydzień temu wróciliśmy 👉z objazdu Polski południowo - wschodniej, a już ruszamy na kolejny wyjazd. Tym razem tylko na weekend. Jest jednak ku temu niezwykła okazja, gdyż Karkonoski Park Narodowy organizuje wycieczkę na rykowisko, na którą udało nam się zapisać. Niestety przez ten tydzień zdarzyło się wiele złych rzeczy. Intensywne opady deszczu na południu naszego kraju spowodowały ogromną powódź. Wielu ludzi w jednej chwili straciło cały dorobek życia, a aż 9 osób zapłaciło najwyższą cenę. Aktualnie fala powodziowa opuściła już południe Polski i zbliża się do Głogowa. W drodze w góry przejeżdżamy przez to miasto i mamy możliwość zobaczyć niezwykle wysoki poziom rzeki Odry.
Już około 15 kilometrów przed Głogowem widoczne były przygotowania ludzi na nadchodzącą falę kulminacyjną. Utworzone wały przeciwpowodziowe z worków z piaskiem, zafoliowane okna w domach i również zabezpieczone workami z piaskiem. I patrole policji oraz tłumy ludzi bacznie obserwujące stale wzrastający poziom wody w rzece. Strach człowieka bierze jak się to ogląda w telewizji, ale taki widok na żywo jest wręcz przerażający 😱. Miejmy nadzieję, że fala przejdzie już bez szkód, a co miała zniszczyć, to już zniszczyła.
Powódź dotarła również w Karkonosze i do Kotliny Jeleniogórskiej. Tu jednak najbardziej ucierpiała Jelenia Góra, która częściowo była zalana. Wstrzymano nawet ruch pociągów na odcinku Jelenia Góra - Szklarska Poręba. Najgorsze jednak już za nami i możemy ruszyć na szlak. Jest to nawet bardzo wskazane, by teraz wspierać rejony, które ucierpiały w powodzi.
Dziś się wysypiamy i dopiero około godziny 14 przyjeżdżamy do Karpacza na ulicę Olimpijską, gdzie parkujemy samochód. Z pomocą aplikacji opłacamy całodzienny postój i ruszamy na szlak. Choć wycieczka organizowana przez Karkonoski Park Narodowy zaczyna się dopiero o godzinie 18:00, my spędzimy ten czas będąc już w górach. Za wskazaniem żółtego szlaku ruszamy w kierunku Strzechy Akademickiej. Tędy jeszcze nie szliśmy. Na szlak wchodzimy przy Dzikim Wodospadzie. Tak naprawdę to zapora przeciwrumuszowa utworzona na rzece Łomnicy. Doskonale wpisuje się w ostatnie wydarzenia, gdyż wybudowana została na początku XX wieku po katastrofalnej powodzi, jaka nawiedziła ten rejon w 1897 roku.
Szeroką i wygodną drogą szybko dochodzimy do potężnych bloków skalnych. To pozostałości pomnika, jaki ustawiono w 1970 roku w Białym Jarze (1225 m n.p.m.). Upamiętniał ofiary najtragiczniejszej lawiny w polskich górach, jaka zeszła tam 20 marca 1968 roku. Śmierć poniosło wówczas aż 19 osób. Co ciekawe, zniszczyła go w 1971 roku... kolejna lawina, przenosząc jego elementy aż tutaj. Dziś w Białym Jarze znajduje się 👉dużo skromniejszy obelisk.
Wzdłuż szumiących wód Łomnicy, która tutaj jest górskim potokiem, wspinamy się dalej. Mijamy niewielki budynek ujęcia wody i mniej więcej w połowie drogi dochodzimy do ciekawego głazu.
Na głazie wykuty jest ryt saneczkarzy na saniach rogatych. Wykonany został najprawdopodobniej w 1925 roku, choć niektóre źródła przywołują tu rok 1927. Po co, na co i dlaczego tutaj? Żółty szlak ze Strzechy Akademickiej do Karpacza był dawniej torem zjazdowym dla właśnie takich sań. Atrakcja była niezwykle popularna wśród turystów już w XIX wieku.
Idziemy dalej w górę. W końcu za naszymi plecami pojawiają się pierwsze widoki. W oddali dostrzegamy dwa charakterystyczne szczyty w Rudawach Janowickich - Krzyżną Górę (654 m n.p.m.) i Sokolik (628 m n.p.m.). A po naszej prawej wynurza się zza drzew grupa skalna Pielgrzymy.
Żółty szlak doprowadza nas w końcu do Hali Złotówki. Swą nazwę zawdzięcza poszukiwaczom złota, którzy w średniowieczu poszukiwali tutaj tego cennego kruszcu. Dawniej służyła również jako miejsce wypasu bydła, a także, w licznych tu już w początkach XVII wieku budach pasterskich, nocowali pierwsi karkonoscy turyści (chociaż wtedy to nie były Karkonosze, a Góry Olbrzymie). Hala Złotówka to również początek dawnego toru saneczkowego, którym zwożono turystów do Karpacza. Dziś znajduje się na niej Schronisko PTTK Strzecha Akademicka. Budynek powstał w pierwszej dekadzie XX wieku, po pożarze poprzedniego. Co ciekawe, schronisko, które stało tu zanim powstała Strzecha, spłonęło 1 kwietnia 1906 roku. W dużej mierze przyczynił się do tego opóźniony przyjazd straży pożarnej, która uznała zgłoszenie za primaaprilisowy żart.
Z Hali Złotówka mamy dziś piękny widok na położoną na głównym grzbiecie Karkonoszy grupę skalną Słonecznik oraz usytuowaną niżej Polanę w Karkonoszach.
W schronisku nie robimy dłuższej przerwy, a zmieniając kolor szlaku na niebieski schodzimy do oddalonego o zaledwie 10 minut drogi Schroniska Samotnia. Tuż przy budynku Strzechy Akademickiej dostrzegamy dwie pasące się łanie. To samice jelenia. One też nas zauważyły i bacznie się nam przyglądają.
Szlak niebieski bardzo szybko sprowadza nas do Kotła Małego Stawu, gdzie znajduje się chyba najbardziej malowniczo położone schronisko w Karkonoszach - Schronisko Samotnia.
Po ścianach kotła co pewien czas roznoszą się echa basowego ryku byków, bo takim mianem określa się samców jeleni. Wrzesień to czas, kiedy te zwierzęta mają rykowisko. I właśnie, by posłuchać tego niesamowitego spektaklu, dzisiaj tu jesteśmy. W oddali dostrzegamy również przemieszczające się byki z pięknym porożem na głowach.
Schronisko Samotnia im. Waldemara Siemaszki nad Małym Stawem w Kotle Małego Stawu swą historią sięga XVII wieku, bo już w 1670 roku istniała tu mała buda. Tym określeniem nazywano dawniej budynki w Karkonoszach. A schroniska w Czechach po dziś dzień to "boudy". Dzisiejszy wygląd Samotni zawdzięczamy rozbudowie, jaka została przeprowadzona w XIX wieku. Od tego czasu było wielu zarządców, wśród nich jednak do historii zapisała się najbardziej rodzina Siemaszków. Wielka i głośna medialnie zmiana nastąpiła w ubiegłym roku, kiedy to budynek przejęła Spółka Sudeckie Hotele i Schroniska PTTK, która obecnie zarządza tym obiektem. Ciekawi jak schronisko zmieniło się pod nowymi rządami, w Samotni robimy dłuższą przerwę obiadową.
Wnętrze Schroniska Samotnia bardziej kojarzy nam się z Podhalem niż Karkonoszami, ale serwowane tu dania są całkiem smaczne. Choć podawane z bemarów, które zapewniają sprawne i szybkie wydawanie, nie tracą na tym zbyt dużo smaku. W kwestii noclegów nie potrafimy się wypowiedzieć, bo z tego udogodnienia nie korzystaliśmy. Generalnie nie jest źle, ale zrobiło się zdecydowanie bardziej komercyjnie. A to chyba niezbyt dobrze wróży dla gór?
Zgodnie ze wskazaniem niebieskiego szlaku ruszamy w dalszą drogę, bo musimy dojść do Domku Myśliwskiego. Dopiero tam spotkamy się z przewodnikiem. Wokół nas nie ustają echa ryczenia byków. Kolejne dorodne osobniki widzimy idąc dalej szlakiem.
Wędrówka niebieskim szlakiem pozwala nam spojrzeć na pięknie oświetlone teraz promieniami zachodzącego słońca Schronisko PTTK Strzecha Akademicka. Budynek znajduje się dużo wyżej, co oznacza, że sporo metrów już zeszliśmy. A co najśmieszniejsze, za chwilę będziemy tam wracać 🤭.
Dochodzimy do niewielkiej, kamiennej ścieżki, która przez mostek nad potokiem Łomnica doprowadza nas przed Domek Myśliwski.
Drewniany Domek Myśliwski wybudowany został około 1924 roku, staraniem rodziny Schaffgotschów, do której należały wówczas karkonoskie ziemie. Budynek był przystanią dla myśliwych polujących tu na jelenie. Dziś należy do Karkonoskiego Parku Narodowego i pełni funkcje edukacyjne.
Punktualnie o godzinie 18:00 zbiera się cała grupa i przychodzi przewodnik - pracownik Karkonoskiego Parku Narodowego. Po krótkim, aczkolwiek bardzo ciekawym wstępie dotyczącym zwyczajów godowych jeleni, ruszamy za przewodnikiem na poszukiwanie tych pięknych zwierząt. Ponownie wkraczamy na niebieski szlak, którym teraz powędrujemy jednak w przeciwną stronę - z powrotem do Schroniska Samotnia i dalej Strzechy Akademickiej. Na pierwszych przedstawicieli jeleniowatych nie musimy długo czekać, bo na stromych ścianach Kotła Małego Stawu dostrzegamy pasące się łanie.
Kawałek dalej, tym razem w dole po lewej, dwie łanie pasą się blisko szlaku. Choć szybko wyczuły naszą obecność, nie uciekają, a tylko obserwują. Gdy się zorientowały, że z naszej strony nic im nie grozi, wróciły do jedzenia 😄.
Dochodzimy ponownie nad brzeg Małego Stawu, nad którym znajduje się Schronisko Samotnia. Przed budynkiem robimy dłuższą przerwę na poszukiwanie byków. Tylko dzięki lornetkom udaje się dostrzec jednego samca wypoczywającego wysoko na ścianach kotła.
W międzyczasie robi się coraz ciemniej. Nad Karkonosze wkracza noc, a wraz z nią coraz bardziej tajemnicza aura. Idziemy do Strzechy Akademickiej.
Pod budynek położonej na wysokości 1266 metrów nad poziomem morza Strzechy Akademickiej dochodzimy już po zmroku. A jeleni ani widu, ani słychu. Za to mamy piękną panoramę na rozświetloną Kotlinę Jeleniogórską.
Na Hali Złotówka również nie słychać rykowiska. Czekamy jeszcze chwilę, jednak bez efektów. Czas wracać na dół. By droga była bezpieczna zakładamy czołówki, które oświetlą nam szlak.
Zostawiamy Strzechę Akademicką za plecami i wybrukowaną drogą o nazwie "Na Śnieżkę", stanowiącą drogę dojazdową do schroniska, schodzimy z powrotem do Karpacza. Ponownie dochodzimy w pobliże Domku Myśliwskiego, gdzie rozstajemy się z przewodnikiem. Dalej musimy radzić sobie sami. Choć tym odcinkiem drogi nie prowadzi żaden szlak pieszy, niebawem łączy się ona ze znanym już nam szlakiem niebieskim. Wokół panuje totalna ciemność, którą przełamują jedynie promienie księżyca. No i światła naszych latarek oczywiście.
Co jakiś czas słyszymy szelest w głębi lasu. A gdy tam świecimy latarką, widzimy tylko świecące się oczy zwierząt. Dziwne i trochę przerażające uczucie 😱. Ku naszemu zaskoczeniu obudziły się byki i ponownie zaczęły ryczeć. Słychać je wyraźnie gdzieś w oddali.
Przy miejscu zwanym Kozi Mostek łączymy się ze wspomnianym już szlakiem niebieskim i dalej za jego wskazaniami dochodzimy do Polany w Karkonoszach. Tu możemy spojrzeć na pięknie rozgwieżdżone dzisiejszej nocy niebo. Na tym tle łatwo daje się zauważyć Wielki Wóz. Stanowi go siedem najjaśniejszych gwiazd gwiazdozbioru Wielkiej Niedźwiedzicy.
Idąc dalej szlakiem niebieskim, który cały czas prowadzi wybrukowaną drogą, dochodzimy w końcu do cywilizacji. Z daleka widać już pierwsze światła Karpacza z pięknie oświetlonym Kościołem Wang na czele. Choć ten widok nie jest nam obcy, bo widzieliśmy go już w nocnej poświacie 👉w grudniu 2015 roku, cały czas robi na nas niesamowite wrażenie. Musimy się w końcu wybrać na zwiedzanie wnętrza tego niezwykłego zabytku.
W Karpaczu nadal trzymamy się wskazań niebieskiego szlaku, który ulicami tej podgórskiej miejscowości sprowadza nas nieustannie w dół. Tak dochodzimy do ulicy Karkonoskiej, z której odbijamy w Strażacką. Tędy prowadzą już szlaki w kolorze żółtym i zielonym, które szybko doprowadzają nas do ulicy Olimpijskiej, gdzie zaparkowaliśmy samochód. Wracamy do Jeleniej Góry.
Wycieczka pod tytułem "Rykowisko" udała się średnio. Poza kilkoma łaniami i jednym wylegującym się, ledwie widocznym bykiem, więcej jeleni nie widzieliśmy. A o ryczeniu nie było nawet mowy. Dobrze, że wyruszyliśmy w góry znacznie wcześniej niż zorganizował to Karkonoski Park Narodowy, bo wtedy jelenie jeszcze ogłaszały wszem i wobec swoją obecność. I było je widać, jak dumnie spacerują, prezentując swoje dorodne poroże. Ale to w końcu przyroda, która rządzi się swoimi prawami. I nikt nie może mieć do niej o to pretensji 😉.
POZDRAWIAMY☺
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz