niedziela, 1 września 2024

POLSKA POŁUDNIOWO-WSCHODNIA - DZIEŃ 2 - Wieś Gołąb i miasto Lublin

W drodze do stolicy województwa lubelskiego.

POLSKA POŁUDNIOWO-WSCHODNIA - DZIEŃ 2


Po pierwszej części dnia spędzonej 👉w Puławach przyjechaliśmy do miejscowości Gołąb. Ta położona nad rzeką Wisłą wieś oddalona jest nieco ponad 10 kilometrów na północ od miasta Czartoryskich, a warto ją odwiedzić dla niezwykłego zabytku.

SANKTUARIUM i DOMEK LORETAŃSKI w GOŁĘBIU


W Gołębiu znajduje się przepiękny Domek Loretański, będący kopią Świętego Domku z Loreto (Santa Casa di Loreto). Zanim jednak skupimy uwagę na tej niezwykle bogato zdobionej budowli, najpierw wchodzimy do środka usytuowanego obok kościoła. Niebawem rozpocznie się msza święta, a to już nie będzie właściwy czas na zwiedzanie.


Kościół Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny, św. Floriana i św. Katarzyny w Gołębiu jest Sanktuarium Matki Bożej Loretańskiej, patronki ludzi w drodze. Świątynia powstała w pierwszej połowie XVII wieku z fundacji Jerzego Ossolińskiego herbu Topór, zasłużonego, polskiego kanclerza wielkiego koronnego. Choć trudno określić jednoznacznie styl w jakim ją wybudowano, bo łączy w sobie liczne wpływy architektoniczne obecne w XVII-wiecznej Rzeczypospolitej, najczęściej podaje się styl renesansowo-manierystyczny.









Wewnątrz warto zwrócić uwagę na terakotowe rzeźby proroków. Ich historia sięga XVII wieku i przeniesione tu zostały z fasady Domku Loretańskiego.


Opuszczamy wnętrze sanktuarium i przechodzimy pod położony po sąsiedzku Domek Loretański. Podobnie jak kościół, wybudowano go w pierwszej połowie XVII wieku. Jak już wspomnieliśmy, jest on kopią Santa Casa di Loreto, czyli Świętego Domu z loretańskiej bazyliki, będącego z kolei częścią przeniesionego z Nazaretu domu Maryi. W nim również wychowywał się młody Jezus Chrystus. Wróćmy jednak do Gołębia.


Na uwagę zasługują przede wszystkim przepiękne zdobienia fasady Domku Loretańskiego. Mamy tu jońskie kolumny, pomiędzy którymi w niszach umieszczono rzeźby przedstawiające proroków. Portale, czyli obramienia drzwi, zdobią postaci ewangelistów oraz dodatkowo św. Józefa, św. Jana Chrzciciela oraz świętych Piotra i Pawła.







Niezwykła budowla - szkoda, że nie możemy zajrzeć do jej wnętrza. Opuszczamy więc kościelny teren przechodząc teraz na ulicę Puławską, gdzie znajduje się chyba jedyne w naszym kraju Muzeum Nietypowych Rowerów. To prywatna inicjatywa, którą możemy zobaczyć tylko z zewnątrz. O tej godzinie ekspozycja jest już zamknięta.


Wracamy więc na parking do samochodu, który zostawiliśmy w sąsiedztwie sanktuarium. Po drodze mijamy Skwer Niepodległej, na którym znajduje się pomnik poświęcony "Bohaterom poległym w walkach o niepodległość i całość granic Ojczyzny". Co ciekawe, na wieńczącym go orle zachowały się ślady po kulach z czasów II wojny światowej.


Dosłownie po sąsiedzku, na ścianie Gminnego Ośrodka Kultury, współczesna inicjatywa upamiętniająca odzyskanie przez Polskę niepodległości.


Przy ośrodku kultury znajduje się parking, na którym zostawiliśmy samochód. Żegnamy się z Gołębiem i ruszamy w dalszą drogę. Jedziemy do stolicy województwa lubelskiego.

WIECZÓR w LUBLINIE


Do Lublina dojeżdżamy o godzinie 18. Choć jest jeszcze jasno, słońce chyli się powoli ku zachodowi. Mijając budynek Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, najstarszej uczelni w mieście i jednej z najstarszych w Polsce, dojeżdżamy pod lubelski zamek. U jego podnóża zostawiamy samochód na jednym z miejskich parkingów i udajemy się na krótki spacer po mieście.


Obok pięknie oświetlonego wieczornym słońcem lubelskiego zamku kierujemy się ku ulicy Grodzkiej. Do dziś mamy w pamięci niezwykłą 👉Kaplicę Trójcy Świętej, jaką kryją zamkowe wnętrza. To naprawdę trzeba zobaczyć będąc w Lublinie!





Lublin znamy już całkiem dobrze, bo 👉odwiedziliśmy go w 2019 roku. Poznaliśmy wówczas najważniejsze zabytki miasta. Nie doszliśmy jednak wtedy pod budynek Teatru Starego, którego historia sięga 1822 roku. Dzierży dumnie miano najstarszego teatru publicznego w Polsce, który od samego początku mieści się w tym samym gmachu. Choć starszy od niego jest warszawski Teatr Narodowy, ten jednak na przestrzeni lat zmieniał swoją siedzibę.
A któż to stoi przed wejściem do teatru? To jeden z Lubelskich Koziołków. Ma na imię Łukasz, tak jak projektant teatru Łukasz Rodakiewicz.



Przez lubelski rynek i dalej ulicą Grodzką spacerujemy po wieczornym Lublinie. Na rogu ulic Jezuickiej i Prezydenta Teodora Gruella natrafiamy na kamień nieszczęścia. Według legendy był podstawą pod pień katowski, przez co zyskał swe niechlubne miano. Kusić losu nie zamierzamy i dotykać nie będziemy 😉.





Na ulicy Grodzkiej natrafiamy na kolejnego Koziołka Lubelskiego. Ten tutaj ma na imię Światowid i upamiętnia wkład Lublina w rozwój technologii światłowodowej.


Dzień kończymy w jednej z lubelskich kawiarni, gdzie przy solidnym kawałku ciasta i smacznej kawie możemy chwilę odpocząć po całym dniu zwiedzania.


Już po zmroku wyjeżdżamy z Lublina i jedziemy do położonej po sąsiedzku miejscowości o trudnej do wymówienia nazwie - Panieńszczyzna. Tu zarezerwowaliśmy sobie nocleg na najbliższe 3 dni. Mamy więc chwilę wytchnienia od walizek. Objedziemy w tym czasie bliższą i dalszą okolicę Lublina. A zaczniemy od wizyty 👉w podziemiach.

POZDRAWIAMY

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz